czwartek, 4 stycznia 2018

Od Wrotycza - 4 trening siły i szybkości

Następny, nowy dzień. Taki sam jak poprzedni. A równocześnie zupełnie inny, przecież trzeba podejść do tego z nadzieją i radosnym oczekiwaniem.
Wstałem, wyszedłem przed grotę i jakoś bez uczuć zacząłem kierować się przed siebie. Dzisiaj będzie strasznie nudno, czułem to w kościach.
Od razu potruchtałem szybciej, by jak najefektywniej rozgrzać mięśnie i starając się od razu wprowadzić w stan dobrego przygotowania do dalszego, intensywniejszego treningu. Czasy maleńkości już minęły, teraz upolowanie gołębia albo kilkudziesięciominutowa przebieżka wolnym truchcikiem po lesie na pewno mi nie wystarczyły.
Westchnąłem, próbując umieścić ten głębszy wdech gdzieś pomiędzy równym rytmem ruchów klatki piersiowej.
Biegłem, wyciągając przednie nogi bardzo do przodu, coraz szybciej i szybciej. Trwało to dobrą chwilę, zaczęło mi się już nawet przykrzyć, ale z jakby nie moją cierpliwością dotrwałem do momentu,w którym po raz pierwszy dało o sobie znać lekkie zmęczenie. Zwolniłem, aby choć przez moment spokojnie pomyśleć nad dalszym planem. W końcu padło na kopanie w śniegu. Znowu, a co tam.
Wyszedłem na łąkę. Cała pokryta była świeżym, głębokim śniegiem. Westchnąłem z radością, zabierając się do pracy. Moim celem stało się wykopanie około dziesięciometrowego, dosyć szerokiego i wysokiego tunelu pod śniegiem, który prowadziłby aż do końca tej polany, do pierwszych, leśnych drzew. Ambitny plan.
Długo brnąłem przez białą masę, machałem łapami, odgarniałem i strzepywałem śnieg, kopałem wytrwale, kilka razy nawet przez przypadek trąciłem ścianę powstającego korytarza, przez co musiałem zalepiać ją od nowa w tym miejscu lub przebudowując.
Wreszcie skończyłem moje zajęcie pod koniec dnia, gdy było już prawie ciemno, a widoczność, bardziej niż słońce poprawiało światło księżyca i odległych, srebrnych gwiazd odbite od śniegu.
Jeszcze raz zajrzałem do środka. Przez ciemność zauważyłem długi tunel, ciągnący się przez całą łąkę. Wczołgałem się do środka i przepełzłem przez całą jego długość. Bajecznie. Namęczyłem się przy nim przez niemal cały dzień, ja sam. To od dzisiaj będzie mój tunel.

Gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz