Nasz tradycja, czyli moja i Goth'a i mając na myśli te wyrastające kwiaty tuz przed moją jaskinią na środku, stała się murowana. Niemal była wyznaczona na to godzina, czy byłam obecna czy nie, zawsze czekała na mnie świeżo kwitnąca czarna róża, którą po zebraniu, układałam w ścianie w losowym punkcie. Zwykle przy większej ilości, mój narzeczony układał je w jakiś znak, tak jak ostatnio ten symbol nieskończoności a w nim serce. Innym razem był to symbol obrączek, później korony. Była całkiem spora różnorodność ale wszystkie szły w jedną tematykę.
Nasze przyszłe wspólne życie. Ślub tuż tuż.
Któregoś dnia, właściwie to na wieczór, postanowiłam. Poprosiłam o wspólne spotkanie z przyjaciółmi, wszyscy się zgodzili, łącznie z bratem. Na kawałek przed tym, siedziałam u siebie w milczeniu, myśląc.
"Na pewno chcesz to im powiedzieć?"
"To najrozsądniejsze wyjście. Skoro mogę im to powiedzieć, to chciałabym."
"Ale wszystko im powiesz?"
"Nie. Tylko to, co niezbędne."
Wkrótce, niemal w tej samej chwili wyszliśmy do miejsca spotkania. Byli tacy szczęśliwi. Byli tak bardzo nieświadomi. Ale po rozmowach z rodzicami i przywódcami, doszłam do jednego.
Jestem zmuszona zniszczyć ich dzisiejszą radość.
Po wesołych przywitaniach i wzajemnych pytaniach o samopoczucie, usiedliśmy. Patrzyłam na nich spokojnie, mało co się odzywając. Wrotycz patrzył trochę znudzony, Zawilec bez większych zmian codzienności. Kuraha za to obserwował wszystkich po kolei. Cisze przerwała Kama.
-Tooo, Palette? Czym chciałaś się podzielić z paczką najlepszych przyjaciół? Bo chyba to chciałaś, skoro zwołałaś spotkanie na spontana?
-Heh, masz rację, Kama- uśmiechnęłam się do niej lekko. Westchnęłam.- Chciałabym wam komuś przedstawić.
-Komu?- Zapytał wyrwany z transu jej brat. Zza mnie wyłoniła się lewitująca czarna kula, która po chwili przeniesienia się obok mnie, zmieniła się w bardziej żyjącą wersję Goth'a.
Wszyscy, poza Kurahą, otworzyli szerzej oczy ze zdziwienia, kama spłonęła rumieńcem. W sumie nie dziwiłam jej się, ta forma była bardzo pociągająca dla wielu wader. Kuraha na jego widok wyglądał, jakby go niemiłosiernie zemdliło.
-To Goth- przedstawiłam go.
-Witajcie Kamo, Zawilcu, Wrotyczu i Kuraho- przywitał się głębokim tonem.- Niezmiernie mi miło w końcu poznać przyjaciół Palette.
-Skąd nas znasz?- Zapytał nieufnie mój brat. Demon się roześmiał uwodzicielsko, przez co Kama spojrzała na mnie zaalarmowana. Miała o tyle szczęścia, że jej sierść była brązowa, bo niezbyt dało się zobaczyć jej rumieńce ale na tyle ją znałam, że wiedziałam o tym.
-Wiem więcej niż sporo na różne tematy.Nie musisz się mnie obawiać, Wrotyczu. Jesteś bratem bardzo ważnej dla mnie wadery.
-Goth to demon, który obiecał ochronę watahom-wyjaśniłam w skrócie. Bardzo ogólnie opowiedziałam im o naszym spotkaniu i o zapewnieniu ochrony.
-Myślę, że tyle im na dziś wystarczy, moja droga- zwrócił się do mnie, po czym mnie objął i ucałował w policzek.
-Co jest?!- Zawołali chórem Wrotek i Kuraha. Demon spojrzał na nich z udawanym zdziwieniem.
-Ach, nie wiecie najlepszego. Palette jest moją narzeczoną. Ślub wkrótce- dodał i zniknął roześmiany. Kiedy zostaliśmy sami, poza Zawilcem wszyscy podnieśli raban. Uciszyłam ich ruchem łapy, cały czas będąc spokojną.
-Wyjaśnij sytuację- powiedział zniecierpliwiony Kuraha.
-Nie ma czego zbytnio wyjaśniać. Okazuje się, że zostałam mu przeznaczona przez los. W zamian za potężna ochronę watah, zgodziłam się na późniejsze małżeństwo- odparłam.- Kiedy to nastąpi, przenosimy się razem do królestwa demonów.
Kama nagle się rozpłakała, przez co jej brat ją przytulił bez słowa. Wrotycz i Kuraha za to w tej samej chwili wypuścili imponujące wiązanki.
-Nie przeżywajcie tego tak. Co zostało z góry zaplanowane, nie powinno na nas tak działać.
-Jak możesz tak mówić z pełnym spokojem, gdy w grę wchodzi twoje życie?!- Wrzasnął Kuraha. Spojrzałam na niego bez zmian.
-Przywykłam do tego. Jednak jeśli mogę pomóc watasze w jakiś sposób, to z chęcią się tego złapię.
-Paletko, czemu to robisz?- Zawyła płacząc Kama. Podeszłam do niej i przytuliłam do siebie.
-Ciii, kochana. Pomyśl, że będziesz żyła w zapewnieniu bezpieczeństwa- szeptałam jej do ucha.
-A będziesz nas odwiedzać?- Zapytał się trzeźwo Zawilec.
-Mam nadzieję, że tak często, jak będę mogła- powiedziałam gładko.
-Zawilec, zaprowadźmy Kamę do jaskini- bąknął oszołomiony nowinami mój brat. Podziękowałam mu kiwnięciem głowy za zatroszczenie się o naszą przyjaciółkę. Zostałam sama z Kurahą.
-Ty go w ogóle kochasz?- Zapytał znienacka.
-Jak przyjaciela. Ale wiem, że chcę mnie w sobie rozkochać- mruknęłam patrząc na miejsce, gdzie chwile temu jeszcze wznosiło się słońce.
-A myślisz, że mogłabyś się w nim zakochać?-Zapytał z wahaniem. Spojrzałam na niego.
-Nie jestem pewna. Myślę jednak, że tak. Może to kwestia czasu- dodałam znowu spoglądając w krajobraz.
-Chcesz tego? Ale tak szczerze.
-Chcę waszego szczęścia i bezpieczeństwa. Zrobię wszystko w tym celu.
-Ale czy sama z siebie tego chcesz?- Ponowił pytanie niespodziewanie łapiąc mnie za łapę. Nie odezwałam się. Po chwili dodał ciszej.-... Jest jakaś szansa, żebyś się z tego wyplątała?
Znowu nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam go w to mieszać.
-Robi się późno. lepiej wracajmy do siebie- odezwałam się w końcu po dłuższej chwili, przy czym wyswobodziłam łapę z jego i odeszłam w milczeniu. Chciałaś dobrze Palette, zrobiłaś co mogłaś. Grunt, że wiedzieli o większej części sytuacji. Gdy wracałam, znowu przed wejściem czekała na mnie czarna róża.
< Kuraha? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz