Po ostatnich bardzo inteligentnych czynach Wrotycza, który nie wiem jakim cudem był moim bratem, spędzałam sporo czasu dyskutując z rodzicami. Matka nie próbowała ukrywać tego, że czuła się winna. W jej oczach widziałam nieme pytanie "co zrobiłam źle?" a ojciec chodził nabuzowany. Nie znał prawdy o spędzaniu czasu swojego pierworodnego ale wyczuwałam, że nie uważał go zbytnio za rozsądnego. Ha, mało powiedziane. Każdego innego już dawno bym "ustatkowała" ale on? Nie, nie było takiej opcji. On dalej ich uważał ich za "przyjaciół" i miał przy tym czelność odwrócić się i odseparować od bliskich mu krwi. Za każdym razem gdy przywoływałam tą myśl, przejeżdżałam sobie łapa po twarzy i coś demolowałam... Zaczynało mi trochę brakować kryjówek i wymówek. Przykładowo niedawno jeszcze stała pokaźna skała, tam o na boku a teraz to nędzna kupka żwiru. Po tej demolce, wyraźnie słyszałam rozbawiony głos mojego narzeczonego w głowie. Dodatkowo czułam od niego bijące zadowolenie. Uświadomiłam sobie wówczas, że coraz częściej coś niszczę przez co upodabniam się do przeznaczonego mi przez los.
Nie chciałam zbytnio martwić rodziców, że sprawy zaczynały nabierać tempa. Goth robił się coraz bardziej wyraźniejszy w swoich działaniach. Dlatego któregoś cichego południa, wyznałam rodzicom, że myślałam nad zamieszkaniem samej w niedalekiej od nich jaskini. Ojciec spojrzał na mnie badawczo a matka z bólem.
-Chcesz nas zostawić jak twój brat?- Zapytał poważnie wilk. Przekręciłam głową.
-Naturalnie, że nie. Jednak nie zamierzam patrzeć na bezsilność z tym, co nadejdzie w niedalekiej przyszłości i dlatego wolę wam oszczędzić łez- wyznałam z powagą nawiązując do ślubu.- Oczywiście będę niemal zawsze mieć dla nas czas razem.
-Palette, wiedz, że jesteśmy dumni, że jesteś naszym dzieckiem- wyznała zasmucona mam z uśmiechem i łzami, które zaraz otarła.
-Byłabyś świetną alfą- dodał tata przytulając nas. Zachichotałam.
-Dobrze wiecie, że nie jestem pewna co do tego... Zatem mogę zamieszkać osobno?
-Owszem ale to my wybieramy jaskinie- zarządził ojciec. Już zaraz szliśmy we troje pod niedaleką pustą jaskinię. Rodzice wiedzieli, że nie lubię zbyt dużych przestrzeni, dlatego wskazali średnich rozmiarów pieczarę, w bliskiej odległości od rodziców. Zgodziłam się na tą, była trafiona.
Na wieczór gdy pozostałam sama, przed wejściem wyczułam mroczna magię. Spoglądając tam, dostrzegłam wyrastającą czarną różę. To stało się jakby Goth'a i moim rytuałem: co wieczór o tej samej porze, na środku wejścia jaskini wyrastała czarna róża, którą zrywałam, nigdy nie kuła mnie. Zawsze ją brałam i zanosiłam do środka. Wstawiałam ją w ścianę, niby bez celu coś tworząc. Jakby nie patrzeć, jedna ściana była już w 1/3 zapełniona tymi kwiatami. Kiedy kolejny zamocowałam, wytworzyła się wyrwa, z której zaczęły wyrastać w zastraszającym tempie kolorowe kwiaty o wdzięcznych woniach, które lubiłam. Bez lęku weszłam do tej dziury, która okazała się być portalem do pomieszczenia pełnego przepychu. Po postawieniu ostatniej łapy i przesunięciu ogonów w tym terenie, portal za mną znikł, zamiast tego zmaterializował się Goth w tej starszej i bardziej powalającej formie. Znalazł się za mną, kiedy przysiadłam sobie, objął mnie od tyłu i zrelaksowany westchnął mi lekko kładąc pysk na barku. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, w milczeniu wziął mnie w powietrze i ułożył na ogromne i miękkie łoże, sam się znalazł naprzeciw. Patrzyłam nań spokojnie, czekając co chciałby przekazać w takim wypadku. On przysunął się bliżej.
-Wiesz- zaczął gładząc moje włosy okalające część sylwetki,- nie mogę wyjść z zadowolenia z faktu, że wolno stajesz się podobna do mnie, oraz to, że już wkrótce staniesz się naprawdę moja.
-To ma związek z ostatnimi moimi zniszczeniami?- Zapytałam się lekko unosząc brew w geście zapytania. Po chwili wahania, potwierdził. Westchnęłam.- Nie mogę pojąć, jak bardzo Wrotycz jest głupi. To przeraża.
-I właśnie dlatego to praktycznie ty dostałaś inteligencję, która miała być między wami podzielona-podsumował.- Tez mnie zastanawia dlaczego on jest takim... Mogę powiedzieć to na głos?
-Śmiało- pozwoliłam mu. Wstawcie sobie tu dowolną obelgę dotyczącą ilorazu inteligencji. Byłam zdumiona, że nie wyskoczył z żadną wiązanką, może dlatego, że chciał się przy mnie hamować bo to jednak mowa o rodzinie. Wkrótce zeszliśmy z członka familii.
-A co do paru tamtych wilków... Ładnie się z nimi rozprawiasz przepędzając ich od siebie.
-Tamci akurat nie byli wart uwagi- stwierdziłam.- Wielu patrzy tylko przez pryzmat urody i hierarchii. Jest to dosyć nudne. Ale takie życie miotu pary alfa.
-Wkrótce ten problem nie będzie cię już dotyczył. Już niedługo- dodał Goth z czułością liżąc mnie po nosie i biorąc w objęcia.
Znacznie później byłam już u siebie. Spojrzałam na te ułożone róże na ścianie jaskini. Nie były już bez składu, zaczynały się układać jako serce w nieskończoności.
C. D. N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz