- To jak, mój mały przyjacielu? - uśmiechnął się Mundus, gdy spotkaliśmy się następnego dnia, jak zazwyczaj, na Polanie Życia - jesteś gotowy do następnego treningu, czy chcesz dziś poćwiczyć coś łatwiejszego?
- Nie! - przeraziłem się - nie ma mowy. Dzisiaj lecimy z tym treningiem, jak zawsze.
- A więc pokonaj najpierw przeszkody, które są ustawione na łące - wskazał skrzydłem na dziwne obiekty leżące i stojące w dolinie. Szybko zbliżyłem się do nich, każdą z osobna uważnie oglądając. Potem wszedłem na jakiś pusty w środku, szeroki pień.
- Masz przejść dołem, Wrotycz. Nie górą - zwrócił mi uwagę ptak.
- Ach - speszyłem się i szybko znalazłem się wewnątrz drzewa - no przecież to logiczne - dodałem z oburzeniem.
- Wiem o tym - uśmiechnął się krzywo.
Burknąłem coś jeszcze i przeszedłem dalej. Było dużo przeszkód do skakania.
- Myślę, że jesteś już na tyle dorosły, by móc skakać przez coś takiego - wyjaśnił Mundus - dużo pływałeś, masz zdrowe nogi, zdrowe stawy... nie widzę medycznych przeciwwskazań.
- Świetnie, lubię skakać - przeliczyłem wszystkie przeszkody. Siedemnaście.
Miał być to dopiero początek ćwiczeń z takimi sprzętami. Mój przyjaciel zapowiedział, że od dziś przez następne kilka dni będę ćwiczyć zwinność i równowagę właśnie przy pomocy przeszkód do skakania, czołgania się, chodzenia po równoważni i jeszcze kilku innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz