poniedziałek, 15 stycznia 2018

Od Wrotycza - 1 trening zwinności i szybkości

Dziś od rana robiłem jakieś dziwne ćwiczenia na wzmocnienie mięśni, o których istnieniu nawet nie wiedziałem. Mundus twierdził, że to specjalny wstęp, który jest przydatny, gdy zmienia się rodzaj ćwiczeń. A to czeka nas niewątpliwie, ponieważ dziś zamiast skupiania się na rozwijaniu głównie szybkości i siły, po raz pierwszy postanowiłem zająć się również zwinnością. Mój nauczyciel postanowił przeznaczyć na to co najmniej sześć zajęć, gdyż uznał, że właśnie tyle jest mi potrzebne do zobaczenia efektów pracy nad tą umiejętnością. Już nie mogłem się doczekać tego dnia, gdy będę mógł zauważyć, że jestem w tym trochę lepszy.
- He, wiesz, Wrotyczku - powiedział w pewnym momencie Mundurek z nieskrywanym rozbawieniem - zdaje się, że mój mały Jaskierek próbuje wziąć się za pomoc w ćwiczeniu twojej ślicznej siostrze... teraz w zasadzie wszystkim wam już ktoś pomaga.
- Naprawdę? - sapnąłem z zainteresowaniem, z trudem unosząc się z ziemi po raz dwudziesty z jakąś kłodą na grzbiecie. Uwielbiałem pompki z dodatkowym obciążeniem.
- Kuraha ćwiczy ze swoim towarzyszem - mówił tymczasem ptak. Spojrzałem na niego. Siedział sobie na leżącym nieopodal głazie i beztrosko machał nogami - Palette pomaga Jaskier, a tobie ja - na chwilę przerwał i kazał mi zmienić ćwiczenie.
- Chwila, Kuraha ma już towarzysza? - mruknąłem niechętnie.
- Ma - odrzekł ze zdziwieniem Mundus - nie wiedziałeś o tym? To Shino, lis.
Nie odezwałem się. Dlaczego tylko on z nas wszystkich ma towarzysza? To trochę niesprawiedliwe. Jednak chyba mój pysk za bardzo dał znać o moich uczuciach. Albo przynajmniej za bardzo jak na tego, z kim rozmawiałem, Mundurek bowiem potrafił bezbłędnie odczytywać emocje.
- Coś tak nie bardzo? - zaśmiał się, przyglądając mi się uważnie - chodzi o towarzysza twojego kolegi? Równy gość, mówię ci.
Na moim pysku pojawił się jeszcze bardziej chmurny wyraz. Ptak nie mówił nic więcej, tylko spojrzał na mnie spode łba i uśmiechnął się od niechcenia, a następnie wbił wzrok w ziemię.
- No, tak czy inaczej zobaczymy, kto najlepiej wyjdzie na treningu. Jak na razie masz zadatki na jednostkę pod tym względem wybitną. Może na jakiegoś wyczynowca.
- Wiele zawdzięczam tobie - popatrzyłem na niego.
- Nie przeczę - uśmiechnął się i zmrużył oczy - ale dla osiągnięcia efektów potrzebne jest nic innego, jak twoja praca. Więc pracuj dalej tak dobrze jak wcześniej, a wiele zyskasz.
Ćwiczenia trwały do końca dnia. Chyba pierwszy czas odkąd pamiętam, nie biegałem, nie skakałem ani nawet nie pływałem, a i tak byłem zmęczony. To w sumie dobrze, bo oznacza, że ćwiczenia nad którymi męczyłem się cały dzień nie poszły na marne i gdzieś tam się w mięśniach zapiszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz