Przeczucie mnie nie zawiodło. Zobaczyłem Palette, gdy tylko zbliżyłem się do jeziora. Nie spieszyłem się zbytnio, ale i tak znalazłem się parę metrów od niej szybciej niż bym chciał. Wciąż nie byłem pewny, co właściwie chcę zrobić. Poczułem mieszaninę zapachów, gdy tylko zbliżyłem się bardziej.
- O, szukałem cię - powiedziałem, podchodząc. - Bo wiesz...
Spalenizna.
- Co? - Zapytała sucho.
Mięta i owoce.
- Tak sobie myślałem, że może - zrobiłem kolejny krok. Zapach, które wtedy był najbardziej wyczuwalny przypominał bagno.
- Trzymaj się ode mnie z daleka - przerwała mi Paletka. Znów zapach mokrej trawy.
- Co? Jak to? - Cofnąłem się i zmarszczyłem brwi. Kompletnie nie rozumiałem, o co chodzi w jej zachowaniu, o co chodzi z tym zapachem.
- Po prostu - dodała. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale waderka wstała i po prostu odeszła.
Powróciła ta słodka woń. Powoli zaczynałem rozumieć na jakiej zasadzie opierają się zmiany zapachu, ale nie chciałem w to uwierzyć. Na razie wszystko przemawiało za tym, że to ja jestem problemem, ale ciągle nie znalazłem źródła tej magii.
- Palette, czekaj! - Zawołałem, biegnąc za nią. Zatrzymała się i odwróciła głowę. Podszedłem blisko, może nawet trochę za blisko, ale nie mogłem przegapić żadnej zmiany, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem. - Co się dzieje? Przecież możesz mi powiedzieć, jesteśmy przyjaciółmi!
Tak silnego zapachu gnijącej padliny nie czułem nigdy w życiu. Sierść na karku zjeżyła mi się automatycznie, a po grzbiecie przeszedł zimny dreszcz.
- Wszystko w porządku, zostaw mnie - powiedziała chłodno.
- Wiem, że coś jest nie tak, czuję to! - Spojrzała na mnie, ale tylko na moment, potem znów odwróciła wzrok. - Jeśli nie powiesz mi co się dzieje, sam się dowiem. A gdy raz sobie coś postanowię, jestem gotów za to zginąć, mam to w genach.
< Palette? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz