Ćwiczyłem z Shino już dużo chętniej. Można by nawet powiedzieć, że wyczekiwałem tych treningów bardziej, niż czegokolwiek innego. Dlatego więc, w umówionym miejscu byłem już dużo wcześniej i czekałem na towarzysza.
Swoim przybyciem o mało nie przyprawił mnie o zawał serca. Przemieniłem się instynktownie i odskoczyłem.
- Nie strasz mnie tak - syknąłem. Shino przewrócił jedynie oczami.
- Miałem wprawdzie inne plany na dzisiaj, ale chyba musimy popracować nad czymś innym - stwierdził.
- Chodzi ci o moją przemianę, tak? - westchnąłem. - Przecież radzę sobie świetnie, po prostu mnie przestraszyłeś.
- Właśnie. To zupełnie nieprofesjonalne, Kuro. - Lis wydawał się zmierzać do czegoś konkretnego, ale ja czułem się jakbym zgubił wątek rozmowy już jakiś czas temu. - Demoniczna forma powinna być nastawiona na atak, nie na obronę. Łapiesz?
- Chcesz mi powiedzieć, że... - zacząłem. Shino już przytakiwał. - Nie, nie łapię. Sorki.
- Eh, nieważne, sam do tego dojdziesz. Kiedyś.
Odpuściliśmy sobie więc zwyczajny trening. Muszę jednak przyznać, że lis był tym razem bardziej wymagający niż kiedykolwiek wcześniej, ale dzięki niemu udało mi się niemal w pełni opanować zdolność przemiany w demona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz