- No i pra... pra... prawidłowo - Wrotek zmarszczył brwi - nie wiem, dlaczego od razu chciałaś mnie zdyskwalifikować, Kamuś. Mówię tylko, że nie widzę sensu takiego udawania - zniżył głowę i wyszczerzył kły, przechodząc obok Kurahy.
- Zdaje się, że plus punkt dla Kurasia - zachichotała moja siostra.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi - zasmucił się nieco teatralnie basiorek.
- Ależ jesteśmy, wszyscy pięcioro - zauważyła przebiegle Paletka - dlatego ten konkurs. Tak po przyjacielsku, nieprawdaż, Kuraho?
- Prawdaż, oczywiście - przytaknął gorliwie wilk, po czym uśmiechnął się miło. Wrotycz usiadł na ziemi i westchnął głęboko.
- Wszystko jestem w stanie zrozumieć, ale dlaczego pomagasz naszemu kochanemu koledze? - zapytał bez cienia emocji Wrotycz.
- Kamracie kochany! - Kuraś chyba wczuł się w rolę - czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie? Przyjaciołom się przecież pomaga - położył łapę na ramieniu rozmówcy, na co ten uśmiechnął się trochę koślawo.
Gdy rozmowa zaczęła trochę przycichać, aby zapobiec ewentualnym spięciom, udaliśmy się wszyscy w pierwsze miejsce, które przyszło nam do głowy. Zupełnie spokojne i bezpieczne.
Jako dorastająca młodzież mieliśmy oczywiście jeden w niczym niezastąpiony sposób na zabawę - walki na niby. Ponieważ jednak mógłby on spowodować niepotrzebny konflikt, a o dwóch z nas trzeba było dbać teraz jak o zupełne dzieci, postanowiliśmy po prostu poślizgać się po jeziorze. Pomysł na świetną zabawę może urodzi się przy okazji.
- Co tam porabiasz, mój drogi przyjacielu? - Kuraha postanowił widocznie wziąć sprawy w swoje łapy i zdobyć kolejny punkt. Przejechał przez kilka metrów po lodzie pokrytym cienką warstwą śniegu i okrążył Wrotycza, który właśnie grzebał pazurami w małej dziurze powstałej w lodzie.
- Łowię ryby, kochany kolego - odrzekł uroczo, nie spojrzawszy na wilka.
- Co to za ryby? - Kuraś nie dawał za wygraną. Usiadł obok Wrotka i przez dłuższą chwilę śledził jego pracę - bardzo ciekawi mnie twoje zajęcie. Musi być interesujące i rozwijające!
- Och, nawet nie wiesz, jak bardzo - machnął łapą Wrotycz - ale z chęcią odstąpię Ci ten przerębelek, umiłowany mój druhu - uśmiechnął się radośnie - możemy połowić ryby razem.
- Z pewnością będziemy mogli wtedy złowić więcej... - zauważył entuzjastycznie Kuraś.
Przestawałem rozumieć cokolwiek z zaistniałej sytuacji. Oba basiorki zaczęły rozgrzebywać i gryźć lód, by przedostać się do wody. A robiły to z takim zapałem, jakiego nie widziałem jeszcze u żadnego z nich.
- Co robicie? - zapytałem nieśmiało.
- Kop z nami, przyjacielu! - krzyknął Kuraha.
- Wspólna praca kluczem do jeszcze lepszych więzi towarzyskich! - dodał Wrotycz.
- A więc już się pogodziliście? - uśmiechnąłem się, lekko zginając kąciki warg - to świetnie, trzeba powiedzieć o tym dziewczynom!
- Oczywiście, mów, mów, Zawisiu - Wrotycz lekko popchnął mnie w kierunku Kamy i Palette bawiących się nieco dalej - niech wiedzą, że my z Kurahą to jesteśmy od teraz tymi...
- Przyjaciółmi? - zapytał drugi wilk
- No - przytaknął pierwszy - i to jak.
Radośnie pobiegłem opowiedzieć o tym cudzie dziewczętom.
< Palette? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz