środa, 29 marca 2017

Od Lerki CD Amber

W kilka minut od naszej ostatniej rozmowy znaleźliśmy się przed naszą jaskinią. Jak wcześniej wspomniałam, słońce zaszło za chmury już jakiś czas temu, gdy byliśmy na polowaniu. Teraz jednak chmury zrobiły się naprawdę duże i przybrały smutny, mroczny wygląd. "Pewnie będzie padać, tak jak wczoraj" - pomyślałam i dreszcze mnie przeszły na samą myśl o równie długim i uciążliwym deszczu.
- Mundus? - usłyszałam słowa Amber. Ptak siedzący pod jaskinią popatrzył na nas w zamyśleniu.
- Słucham cię, Amber - odpowiedział po chwili, lekko przymrużając oczy.
- Jesteś... - szepnęła wadera, jakby sama do siebie.
- Najczęściej, jeśli jestem, jestem właśnie tutaj. Jeślibyś miała kiedyś do mnie jakąś sprawę, pewnie będę siedział tu, pod tą ścianą, gapiąc się przed siebie bez wznioślejszego celu.
Chrząknęłam z niepokojem. Dało się odczuć, że mój przyjaciel nie był w zbyt dobrym nastroju i wcale nie zamierzał ukrywać tego bez potrzeby.
- Następny jakiś nie w humorze... - mruknęłam pochylając się lekko do przodu, po czym powiedziałam do Amber - wejdźmy do jaskini, proszę. Tutaj atmosfera robi się tak gęsta, że można by ją kroić. Nie mam pojęcia, czy kiepskie samopoczucie tych trzech jest ze sobą związane, ale jeśli nawet, niech wyjaśnią to w końcu w swoim gronie i niech wreszcie zapanuje spokój. A tymczasem: może zechciałabyś porozmawiać o czymś przyjemnym? Możemy porozmawiać o jakichś problemach egzystencjalnych i powspominać sobie dawne czasy, kiedy wszystkie wilki były przyjaciółmi i nie zajmowały cudzych terenów... przynajmniej u nas tak było.
Amber popatrzyła na pozostałych przed jaskinią, po czym uśmiechnęła się przyjaźnie, mówiąc:
- ...

< Amber? >

Od Oleandra CD Maxa

Calusieńkie cztery godziny poświęciliśmy na porządkowanie, układanie, przeglądanie i zmienianie kolejności, a następnie ponowne układanie starych jak świat dokumentów. Obaj mieliśmy tego serdecznie dość jeszcze zanim dobrnęliśmy do połowy naszej pracy, nie trudno sobie więc wyobrazić naszą radość, gdy wreszcie zbliżyliśmy się do jej końca. Była już ciemna noc, a żaby, dopiero co ożywione zmianą pogody rechotały gdzieś nieopodal, zapewne nad rzeką, oddzielającą nasze tereny od wsi. Jedynie świerszcze nie obudziły się jeszcze i nie zaczęły cykać tak pięknie, jak robią to zawsze w lato. Od dawna czekałem na ten dźwięk, ale nagle, w przeciągu dwóch dni mój entuzjazm spowodowany nadchodzącą falą ciepła ostygł. W ogóle coś się zmieniło. Czułem to wyraźnie wewnątrz siebie, dokładnie tak jakby coś nagle wygasło niczym ognisko podczas burzy. Po śmierci Beryla, pewna strona mojego charakteru uległa gwałtownej zmianie. A może było to tylko chwilowe.
- No to chodź, Max - powiedziałem do przyjaciela - zajmiemy się tym jutro. Na dziś wypadałoby już skończyć, dla własnego zdrowia psychicznego. Może rano poproszę Mundusa, by nam pomógł. Chyba jest jedyną jeszcze żyjącą osobą, która się w tym orientuje.
Max z wyraźnym zadowoleniem podszedł do propozycji, którą przedstawiłem. Wstyd się przyznać, ale nie potrzebowaliśmy pomocy. Tyle tylko, że... wolałem choć część tak monotonnego zajęcia zrzucić na trzecią osobę. Inna sprawa, że Mundus rzeczywiście był obeznany w kronikach, spisach i dziennikach, w związku z czym poradziłby sobie pewnie dużo szybciej niż my.
- W takim razie, do zobaczenia jutro - uśmiechnął się Max, przymykając zmęczone oczy - o której ciąg dalszy?
- Przyjdź, jak się obudzisz - usiadłem powoli, opierając się bokiem o ścianę - byle byśmy skończyli przed południem.

< Max? >

Od Amber CD Lerki

Nastawiłam uszu, gdy tylko usłyszałam swoje imię. Na propozycję Lerki mogłam zareagować tylko w jeden sposób. Zamachałam ogonem i szczerząc się w uśmiechu, odparłam:
- Oczywiście.
Wstałam i spojrzałam na wilki. Byłam gotowa do drogi w każdej chwili. Jaskier i Oleander nie wyglądali jednak na zbyt zachwyconych. Bez słowa postanowili jednak iść za nami. Ja z Lerką szłyśmy z przodu. Dwójka basiorów człapała za nami bez większego entuzjazmu. Poruszaliśmy się w ciszy, nie było to jednak coś, co szczególnie lubiłam. Obejrzałam się za siebie. Zarówno Oleander, jak i Jaskier zdawali się wędrować teraz myślami gdzieś indziej. Nic się nie zmieniło i nic się nie zmieni. Tylko czy to dobrze, czy źle? Niepewnie przeniosłam wzrok na drogę przed nami. Gdzieś z tyłu głowy, te słowa budziły moje zaniepokojenie.
- Hej Lerka. - Starałam się mówić dość cicho, nie chciałam, aby któryś z samców to słyszał. - Myślisz, że wszystko z nimi w porządku?
Wadera spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.
- Nie jestem pewna. Póki jednak żaden z nich nie powie, co go trapi, nie za bardzo możemy cokolwiek zrobić.
Bez słowa skinęłam głową. Zgadzałam się z Lerką. Jednocześnie jednak miałam ochotę wszystko z nich wyciągnąć. Zacisnęłam więc zęby i postanowiłam poczekać. Nie musiałam wiedzieć, co konkretnie ich dręczy, byle by tylko przestało. Spuściłam wzrok i zatrzymałam się gwałtownie. Czyiś cień pojawił się na chwilę kilka metrów przede mną, by następnie zniknąć. Gwałtownie podniosłam głowę, na niebie nikogo jednak nie było.
- Coś się stało? - Usłyszałam głos Lerki.
- Nie, nic. Po prostu coś mi się przywidziało. - Odparłam szybko.
- W takim razie chodźmy, już prawie jesteśmy na miejscu.
Skinęłam głową i szybko ruszyłam za Lerką. Tak jak mówiła, byliśmy dość blisko. Nie minęło wiele czasu, gdy przed sobą zobaczyliśmy jaskinię. Była tam jednak ktoś jeszcze.
- Mundus? - Zapytałam, widząc niebieskiego ptaka siedzącego przed jaskinią.

< Lerka? >

wtorek, 28 marca 2017

Od Manti CD Murki

- Chcesz żebym poszła z tobą do wsi - zamyśliłam się. Nie byłam do końca pewna, czy to dobry pomysł. Podczas moich podróży widziałam wielu ludzi zakładających wnyki i polujących na nas. Ale jednak też niektórzy ludzie byli dobrzy, dawali nam smakowite mięso, gdy brakowało zwierzyny. - W sumie, mogę pójść, czemu nie ?
- Cieszę się, że ze mną pójdziesz - wadera zamerdała radośnie ogonem
- No to w drogę - powiedziałam z uśmiechem
Byłam bardzo ciekawa jak wygląda taka wioska. Zanim przybyłam do tej watahy nie byłam w żadnej ludzkiej osadzie, tamtejsi ludzie nie byli dla nas zbyt mili. Natomiast tutaj będę mogła się spokojnie rozejrzeć.
Ruszyłyśmy żwawo przez las w stronę rzeki, która oddziela wieś od innych terenów. Ciepłe promienie słoneczne i bezchmurne niebo mówiły nam, że będzie to piękny dzień. Dookoła było słychać ptasie ćwierki, trele, świsty, a nawet krakanie kruka. 
W końcu dodarłyśmy do rwącej rzeki, w której odbijało się gorące słońce. Nieopodal nas był most, po którym można przejść na drugą stronę.

< Murka? >

Od Maxa CD Oleandra

- Ja doradcą ? - zupełnie mnie zatkało. Nie każdy wilk może się zaszczycić tak ważną funkcją w watasze, jaką jest doradzanie alfom.
- Oczywiście rozumiem jeśli nie chcesz... - powiedział powoli Oleander 
- Ależ oczywiście, że chcę! - rzekłem rozpromieniony 
- Cieszę się, że się zgodziłeś - uśmiechnął się Oleander - Z pewnością przyda mi się jeszcze jedna para łap - po czym spojrzał na stertę papierów z cichym westchnięciem - A tymczasem musimy to wszystko tutaj poukładać z czym może być mały kłopot...
Jak się okazało, ten mały kłopot jednak nie był tak mały jak się by mogło zdawać. Tych kartek było tysiące i to dosłownie. Były prawie wszędzie i w dodatku niektóre z nich miały dość niewyraźne pismo. Te wyglądały na dość stare. A gdy już myśleliśmy, że wszystko doprowadziliśmy do porządku, nagle Oleander sobie przypomniał o jeszcze innych dokumentach, które pomineliśmy. Wyjrzałem tęsknie na zewnątrz.
- Ile jeszcze zostało ? - spytałem Oleandera, który chyba tak samo jak ja miał dość tego porządkowania
- Niewiele - odpowiedział, na co odetchnęłem z ulgą

< Oleander? >

Od Oleandra CD Maxa

- Na pewno dasz radę - uśmiechnął się Max. Nie byłem tego wcale taki pewien, jednak postanowiłem nie kontynuować tego tematu i zająć myśli czymś pożyteczniejszym.
- Słuchaj, Max - zacząłem pewnie - potrafisz czytać?
- Zależy, co masz na myśli... - wilk spojrzał w górę i położył jedno ucho po sobie.
- Chodźmy do mojej jaskini. Pomożesz mi w uporządkowaniu tych wszystkich spraw, których nie zdążył załatwić... Beryl.
- Jeśli chcesz - wilk wzruszył ramionami i popatrzył na mnie podejrzliwie.Westchnąłem ciężko.
Dzień zapowiadał się naprawdę ładnie, słońce świeciło przyjemnie i wszelkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że zaczyna się lato.
Razem z Maxem podążaliśmy w kierunku jaskini alf. Leżało tam mnóstwo starych papierów, które od lat czekały na uporządkowanie. Gdy tylko znaleźliśmy się w grocie i wydobyłem je wszystkie ze szczeliny w skale, zorientowałem się, że zostając samcem alfa, sam zdecydowałem się na prowadzenie tych kronik i spisywanie kto, co i kiedy. Z całej naszej watahy na prowadzeniu dokumentów i tego typu biurokracji znał się Mundus. Potrzebny był mi jednak ktoś jeszcze.
- Max?
- Cóż tam?
- Mam dla ciebie propozycję.
- Słucham cię.
- Zostań doradcą pary alfa - usiadłem na ziemi wśród tysiąca kartek walających się po jaskini. Patrzyłem z wyczekiwaniem na basiora.

< Max? >

Od Murki CD Manti

Byłam właśnie zajęta wylizywaniem swojej przedniej lewej łapy, w którą niecałe pół godziny wcześniej wlazła mi jakaś spora cierń. Zupełnie zajęta tym wyczerpującym zajęciem nie zauważyłam nawet Manti, która przedzierała się przez krzaki wprost do mnie.
- Witaj, Manti - drgnęłam, spojrzawszy w górę, gdy wadera stanęła naprzeciwko mnie.
- Witaj.
- Jak tam Apar? Co z nim? Śpi? - przechyliłam głowę, i, kładąc uszy po sobie, popatrzyłam z niepokojem na waderę.
- Może trochę lepiej... śpi. Zobaczymy jak się czuje, gdy już odpocznie. Co ty na to?
- Tak... pewnie - spuściłam wzrok na trawę rosnącą obok łap wilczycy.
- Coś nie tak? - zapytała Manti, po czym podeszła bliżej i spojrzała mi w oczy.
Tak naprawdę coś było nie tak. Od dawna miewałam takie myśli, ale dzisiaj uznałam to za szczególnie wyjątkowe. Żal by było stracić taki piękny dzień, jaki nadarza się dzisiaj.
- Pomyślałam sobie - odpowiedziałam pogodnie - otóż, już od paru miesięcy mój dawny partner, Andrei leży chory u pewnego człowieka, w jego domu. Człowiek ów pomógł mu, kiedy razem z Eclipse i Berylem znaleźli się w obcym lesie*. Andrei został wtedy ranny za sprawą kłusowników i mieszka teraz u tego człowieka. Chciałabym go odwiedzić. Czy może... nie zechciałabyś pójść tam ze mną? Trochę się boję.
Droga do wsi nie była daleka, ale nie byłam pewna, jak znaleźć dom tego człowieka. Najpierw jednak musiałam się dowiedzieć, czy Manti zgodzi mi się towarzyszyć.

< Manti? >
* Patrz opowiadania: 1. Od Beryla CD Eclipse 2. Od Beryla CD Eclipse, oraz dalsze opowiadania z tej serii.

poniedziałek, 27 marca 2017

Od Lerki CD Amber

Leżałam przyklejona do ziemi, z uszami położonymi po sobie, węsząc. Zapach jeleni był bardzo wyraźny, wiatr wiał w naszą stronę. Słońce schowało się za chmurami, czyniąc świat ciemniejszym. Praktycznie idealne warunki do polowania, gdyby nie odległość, jaka dzieliła nas od potencjalnych ofiar.
- Jaskrze... - szepnęłam lekko przechylając głowę, do wilka stojącego po mojej lewej stronie - zagoń proszę jedną czy dwie w naszą stronę. Spróbujemy.
Basior kiwnął głową i zaczął skradać się w kierunku stadka. Wreszcie skoczył ku nim z całym impetem, w chwili, gdy któreś zwierzę podniosło głowę i spojrzało mu w oczy.
W pewnym momencie dwie łanie oddzieliły się od grupy i pognały w stronę lasu. Jaskier był tuż za nimi, natomiast Amber i ja przesunęłyśmy się o kilkanaście metrów. Łanie biegły prosto na nas. Wyskoczyłyśmy z lasu, gdy były już blisko - zapowiadało się udane polowanie.
Po kilku minutach jedna z łań leżała martwa. Zajadaliśmy się świeżym mięsem rozmawiając na różne mniej lub bardziej ważne tematy. Jaskier już od jakiegoś czasu był apatyczny i przygnębiony, a w ostatnich dniach z niepokojem zauważyłam, że jest gorzej niż zwykle.
- Coś się stało, chory jesteś, synku? - zapytałam w końcu z troską. Teraz zjadł niewiele, a ledwie skończył, położył się na igliwiu ścielącym się pod drzewami i wbił wzrok w dal.
- Nie jestem - mruknął.
- rzeczywiście, nie wyglądasz dobrze - Amber otworzyła szerzej oczy i chciała chyba dodać jeszcze jakąś uwagę, ale w tej chwili między drzewami zobaczyliśmy białego wilka.
- Oleander? - zapytała Amber, odwracając się.
- Witajcie - uśmiechnął się lekko, siadając obok upolowanej łani - zima się skończyła... - nastroszył sierść - teraz łatwiej dostrzec białego wilka.
- Och, przestań. Nie jesteś przecież królikiem, który musi bać się, że ktoś na niego zapoluje - postanowiłam przerwać ciszę, która zapadłą po jego słowach.
- Chciałbym jednak polować na króliki - odpowiedział żartem, po czym westchnął głęboko.
- Jak tam... teraz żyjesz? - zapytałam cicho.
- Nic... się w moim życiu nie zmieniło. W waszym też się nie zmieni, obiecuję.
Jego słowa były krótkie i była w nich jakaś doza obojętności.
- Zmieniłeś się, Oleandrze - Jaskier popatrzył na wilka.
- Co masz na myśli? - wilk zmarszczył brwi.
- Szybko pozbierałeś się po stracie ojca? Z resztą, może porozmawiamy o tym kiedy indziej.
- Dobry pomysł - Oleander schylił się i popatrzył spode łba na przyjaciela.
Zapadła grobowa cisza. W końcu zapytałam:
- Amber, co byś powiedziała, na odwiedzenie nas w jaskini? Zapraszam was wszystkich.
Jaskier i Oleander wymienili się ponurymi spojrzeniami. Amber natomiast powiedziała:
- ...

< Amber? >

sobota, 25 marca 2017

Odchodzą!


Toxic - powód: decyzja właściciela


Kiroshi - powód: decyzja właściciela

Od Toxic

Ech, od paru dni nie widzę już Ilusion'a, może coś mu się stało? Mniejsza... na razie powinnam trochę pochodzić, tak ruch zdecydowanie mi się przyda. Może nad Jezioro Dziewięciu Cieni? Jasne! Czemu niby nie? Zaczęłam iść powoli, nigdzie mi się nie śpieszy.

*Magiczny teleport!* *Pyk* *Nad Jeziorem*

Po dość długim szukaniu drogi znalazłam się tuż przy tym magicznym miejscu, niestety zagapiłam się i wpadłam tam, szybko zmieniła się moja forma... wypłynęłam na brzeg, zmieniłam się z powrotem.
-Ech... ale ze mnie niezdara-powiedziałam i zaśmiałam się...

czwartek, 23 marca 2017

Od Manti CD Apara

Razem z swoim partnerem szłam w poszukiwaniu jakiegoś miejsca gdzie będzie mógł odpocząć. Spoglądałam na niego niepewnie, niby mówił, że już dobrze się czuje, ale jak było naprawdę ? Zazwyczaj jego dość stanowcze kroki były jakby słabsze i w dodatku często się potykał. Uszy, które zazwyczaj poruszały się na każdy dźwięk teraz smętnie wisiały. I mimo iż starał się pokazać, że dobrze się czuje to i tak widać było, że jest coraz gorzej. Wkrótce zostawiłam go w niewielkiej, dawno opuszczonej i dość sporej norze w ziemi, a sama poszłam tam, gdzie jak myślę, była teraz Murka. Że też nie miałam co robić, miło by było sobie z nią uciąć pogawędkę. Po niedługim czasie wędrowania wśród drzew, krzewów i wielu innych roślin dotarłam do wadery.

< Murka? >

Od Apara CD Murki

Murka zaproponowała mi pójście do Strzygi, jeszcze czego ! Mimo, iż nadal chwiejnie kroczyłem to co mi się mogło stać ? Najwyżej bym się wywrócił, a na to i tak małe szanse. 
- To dobry pomysł - powiedziała z uśmiechem Manti - Prawda Apar ?
I ona przeciw mnie ?! No jak tak można.
- Nie, nie będę zawracać głowy tej Strzydze - powiedziałem dzielnie się uśmiechając mimo chęci glebnięcia się na ziemię
- No nie wiem, może jednak powinieneś pójść ? - zaczęła ponownie - Może się nie znam, ale chyba powinno ci już przejść, a na to na razie nie wygląda i w dodatku, martwię się o ciebie
- Czuję się dobrze - powiedziałem - Pójdę się położyć, chwilka minie i znów będę sobie biegał jak zawsze
Murka patrzyła się to raz na mnie, to znów na Manti.
- No dobrze, ale przynajmniej cię odprowadzę - rzekła moja partnerka
- Niech będzie - westchnąłem - Ale naprawdę nic mi nie jest
To co mówiłem nie do końca pokrywało się z prawdą, tak na prawdę czułem się coraz gorzej, ale wolałem nikomu o tym nie mówić.

< Manti ? >

wtorek, 21 marca 2017

Od Murki CD Apara

Podążałam powoli za Manti i Aparem. Wilk chwiejnie i jeszcze słabo szedł wciąż do przodu, natomiast Manti dzielnie podtrzymywała go i zabezpieczała przed upadkiem. Tak, z pewnością kolejny upadek byłby dla niego bardzo nieprzyjemny.
- Oto nasz obiad - uśmiechnęła się Manti radośnie - duży, co?
- Tak... - uśmiechnął się Apar usiadłszy ciężko na ziemi. Potrząsnął głową i zabrał się do jedzenia resztek martwego zwierzęcia.
- Przepyszny - przeżuwał łakomie, i przez chwilę wydawało się, że czuje się już lepiej. Wreszcie jednak opadł przednimi łapami na ziemię i westchnął głęboko.
- Coś się dzieje? - Manti z troską położyła się przy Aparze - wyglądasz jakoś słabo.
- Nie wiem - pokręcił głową wilk - czuję się słabo. To pewnie po długim wiszeniu do góry nogami głowa mnie boli. Może zaraz przejdzie.
Usiadłam przy nich. Mogłaby na pewno jakoś pomóc, bo znałam się na zielarstwie nie dużo gorzej niż moja matka, Rozalia. To ona swego czasu zajmowała się u nas ziołami i roślinami, które mogły pomagać innym wilkom. Albo... pobiec po Strzygę. Jest pustelniczką, zna się na na leczeniu lepiej niż jakikolwiek medyk, a ponadto dysponuje pewnymi siłami, którymi nie dysponuje żaden inny wilk, jakiego widziałam. Zna leśne duszki i dobre stworki, które z chęcią by nam pomogły. Poznałam je, gdy wyżej wspomniana wadera uratowała mi życie, dawno temu, w ciemnym lesie*. Aż wstyd się przyznać... ale wpadłam wtedy w dokładnie taką samą pułapkę, jak Apar. Fakt, nie wisiałam wtedy tak długo głową do dołu, ale może i w tym przypadku Strzyga znałaby na radę na tą przypadłość.
Pamiętam Strzygę... odkąd pamiętam. Była stara, chyba jeszcze wtedy gdy ja byłam młoda. Choć z początku wydawała mi się niezwykła i bardzo dziwna, później dopiero, gdy poznałam ją lepiej, zaprzyjaźniłyśmy się.
Poinformowałam o moich planach Manti i Apara i czekałam na ich reakcję.

< Apar? >

Nowy członek!


Kiroshi - morderca

poniedziałek, 20 marca 2017

Od Amber CD Lerki

Przystawiłam nos do ziemi. Pomimo iż zwierzęta przebiegały tędy stosunkowo niedawno, ich ślad był dość niewyraźny. Chodź niewyraźny, nie jest tu najlepszym określeniem. Bardziej pasowałoby stwierdzenie pomieszany. Zapachy poszczególnych zwierząt mieszały się ze sobą. Uciekające w popłochu zwierzęta nieco się rozdzieliły, ciężko było mi więc powiedzieć, gdzie skierowała się większa grupa. Spojrzałam na Lerkę.
- Jakieś pomysły? - Zapytałam.
- Nieszczególnie. - Odparła Lerka. - Chyba jedyne co możemy zrobić to iść w kierunku, w którym wbiegły. Prędzej czy później powinniśmy się na coś natknąć.
Skinęłam głową i spojrzałam na Jaskra. Nie wyglądał na zbyt przekonanego. Uśmiechnęłam się lekko, w końcu nie wiemy, jak daleko odbiegło stado. Zamachałam ogonem i chcąc nieco rozweselić resztę, wesoło powiedziałam:
- Chodźmy już, bo same raczej do nas nie przyjdą.
Maszerowaliśmy jakiś czas. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że Jaskier mruczy coś do siebie. Nie przysłuchiwałam się jednak. Domyślałam się, że narzeka jedynie na to, że wciąż nie znaleźliśmy stada. W pewnym momencie kawałek drogi przed nami przemknął królik. Z lekkim rozczarowaniem stwierdziłam, że nie ma sensu go nawet gonić. Jeden szarak dla naszej trójki to trochę za mało. Westchnęłam i bez słowa szłam dalej przed siebie. Nagle jest. Dało się wyczuć zapach jeleni. Wiatr niósł ze sobą zapach niewielkiego stadka. Nie ukrywając zadowolenia, przyśpieszyłam kroku. Stado nie znajdowało się w najlepszym miejscu. Grupka łani była otoczona lasem tylko z jednej strony, dalej rozciągała się goła ziemia.
- Nareszcie. - Powiedział z wyraźną ulgą Jaskier.
W odpowiedzi jedynie położyłam uszy. Nie miałam jeszcze okazji polować w takich warunkach, miałam tylko nadzieję, że niczego nie zepsuję. Żadnej wysokiej trawy, jedyne co chroniło nas przed wzrokiem zwierząt to drzewa, wśród których teraz się kryliśmy.
- Jak się do nich zakradniemy? - Zapytałam, nie starając się nawet a bardzo ukryć swoich wątpliwości co do powodzenia tego polowania.

< Lerka lub Jaskier? >

Od Maxa CD Oleandra

Właśnie jadłem świeżo upolowaną sarnę, gdy pomyślałem o Oleandrze, było mi go niezwykle żal. Przeżywanie straty osoby bliskiej nigdy nie jest łatwe. Westchnąłem. Może zobaczę czy nadal tam siedzi ? Wstałem i skierowałem się w kierunku jaskini Strzygi, czyli tam gdzie jest Beryl, a raczej jego ciało... 
Cicho wszedłem do pomieszczenia, lecz nikogo tam nie zastałem. Poszedłem więc dalej w las. Niedługo potem zauważyłem Oleandera idącego przede mną z spuszczoną głową. Nie zauważył mnie. 
- Oleander? 
- Och, tutaj jesteś Max - wysilił się na uśmiech - Co robiłeś? 
- Nic takiego, polowałem... Nad czym myślisz ? - dodałem widząc, że zaczął nad czymś rozmyślać
- Zastanawiam się... czy dam radę na nowym stanowisku - powiedział ponuro Oleander
- Na pewno - rzekłem starając się go pocieszyć

< Oleander ? >

Od Apara CD Murki

Czułem się coraz gorzej, krew spływała mi do głowy. Teraz już ciągle przymykałem oczy. Byłem jakby bardziej nieobecny. Można rzec, że nawet wpół przytomny. Po niedługim czasie poczułem tylko, że już nie wiszę i spadłem na ziemię. Upadek nie był taki straszny, gdyż jakiś wilk, zapewne Manti, mnie trochę podtrzymywał.
- Apar, wszystko dobrze ? - usłyszałem dobrze znany mi głos mojej partnerki. 
Otworzyłem oczy i zamrugałem nimi kilka razy by lepiej widzieć, rozejrzałem się. Byli tu, o ile się nie mylę, Murka, Lenek, Jaskier, jak również Manti i Mundus. Powoli wstałem jeszcze się chwiejąc.
- Tak, jest dobrze... - powiedziałem – Dziękuje, że mnie wyciągnęliście z tej pułapki
- Nie ma za co – powiedziała Murka, po czym dodała – Ale może lepiej już chodźmy, może być tu więcej wnyków...
- Racja – rzekł Jaskier – Zwłaszcza, że muszę powrócić do patrolowania terenów.
- A ja chciałbym wreszcie zjeść coś porządnego – dodałem – Wprost konam z głodu
- Masz szczęście – powiedziała Manti z uśmiechem – Zanim tu przyszłam to polowałam z Murką i upolowałyśmy sporego jelenia. Zostało jeszcze trochę, schowałyśmy go niedaleko, idziesz ?
- Co za pytanie ? Pewnie, że tak ! 
- Pójdę z wami – powiedziała Murka – I tak nie mam nic do roboty...

< Murka ? >

Od Woldie - "Pierwsze polowanie Woldie w WSC"

Woldie głodna spacerowała po lesie, ponieważ szukała zwierzyny na którą będzie polować. To miało być jej pierwsze polowanie w wsc. Woldie znalazła stado zwierząt. Nagle stała się niewidzialna i podeszła do saren. Czekała na odpowiedni moment żeby zaatakować . Dalej niewidzialna upolowała sarnę. „Pierwsze polowanie udane”! – Pomyślała - „Ciekawe czy kolejne też będą takie” i ze zdobyczą udała się w spokojne miejsce ją zjeść.

Nowy członek!


Woldie - strażnik

WSC znów funkcjonuje!

Drodzy członkowie!
Dziękujemy za Wasze głosy dotyczące wznowienia działalności naszej watahy. Oto dziś WSC znów jest otwarta. Zapraszamy do pisania opowiadań.

                                                                                      Wasz samiec alfa,
                                                                                         Oleander

czwartek, 2 marca 2017

Wataha Zawieszona!

Drodzy członkowie Watahy Srebrnego Chabra!

WSC nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz zostaje zawieszona. Oczywiście niebawem zostanie ponownie otwarta. Decyzja ta poparta jest chwilowym brakiem czasu, oraz nieobecnością większości członków watahy.
Kiedy tylko do nas wrócicie i znów będziecie meli troszkę czasu na pisanie opowiadań, napiszcie do mnie (na Howrse czwureczka), a uczynimy WSC znów aktywną.
Czekam na wiadomości.

                                                                               Wasz samiec alfa,
                                                                                  Oleander

Od Oleandra CD Maxa

Max wyszedł przed jaskinię. Ja zostałem jeszcze na jakiś czas, siedząc nad ciałem zmarłego ojca. Strzyga była skryta w cieniu jakiegoś najmroczniejszego kąta jaskini, co chwila szepcząc coś cicho i tajemniczo. Nie wiem, ile czasu minęło, nie odwracałem się w kierunku światła wpadającego przez szczelinę będącą wyjściem z groty. Kątem oka widziałem tylko, że w środku robi się coraz ciemniej, i ciemniej...
Nie bardzo mnie to z resztą obchodziło. Wzrok mój wbity był w tylko jeden punkt. W zamknięte na zawsze oczy wilka. Głębokie i błękitne, od dzisiaj nieistniejące.
- Oleandrze? - ktoś prawie bezgłośnie szepnął i w ostatnim tchnieniu dnia, który odszedł wraz z Berylem, ujrzałem drobny cień stojącego za mną stworzenia.
- Co się stało? - nie odwróciłem się, przymykając ze smutkiem oczy.
- Czemu siedzisz tutaj?
- Zastanawiam się, jak teraz będzie. Co mam zrobić.
- Pomożemy ci. Nie zostajesz sam.
- Czy to nie dziwne, że umarł właśnie teraz? - zapytałem, w zasadzie nie wiedząc, po co.
- Nie. Wszyscy umrzemy, a to był dzień, w którym miał umrzeć Beryl - powiedział Mundur łamiącym się głosem.
- Nie chcę zostać zupełnie sam...
- Pamiętam, jak jego ojciec był tak młody jak ty.
- A ojciec jego ojca? - mruknąłem beznamiętnie.
- To już nie moje czasy. Obawiam się, że urodziłem się zaraz po tym, jak umarł. Mogę powiedzieć ci jedynie, że i Beryl, i Hiacynt, i Narcyz, i wszystkie inne wilki z WSC i za całego świata mają, lub miały myśli, marzenia, dążyły do celu, a później i tak wszyscy umrą. A jedyne co po nich pozostanie, to wspomnienia bliskich i to, co zrobili dla świata. Jeśli jedyne, co myślą o nich żyjący to zło, a jedyne, co robili, było złe, widocznie nie byli nigdy więcej warci, niż zeschnięte drzewo, które straciło całe swoje znaczenie.
Wyszedłem przed jaskinię, nie mając nawet pojęcia, co stanie się z ciałem poprzedniego samca alfa. Od dzisiaj tylko martwego wilka, który odszedł w nieznane, którego już zawsze będę dobrze wspominać.
Maxa nie było w pobliżu.

< Max? >