Byłam właśnie zajęta wylizywaniem swojej przedniej lewej łapy, w którą niecałe pół godziny wcześniej wlazła mi jakaś spora cierń. Zupełnie zajęta tym wyczerpującym zajęciem nie zauważyłam nawet Manti, która przedzierała się przez krzaki wprost do mnie.
- Witaj, Manti - drgnęłam, spojrzawszy w górę, gdy wadera stanęła naprzeciwko mnie.
- Witaj.
- Jak tam Apar? Co z nim? Śpi? - przechyliłam głowę, i, kładąc uszy po sobie, popatrzyłam z niepokojem na waderę.
- Może trochę lepiej... śpi. Zobaczymy jak się czuje, gdy już odpocznie. Co ty na to?
- Tak... pewnie - spuściłam wzrok na trawę rosnącą obok łap wilczycy.
- Coś nie tak? - zapytała Manti, po czym podeszła bliżej i spojrzała mi w oczy.
Tak naprawdę coś było nie tak. Od dawna miewałam takie myśli, ale dzisiaj uznałam to za szczególnie wyjątkowe. Żal by było stracić taki piękny dzień, jaki nadarza się dzisiaj.
- Pomyślałam sobie - odpowiedziałam pogodnie - otóż, już od paru miesięcy mój dawny partner, Andrei leży chory u pewnego człowieka, w jego domu. Człowiek ów pomógł mu, kiedy razem z Eclipse i Berylem znaleźli się w obcym lesie*. Andrei został wtedy ranny za sprawą kłusowników i mieszka teraz u tego człowieka. Chciałabym go odwiedzić. Czy może... nie zechciałabyś pójść tam ze mną? Trochę się boję.
Droga do wsi nie była daleka, ale nie byłam pewna, jak znaleźć dom tego człowieka. Najpierw jednak musiałam się dowiedzieć, czy Manti zgodzi mi się towarzyszyć.
< Manti? >
* Patrz opowiadania: 1. Od Beryla CD Eclipse 2. Od Beryla CD Eclipse, oraz dalsze opowiadania z tej serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz