piątek, 30 listopada 2018

Podsumowanie listopada!

Moi drodzy, Członkowie WSC!
Miło mi witać Was w tym cudownym dniu, jakim jest ostatni dzień starego miesiąca listopada, zwłaszcza, że mowa tu o grudniu, który często jest pod pewnym względem przyjemniejszy niż listopad czy październik. Sami chyba najlepiej wiecie o co chodzi, więc nie o tym będę mówić. Pominę też fakt, że to co napisałem powyżej jest trochę kłamstwem, ponieważ przez swoje wieczne nierozgarnięcie znów zapomniałem o podsumowaniu miesiąca i piszę to dzień później, niż oczekujecie. Niewątpliwym plusem tej sytuacji jest jednak to, że dziś z czystym sumieniem mogę powiedzieć Wam "Koniec Świata nie nastąpi 30 listopada 2018 roku! Byłem, widziałem!". Także ten, moglibyście spać spokojnie, gdybyście przeczytali to 30 listopada. Ale w sumie i tak nie przeczytacie, więc problem z głowy.

Poruszmy teraz kwestię opowiadań, jest to bowiem jedna z niewielu rzeczy, która działa się ostatnio w naszej watasze. Otóż:
Najwięcej opowiadań w tym miesiącu napisałłłli w zasadzie wszyscy, którzy w ogóle coś napisali. A więc cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podziękować im za aktywny udział w życiu WSC!
Opowiadania napisali: Notte, Aisu, Kou, Kuraha, Conquest i Kyohi.

Innymi postaciami, które wystąpiły w naszych opowiadaniach były: RaitoRysio i Mundus.

Wszyscy wyżej wymienieni otrzymają zatem punkt do wybranej umiejętności. Gratuluję!

                                                                              Wasz samiec alfa,
                                                                                  Oleander

czwartek, 29 listopada 2018

Od Kyohi CD Aisu

Propozycja wadery była miła.
- Bardzo chętnie.- odparłem i ruszyłem za wilczycą. Mijaliśmy tereny, które nie dawno pokazywała mi Aisu. 
- Mam pytanie.- powiedziałem po chwili ciszy.
- Jakie?- spytała wadera obojętnie. Ok Aisu przygotuj się na wielki szok. 
- Masz partnera?- spytałem w prost. Wilczyca zrobiła wielkie oczy. Stanęła i spojrzała na mnie.
- Nie mam.- powiedziała niepewnie.
- A masz kogoś na oku?- dodałem lekko rozbawiony jej reakcją.
- To raczej moja prywatna sprawa.- oznajmiła Aisu.
- Wiesz. Tak chciałem zapytać. Ogółem spodobała mi się jedna wadera.
- Jaka?
- To już mój mały sekret, ale spokojnie. To nie ty.- wilczyca prychnęła i ruszyła dalej. Widać, że rozmowy o uczuciach to jej słaby punkt.- Może masz ochotę na coś większego niż zając? Możemy upolować jelenia.
- Jak tam chcesz.- powiedziała beznamiętnie Aisu. Gdy tak sobie szliśmy udało mi się wyczuć jelenia. Stanąłem i wskazałem Aisu stronę, z której wyczułem jelenia. Aisu pokręciła zrezygnowana głową. Podeszła do krzaków i odsłoniła je łapą. Okazało się, że nie był to jeleń, a zając. Zaśmiałem się ze swojej głupoty. Jak można pomylić zająca z jeleniem? Chyba tylko ja to potrafię.

< Aisu? > Wybacz, że tak długo, ale wiesz jak to jest :3

środa, 28 listopada 2018

Od Conquesta CD Aisu

Zwróciłem się z stronę wadery.
- Z wielką chęcią. - odparłem. - To na co polujemy? Jeleń? Bażant? A może idziemy na całość i... niedźwiedź?
- Niedźwiedź? - powtórzyła. Stanąłem lekko wryty.
- Tak, niedźwiedź. Tam! - odparłem ciszej. Wadera odwróciła się. W odległości zaledwie kilkunastu metrów od nas szedł ogromny, masywny miś. Widziałem jak Aisu napina mięśnie i delikatnie robi krok w tył. 
- On nie powinien już spać sobie? - szepnęła. 
- Jak widać ma inne plany. - uśmiechnąłem się. 

Wraz z waderą zaczęliśmy się powolutku wycofywać, jednakże na marne nasze starania - duży brunatny nas dostrzegł. Zawarczał oschle, po czym (choć sennie) zaczął iść w naszą stronę. 
- Chyba pora wiać, nie sądzisz? - zwróciłem się do towarzyszki. 
- Oj tak! - pisnęła. Oboje gwałtownie skoczyliśmy w prawo i ruszyliśmy w ucieczkę. Ku mojej uldze, niedźwiedź po kilku krokach biegu zmęczył się i zrezygnował, a my z ulgą potruchtaliśmy jeszcze kawałek, dla bezpieczeństwa. Na polanie przed nami chadzały dorodne bażanty. Oblizałem się, wymieniając z Aisu porozumiewawcze spojrzenie. Czas na obiad! 


< Aisu? :3 Wybacz, że dopiero teraz odpowiadam >

wtorek, 20 listopada 2018

Od Kou CD Notte

- Jeśli chcesz możemy zostać tu jeszcze chwilę.- powiedziałam z ciepłym uśmiechem. Usiadłam z boku i wyrównałam oddech. Przyjrzałam się Notte. Zauważyłam, że w pyszczku trzyma martwego wróbla.
- Sama go upolowałaś?- spytałam wskazując na martwe zwierzę. Notte przytaknęła skinieniem głowy. Uśmiechnęłam się radośnie. – Ja nauczyłam się polować jak byłam znacznie starsza. Tak. Nawet teraz dobrze mi to nie wychodzi.- uśmiechnęłam się promiennie. Mała położyła się i zaczęła zajadać wróbla. Spoglądałam na nią z uśmiechem. Czasem odrywałam od niej wzrok, by spojrzeć w niebo. 
- Kou!- usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam moją przyjaciółkę Raito. 
- Coś się stało?- spytałam wstając i podchodząc do kotki. 
- Oleander prosi cię o oprowadzenie Notte i jej matki.- oznajmiła Raito. 
- Dobrze. Zaraz zabiorę małą i jej patkę. Następnie oprowadzę je po naszych terenach.
- Przekaże to alfie.- oznajmiła kotka. Przemieniła się w ptaka i odleciała. 
- Też chciałabym mieć skrzydła i szybować po niebie. Niestety los chce, bym została na ziemi.- powiedziałam sama do siebie. Podeszłam do Notte. – Jak skończysz to udamy się na poszukiwania twojej mamy. Następnie oprowadzę was trochę po terenach. Zgoda?- mała przytaknęła skinieniem głowy. Zauważyłam, że nie jest za rozmowną wilczycą. Nie cóż. Może z czasem się otworzy. Gdy Notte skończyła posiłek ruszyłyśmy na poszukiwania Saintpalis. Znalazłyśmy ją niedaleko lasu. 
- Oleander prosił mnie o to, bym was oprowadziła. 
- Zgoda.- odparła brązowa wilczyca. Na początek udałyśmy się do lasu. Wędrówka zajęłam na trochę czasu. Gdy wyszłyśmy z lasu, dotarłyśmy do rzeki. Zrobiłam mały postój, by zaspokoić pragnienie. 
- Teraz pokażę wam moje ulubione miejsce.- oznajmiłam z uśmiechem. Zaprowadziłam wadery do Różnego Wodospadu. Widok ten zawsze mnie radował. 
- Oto Różany Wodospad. Miejsce pełne krzaków róż.- oznajmiłam z uśmiechem. Spojrzałam na wadery. Przyglądały się wodospadowi z uwagą. Nagle usłyszałam trzepot skrzydeł. Spojrzałam w górę. Zobaczyłam Raito. 
- Znów masz dla mnie jakieś wieści?- spytałam. Ptak wylądował na moim grzbiecie. 
- Tym razem chciałam dotrzymać ci towarzystwa. Oprowadziła już nasze nowe wilczyce? 
- Zostało nam jeszcze trochę terenów.- odparłam.- Zostało nam jeszcze całkiem sporo do zwiedzania.- dodałam z ciepłym uśmiechem. Oprowadzanie nowych członkiń zajęło mi cały dzień. Na końcu stanęłam wraz z waderami przed naszymi jaskiniami. 
- Jeśli macie jakieś pytania możecie śmiało pytać. Jestem do waszej dyspozycji. Raito również jest gotowa nieść wam pomóc. Prawda? 
- Oczywiście.- odparła samica. Spojrzałam na Notte. Pochyliłam się nad nią.
- Nie mamy w naszej watasze szczeniaków, ale jeśli chcesz to towarzysz mojej znajomej Aisu, Rysio jest młodym kocurkiem. Na pewno chętnie się z tobą pobawi.- powiedziałam z czułym uśmiechem. – Teraz daję wam wolną łapę. W razie pytań wiecie gdzie mnie znaleźć.- dodała i odwróciłam się. Ruszyłam w stronę mojej jaskini. Weszłam do środka i położyłam się w rogu. Raito poleciała do mnie. Jej białe pióra świeciły się w ciemnościach co dawało mi trochę światła.
- Co sądzisz o naszych nowych przyjaciółkach?- spytałam zaciekawiona.
- Cóż.... Wydają się trochę zamknięte w sobie. Bynajmniej tak mi się wydaje.- odparła Raito zmieniając się w kota. Kotka położyła się tuż obok mnie. Wtuliła się w mój bok, a ja spoglądałam na świat zewnętrzny przez wejście do jaskini. Po jakimś czasie poczułam się senna. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Obudziło mnie szturchanie w bok. Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam na przyczynę przerwania mojego snu. Była to Notte. Uśmiechnęłam się ciepło do małej. 
- Witaj. Czy coś się stało?- spytałam.

< Notte? >

Od Aisu - "Przeszłość, która boli", cz. 4

Sporo czasu minęło odkąd Rose udało się poróżnić rodzeństwo. Co prawda niego końca jej się to udało. Figo dalej był blisko Aisu. Jedynie Timon i Dei nienawidzili siostry. Beto już wiele razy starał się dać im do zrozumienia, że tak nie można. Jednak basiory trzymały się swego. Dziś jest 18 luty. Dzień urodzin Aisu. Dziś kończyła okrągły rok. Wadera czuła, że teraz będzie lepiej, że życie da jej nową szansę. Figo by uczcić urodziny siostry zabrał ją na polowanie. Odkąd pokłócił się z braćmi o to, że nie opuści Aisu stał się silniejszy. Przysiągł sobie, że nie opuści swojej siostry i nie spojrzy na żadną inną samicę. Aisu starała się wybić mu to z głowy, lecz Figo trzyma swego. Po pewnym czasie wadera zrezygnowała. Obecnie Figo wraz z Aisu znajdowało się nad rzeką. Musieli ją przejść by dostać się na tereny łowieckie. Niedaleko leżał przewrócony pień. Figo ruszył w stronę pnia. Wadera natomiast przepłynęła rzekę. Wychodząc z wody spojrzała na brata.
- Aż tak nie lubisz wody?
- To nie tak, że jej nie lubię. Po co mam się moczyć gdy jest tak zimno?
- Racja.
- Tobie to nie przeszkadza, ponieważ masz żywioł lodu. 
- Sugerujesz coś?- spytała zaciekawiona Aisu. 
- Tak, że jesteś zimna i nieczuła.- odparł brat ze złośliwym uśmieszkiem. 
- Oj Przegiąłeś.- odparła rozbawiona wadera. Rzuciła się na brata, a ten sprawnie uniknął jej ataku.
- Jesteś za wolna.- odparł brat i pobiegła przed siebie.
- Tak uważasz? To się zdziwisz.- Aisu wystartowała i pobiegła za bratem. Po chwili dogoniła go i położyła na ziemi.
- Jednak się myliłem.- oznajmił brat. Wadera wypuściła brata i ruszyła dalej z uśmiechem. Gdy dotarli zaczęli szukać ofiary. Padło na pobliskiego jelenia. Zakradło się do niego i zabili zwierzę. Po wszystkim najedli się, a resztę zanieśli do swojej nory. Cały dzień Aisu spędziła u boku brata. Czuła się fantastycznie. Mogła ogłosić, że to są najwspanialsze urodziny na świecie. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Wieczór Aisu przeżyła w samotności. Figo został wezwany przez ojca. Dei i Timon korzystając z nieobecności brata znęcali się nad Aisu. Wadera zachowywała jednak spokój. Przypominała sobie chwilę z dzieciństwa. Te wspólne chwile spędzone radośnie. Przed pojawieniem się Rose, gdy Dei i Timon nic do niej nie mieli. Te wspomnienia podnosiły Aisu na duchu. Czuła, że kiedyś będzie tak jak dawniej, że wszystko wróci do poprzedniej formy.

   C. D. N.

Od Notte CD Kou

Ciche szemrzenie wartkiego nurtu rzeczki, z której biegiem podążała od jakiegoś czasu Notte i jej matka, w połączeniu z ciepłym, szarawym, jesiennym popołudniem i rzadkim ćwierkaniem ptaków z gałęzi otaczającego je lasu miało silne właściwości usypiające. Zapewne waderce dawno opadłyby powieki, gdyby nie uczucie pustki w żołądku i w głowie zarazem. Otoczenie, choć złożone z tych samych gatunków, co w domu, zdawało się zupełnie inne. Węch wyraźnie mówił jej, że wkroczyły na obszar należący do obcej watahy. Saintpalis miała wyjątkowo nieodgadniony wyraz pyska, lecz szła pewnie przed siebie. Może to już tu? Dla zabicia czasu wypatrywała na ścieżce wśród traw żuczków o błyszczących pancerzach albo powoi. Kiedy zboczyły raz z drogi, by się napić, nad taflą wody śmignęła niebieska plamka zimorodka. Wędrowały w zupełnej ciszy, nie licząc cichych westchnień i innych odgłosów małej. Gdy znów podążyły szlakiem, nie minęło parę minut, a matka odezwała się nagle:
— Ktoś nas obserwuje. - to niecodzienne stwierdzenie sprawiło, że sierść na karku Notte zjeżyła się lekko, a czujność wzmogła.
Wkrótce natknęły się na drewniany most świadczący o obecności ludzi w pobliżu, odbiły więc w lewo i zagłębiły się w las, wciąż kierując się na południe. Tuż po tym sama waderka również dostrzegła, iż są obserwowane; co jakiś czas blisko nich rozlegało się jakieś ciche szurnięcie lub łopot skrzydeł, na tyle często, że nie mogło być przypadkowe. Zachowywała jednak zimną krew. Z mamą nic jej nie groziło. A przynajmniej tak myślała do czasu wojny. Paradoksalnie równocześnie stanowiła zagrożenie.
Powoli ogarniało ją coraz większe znużenie, kiedy wilczyca zatrzymała się raptownie. Jej córka postąpiła tak samo. Coś lub ktoś wychodziło im właśnie na spotkanie z leśnej gęstwiny, a sądząc po ruchach, był to wilk - jaskrawo-zielona wadera krocząca zwinnie i sprężyście po suchej ściółce...Na ich widok zatrzymała się, przypatrując się ostrożnie, lecz przyjaźnie.
— Kim jesteście? - przechyliła głowę z jednym wielkim znakiem zapytania.
— Czy to właśnie tereny Watahy Srebrnego Chabra? - odparła Saintpalis, chcąc się raczej upewnić. Tymczasem wzrok Notte padł na jeden z potężnych konarów strzelistego drzewa na którym rozsiadł się doprawdy dziwny ptak, o sylwetce czapli i jasnym, niebieskawym upierzeniu. Nie widziała go dobrze z tej odległości, ale była pewna, że im się przygląda. Wróciła do przysłuchiwania się rozmowie.
— To...dobrze. - rzekła cicho matka, zapewne w odpowiedzi. Choć słowa nie były zbyt wzniosłe, z każdą literą brzmiało w nich coraz więcej radosnej ulgi. Spojrzała prosto w oczy córki, na której pysku również rozkwitał powoli uśmiech.
— A co też prowadzi w nasze skromne progi drogie panie? - ,,dziwny ptak" sfrunął na ziemię. Wyglądał dość groteskowo ze swoimi długimi czerwonymi nogami i dziobem oraz postrzępionym ogonem, a zarazem dostojnie i poważnie.
— Jeżeli to możliwe, chcę porozmawiać z przywódcą watahy. - odparła brązowa wilczyca.
— Oczywiście! Zaprowadzę was. Przy okazji, nazywam się Kou. - stwierdziła energicznie rozmówczyni, ruszając z powrotem.
— Saintpalis. - odwzajemniła się matka.
— A ty, mała? - zielona wadera odwróciła głowę.
— Notte.
~*~
Niedługo potem stanęły przed obliczem śnieżnobiałego basiora o przenikliwych, niebieskich oczach w otoczeniu paru innych ciekawskich wilków. Ptak, jak się okazało, o imieniu Mundus, który towarzyszył im przez całą drogę, teraz rozpłynął się w powietrzu. Po wymianie paru pierwszych zdań padła godność jej dziadka: Raven Crux. Zapadło ono w pamięć paru członkom watahy, więc po krótkich targach alfa ochoczo udzielił im schronienia do czasu przybycia poselstwa z wiadomością o zwycięstwie. Ogólnie rzecz biorąc Oleander wydawał się wilkiem rozsądnym, życzliwym i gościnnym. Kiedy wszystko było już jasne, za cichym przyzwoleniem mamy Notte oddaliła się, z początku bez konkretnego celu, byle uniknąć dalszych świdrujących jej osobę spojrzeń. Postanowiła rozejrzeć się po okolicy ich tymczasowego domu. Tak, tymczasowego. Nie potrafiła sobie wyobrazić innej możliwości i nie zamierzała. Wyprawa tak daleko poza tereny budziła w niej jednocześnie nieustannie fascynację i gorycz, że musi się odbyć w takich okolicznościach. 
Mieszkania członków mieściły się w pobliskiej sieci ciemnych, ale przytulnych jaskiń, które na razie nie budziły jej zainteresowania. Przed wejściem do nich znajdowała się niewielka polanka pozwalająca na swobodną obserwację błękitnego i pogodnego dziś nieba. Waderka przespacerowała się trochę po pobliskich chaszczach, z przyjemnością obserwując umykające spod jej łap różnego rodzaju stworzenia. Głód znowu dał o sobie znać, więc zaczęła znacznie czujniej rozglądać się i bezszelestnie posuwać przed siebie, wciąż zbytnio się nie oddalając. Serce zabiło jej mocniej, gdy na cienkiej, nagiej gałązce pobliskiego krzewu dojrzała mazurka z jaskrawo-czerwonym, zdradzającym go wśród jesiennych kolorów owocem w dziobie. Jeżeli odpowiednio mocno się skupi, to i tym razem sztuka polowania powinna jej się udać. Ojciec uważał nawet, że byłaby już gotowa samodzielnie zdobywać pożywienie, więc nie zamierzała go zawieść.
Powoli podkradła się do ptaka, by w pewnym momencie wystrzelić wysoko w górę, pomagając sobie skrzydłami, i chwycić zdobycz za ogon. Kiedy przestała się wić w ostatnich konwulsjach i Notte pochyliła się już nad ofiarą, przesłonił ją jakiś cień. Odwróciła szybko głowę. Nad nią pochylała się ta sama zdyszana wadera o jaskrawo-zielonej sierści.
— Huh...dobrze, że wreszcie cię znalazłam. Twoja mama poprosiła mnie o chwilowe zaopiekowania się tobą, bo Wuwuzela miała jakąś ważną sprawę do załatwienia, i zaczynałyśmy się już martwić. - oznajmiła jednym tchem. 
— Więc, mamy wracać do watahy? - spytała młoda, po czym chwyciła martwego wróbla.

< Kou? >

Nowi członkowie!

Saintpalis - poganiacz

Notte - elew

niedziela, 4 listopada 2018

Od Kurahy CD Wrotycza - "Liga Beżowej Ziemi"

Parsknąłem śmiechem.
– Myślisz, że mógłbym nie wiedzieć? Przypominam, że obaj mamy dosyć wścibskich przyjaciół. – Uśmiechnąłem się delikatnie na ich wspomnienie. – A ty? Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem pewny za kogo cię uważać.
– Ah tak – mruknął basior, wbijając wzrok w płynącą wodę.
– Nie zrozum mnie źle – dodałem po chwili milczenia. – Po prostu zawsze byłeś, hmmm, lekko narwany. Chociaż skoro jak dotąd się nie pozabijaliśmy, chyba można uznać nas za dobrych przyjaciół.

Wrotycz nie przyznał mi racji, ani też nie zaprzeczył. Przez chwilę siedzieliśmy w zupełnej ciszy i miałem wrażenie, że nad czymś się zastanawia. W końcu jednak przerwał milczenie.
– Nie masz pojęcia, co zrobiłem, prawda? – zapytał, nadal perfekcyjnie unikając kontaktu wzrokowego.
– To mnie nie dotyczy – stwierdziłem, wstając. Wiedziałem oczywiście, że omegą nie zostaje się za jakieś drobne występki, ale czy mnie to obchodziło? Ani trochę. No przynajmniej póki nie byłem z tym bezpośrednio związany. – Lepiej wracajmy, bo nas noc zastanie.

Skierowałem się w stronę miejsca, gdzie zwykle spaliśmy. Nie miałem zamiaru siedzieć i czekać, aż dowiem się czegoś, czego wolałbym nie wiedzieć. Spojrzałem za siebie, Wrotycz nadal siedział nad strużką wody. Ta rozmowa przynajmniej odwróciła moją uwagę od mojej wzrastającej z każdą chwilę niechęci do tego miejsca. Jak na razie nie czułem się ani trochę lepiej wytrenowany niż wcześniej. Co mieliśmy tu osiągnąć? Nauczyć się walczyć czy wykonywać polecenia?
Położyłem się przy krzewie, po raz kolejny dziękując losowi, że Urelusowi znudziło się nasze towarzystwo. Przymknąłem oczy i głośno wypuściłem powietrze z płuc. Musiałem być cierpliwy, jeszcze tylko jakiś czas. Potem będziemy mogli wrócić do domu.

< Wrotycz? >