wtorek, 31 stycznia 2017

Od Jaskra CD Amber

Westchnąłem głęboko. W takie dni czuję się trochę lepiej. To dobrze, że jest ktoś, komu mogę o tym powiedzieć. Odkąd nie mieszkam na stałe w jaskini rodziców, nikt nie zaproponował mi tego.
Skoczyłem na lód. Starając się stanąć prosto na rozjeżdżających się łapach, bez słowa przeszedłem na drugą stronę jeziora, gdzie stała Amber. Wadera cały czas wyczekiwała mojej odpowiedzi. W końcu, gdy stanąłem obok niej, powiedziałem cicho:
- Ostatnio źle się czuję. Nie jestem chory, ani nic mnie nie boli, ale czuję, że coś niedobrego się ze mną dzieje.
- Co się dzieje? - zapytała Amber, mrużąc oczy - masz jakiś kłopot?
- Chyba nie... - odrzekłem bez jakiegokolwiek przekonania - na razie. Tylko niedługo mój ojciec... - przerwałem, przypomniawszy sobie, że Amber nie wie, kim jest mój ojciec. W sumie nie wiem, z jakiego powodu zatajam to przed wszystkimi, przed którymi mogę, jednak z tą anonimowością czuję się bezpieczniej. Nikt mnie z nim nie kojarzy, a wydaje się to przydatne zwłaszcza wtedy, gdy przypominam sobie, co cała WSC musiała przejść przez niego.
Spuściłem głowę i zacisnąłem powieki.
- Nie przejmuj się tym - usłyszałem obok siebie cichy i przyjazny głos - na pewno wszystko się ułoży, a jeśli nie masz żadnych poważnych zmartwień, to nie ma co przytłaczać się wszystkim na około. To minie, każdemu czasem jet smutno.
- Masz rację - westchnąłem - tyle, że to nie jest tylko smutek, ale i jakieś wewnętrzne przerażenie.
Popatrzyłem w górę, na białe niebo i na słońce, które przed chwilą na całym sklepieniu niebieskim rozmyły chmury.
- Z resztą, to nie ważne. Nie przyszliśmy tu rozmawiać o moich fobiach. Lód jest tak cudownie zamarznięty, że nawet stado łosi mogłoby na niego bezpiecznie wgalopować.
Uśmiechnąłem się i zatoczyłem na jeziorze w miarę zgrabne koło, odkrywając grubą taflę lodu ukrytą uprzednio cieniutką warstwą śniegu.

< Amber? >

Od Oleandra CD Apara

Ze wszystkich stron obstępowały mnie kolejne gadziny, gryzłem i szarpałem wszystko, co popadnie naokoło. Było ich stanowczo za dużo. Już czułem na sobie kilka dosyć głębokich zadrapań, a, co najgorsze, powoli traciłem siły do walki z kimkolwiek. Nie mówiąc już o czterech czy pięciu wielkich gadach. Niech będzie przeklęty ten cały Toru i jego jaszczury, które właśnie rujnują nam życie.
Dyszałem ciężko. Już zastanawiałem się, czy nie przerwać walki i wczołgać się niezauważenie pod jakieś krzaki, choć na chwilę, by zebrać siły. W tej chwili nie miałem już żadnych szans.
Nagle, usłyszałem zaciekłe warczenia Manti, która skoczyła na jedno z atakujących mnie stworzeń. Obejrzałem się za siebie. Był tam również Apar. Szarpał za kark innego jaszczura, nie pozwalając mu wstać z ziemi. Ze zdwojoną siłą skoczyłem na jednego z dwóch gadów nadal mnie atakujących, po kilku sekundach przewracając go na ziemię. Walczyliśmy przez dłuższą chwilę.
Potem wszystko stało się bardzo szybko. Wśród nas pojawił się ktoś jeszcze, Był to Toru.

Zakołowało mi się w głowie. Gdy tylko go zobaczyłem, okazało się, że jednak nie jestem w stanie walczyć dalej. Jakaś siła ciągnęła mnie w dół, do samej ziemi. Łapy ugięły się pode mną i upadłem. Nie wiem, co działo się dalej, jednak od tamtej pory byłem skłonny uwierzyć, że Toru używa jakichś dziwnych mocy do obezwładnienia nas.
Obudziłem się w jakimś dziwnym miejscu. Widać, leżałem tam przez dłuższy czas, bo śnieg już trochę przysypał moją sierść. Otworzyłem tylko oczy i podniosłem głowę, zanim przebudziłem się naprawdę. Dopiero po chwili zaczęło dochodzić do mnie przejmujące zimno i ból wynikający ze skaleczeń oraz, zapewne, długiego leżenia w niewygodnej pozycji.
- Max...? - mruknąłem, widząc leżącego nieopodal przyjaciela. Ten westchnął głęboko i otworzył oczy.

< Max? >

Od Amber CD Jaskra

Jaskier odszedł, a ja ruszyłam do najdalszej części jaskini. Do miejsca, do którego nie docierało już nawet blade światło księżyca. Zwinęłam się w kłębek i pogrążyłam w głębokim śnie. Tej nocy śniła mi się mama, śpiewająca dobrze znaną mi kołysankę.Obudziłam się wypoczęta i pełna energii. Wybiegłam przed jaskinie i rozejrzałam się. Nigdzie nie było Jaskra. Usiadłam, pomimo iż nie miałam na to zbyt wielkiej ochoty. Przez chwilę w głowie pojawiła się myśl mówiąca mi abym poszła go obudzić jednak szybko zniknęła. Nie miałam pojęcia gdzie szukać Jaskra więc zmuszona byłam czekać. Minuty jednak mijały a ja wręcz nie mogłam wytrzymać. Wstałam i zaczęłam robić kółka przed wejściem do jaskini. Nie przeszkadzało mi, że muszę czekać. Nie podobało mi się jednak to, że nie bardzo mogę z tym cokolwiek zrobić.
- Widzę, że już wstałaś. - Usłyszałam nagle za sobą znany mi już głos.
- Jaskier! - Zawołałam z zadowoleniem. - Nie wiesz nawet jak długo czekałam.
- To, na co chcesz polować? - Zapytał wilk.
Uśmiechnęłam się niewinnie. Nie do końca jeszcze znałam wszystkie rodzaje zamieszkującej te tereny zwierzyny.
- Może jakieś jelenie? - Zaproponowałam niepewnie.
- Jelenie. - Westchnął samiec. - W porządku, chodźmy.
Zamachałam ogonem i potruchtałam za basiorem. Jak się jednak okazało już po chwili przyśpieszyliśmy. Dzięki temu znaleźliśmy się na miejscu znacznie szybciej. Na polance dało się zauważyć niewielkie stadko łani. Dwie z nich były z dziećmi, były także dwie bez dzieci. Towarzyszyła im też trójka wyraźnie starszych. Przywarłam brzuchem do ziemi. Czułam jak śnieg zaczyna się pode mną topić jednocześnie zwilżając moje futro. Nie przejmowałam się tym jednak za bardzo, zawsze mogłam je wysuszyć. W końcu jedna z naszych potencjalnych ofiar nieco się oddaliła. Wyskoczyłam z ukrycia zmuszając tym samym stado do rozbiegnięcia się i zostawienia naszej zdobyczy samej. Nie byłam nawet do końca kiedy pojawił się Jaskier jednak jego przybycie bardzo mi pomogło. Z początku łania trochę się szarpała jednak już po chwili padła na ziemię martwa. Natychmiast zabrałam się za jedzenie. Wzięłam kilka kęsów i zauważyłam, że Jaskier niespecjalnie garnie się do jedzenia.
- Coś nie tak? - Zapytałam przekrzywiając lekko głowę.
- Nie, wszystko w porządku. - Odparł i zaczął jeść.
Nie skomentowałam tego w żaden sposób. Nie czułam takiej potrzeby. Moją uwagę zwróciło jednak to, że pomimo iż wilk zaczął jeść nie robił tego zbyt chętnie. Miałam wrażenie, że myślami jest zupełnie gdzieś indziej. Szybko więc skończyłam jedzenie i zerwałam się na równe łapy.
- Idziemy się ślizgać! - Zakomenderowałam. 
- Teraz? - Zapytał wyraźnie zdziwiony moim zachowaniem Jaskier.
- Tak, jezioro jest zamarznięte więc możemy się tam poślizgać. - Stwierdziłam.
Samiec nie wyglądał na zbyt szczęśliwego jednak bez słowa zgodził się na moją propozycję. Nim dotarliśmy nad jezioro minęło już trochę czasu. Spoglądając na słońce można było stwierdzić, że mogło być koło południa. Skoczyłam na lód i w mgnieniu oka znalazłam się po drugiej stronie jeziora. Spojrzałam na Jaskra, który wpatrywał się w płaską taflę lodu.
- Jaskier... - Zaczęłam niepewnie. - czy ty nie chcesz się ze mną bawić?
- No coś ty, przecież wilk nie może się bawić samotnie.
Położyłam uszy po sobie. Zdałam sobie sprawę, że nie był to pierwszy raz gdy używał tych słów. Byłam tu nowa, nie zmieniało to jednak faktu, że nie lubiłam gdy ktoś w moim otoczeniu źle się czuł.
- Jeśli coś jest nie tak możesz mi powiedzieć. Może i nie pomogę, ale mogę wysłuchać.

< Jaskier? >

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Jaskra CD Amber

- Pewnie... - lekko schyliłem głowę, wbijając wzrok w ziemię - czemu nie. Samotny wilk nigdy nie jest zupełnie bezpieczny... prawda?
Uśmiechnąłem się lekko, przez chwilę patrząc jeszcze na Amber. W końcu odwróciłem się i odszedłem.
W zasadzie nie wiem, czy jaskinia, w której zamieszkała Amber rzeczywiście była mi po drodze. Nie mieszkałem, tak jak dosyć wielu członków naszej watahy, w jednej, konkretnej jaskini, ale miałem ich kilka. Ciemne, małe, zaciszne, tylko moje. Jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy to razem z Oleandrem i Alekei'em przemierzaliśmy wzdłuż i wszerz calusieńkie terytorium WSC, trwając w przekonaniu, że "bezpieczniej będzie pójść we troje". I właśnie to ciągnie się za mną do dziś, choć nie boję się samotności. Tu znów wtrącę kilka słów o obie, mniej lub bardziej potrzebnych, i pozwolę sobie na zamknięcie oczu i wywołanie jednego, krótkiego wspomnienia. Od zawsze moim najlepszym przyjacielem wśród wilków był Oleander. Alekei, jego brat, będąc jeszcze szczeniakiem trzymał się na uboczu. W zasadzie wydaje mi się, że nie był do końca taki, jak inne wilki*. Podczas gdy Oleander i ja biegaliśmy po lesie i szukaliśmy przygód, on snuł się jak cień za nami, albo znikał w lesie. A gdy upolowaliśmy jakieś drobne zwierzę, albo walczyliśmy na niby, właśnie on wydawał się być najbardziej okrutny. Nigdy nie wahał się zabić myszy, którą wyciągnęliśmy z nory, ani z przyjemnością zagryźć wróbla ze złamanym skrzydłem. Nikt, nawet Oleander nie wiedział, dlaczego tak jest. Ani jego rodzice - Eclipse i Beryl, ani brat, nigdy nie byli okrutni.
Jaskinia, w której dziś wieczorem postanowiłem się zaszyć, była jedną z naszych dziecięcych kryjówek. Od zniknięcia Alekei'a, chyba nikt oprócz mnie o niej nie pamiętał.
Nie było mi łatwo zasnąć. Na wspomnienie zaginionego przyjaciela, a później miesięcy kompletnej beztroski, która minęła wraz z momentem, gdy stałem się dorosły, dręczyły mnie jeszcze długo. Beztroski i szczęścia, nad którymi jednak zawsze przesuwały się ciemne chmury. Obniżały się coraz bardziej, z każdym tygodniem były coraz ciemniejsze, czekając na dzień, w którym spadnie deszcz. Jakiś czas temu zdałem sobie z tego sprawę. Zbliżało się nieuchronnie, chociaż nie byłem pewny, kiedy nastąpi. Co noc przed oczyma stawało mi coraz więcej lęków i myśli, którym nie potrafiłem stawić czoła. Z każdym dniem stawałem się coraz bardziej zamknięty w sobie.

< Amber? >
Patrz: druga połowa opowiadania: Od Eclipse CD Beryla

Od Apara CD Manti

Manti zaczęła mi pomagać w walce z trzema jaszczurami. Jeden z nich uciekł, zostały tylko dwa. Jednego śmiertelnie ugryzłem w kark, a drugiego ogłuszyła Manti. Moją uwagę przykuł Oleander, który walczył aż z czterema gadami naraz. 
- I co teraz ? - spytała Manti
- Oleander... musimy mu pomóc - wydyszałem
Natychmiast pobiegliśmy do niego i zaczęliśmy mu pomagać. Zastanawiałem się, kiedy ta bitwa się skończy ? Czy będą jakieś straty i... jakie ? A co jeśli coś się stanie Manti ? Zauważyłem że ktoś się do nas zbliża, dopiero teraz do mnie dotarło kto to był... Był to Toru...

< Oleander ? > Przepraszam że takie krótkie...

Od Manti CD Maxa

Walczyłam zajadle z jednym z gadów. Przewaliłam go na plecy. Nagle poczułam że ktoś za mną jest. Odwróciłam się i ujżałam innego gada, który próbował zajść mnie od tyłu. Przednimi łapami przytrzymywałam innego, więc przywaliłam drugiemu skrzydłami, po czym zajęłam się pierwszym jaszczurem. Już miałam zadać mu ostateczny cios, gdy nagle zostałam powalona przez jeszcze innego. Leżałam nie mając już jakichkolwiek sił. Zamknęłam powieki. Lecz zaraz, coś tu się nie zgadza. Przecież by mnie już zabili, uchyliłam powieki i ujrzałam Apara walczącego z trzema gadami naraz. Był ranny. Natychmiast wstałam by mu pomóc.

< Apar ? >

Od Maxa CD Oleandra

Otrzepałem się z śniegu, usłyszałem że ktoś się zbliża. Nadstawiłem uszu. Zobaczyłem że coś powoli wychodzi z tuneli, nie widziałem co to było, gdyż było już dość ciemno. Trząsłem się, nie wiem czy ze strachu czy też z zimna. Obstawiałem że te stworzenie to jedna z tych jaszczur i nie myliłem się. Za nią szły kolejne, lecz najdziwniejsze w nich było to że od nich leciało przyjemne ciepło, na tyle duże że śnieg topił im się natychmiastowo pod stopami. Zapewne to Toru jakoś je zaczarował, co zmniejsza nasze szanse na wygranie. Nadal słychać było że nadchodzą kolejne gady, a te które już tu były, rozglądały się podejrzliwie. Jedna z jaszczur wpatrywała się przenikliwie w krzaki za którymi byłem ukryty. Modliłem się w duchu by mnie nie zobaczyła, na szczęście po chwili odwróciła wzrok. Czekałem na sygnał. Bałem się w ogóle poruszyć, gdyż mogliby mnie usłyszeć.
- Już ! - usłyszałem jakby z oddali
Wyskoczyłem z krzaków na najbliższego gada, przewalając go na plecy, lecz ten ugryzł mnie w łapę i zrzucił z siebie. Warczałem i jeżyłem sierść na karku, jaszczur próbował na mnie skoczyć, lecz wyprzedziłem go i ugryzłem go w kark. Poczułem w szczękach smak krwi. 

< Manti ? >

niedziela, 29 stycznia 2017

Od Amber CD Jaskra

Spojrzałam na wilka po czym z uśmiechem odparłam:
- Jasne, jeśli to dla ciebie nie problem.
- Żaden. - Odparł wilk - Jak już mówiłem nawet mi to po drodze.
Zamachałam ogonem i wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- To chyba gdzieś w te stronę. - Stwierdziłam idąc nieco bardziej na prawo.
Basior bez słowa podążył za mną. Szliśmy tak kilka minut. W końcu wśród drzew dostrzegłam wyrastające ponad poziom trawy skały.
- Jest! - Zawołałam uradowana i znacząco przyśpieszyłam.
Wystarczyło zaledwie kilka susów abym znalazła się przed prowadzącym w głąb jaskini wejściem. Byłam niesamowicie szczęśliwa, była to moja pierwsza noc w tej jaskini. Zrobiłam kilka kroków w przód. Wewnątrz dało się wyczuć czyiś słaby zapach.
- To tutaj? - Wzdrygnęłam się słysząc za sobą głos Jaskra.
- Tak. - Powiedziałam kładąc uszy po sobie.
Trochę głupio było mi przyznać, że na chwilę zupełnie o nim zapomniałam. Stałam więc chwilę nic więcej nie mówiąc gdy ponownie przypomniałam sobie o słabym zapachu unoszącym się w jaskini.
- Ktoś tu jeszcze mieszka? - Zapytałam.
- Już nie. - Odparł samiec.
- Już? - Podpytałam zaciekawiona.
Basior skinął przytakująco głową. Było ciemno więc ciężko było mi stwierdzić jak wyglądała jego reakcja na to pytanie.
- Kiedyś mieszkał tu Takeru , ale odszedł jakiś czas temu.
Chwilę przypatrywałam się wilkowi. Nic nie przychodziło mi do głowy. W końcu jednak udało mi się wydać tylko jedno słowo.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - Odpowiedział wilk lekko się przy tym uśmiechając.
Samiec zaczął odchodzić. Patrzyłam na to chwilę po czym zawołałam:
- Jaskier! - Basior odwrócił się więc kontynuowałam - Pomógł byś mi jutro w polowaniu?

< Jaskier? >

Od Murki CD Torera

- Do zobaczenia... - patrzyłam na odchodzącego wilka. Myślę, że był przygnębiony. Położyłam uszy po sobie, zastanawiając się nad tą sytuacją, podczas gdy Torer zniknął w ciemności.
Westchnęłam i wróciłam do jaskini. Może to całe zadawanie pytań wszystkim nowym członkom WSC nie jest dobrym pomysłem. Wiem, że zdarzają się podejrzane osobniki, ale większość to przecież zwykłe wilki, które chcą zaznać spokoju w naszym wielkim domu. Co w tym złego?
Muszę kiedyś porozmawiać o tym z Berylem, a na razie może podzielę się moimi wątpliwościami z Mundurkiem. Było już zupełnie ciemno. Szybko zasnęłam. Nie zdążyłam z nim porozmawiać.
Rano, gdy tylko się obudziłam, ptaka nadal nie było w jaskini. A być może spał tu, ale już wyszedł.
Wyjrzałam na zewnątrz. Było dziś bardzo zimno, mróz był jeszcze większy niż wczoraj wieczorem.
Postanowiłam poszukać Torera i sprawdzić, jak się czuje. Uznałam to w pewnym sensie za swój obowiązek.
Przez pewien czas szłam po prostu przed siebie, licząc, że natknę się na Torera. W końcu usiadłam pod jakimś drzewem, by odpocząć. Zorientowałam się, że jestem przy samej granicy naszych terenów. W dodatku kilkanaście metrów dalej zaczynał się Skryty Las. Rozejrzałam się niepewnie. W sumie wczoraj nic złego się nie wydarzyło... a gdyby tak przejść się dalej? Tylko kilka kroków, tak, żeby nie okazać się tchórzem. Na pewno nie ma się czego bać.
Dodając sobie otuchy, zbliżyłam się do pierwszych, bezlistnych drzew pokrytych mchem i przysypanych śniegiem.

piątek, 27 stycznia 2017

Od Jaskra CD Amber

- Było całkiem fajnie - Amber zmrużyła oczy, z uśmiechem myśląc o naszej wyprawie do wsi.
- Taaak - powiedziałem przeciągle, podnosząc głowę z uśmiechem pełnym satysfakcji - ale na pewno nie powiem, że chciałbym to powtórzyć w najbliższym czasie.
W głębi serca czułem niewysłowioną ulgę. W końcu opuściliśmy to niepokojące miejsce. Nie czułem się tam dobrze i pewnie nigdy nie będę. Na wsi mogą mieszkać tylko ludzie i udomowione zwierzęta. My się do nich nie zaliczamy.
Było już zupełnie ciemno, a gdy weszliśmy do lasu ledwo można było zobaczyć pnie drzew. Mimo wszystko czułem się tam dobrze.
Przez dłuższą chwilę żadne z nas nie wypowiedziało ani słowa. Nie jestem typowym społecznikiem, ponieważ nie miałem rodzeństwa, a jedynymi moimi przyjaciółmi byli Alekei i Oleander - synowie alf WSC i jednocześnie jedyne szczeniaki w tamtym czasie.
W końcu postanowiłem wykazać się inicjatywą i niezręcznie zacząłem rozmowę:
- Wybrałaś sobie jakąś jaskinię, w której będziesz spać? - zapytałem - jest ich tutaj dużo.
- Tak.  To chyba już tutaj, niedaleko.
- Odprowadzić cię? - zapytałem po raz kolejny - jako zwierzęta stadne, powinniśmy spędzać jak najwięcej czasu wspólnie. A zdaje mi się, że akurat mi to po drodze.

< Amber? >

Od Torera CD Murki

-Nie mam pojęcia skąd pochodzę, w podróży spotkałem Samca Alfa i to on zaproponował mi dołączenie do watahy, a wcześniej… Nie zajmowałem się niczym. Po prostu wędrowałem, rodzina mnie porzuciła gdy byłem szczeniakiem. Znam się na zielarstwie ale nie była to wcześniej moja praca… Spotkałem po drodze parę wilków ale rzadko wdawałem się w konflikty- odpowiedziałem na pytania i trochę posmutniałem.- Przepraszam muszę już iść
-Nie chciałem cię urazić. To są pytania, które każdemu zadaję na początku.
-Nie uraziłeś. Jeżeli potrzebujesz jeszcze jakichś informacji to pytaj teraz.
-Dobrze idź
Odwróciłem się i poszedłem w stronę wyjścia z lasu. Nie wiem po co mu takie informacje skoro powiedziałem już wszystko Samcowi Alfa. Może po prostu wyglądam na mordercę i tyle.
-Zaczekaj!- z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Murki- Przepraszam za niego jest zbyt… bezpośredni
-Nic się nie stało, nie musisz mnie przepraszać. Po prostu chodźmy stąd. 
-Dobrze…- wiedziałem, że jest zdziwiona moim zachowaniem ale nie lubię rozmawiać o rodzinie i wolałem zakończyć tą rozmowę.
Droga strasznie mi się dłużyła. Nie mogłem znaleźć żadnego tematu do rozmowy. Gdy w końcu dotarliśmy do jaskini Murki było już ciemno.
-To do zobaczenia- powiedziałem do samicy i odszedłem.
< Murka? >

czwartek, 26 stycznia 2017

Od Oleandra CD Maxa

Czekaliśmy i czekaliśmy. Czas dłużył się niemiłosiernie. Wydawało mi się, że mogłem usłyszeć bicie własnego serca. Na mrozie widać było tylko wyziębione stworzenia i parę wydobywającą się z ich nozdrzy i dziobów. Kruki poskulały się między bujnymi gałęziami krzewów i patrzyły ledwie przytomnymi oczyma w dal, z której już niebawem mieli nadejść nasi wrogowie.
Jedna minuta, druga minuta, piąta, ósma, dziewiąta. Nic.
- Nie wiem, czy dobrze robimy, czekając tutaj - powiedziałem lekko się trzęsąc.
- Cóż mamy zrobić? - westchnął cicho Max - gdzie się udać? Kruki to nasza jedyna nadzieja! Jeśli nawet odejdziemy, uciekniemy, Toru i jego gady złapią nas, a być może zabiją, lub...
- Masz rację - przymknąłem oczy, gdyż miałem wrażenie, że i one zaczęły zamarzać. Zbyt długo siedzieliśmy w bezruchu i czekaliśmy na jaszczurki.
- Może one nie nadejdą? - popatrzyłem na Maxa - biorą nas na przetrzymanie, nie mogą z nami tu walczyć. Jest za zimno!
Zadrżałem.
Tymczasem Ami i Mundus w milczeniu obserwowali cichy i nadzwyczaj spokojny las.
- To trwa już za długo - denerwował się Mundek - albo siedzą tam i planują atak, albo czekają na nas gdzieś indziej. Niewykluczone, że właśnie w kruczej kryjówce.
- Tak myślisz? - szepnęła Ami - nie denerwuj się. Może jeszcze przyjdą - powiedziała bez przekonania.
- Nie, Ami - ptak żałośnie pokręcił głową - dziś już nie przyjdą. Zobacz - wskazał skrzydłem zaczerwienione niebo - ściemnia się.
Co pozostało nam w takiej sytuacji, pozostało nam tylko czekać. Kruki nadal dzielnie sterczały na swoich pozycjach. Położyłem się na boku, kładąc głowę na grudzie śniegu. Spędzimy tu noc.
W środku nocy, Ami nagle zerwała się ze swego miejsca. Potrząsnęła Mundusem, mówiąc z przejęciem:
- Słyszysz? Ten głos!
Ptak szybko wstał ze swego miejsca. Na potwierdzenie kiwnął tylko głową i spojrzał porozumiewawczo na kotkę. Wygląda na to, że nadszedł ich czas.

< Max? >

Podziękowania!

Drodzy Członkowie WSC!
Przede wszystkim, chciałabym bardzo podziękować za piękne prezentacje, które specjalnie dla naszej watahy wykonała graczka wiki974 (Max, Manti i Apar).

Po drugie, pragnę podziękować Wam wszystkim za Waszą aktywność na na naszym blogu. Dotychczas, w styczniu napisaliśmy razem aż siedemdziesiąt opowiadań! To prawie rekord od początku trwania naszej watahy! We wszystkich miesiącach istnienia WSC (a było ich już 7) najwięcej opowiadań napisaliśmy:

  1. Kwiecień, 2013 r. 80 opowiadań
  2. Czerwiec, 2015 r. - 79 opowiadań
  3. Styczeń, 2017 r. - 72 opowiadania
  4. Maj, 2013 r. - 64 opowiadania
  5. Sierpień 2014 r. - 62 opowiadania
Dziękujemy Wam, Członkowie! Piszmy dalej, a być może ten styczeń wzniesie się jeszcze wyżej na powyższej liście. A być może, pod koniec roku będziemy mogli stwierdzić, że rok 2017 okazał się kolejnym "złotym rokiem", kiedy napisaliśmy ponad czterysta opowiadań? Oby tak dalej, przyjaciele!

                                                                              Wasz samiec alfa,
                                                                                   Beryl

Od Toxic CD Jaskra

-Ilusion, spokój...- westchnęłam do mojego towarzysza,- Jasne, zajmę się tym- powiedziałam do Jaskra i Mundusa, kątem oka patrzyłam nadal na pegaza, i dawałam mu znać że przesadza, ten uspokoił się.
-Bardzo przepraszam,- za jąkał się trochę- Czasem mnie ponosi...- dopowiedział szybko
-No dobrze, ale panuj nad sobą...- westchnął obojętnie niebieski ptak
-Jasne-szybko powiedział pegaz
Mundus i Jaskier odeszli, a ja zostałam sama z Ilusion'em, zaczęliśmy iść w stronę jaskini Alfy...

< Beryl? >

środa, 25 stycznia 2017

Od Jaskra CD Toxic

- Czołem! - krzyknąłem do wilczycy i pegaza leżących pod drzewem. Wyszedłem z krzaków i patrzyłem z uśmiechem to na Toxic (gdyż, jak się dowiedziałem, tak właśnie miała na imię wadera), to na jej barwnego przyjaciela.
Obok mnie stanął Mundus. Razem z tym błękitnym ptakiem spacerowaliśmy właśnie po lesie, omawiając sytuację polityczną Watahy Wielkich Nadziei, której przywódcą mam zostać za jakiś czas, oraz moje przyszłe obowiązki. Nie będę się nad tym rozwodzić. Tak, czy inaczej, dotarliśmy na tę polankę zupełnie przypadkiem (przynajmniej ja byłem o tym przekonany) i spotkaliśmy nową członkinię, i, jak mniemam, jej towarzysza.
Wilczyca i skrzydlaty ogier ocknęli się. Skłoniłem się lekko, po czym przywitałem się:
- Witam, szanownych państwa - uśmiechnąłem się niepewnie - jak widzę, nowe osobistości dołączyły do naszej watahy. My się jeszcze nie znamy, czyż nie?
- Wydaje mi się, że nie - odpowiedziała zaspana Toxic. Na to Mundus odpowiedział lekko obojętnym głosem:
- Za to my już zdążyliśmy się poznać. Jak widzę, ma panienka towarzysza. Nielegalnie...
- Słucham?! - parsknął ogier ze złością.
- Nie trzeba się od razu denerwować. Musisz się jednak zarejestrować... koniu - ptak popatrzył w górę, na stojącego przed nim pegaza.

< Toxic? >

wtorek, 24 stycznia 2017

Od Amber CD Jaskra

Spojrzałam na drzwi. Zauważyłam jakiś obiekt znajdujący się tuż obok nich. Zmrużyłam oczy próbując dostrzec co to. Gdy tylko księżyc wyłonił się zza chmur spostrzegłam, że przedmiot paruje. Podeszłam bliżej, jak się okazało tym dziwnym przedmiotem była miska. Uniosłam nos i zaczęłam węszyć. W powietrzu unosił się zapach mięsa. W zdziwieniu przekręciłam głowę w bok. Popatrzyłam chwilę po czym spojrzałam na wilka. Jaskier wpatrywał się gdzieś dalej. Nic nie mówiąc podeszłam do miski. Mięso wyglądało jakoś inaczej. Do tego teraz wyczuwałam zapachy także innych rzeczy. Ziemniaki, marchewka i coś jeszcze czego nie potrafiłam nazwać.
- Jaskier? - Zapytałam cicho.
Nie słyszałam jednak żadnej odpowiedzi. Spojrzałam na samca. Wilk stał z uszami położonymi po sobie.
- Jaskier? - Powtórzyłam.
Tym razem wilk natychmiast zareagował. Szybko spojrzał w moją stronę i zapytał:
- Wracamy?
- Co to jest? - Wskazałam na miskę jednocześnie zupełnie ignorując jego pytanie.
- Jedzenie. - Stwierdził wilk.
- Dziwnie wygląda.
- Bo to ludzie jedzenie. Czasem też karmią nim psy.
Nieznacznie skinęłam głową na znak, że rozumiem. Zapadła cisza. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak przejmująca ona była. Nawet w lesie rzadko można się spotkać z taką ciszą. Zastrzygłam uszami. Zdawało mi się, że gdzieś za nami słyszałam cudze kroki. Szybko rozejrzałam się po okolicy wciąż jeszcze nic nie mówiąc basiorowi. Szale jednak przechyliło dziwne błyśnięcie gdzieś w oddali. Zjeżyło mi ono sierść na karku. Spuściłam głowę i położyłam uszy po sobie. Ogon także przestał bujać się na boki.
- Może faktycznie już stąd chodźmy. - Powiedziałam cicho.
Samiec spojrzał na mnie jakby nieco zaskoczony ale jednocześnie zadowolony. Ciężko było mi stwierdzić bo było ciemno. Poza tym moje myśli były w tamtym momencie zajęte czymś nieco innym. Jaskier ruszył w stronę, z której przyszliśmy. Ja trzymałam się zaraz za nim. Gdy ostatnie domy znalazły się za nami jeszcze raz spojrzałam w stronę zabudowań. Miałam wrażenie, że dziwny błysk znów pojawił się gdzieś w ciemności. Nic nie mówiąc zrównałam się z Jaskrem.
- Było całkiem fajnie. - Powiedziałam niepewnie się przy tym uśmiechając.

< Jaskier? >

Od Jaskra CD Amber

Wadera zaczęła iść w kierunku jednego z domów. Podążyłem za nią, przechylając głowę.
- Coś tam zobaczyłaś? - zapytałem ciekawie.
- Zainteresowało mnie... to miejsce - Amber rozejrzała się po niewielkim ogródku, szerzej otwierając oczy. następnie podeszła do okna. Przez chwilę chciała chyba zajrzeć do okna, jednak zawahała się. Światło z wewnątrz było nienaturalnie jasne. U nas w lesie jest taki tylko ogień.
We wsi było cicho i spokojnie. Wszyscy ludzie grzali się w domach, ptaki siedziały w kurnikach, koty spały gdzieś po oborach a psy w budach. Nikt chyba nie zauważył naszej nieobecności. Robiło się już ciemno. Chrząknąłem niepewnie. Miałem nadzieję, że Amber usłyszy i zrozumie ten cichy sygnał. ie powiedziałem jednak niczego na głos, ponieważ nie chciałem wyjść na tchórza. Mimo wszystko czułem się tutaj coraz mniej swobodnie i z każdą chwilą tej pogłębiającej się ciszy czułem się coraz bardziej nieswojo. W końcu powiedziałem szeptem:
- Nie wiem, czemu tu nikogo nie ma, ale nie podoba mi się to. Co byś powiedziała na powrót do lasu...?
Wilczyca odwróciła się w moją stronę i lekko przechyliła głowę.  Potem podbiegła truchtem do innego budynku i zapytała:
- Co ci się tu nie podoba? To chyba dobrze, że nikogo nie ma, prawda?
- Prawda - niepewnie zmrużyłem oczy - ale tutaj... to wręcz przerażające.
Mówiąc to, popatrzyłem na niedalekie podwórko ukryte za jakimś domem, po którym zazwyczaj biegał nasz stary przyjaciel ze wczesnej młodości, Bryś - duży owczarek podhalański. Nie widziałem go już od bardzo dawna. Miło jednak mieć przyjaciela nawet tutaj.

< Amber? >

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Od Maxa CD Oleandra

- Co mamy zrobić ? - spytałem
- Ukryjecie się za tamtymi krzakami - tu kruk wskazał skrzydłem wysuszone krzewy - Zakryjecie się trochę śniegiem. Niedługo przyjdą tu wrogowie, zaskoczymy ich.
Spojrzałem niepewnie na ptaka przekrzywiając głowę
- Ale... - zacząłem - My sami mamy zaatakować ?
- Oczywiście że nie - kruk pokręcił głową - Może nie zauważyliście, ale dużo kruków już zajęło tutaj pozycje
Dopiero teraz zauważyłem te ptaki, naprawdę dobrze się ukryły, prawie w ogóle nie widać ich zza pagórków i oszronionych krzaków, a po chwili zauważyłem że niektóre jeszcze przyglądają nam się z drzew.
- Dobra - powiedziała Manti - Gdzie dokładniej mamy się ukryć ?
- Wy wilki, tam gdzie mówiłem - powiedział kruk - Tam nie powinni was zauważyć... 
Ruszyliśmy w kierunku wskazanym przez ptaka. Mundus już chciał iść z nami, gdy nagle czarny ptak się odezwał wskazując inne miejsce skrzydłem :
- Czekaj, czekaj ! Ty ukryjesz się tam.
Mundus poszedł posłusznie tam gdzie on mu kazał. Po chwili Ami szybkim truchtem dobiegła do miejsca gdzie znajdował się Mundus i też się tam przyczaiła. Kruk westchnął.
- No dobra, trzeba ich tu zagonić...

< Oleander ? >

Od Amber CD Jaskra

Wzięłam głęboki wdech. Wstałam szybko i spojrzałam na swoje odbicie w wodzie. Tak, byłam gotowa.
- W porządku - powiedziałam zrywając się z miejsca - chodźmy.
Wilk wstał powoli i z lekkim uśmiechem powiedział:
- Panie przodem.
Zamachałam ogonem i ruszyłam w stronę drewnianego mostu, który mógł nas bezpiecznie przeprowadzić na drugą stronę rzeki. W czasie marszu postanowiłam nie marnować czasu i dowiedzieć się czegoś więcej o nowym znajomym.
- Długo należysz do watahy? - Zapytałam.
- Dość długo. - Odpowiedział samiec po krótkim zastanowieniu.
- Ile masz lat?
- 5.
- Więc jesteś ode mnie starszy. - Stwierdziłam.
- Domyśliłem się tego.
Uśmiechnęłam się i skinęłam przytakująco głowa. W pierwszym odruchu uznałam to jako komplement jednak już po chwili zwątpiłam.
- Czekaj. - Powiedziałam z powagą. - Czy tobie chodzi o mój wzrost?
Jaskier spojrzał na mnie lekko zaskoczony, jednocześnie jednak miałam wrażenie, że widzę w jego oczach rozbawienie.
- Ależ skąd. - Odparł krótko po czym ruszył dalej.
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Już po chwili jednak na moim pysku na powrót znalazł się uśmiech. Uznałam, że nie warto bardziej się w to zagłębiać.
- Wiesz... - Zaczęłam po chwili milczenia. - twoje imię kojarzy mi się z kwiatem.
Prawe ucho samca delikatnie drgnęło. Nie dostałam od niego żadnej odpowiedzi. Nie byłam do końca pewna co mam przez jego zachowanie rozumieć. Nie chciało mi się jednak nad tym rozważać więc po prostu zaczęłam mówić dalej. W ten sposób, nim zdążyłam się nawet obejrzeć znaleźliśmy się we wsi. Zajęta rozmową, głównie moimi pytaniami na które Jaskier odpowiadał, droga minęła nam bardzo szybko.
- Jesteśmy. - Stwierdziłam z lekkim zaskoczeniem. Mój wzrok szybko skupił się na niewielkim, ale wyróżniającym się wśród innych budynku. Z jego wnętrza wydobywało się słabe, ciepłe światło. Położyłam uszy po sobie i niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę.

< Jaskier? >

niedziela, 22 stycznia 2017

Od Oleandra CD Maxa

Dyszałem głośno, tłukąc łapami gady obstępujące mnie ze wszystkich stron i gryząc zaciekle co popadnie naokoło. Nagle, w ferworze walki usłyszałem ciche krakanie dochodzące z jakiegoś korytarza. Obejrzałem się za siebie. Rzeczywiście, w jednym z tuneli stał nasz znajomy kruk, machając do nas skrzydłem i dając sygnały, byśmy poszli za nim. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Gadziny obstępowały nas wychodząc ze wszystkich możliwych miejsc. W końcu z trudem przebiłem się przez chmarę obślizłych ciał, po drodze chwytając jeszcze Mundusa. Ami, Apar i Manti wydostali się z "pola bitewnego" przed nami, a po chwili dołączył do nas także Max. Czym prędzej zniknęliśmy w korytarzu za krukiem. Długo przesuwaliśmy się w ciemności jakąś wąską drogą. W pewnych momentach ledwo mieściłem się w tunelu. Moi przyjaciele, oprócz oczywiście Ami i Mundusa, mieli podobny problem. W końcu poczułem coś niesamowitego. Z radości aż machnąłem ogonem, zapominając o Maksie idącym za mną. Fuknął z podenerwowaniem, gdy czubek mojego ogona znalazł się na jego nosie. Aby się usprawiedliwić, postanowiłem podzielić się z nim moimi spostrzeżeniami.
- Max!
- Co...? - usłyszałem za sobą jego głos.
- Czuję świeże powietrze. Jesteśmy coraz bliżej wyjścia!
- Co ty mówisz? Ja też chyba coś czuję. I jest coraz zimniej.
Racja. Było coraz zimniej, i... poczułem coś zimnego na nosie. To śnieżynka! Co prawda było już prawie ciemno, jednak... byliśmy na zewnątrz!
- Max! Zobacz! Wyszliśmy - z radości musiałem kilka razy podskoczyć i zatupać - jesteśmy wolni!
- Nie tak szybko - mruknął kruk stojący obok nas - musicie jeszcze pomóc nam uporać się z tymi na dole. Wyprowadziłem was tym wejściem, bo bardziej przydacie nam się w innym miejscu...

< Max? >

Od Maxa CD Oleandra

Nie minęło dużo czasu, a po chwili zza zakrętu wyłonił się ogromny gad. Zaczął się do nas zbliżać. Nagle położył łapę na lodzie, po czym szybko ją cofnął wydając przy tym dźwięk przypominający syk. Jaszczur jakiś czas jeszcze stał i wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał i po chwili... odszedł. Po prostu poszedł sobie.
- I co teraz ? - spytałem 
- Czekamy - odpowiedział Mundus - Pewnie przyjdą tu teraz grupą 
Ptak się nie mylił, faktycznie po dłuższej chwili przyszło sześć gadów, które po chwilce zaczęły się do nas zbliżać. Zjeżyłem sierść na karku i zacząłem warczeć. Jeden z gadów podbiegł do mnie, chcąc mnie ugryźć, ale go wyprzedziłem kąsając go w kark. Bitwa długo nie trwała, gdyż te gadziny naprawdę sobie nie radziły w niskiej temperaturze. Lecz radość po zwycięstwie nie trwała długo, ponieważ znowu zaczynały się tutaj złazić ich większe grupki. Po kilkunastu minutach nadal ich nie ubywało, a wręcz przeciwnie, było ich coraz więcej. Zaczynałem powoli tracić siły. Każdy z nas walczył za pięciu. Nagle z oddali usłyszałem krakanie...


< Oleander ? >

piątek, 20 stycznia 2017

Od Murki CD Torera

Szłam powoli za Torerem, rozglądając się niepewnie na boki. Nie byłam przekonana, co do pomysłu zwiedzania nawiedzonego lasu. Jeżeli można to tak nazwać. Tymczasem wilk truchtał przede mną zadowolony, chcąc chyba nieco mnie ośmielić. Ja jednak cały czas byłam czujna i, muszę przyznać, trochę się trzęsłam.
Przez kilka minut wszystko było w jak najlepszym porządku. Żadnych widm, żadnych niespodziewanych wypadków, nawet żadnych podejrzanych głosów. Świetnie. Zaszliśmy nawet trochę dalej, niż zamierzaliśmy.
Nagle usłyszałam coś dziwnego. Jakby świst. Zatrzymałam się, a w głowie aż zahuczało mi z przejęcia. Zastrzygłam uszami i krzyknęłam:
- Torer! Słyszysz to?
- O co ci chodzi? - odwrócił się wilk, patrząc na mnie z rozbawieniem - nie słyszę nic dziwnego.
- Ten świst i trzepotanie - skuliłam się - naprawdę nie słyszysz?
- Słyszę - zaśmiał się - to tylko jakiś duży ptak!
- Aha... - odpowiedziałam bynajmniej nie przekonana do tego wytłumaczenia.
Zrobiłam jeszcze kilka kroków do przodu, po czym obejrzałam się i zorientowałam się, że nie widzę wyjścia z lasu. Dawno minęliśmy już drugi zakręt i zaszyliśmy się głęboko w lesie. Szybko zrównałam kroku z Torerem, czując się bezpieczniej i pewniej w jego obecności.
Nagle coś mignęło między drzewami. Serce znów zabiło mi mocniej. Torer też to zobaczył i zatrzymał się, przekręcając głowę na bok.
- Widziałeś? - szepnęłam. Wilk przytaknął i odrzekł:
- Nie przejmuj się. To przecież żaden duch! Pewnie ktoś z WSC również przyszedł tu na spacer.
- Nie wiem, kto z naszej watahy wybierałby na spacer tak... nieprzyjazne miejsce - mruknęłam. Wilk pokręcił głową ze sceptycznym uśmieszkiem, po czym głośno zapytał:
- Kim jesteś? Pokaż się, zamiast przemykać pomiędzy gałęziami!
Westchnęłam z ulgą. Zza drzewa wyjrzał Mundus - błękitny ptak, najlepsza służba wywiadowcza WSC i mój osobisty towarzysz.
- Mundurek! - uśmiechnęłam się radośnie, widząc przyjaciela. Ptak odwzajemnił uśmiech, po czym szybko przeszedł do rzeczy:
- Muszę zadać naszemu nowemu członkowi kilka pytań. Szukam was drugą godzinę, latam po całej watasze, aż w końcu znajduję was w ostatnim możliwym miejscu. Co was ciągnęło aż do Skrytego Lasu?
- Czy naprawdę wszyscy tutaj są ogarnięci tymi przesądami? - westchnął Torer - no dobrze. Pytaj.
Mundus popatrzył na wilka spode łba, jednak w końcu zapytał:
- Po pierwsze, skąd pochodzisz. Po drugie, co sprowadziło cię do naszej watahy, oraz, najważniejsze pytanie, czym zajmowałeś się wcześniej i czy nie jest w stanie to zagrozić naszej małej społeczności. Niewyrównane rachunki sprzed lat są w stanie zburzyć spokój całej watahy... Mam nadzieję, że masz tego świadomość.

< Torer? >

Wyniki ankiety dotyczącej zmian w naszych terenach

Drodzy Członkowie WSC!
Z wielką przyjemnością ogłaszam wyniki ankiety: "Czy podobają Ci się zmiany w terenach WSC?"

  • Bardzo!        - 25 głosów (97%)
  • Trochę.         - 1 głos (3%)
  • Nie wiem...   - 0 głosów
  • Raczej nie.    - 0 głosów
  • Absolutnie!   - 0 głosów
Z radością stwierdzam, że przygniatającą większością stwierdziliście, że wygląd naszych terenów uległ bardzo korzystnej zmianie. 
Dziękujemy za głos wszystkim członkom, oraz, jak widzę, zapewne osobom spoza WSC.

                                                                           Wasz samiec alfa,
                                                                               Beryl

Od Torera CD Murki

-Dziwne rzeczy brzmią fajnie- powiedziałem i ruszyłem w kierunku lasu.
-Może nie powinniśmy wchodzić do tego lasu? Na terenie watahy jest wiele innych lasów- spojrzałem na nią z rozbawieniem. Naprawdę bała się głupiego lasu?
-Nie mów, że się boisz!
-Ja po prostu myślę, że legendy nie biorą się z nikąd i… może lepiej chodźmy gdzieś indziej.
Murka wyglądała na zaniepokojoną ale postanowiłem pokazać jej, że nie ma się czego bać. Powolnym krokiem udałem się w stronę lasu. Widziałem, że Murka nie chciała ze mną iść ale nie przejąłem się tym. 
-Torer… Zaczekaj!- krzyknęła za mną wadera. Niechętnie się odwróciłem i kątem oka zobaczyłem jakiś ruch. Spojrzałem w to miejsce ale nic tam nie było.- Nie możesz mi tak uciekać. Jesteś tu nowy, możesz się zgubić.
-Przecież nic mi się nie stało.
-Ale w tym lesie podobno…
-Serio wierzysz w te historie? Zazwyczaj takie rzeczy opowiada się dzieciom, żeby nie odchodziły daleko od domu. Przejdźmy się tylko kawałek.
-Tylko do zakrętu i zawracamy, dobrze?
-Dobrze mamooo- powiedziałem i pobiegłem przed siebie

< Murka? >

czwartek, 19 stycznia 2017

Margo odchodzi!

http://republika.pl/blog_fg_3791479/4820160/tr/vvnjhjmjb_mm_1_.jpg
Margo - powód: decyzja właściciela

Znów żegnamy lojalnego i aktywnego członka... do zobaczenia, Margo! Do zobaczenia!

Od Toxic CD Lenka

-Do zobaczenia-spuściłam głowę i odeszłam, zauważyłam pięknego pegaza...,był bardzo kolorowy, podobny do papugi-On... on jest cudowny...-moje zaspane oczka zamieniły się nagle w dwie tańczące iskierki, zwierze podeszło do mnie...
-Witaj...-powiedział-czegoś... poszukujesz?-zapytał niepewnie stwór
-Nie, jak się nazywasz?-byłam trochę wystraszona, ale tego nie okazywałam... pegaz mógł mnie zabić w każdej chwili, był dwa razy większy ode mnie!
-Nazywam się Ilusion... szukam przyjaciela-powiedział zestresowany
-Ja jestem Toxic, jestem nowa w watasze...-odpowiedziałam, Ilusion schylił się, popatrzył na mnie... weszłam na jego grzbiet.
-Gotowa na lot?-zapytał
-Jasne!-ucieszyłam się, samiec wstał... po chwili poleciał w górę,lataliśmy około godziny, rozmawiając przy tym dużo.Pegaz się zmęczył, wylądował delikatnie na śniegu.
-Podobało się?-zapytał wesoło
-Tak, bardzo- odpowiedziałam, on tylko kiwnął głową, położył się obok drzewa, położyłam się obok niego, a on otulił mnie skrzydłem.Zasnęliśmy.


< Ktoś? >

Od Oleandra CD Maxa

- Tak jest, kapitanie! - zasalutowałem, po czym potruchtałem wraz z Maxem, Ami, Manti i Aparem korytarzem w przeciwną stronę. Błąkitny ptak jeszcze przez kilka sekund stał na zakręcie tunelu, po czym podążył za nami.
- Max, wiesz może, gdzie my właściwie biegniemy? - zapytałem cicho, biegnąc obok wilka.
- Nie. Ale z pewnością zaraz się dowiemy. Czujesz to? - zapytał. Wciągnąłem powietrze do płuc. Tak. To z pewnością zapach wilgoci. Zbliżamy się więc do jakiejś podziemnej groty. Po chwili okazało się, że była ona większa, niż przypuszczaliśmy. Nagle wszyscy zatrzymali się. Przed nami rozciągała się długa i szeroka jaskinia, pokryta lodem. Wszędzie lód. Na ścianach, na ziemi i na "suficie".
- Piękne - rozmarzyłem się - że też nigdy wcześniej tutaj nie byłem.
- Najlepiej zrobimy, jeżeli zamiast rozmawiać, zaczekamy tutaj na gady, które zaraz pewnie zaczną nas gonić - szepnął Mundus.
- Dlaczego tutaj? - położyłem uszy po sobie - może lepiej zrobimy, uciekając dalej? Może udałoby nam się je zgubić?
- Nie powinniśmy tego robić - pokręciła głową Ami - gady to stworzenia zmiennocieplne. Nie wiem, jak udało im się do tej pory tak dobrze funkcjonować, ale w lodowej jaskini czegokolwiek by nie dotknęły, jest bardzo zimne. Tutaj nie będą w stanie zbyt długo walczyć. Łatwo je pokonamy!
- Dokładnie tak - przytaknął Mundus - jesteście gotowi, przyjaciele...? Czas na przygotowanie do tego spotkania się skończył. Teraz, albo nigdy. Być może niedługo zaatakuje nas sam Toru...
Popatrzyliśmy po sobie zaniepokojeni. Teraz albo nigdy? Więc zrobimy to teraz. Nadszedł czas.

< Max? >

Od Manti CD Apara

Usłyszałam że ktoś się do nas zbliża, zjeżyłam sierść na karku, lecz natychmiast się rozweseliłam gdy zobaczyłam kto to był. Był to Apar !
- Jak się cieszę że jesteś ! - powiedziałam biegnąc do niego
- Ja również - powiedział czułym głosem
Po chwili zauważył również kotkę i ptaka
- Mundus i Ami ? - rzekł trochę zdziwiony, ale rozweselony Apar - Wy też tu jesteście ? Świetnie !
- Gdzie byłeś ? - spytał Oleander
- Zgubiłem się, ale na szczęście pomogła mi Gerania - odpowiedział wilk - A co wy robili...
- Teraz to nieistotne - powiedział Mundus - Jeden z tych przeklętych gadów jest już za zakrętem 
- Co ? - spytał Max - Skąd wiesz ?
- Gdy wy sobie gadu, gadu, to ja stałem na warcie i teraz radzę nam IŚĆ - ostatni wyraz powiedział z naciskiem

< Oleander ? >

Od Apara CD Maxa

Biegłem truchtem przez korytarze, za każdym razem trafiałem w ślepy zaułek. Zgubiłem się. Nigdzie nie było moich towarzyszy. Wszędzie było niepokojąco cicho. Wydawało mi się że ktoś mnie śledzi, ale nikogo nie widziałem, nie czułem, nie słyszałem.
- Manti ? Max ? Oleander ? - powiedziałem, nie musiałem krzyczeć, gdyż i tak było tu na tyle cicho, że jeśli by tu byli to by mnie usłyszeli. Ale ich nie było...
Usłyszałem jakiś hałas za sobą, gwałtownie się obróciłem. Nikogo nie było, pustka. Odwróciłem się w do przodu, a tam... stała piękna, czarna wadera.
- Kim jesteś ? - spytałem niepewnie
- Mam na imię Gerania... Nie, nie musisz mi mówić jak masz na imię Aparze - odpowiedziała nieznajoma uśmiechając się
- Skąd ty...
- Teraz to nieistotne - powiedziała - Teraz musisz odnaleźć przyjaciół, a znajdziesz ich idąc w tą stronę - wskazała łapą jeden z tuneli
- Dziękuje - powiedziałem szybko i popędziłem w stronę wskazaną przez waderę

< Manti ? >

Od Maxa CD Oleandra

- I co teraz zrobimy ? - spytała Manti podchodząc do nas, po czym rozejrzała się i powiedziała - Gdzie jest Apar ?
- Musimy go poszukać - powiedziałem i następnie zacząłem wołać - Apar ! Apar !
Zerknąłem na Oleandera, ten zaczął węszyć.
- Czujesz Apar'a ? - spytała Manti z nadzieją
- Trochę - powiedział - Ale za dużo tu zapachów kruków, nie wywęsze go
Manti spuściła głowę i westchnęła. 
- Chodźmy rozejrzyjmy się, przecież nie mógł odejść tak daleko... - powiedziałem starając się podnieść na duchu innych... i siebie
Wtem ktoś wleciał do korytarza w którym byliśmy, odwróciłem głowę myśląc że to jakiś kruk, ale był to nie kto inny jak...
- Mundus ! - Oleander podbiegł do ptaka
Po chwili wbiegła tutaj również truchtem kotka. Uśmiechnęłem się w duchu, w grupie raźniej. Ciekawiło mnie dlaczego Mundus musiał iść... 
- Strzyga kazała nam pomóc wam - powiedziała Ami do nas
- Pomoc w tej sytuacji faktycznie nam by się przydała - stwierdziłem - Lada moment mogą się tu zjawić te przeklęte gady i nawet Toru
Mundus zastygł na dźwięk tego imienia. 
- W dodatku nie wiemy gdzie jest Apar... - powiedziała cichym, przepełnionym smutkiem głosem Manti
W każdej chwili mógł zjawić się tu nasz wróg, zaginął nasz przyjaciel, nie wiedzieliśmy gdzie iść. Byliśmy w sytuacji bez wyjścia. Wszyscy byliśmy pod presją, oprócz... Mundusa. Ten, stał spokojnie rozmyślając.

< Apar ? >

środa, 18 stycznia 2017

Od Murki CD Torera

Zaczęłam się śmiać. Po chwili zobaczyłam jednak, że Torer westchnął ze zrezygnowaniem i zbił wzrok w ziemię. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, po czym powiedziałam:
- Nie przejmuj się. Większość wilków popełniła już kiedyś ten sam błąd. Ja też. Nawet nie raz - uśmiechnęłam się sama do siebie, przypominając sobie wypadki mające miejsce w mojej odległej młodości.
Wilk otrzepał się z wody i mułu rzecznego. Wyczłapaliśmy na stały ląd i ruszyliśmy dalej, by wysuszyć mokrą sierść. Mróz i wilgoć w powietrzu bynajmniej nie ułatwiły nam tego, jednak już po chwili schowaliśmy się w lesie i nawet mając mokrą sierść, za bardzo nie zmarzliśmy.
- Torer... - zaczęłam niepewnie - wiesz, gdzie się teraz znajdujemy?
- Nie mam pojęcia - mruknął basior, wyczuwając mój niepokój - a to złe miejsce?
- Nie... ale czasami dzieją się tu dziwne rzeczy. Przed tobą Skryty Las. A zaraz za nim północna granica naszych terenów - ze zgrozą przełknęłam ślinę.
- O jakich "dziwnych rzeczach" mówisz? Nie widzę tu nic nadzwyczajnego. Las jak las.
- Trudno powiedzieć. Chyba nigdy tu nie byłam - rozejrzałam się dookoła z zaciekawieniem - ale dużo słyszałam o tym miejscu.
Widziałam, że Torer nie podchodził poważnie do moich obaw. "Widocznie nie ma się czego bać" - pomyślałam - "a może to tylko legendy? Może to rzeczywiście las jak każdy inny?"

< Torer? >

Od Torera CD Murki

-Ee… Cześć?- powiedziałem niepewnie.
-Witaj. Jesteś nowy?- zapytała mnie biała wadera.
-Tak, mam na imię Torer.- samica spojrzała na mnie bez emocji.
-Murka. Potrzebujesz pomocy?
-Nie, po prostu spaceruję.- powiedziałem lekko speszony.
-Chcesz zobaczyć parę miejsc?- byłem trochę zaskoczony taką zmianą humoru Murki ale bardzo chciałem zwiedzić tereny watahy, a sam na pewno bym się zgubił.
-Jasne!- wadera wstała i ruszyła do wyjścia jaskini- Więc gdzie idziemy?
- Może najpierw pójdziemy nad rzekę? – spojrzała na mnie.
-Czemu nie!
Przez całą podróż zamieniliśmy może dwa zdania. Nie za bardzo wiedziałem jak zacząć rozmowę, a Murka chyba napawała się szumem drzew i ćwierkaniem ptaków. Gdy doszliśmy na miejsce zobaczyłem ogromną rzekę i od razu podbiegłem do niej żeby się napić. 
-Torer uważaj przy brzegu, bo ziemia lubi się zapadać!- krzyknęła za mną wadera ale było za późno.
Cały pysk miałem zanurzony w wodzie, a na ziemi stałem tylko tylnymi łapami. Poczułem mocny prąd wodny i próbowałem jakoś się wyjść na ląd. Na szczęście samica szybko zareagowała i pomogła mi się wydostać. Popatrzyła na mnie i zaczęła się śmiać- Wiedziałam, że tak będzie!

< Murka? >

Od Murki

Właśnie siedziałam w swojej przestronnej jaskini, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Ostatnio starałam się nie wychodzić na zewnątrz. Wszędzie gdzie się pojawiałam, zaraz pojawiał się nieprzyjemny temat kilku starszych członków WSC, którzy już niedługo pożegnają się z tym światem. Najbardziej przygnębiający był fakt, że należałam do tej właśnie grupy wilków.
Nie byłam w stanie dokładnie określić, czy moje długie życie było udane, czy też nie. Od praktycznie zawsze byłam tylko jednym z tych szarych, nieciekawych osobowości, które trzymały się na uboczu i nigdy nie przeżywały niesamowitych, mrożących krew w żyłach przygód - jak na przykład mój kuzyn Beryl*i jego małżonka, Eclipse. Nie zapisałam się również jakoś szczególnie na kartach historii naszej watahy - jak, chociażby moja córka, dzięki której zyskaliśmy sojuszników w Watasze Wielkich Nadziei*.
Miałam tylko swoją, nie do końca szczęśliwą opowieść, na przebieg której nie starałam się specjalnie wpłynąć.
Jedyną osobą, która wspierała mnie w ostatnich latach życia, był mój nieoceniony towarzysz - Mundus. Błękitny ptak, którego od czapli odróżniała jedynie błękitna barwa piór i długi ogon, przypominający koci. Pomagał mi zwłaszcza wtedy, gdy porzucił mnie mój partner a córka odeszła, by żyć w Watasze Wielkich Nadziei jako samica alfa.
Teraz jednak byłam sama. Poświęciłam ten czas na rozmyślanie o przeszłości i przyszłości. W końcu postanowiłam wyjść przed jaskinię, by zobaczyć słońce i pooddychać świeżym powietrzem. Gdy jednak znalazłam się już na zewnątrz, zobaczyłam obcego, białego wilka. Tknęło mnie jakieś złe przeczucie. Cofnęłam się o kilka kroków, jednak nieznajomy zauważył mnie. Poczułam na sobie jego chłodne spojrzenie.

< Torer? >
* i ** - o wszystkich tych wydarzeniach możecie przeczytać w opowiadaniach: Od Beryla CD Eclipse, i dalsze opowiadania z tej serii.

Od Lenka CD Toxic

Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Słychać było tylko nasze kroki na śniegu. Las stawał się coraz cichszy i coraz ciemniejszy. Ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały pnie drzew i poruszające się wolno gałęzie. Jednak i te promienie nikły powoli za horyzontem. Niespiesznie podążaliśmy przed siebie. W zasadzie nie miałem pojęcia, dokąd tak naprawdę szliśmy. Miałem jednak nadzieję, że nasz spacer nie potrwa długo, gdyż zacząłem się już męczyć. Najchętniej usiadłbym na ziemi i powspominał dawne czasy. Nawet, jeśli Toxic zupełnie nie wie nic o naszej historii, z chęcią jej o tym opowiem.
W końcu wadera powiedział:
- To tutaj.
Zatrzymaliśmy się przed niewielką jaskinią. Było już prawie zupełnie ciemno.
- Ech... - położyłem uszy po sobie i westchnąłem ciężko - to już na mnie pora... znowu wrócę do jaskini, samotnej jak zawsze, położę się spać, wstanę i na obchód terenów. I tak codziennie, jak przez dziesięć ostatnich lat życia. Aż do śmierci. Do widzenia, Toxic... - pociągnąłem nosem i ze zwieszoną głową zacząłem odchodzić.

< Toxic? >

wtorek, 17 stycznia 2017

Odchodzą!


Takeru - powód: niepisanie opowiadań przez dłuższy czas


Moon - powód: nie pisanie opowiadań przez dłuższy czas

Oczywiście rozumiemy, jeżeli ktoś nie mógł przez długi czas pisać opowiadań z konkretnego powodu. Jeżeli powyższe osoby zechcą kiedyś do nas wrócić, z pewnością je przyjmiemy.

Od Oleandra CD Maxa

- Co teraz zrobimy?! - w ogólnym zamieszaniu dało się słyszeć przytłumiony przez hałas krzyk Maxa.
- Nie mamy wyjścia - odkrzyknąłem, przedzierając się przez chmarę czarnych ptaków latających we wszystkie strony - musimy jakoś się stąd wydostać I pod żadnym pozorem nie rozdzielić się z Aparem i Manti!
Staliśmy na korytarzu, coraz bardziej oddalając się od siebie przygniatani przez tłum strażników do ścian tunelu. A Manti i Apar... w zasadzie ja już straciłem ich z oczu. Kruki. Wszędzie były kruki.
Max nie odpowiedział. Nie wiem nawet, czy usłyszał moje słowa.
- MAAAX! - wrzasnąłem, rzucając się do przodu. Gdzieś w oddali usłyszałem jego głos.Mówił coś przez chwilę i ucichł. Nie udało mi się jednak nic usłyszeć. Tłum na korytarzu powoli zaczął się rozluźniać. Widocznie wszyscy byli już na swoich miejscach, przygotowani do obrony. Tylko my nie wiedzieliśmy, gdzie się udać, ledwo przytomni po praktycznie nieprzespanej nocy, stratowani przez niezliczoną ilość kruków. Gdy ostatni ptak zniknął w plątaninie przejść i pokoi, podniosłem się z ziemi i potoczyłem zmęczonym wzrokiem dookoła. Max przyciśnięty do ściany stał kilkanaście metrów dalej. W końcu mogliśmy odetchnąć. Nagle zrobiło się cicho i spokojnie. Podszedłem do wilka, który odkleił się od ściany i zrobił kilka chwiejnych kroków do przodu.
- I co teraz? - zapytałem cicho, siadając na ziemi.
- Manti i Apar - zauważył spokojnie Max - nie widzę ich, ani nie słyszę. Mantiii! Apaaar!
Rozejrzał się wokoło. Po chwili Manti wyszła z innego korytarza. Apar jednak przepadł nie wiadomo gdzie.

~~ Powróćmy jednak do samotnych bohaterów naszej opowieści, Ami i Mundusa, którzy we dwoje próbowali walczyć z nieznanym poza kruczą kryjówką. Gdy stracili z oczu czarne ptaki, cicho weszli do ciemnej, nieprzyjaznej jaskini Strzygi. Z wewnątrz usłyszeli cichy głos tej, której szukali. ~~

- Wejdźcie, moje dzieci. Wejdźcie.

- Strzygo? - Mundus zajrzał do środka i dodał niepewnie - wezwałaś mnie prawda? Słyszałem wyraźnie twój głos. Tam, w kryjówce kruków.
- Tak, mój ptaszku. Wezwałam cię - w ciemności, słabym blaskiem zaświeciły żółte oczy - nie mogę jednak opisać swojej radości, gdy dowiedziałam się, że przyjdziecie we dwoje. Dlaczego jednak przyszliście tak późno? - spojrzała na nich srogo - teraz jest już zbyt późno na wykonanie zadania, które chciałam wam powierzyć.
- Wiedziałaś o tym? - Ami wyglądała na zdziwioną i zaniepokojoną - wiedziałaś, że przyjdziemy razem. Czy nie wiedziałaś zatem, że od wczoraj siedzimy pod twoją jaskinią?
- Ach, moje dziecko - uśmiechnęła się Strzyga - moja moc także jest ograniczona, jak moc każdego z wilków. Widziałam jednak kruki, czuwające pod moją jaskinią. Domyśliłam się, że chodzi im o was.
Mundus spuścił wzrok.
- Chcesz zatem powiedzieć, że jesteśmy tu na darmo?
- Nie. Teraz macie jednak inne zadanie... teraz to wy możecie pomóc waszym przyjaciołom uwięzionym pod ziemią.
- Jak?! Co możemy zrobić? - zapytała kotka.
- Po prostu wróćcie tam. Będę z wami. Przekonacie się, gdy ta chwila nadejdzie...
Nagle wszystko zniknęło. Znowu byli na zewnątrz. Stali nieopodal wejścia do podziemi. Las był cichy, a niebo zupełnie białe, tak jak miękki śnieg pod ich stopami. Popatrzyli na siebie z niedowierzaniem. Na czym będzie polegać ich zadanie? Jak mają pomóc przyjaciołom? Wszystko wokół nich wyglądało jak jakiś niepokojący sen...
< Max? >                     

Od Maxa CD Oleandra

Pomyślałem że mogę skrócić sobie czas czekania śpiąc, tak, to najlepsze rozwiązanie. Wygodnie ułożyłem się na boku, lecz nie mogłem zasnąć. Prawdopodobnie z obawy że naprawdę może się coś strasznego wydarzyć. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Lecz mimo niepokoju, po piętnastu minutach udało mi się zasnąć.
- Max... obudź się ! - słyszałem jakby z oddali
Przekręciłem się na ziemi.
- Wstawaj... Śniadanie jest !
Do mojego nosa wdarł się zachęcający zapach mięsa. Uchyliłem lekko powieki, ledwie dostrzegłem że przed moim nosem leżało kilka plasterków wołowiny. Zdziwiło mnie to trochę, ponieważ były przyprawione, takie jak zazwyczaj jedzą ludzie. Przeciągnąłem się i usiadłem. Obok mnie siedział Oleander żując mięso z apetytem, z pewnością podobało mu się bardziej niż korzonki. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie jego miny gdy je jadł. Lecz moja wesołość zaraz zniknęła, gdy przypomniałem sobie słowa Manti " To się stanie w południe ". W pokoju też była jeszcze ona, Apar i kruk.
- Dobrze że już wstałeś - powiedział Oleander - Jak widzisz mamy wyjątkowo dobre dziś śniadanie
- Tylko jest one bardziej takie... jak jedzą ludzie - powiedziałem żując - Ale racja, bardzo dobre
- To dlatego że wzieliśmy to mięso właśnie od ludzi - powiedział kruk, który wcześniej nic nie mówił

~~Chwila przed południem~~

Wszyscy siedzieliśmy w milczeniu czekając, na to co się stanie. Jedynie kruk przyglądał nam się zapewne zdziwiony. Powoli mijały sekundy, nic się nie działo, już miałem odetchnąć z ulgą, gdy nagle do pomieszczenia wleciał zdyszany kruk kracząc zawzięcie. Kruk już nam znany niemal nie spadł z nóg.
- Co się stało ? - spytał przerażony Apar
- Nasz wspólny wróg... tutaj niedługo przybędzie - wyszeptał a później krzyknął - Rozkaż wszystkim strażnikom tutaj wrócić !

~~Gdzieś w lesie zwanym Skrytym Lasem, czarne ptaszyska po otrzymaniu wiadomości, opuszczają swe kryjówki~~

- Spójrz, kruki odlatują - powiedziała Ami szczerze pocieszona
- Nareszcie - powiedział Mundus - Myślałem że się nigdy nie doczekam, a jednak polecieli. Dobrze, więc ty tu najlepiej zostań, a ja...
- Idę z tobą - powiedziała Ami stanowczo

< Oleander ? >

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Od Jaskra CD Amber

Wilczyca siedziała nad brzegiem rzeki, wpatrując się w dal. Jak łatwo było się domyślić, patrzyła na ludzkie domy ukryte we mgle. Ta z każdą chwilą była coraz mniejsza. Dopiero teraz opadała zwiastując kończący się, w zimę i tak krótki dzień.
Usiadłem kilka metrów za nieznajomą. Wadera zastrzygła uszami. Chyba mnie usłyszała.
- Witam szanowną panią - skłoniłem się lekko, gdy wilczyca odwróciła się, by zobaczyć, kto jest w pobliżu.
- Dzień dobry - odpowiedziała, jeszcze zanim zdążyła mnie zobaczyć. Potem odwróciła się i na chwilę zastygła w milczeniu.
"Być może jestem podobny do ojca. Albo do matki" - pomyślałem, gdy zauważyłem, jak uważnie mnie obserwuje - "albo po prostu nie wyglądam przyjaźnie" - uznałem wreszcie, po czym, chcąc zmienić ten przykry fakt, wstałem i uśmiechnąłem się najładniej jak potrafiłem.
- Przepraszam, jeśli niepokoję - podszedłem bliżej i usiadłem obok niej - ale my się jeszcze nie znamy, prawda?
- Nie. Od niedawna należę do Watahy Srebrnego Chabra. Nie znam tutaj prawie nikogo - westchnęła wadera, znów spoglądając na zabudowania wznoszące się po drugiej stronie rzeki.
- Panienka Amber, z tego co słyszałem..?
- W rzeczy samej. Skąd wiesz? - moje słowa najwyraźniej zaniepokoiły wilczycę.
- Beryl mi powiedział - odpowiedziałem powoli.
- A z kim mam przyjemność? - uważnie mi się przyjrzała.
- Ja... Jaskier - odpowiedziałem. Mój ojciec, którego Amber już poznała, raczej nie wzbudza sympatii, więc postanowiłem zostać jeszcze przez jakiś czas anonimowy i nie przedstawiać się dokładniej.
- Słyszałem, że planujesz udać się do wioski - dosyć niezręcznie zacząłem interesujący mnie temat.
- A to skąd wiesz?? - Amber wyglądała na coraz bardziej zaniepokojoną.
- Powiedziała mi... znajoma. Pomyślałem, że bezpieczniej będzie pójść we dwoje. Samotny wilk w końcu nigdy nie jest zupełnie bezpieczny, prawda...?
- Ach, tak. Jakże tutaj wieści się szybko rozchodzą! - uśmiechnęła się niepewnie Amber.

< Amber? >

Od Oleandra CD Maxa

~~ Gdzieś w lesie, przed jaskinią czarnej wilczycy, Strzygi, żyjącej samotnie, wiekowej pustelniczki, która nigdy nie mieszała się w sprawy swej watahy bez potrzeby, siedziały dwie młode dusze, obserwując w milczeniu tych, którzy czekali na nich bezskutecznie już przez wiele godzin... ~~

- I się nie doczekają! - syknął zdenerwowany Mundus, rozcierając zmarznięte szpony i strosząc pióra pokryte szronem. Powietrze wokół nich parowało, zabierając ze sobą resztki ciepła.
- Jak długo możemy jeszcze tu siedzieć i czekać? - zapytała cicho Ami - oni stąd nie odejdą. Mają rozkaz schwytać cię i doprowadzić z powrotem do kruczej kryjówki.
Wokoło panowała ciemność. Czarne jak smoła ptaki siedziały skulone na gałęziach na przeciwko obserwowanej jaskini.
- Mundusie, nie możemy czekać tu do rana. Zamarzniemy.
- Czy naprawdę jest tak zimno? - zapytał zaniepokojony ptak - wybacz, Ami. Zupełnie o tym nie myślałem. Wiesz - popatrzył jej głęboko w oczy, po czym powiedział stanowczo - nie możesz tu ze mną dłużej czekać. Odprowadzę cię do jaskini Murki... prześpij się tam. Jutro wrócę do ciebie i pomyślimy, co teraz z nami będzie.
- Ale - kotka nie wydawała się być zwolenniczką tego planu - powinniśmy wrócić oboje.
- Nic mi się nie stanie - uśmiechnął się - pochodzę z terenów, gdzie taka pogoda jest przez większość roku. Muszę tu czekać aż odejdą. Kiedyś w końcu to się stanie. To moja jedyna szansa.

~~ Do tej historii jednak wrócimy później. Tymczasem, głęboko w podziemiach, stłoczone niczym borsuki siedziały cztery wilki. Ich myśli odbiegały daleko od ponurego miejsca, w którym się znajdowały. Ta noc nie przebiegała tak spokojnie, jak by tego chcieli... ~~

Wszyscy przypatrywaliśmy się Manti, która właśnie obudziła się ze snu. Wadera wyglądała na nieco skołowaną i przestraszoną. Ciężko dyszała i widać było, że to nie był przyjemny sen...
- Co się stało, Manti? - zapytał Apar siadając przy partnerce.
- Nic... to... to się stanie w południe... - wadera wbiła wzrok w ziemię, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiając.
- Co się stanie? - Max wstał i niespokojnie zastrzygł uszami - Manti, opowiedz nam o swoim śnie. Czy chodziło o Toru?
- Ja nie... nie wiem. To tak szybko ucieka mi z głowy...
- Oleandrze - Max zwrócił się do mnie - która godzina?
Wstałem i otrząsnąwszy się z piasku lekko poklepałem pilnującego nas kruka po skrzydle.
- Która godzina? - szepnąłem.
Ten, nadal trochę zaspany, zakręcił się niepewnie i odpowiedział tylko:
- Około drugiej.
- Druga w nocy? - poinformowałem Maxa, po czym wzruszyłem ramionami na znak, że nie ufałbym do końca sennej odpowiedzi kruka.
- Myślę, że powinniśmy przygotować się na najgorsze. Cokolwiek to jest, nadejdzie w południe - Apar zmarszczył brwi - lub nie nadejdzie w ogóle.
Wymieniliśmy pełne niepokoju spojrzenia. Zostało jeszcze dziesięć godzin do czasu, gdy dowiemy się, czy sen Manti był proroczy i zwiastował ważne wydarzenie. Czy powinniśmy jakoś się do tego przygotować...?

< Max? >

Nowy członek!

Red petals by wolf-minori
Torer - zielarz

Od Toxic CD Lenka

wsłuchiwałam się w słowa Lenka, bowiem bardzo mnie to ciekawiło.
-Heh, chyba Cię zainteresowało to co mówiłem...-stwierdził wesoło wilk
-Tu się nie mylisz, bardzo lubię słyszeć o życiu innych.-szliśmy dalej,przy tym rozmawiając i opowiadając sobie żarty.Kiedy doszliśmy na miejsce oglądałam sobie widoki...
-Podoba Ci, khy khy khy, się tutaj?-zapytał trochę zdziwiony basior
-Lubie spokojne miejsca, w dzieciństwie brakowało mi spokoju...tu wojna tu zaginięcie rodziny...-odpowiedziałam
-Współczuję...-powiedział Lenek
Popatrzyłam mu w oczy lekko przygnębiona, stróż patrząc moje oczy zrozumiał że chodzi mi oto, żeby zostało to tajemnicą, samiec przytaknął głową.Szliśmy dalej...
-Wiesz, robi się noc... musimy już wracać...-stwierdził
-Dobrze-odpowiedziałam

< Lenek? >

Od Manti CD Apara

Wchodząc do pomieszczenia zastaliśmy nietypowy widok, Oleander próbował wyjąć resztki korzonek z buzi, a Max się z niego śmiał turlając się po ziemi. Lecz po chwili nas zauważyli i przestali to robić.
- Manti i Apar - kruk zwrócił się do nas - Od teraz nadal możecie chodzić po korytarzach, ale nie w nocy. Wtedy macie wszyscy spokojnie spać tutaj. Jasne ?
Manti i Apar kiwnęli głową.
- A że jest już wieczór to już dziś nie wychodźcie
- W takim razie chyba już się położę - powiedziałam i się położyłam
- No to, dobranoc - powiedziałem
- Nawzajem - szepnęłam i niemal natychmiast zasnęłam
Miałam dziwny sen...
Szłam po puszystym śniegu, o dziwo nie był on zimny, lecz ciepły. Nie gorący, lecz taki w sam raz. Zmierzałam w stronę jakiegoś nie znanego mi lasu. Nagle przede mną wylądował skrzydlaty, biały jak śnieg basior. Wydawało mi się że już go kiedyś widziałam, ale nie byłam pewna gdzie. Po chwili obok niego pojawił się wielki jaszczur, taki jak te Toru.
- To się stanie w południe - powiedział szeptem
- Co się stanie ? - spytałam
- W południe, w południe - zaczęło mi dudnić w uszach
- Co w południe się stanie ?! - starałam się krzyknąć, ale zabrakło mi sił
- To się... W południe... Się stanie... Południe, południe - ciągle słyszałam
I nagle wszystko umilkło, a ja leżałam w jaskini.
- Coś się stało ? - spytał mnie Apar, który się właśnie obudził
Zauważyłam że obudzili się też Oleander i Max. Zerknęłam w stronę kruka, on spokojnie drzemał oparty o ścianę.


< Oleander? >

Od Apara CD Maxa

Właśnie bezczynnie łaziłem po korytarzach mając nadzieje że znajdę coś ciekawego do roboty, choćby wpatrywanie się w pająka, gdy nagle zobaczyłem kruka lecącego w moją stronę. Odsunąłem się na bok myśląc że mnie ominie, ale ten wylądował tuż przede mną i powiedział :
- Chodź ze mną
Nagle zdrętwiały mi łapy, bałem się że mnie o coś osądzi, lecz mimo tego poszedłem posłusznie za nim.
- Gdzie twoja partnerka ? - spytał kruk
- A czemu chcesz wiedzieć ? - odparłem wojowniczo
- Chciałem z wami porozmawiać u Max'a i Oleander'a
- Aha - bąknąłem - Nie wiem gdzie teraz jest, ale szła tam - wskazałem łapą kierunek o który mi chodziło
Kruk tylko kiwnął głową i tam ruszyliśmy. Okazało się że szliśmy w dobrą stronę bo już po niedługiej chwili zobaczyliśmy Manti, która spojrzała na nas niepewnym wzrokiem i się spytała :
- Coś się stało ?
- Chodź - rzekł kruk
Manti niepewnie poszła za nami. Po chwili dotarliśmy do pokoju w którym byli Max i Oleander.

< Manti ? >

Od Maxa CD Oleandra

Czas wlókł się leniwie, gdy tak siedzieliśmy w pokoju. Miałem tylko nadzieje że Ami ostrzeże Mundka na czas, co prawda nie wiedziałem z jakiego powodu on uciekł, ale wierzyłem że w dobrej intencji. Zacząłem się nudzić, więc położyłem się na plecach i zacząłem się wpatrywać w sufit. Przypomniało mi się, że kiedy byłem szczeniakiem też tak robiłem, kiedy rodzice szli na polowanie i nie miałem co robić, a nie mogłem wyjść na dwór. Wtedy patrząc na sufit jaskini, starałem się znaleźć jakąś dziurę lub wgłębienia, które by przypominały jakieś rzeczy. To jedno z niewielu wspomnień z dzieciństwa. Teraz zauważyłem jedną dziurę przypominającą kształtem wiewiórkę. Uśmiechnąłem się wpatrując w górę. Oleander chyba to zauważył bo się spojrzał do góry i spytał :
- Co tam patrzysz ?
- Nic, nic... - odpowiedziałem szybko
- Aha, no dobra - powiedział Oleander, położył się na brzuchu i zwrócił się do kruka, który dotąd stał zamyślony - Kiedy będzie jedzenie ?
Ptak otrząsnął się i spytał :
- Co mówiłeś ?... Aaa, jedzenie - zaczął - Niestety, dziś dostaniecie korzonki...
- Co ?
- Przykro mi, w lesie dla was są jedynie, jak już mówiłem korzonki
Oleander po tej wiadomości spochmurniał, jak z resztą również ja. Po chwili kruk, który wcześniej z nami rozmawiał na chwilę poleciał i po chwili wrócił mówiąc :
- Za chwilkę dostaniecie jedzenie
Po niedługim czasie zupełnie jak powiedział kruk, dostaliśmy żarełko, a dokładniej przyleciał inny kruk z nim i je nam zostawił, a potem odleciał.
- Nie może smakować tak źle... - powiedział Oleander i wziął kęs, ale po jego minie wywnioskowałem że to może smakować i smakuje tak źle.
- Na chwilę idę, a wy macie tu zostać, co prawda wątpie by któryś z was chciał uciec, ale... - i to kruk nie dokończył zdania, lecz wyleciał z pokoju

< Apar ? >

Odchodzą!

http://fc03.deviantart.net/fs18/f/2007/210/d/9/Sparkling_Grey_by_Isyss.jpg
Eclipse - powód: decyzja właściciela


Alekei - powód: decyzja właściciela

Wyjątkowo trudno żegna się tak lojalnych członków WSC i dobrych przyjaciół. Może postanowicie jeszcze kiedyś wrócić?

Od Amber CD Lerki

Skinęłam przytakująco głową.
- Chodzi o ludzi. - Powiedziałam poważnie - Chcę wiedzieć o nich więcej.
- O ludziach? W porządku ale myślę, że najlepiej by było gdybyś poszła do ich wioski. - Powiedziała z uśmiechem Lerka.
- Nie! - Wzdrygnęłam się gwałtownie.
Ciężko mi było skąd ta gwałtowna reakcja. Spuściłam wzrok. Chciałam ich poznać ale jednocześnie trochę się tego bałam.
- Ja... jeszcze nigdy nie widziałam ludzi. - Powiedziałam z wahaniem.
- Och, to nic takiego. - Powiedziała samica z pewnego rodzaju czułością w głosie.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa. - Stwierdziłam.
- W porządku, sama zdecydujesz kiedy będziesz chciała tam pójść. A teraz, co chciała byś wiedzieć?
- Jak wyglądają, co jedzą?
- Ludzie są wysokimi istotami, wzrostem mogą przypominać jelenia. Chodź ich młode są mniejsze, mogą być nawet mniejsze od nas. A jedzą prawie to samo co my. Potrafią jednak smażyć i piec mięso oraz przerabiać warzywa i owoce.
- Czy w takim razie oni kradną nasze jedzenie? - Zapytałam.
- Nie - Odpowiedziała Lerka kręcąc przecząco głową - Żyjemy z nimi w zgodzie więc nie robią niczego co w znaczący sposób zmniejszało by naszą ilość zwierzyny.
- Z tym, że... to wszystko mi się nie zgadza. - Powiedziałam w końcu - Z opowieści taty słyszałam, że to agresywne istoty i robią wszystko by nam zaszkodzić. Kradną jedzenie, zabierają tereny i są agresywni.
- Amber - Zaczęła wilczyca cichym i pełnym troski głosem - Opowieści twojego taty też mówiły prawdę.
Byłam zmieszana. Spojrzałam na Lerkę pełnym niepewności wzrokiem.
- Posłuchaj mnie moja droga. Wilków na świecie jest wiele, tak samo dużo albo i więcej jest na świecie ludzi. Twój tata nie miał po prostu szczęścia poznać niektórych z nich.
Skinęłam przytakująco głową, od tamtej chwili wszystko zdawało się być dla mnie jasne. Wciąż miałam jednak lekkie obawy przed spotkaniem ludzi.
- W takim razie to już chyba wszystko. - Powiedziałam z uśmiechem - Dziękuję za gościnę, na pewno Cię jeszcze odwiedzę.
- Zawsze jesteś tu mile widziana. - Powiedziała Lerka
Zamachałam ogonem i wyszłam. Pobiegłam w stronę gdzie powinna znajdować się wioska. Dobiegnięcie nad rzekę zajęło mi trochę czasu. Zdyszana postanowiłam się tutaj zatrzymać. W oddali dało się już ujrzeć zarysy ludzkich domów. Moje obawy powoli zostały zastępowane przez ciekawość. Nad niektórymi z ludzkich budynków unosił się dym, nie wyglądało jednak na to oby oznaczał on pożar. Zdawał się być w pewien sposób... kontrolowany. Siedziałam patrząc przed siebie. To jedna z tych niewielu chwil, w których naprawdę zastanawiałam się co powinnam zrobić nim to zrobiłam. Z moich rozważać wyrwał mnie jakiś dźwięk. Gdzieś za moimi plecami rozległo się charakterystyczne skrzypnięcie śniegu.

< Lerka lub ktoś inny? >

Od Lenka CD Toxic

Cieszyłem się z zawarcia nowej znajomości. Lubiłem poznawać członków Watahy Srebrnego Chabra, szczególnie tych nowo przybyłych. A ponieważ byłem stróżem i większość czasu spędzałem na obchodach naszych terenów i pilnowaniu porządku i bezpieczeństwa, rzadko mogłem z kimkolwiek porozmawiać. Zwłaszcza ostatnio, gdy Beryl - samiec alfa WSC, opadł z sił i przestał specjalnie angażować się w politykę i działalność społeczną. Cóż... wszyscy jesteśmy coraz starsi. Siły powoli opuszczają nie tylko jego, ale także Eclipse, Murkę i Andreia (który z resztą od pewnego czasu również jest bardzo chory i znajduje się pod opieką ludzi, we wsi). Ja również się starzeję. Niedługo razem z nimi pożegnam ten świat. Całe szczęście, wilki starzeją się tylko ciałem. Choroby i słabość to duży problem, jednak przynajmniej nie ciągną się za tym konsekwencje psychiczne. Ja na przykład, pomimo swego wieku, czuję się tak jak zawsze. Tak, jak wtedy, kiedy byłem jeszcze nic nie wiedzącym o życiu szczeniakiem.
- Ech... widzisz... tak to właśnie jest w tym naszym życiu - rozrzewniłem się. Wadera popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Słucham?
- Ach, nic, nic. Przepraszam. Przypomina mi się moje smutne życie. Cały czas tylko samotnie stać na warcie... czasem odchodzi mi już ochota - pociągnąłem nosem z żalem - dobrze, że od jakiegoś czasu mamy także drugiego stróża - Kasai. Bardzo mi pomaga. Ale nie mówmy teraz o niczym nieprzyjemnym... zobacz: przed nami stepy. W lato jest tu bardzo gorąco i rzadko pada deszcz. Kiedyś przebiegała przez nie południowa granica terenów WSC, lecz teraz, kiedy jesteśmy sojusznikami Watahy Wielkich Nadziei, zyskaliśmy nowe tereny. Jeszcze dalej. Za stepami. Idziemy?

< Toxic? >

Od Lerki CD Amber

Właśnie siedziałam w jaskini segregując zioła lecznicze, które niedawno dostałam od Murki. W pewnym momencie usłyszałam rozmowę przed naszą jaskinią. Zastrzygłam uszami. Byłam ciekawa, kto przyszedł, jednak podejrzewając, że to tylko jeden z naszych stróżów lub jakiś wilk z pilną sprawą do Aksela, zajęłam się dalej ziołami. Mój partner nie lubi, gdy przeszkadza się mu w służbowych sprawach. Po chwili jednak zorientowałam się, że właścicielem drugiego głosu może być nikt inny jak Amber, nowa wadera w WSC, którą poznałam wczoraj. Czym prędzej odłożyłam swoje poprzednie zajęcie i udałam się przed jaskinię.
- Jesteś przyjacielem Lerki? - zapytała Amber.
- Przyja... można tak powiedzieć - uśmiechnął się krzywo Aksel - należysz do Watahy Srebrnego Chabra?
- W rzeczy samej - odpowiedziała wilczyca - czy Lerka jest w jaskini?
- Witaj, Amber! Miło, że nas odwiedziłaś - wyjrzałam z wnętrza - wejdź proszę do środka.  Chłodno dzisiaj, czyż nie?
- Tak właśnie myślę - odpowiedziała, w kilku krokach znajdując się obok mnie. Usiadłyśmy w środku i zaczęłyśmy rozmowę.
- Widzę, że poznałaś już mojego partnera?
- Partnera? - Amber przekrzywiła głowę - myślałam, że to jakiś twój przyjaciel. Nic mi nie powiedział.
- Bardzo możliwe - zaśmiałam się - nie przejmuj się. Zawsze taki był. Obowiązki samca alfa i generała zarazem. A do tego ostatnio podupadł na zdrowiu i martwi się, bo niebawem będzie musiał przekazać władzę naszemu synowi.
Do jaskini wszedł Aksel. Podszedł do mnie i usiadł pod ścianą. Postanowiłam skończyć więc ten drażniący go temat i powiedziałam:
- Ach, mniejsza z tym - machnęłam łapą - cóż cię sprowadza, moja droga? Widzę, że coś cię dręczy. Mów śmiało. O innych rzeczach porozmawiamy później.

< Amber? >

Od Amber CD Lerki

Po drodze Lerka pokazała mi Jezioro Dziewięciu Cieniu, które żywo mnie zainteresowało. Ponieważ jednak jezioro było zamarznięte nie mogłam w pełni zaspokoić całej swojej ciekawości. Dalej samica poprowadziła mnie do lasku. Nawet pomimo białej pory roku to miejsce przyciągało wzrok. Pokryte śniegiem, iglaste sosny tworzyły naprawdę niesamowitą atmosferę. Spojrzałam na swoje łapy. Zdawało się, że śniegu jest tu nieco mniej niż w poprzedniej części terenów. Już po chwili mój wzrok powędrował w górę. Wyglądało na to, że spora część śniegu znajdowała się na drzewach. Przez moją głowę szybko przemknęła wizja tego jak ten cały śnieg spada prosto na mnie. Otrząsnęłam się lekko, nic przyjemnego. Spojrzałam na Lerkę i uśmiechnęłam się, widać było, że sporo wie o tych miejscach.
- Pustelnik? - Przerwałam nagle gdy z ust wadery padło to słowo.
-Tak, ale to było bardzo dawno temu, właściwie to nie jestem w stanie ci o nim za dużo powiedzieć.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nic nie szkodzi, właściwie to zapytałam jedynie z ciekawości.
- To chyba jedno z najspokojniejszych obecnie miejsc. - Westchnęła Lerka - Obecnie ani wrogie wilki ani ludzie nie mają pojęcia o tym miejscu.
- Tu są ludzie? - Zapytałam trochę zaniepokojona.
- Tak, kawałek drogi stąd mieści się ich wioska. Wszyscy jednak zapomnieli o istnieniu tego miejsca więc nigdy ich tu nie zobaczysz.
Z niejakim zmieszaniem przyglądałam się samicy. Mówiła o ludzkiej wiosce jakby było to coś zupełnie normalnego. Ja jednak nie byłam zbyt pewna temu przekonaniu. Co prawda nigdy nie widziałam ludzi jednak z opowieści mojego ojca były to bardzo niebezpieczne istoty. Mieli ze sobą robiące wiele huku strzelby a do tego niemal zawsze towarzyszyły im psy, które bez zająkniecie wykonywały każdy ich rozkaz. Lerka najwyraźniej zauważyła, że zrobiłam się jakaś nieswoja ponieważ już po chwili zapytała:
- Wszystko w porządku?
- Tak... tak. - Odparłam lecz bez większego przekonania.
Spojrzałam na ścieżkę przed sobą.
- Kojarzę te drogę. - Powiedziałam z uśmiechem - Dalej dam już sobie radę sama.
- W takim razie w porządku, jeśli tylko będziesz potrzebowała mojej pomocy wiesz gdzie mnie szukać. - Odpowiedziała jednocześnie odwzajemniając mój uśmiech.
Odchodząc jeszcze chwilę zastanawiałam się nad tym co usłyszałam. Nie wierzyłam, że tata mógł by mnie okłamać, jednocześnie jednak Lerka zdawała się być bardzo pewna swoich słów. Uśmiechnęłam się do siebie, zdecydowałam. Jutro zaraz po polowaniu wybiorę się do Lerki i wypytam o ludzi.
~~~~Kolejnego dnia~~~~
Niemal z samego rana wybrałam się na polowanie, tym razem było udane. Zjadłam swoje śniadanie i złapałam jeszcze jednego zająca z myślą o Lerce. Z optymizmem w sercu i uśmiechem na pysku udałam się do jaskini Lerki. 
- Hej! Ler... ka... - Dokończyłam niepewnie widząc przed jaskinią czarnego wilka.
Położyłam zająca na ziemi i przekręciłam delikatnie głowę. Po chwili jednak uśmiechnęłam się i zamachałam ogonem.
- Jesteś przyjacielem Lerki? - Zapytałam.


< Lerka? >