Westchnąłem głęboko. W takie dni czuję się trochę lepiej. To dobrze, że jest ktoś, komu mogę o tym powiedzieć. Odkąd nie mieszkam na stałe w jaskini rodziców, nikt nie zaproponował mi tego.
Skoczyłem na lód. Starając się stanąć prosto na rozjeżdżających się łapach, bez słowa przeszedłem na drugą stronę jeziora, gdzie stała Amber. Wadera cały czas wyczekiwała mojej odpowiedzi. W końcu, gdy stanąłem obok niej, powiedziałem cicho:
- Ostatnio źle się czuję. Nie jestem chory, ani nic mnie nie boli, ale czuję, że coś niedobrego się ze mną dzieje.
- Co się dzieje? - zapytała Amber, mrużąc oczy - masz jakiś kłopot?- Chyba nie... - odrzekłem bez jakiegokolwiek przekonania - na razie. Tylko niedługo mój ojciec... - przerwałem, przypomniawszy sobie, że Amber nie wie, kim jest mój ojciec. W sumie nie wiem, z jakiego powodu zatajam to przed wszystkimi, przed którymi mogę, jednak z tą anonimowością czuję się bezpieczniej. Nikt mnie z nim nie kojarzy, a wydaje się to przydatne zwłaszcza wtedy, gdy przypominam sobie, co cała WSC musiała przejść przez niego.
Spuściłem głowę i zacisnąłem powieki.
- Nie przejmuj się tym - usłyszałem obok siebie cichy i przyjazny głos - na pewno wszystko się ułoży, a jeśli nie masz żadnych poważnych zmartwień, to nie ma co przytłaczać się wszystkim na około. To minie, każdemu czasem jet smutno.
- Masz rację - westchnąłem - tyle, że to nie jest tylko smutek, ale i jakieś wewnętrzne przerażenie.
Popatrzyłem w górę, na białe niebo i na słońce, które przed chwilą na całym sklepieniu niebieskim rozmyły chmury.
- Z resztą, to nie ważne. Nie przyszliśmy tu rozmawiać o moich fobiach. Lód jest tak cudownie zamarznięty, że nawet stado łosi mogłoby na niego bezpiecznie wgalopować.
Uśmiechnąłem się i zatoczyłem na jeziorze w miarę zgrabne koło, odkrywając grubą taflę lodu ukrytą uprzednio cieniutką warstwą śniegu.
< Amber? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz