- Ja przepraszam... - popatrzyłem niepewnie na Mundusa, po czym szybko przeniosłem wzrok na Kasai i Shino - nie jestem przecież alfą WSC, tylko następcą Aksela w WWN. Zapytajcie Eclipse albo Beryla, jeżeli chcecie wiedzieć. Mundusie, przypomnieć ci, jak do spokojnej i szczęśliwej Watahy Srebrnego Chabra sprowadziłeś mojego drogiego ojca*? I, że od tego zaczęły się wszystkie problemy? A pamiętasz, jak powiedziałeś nam o tym, że Wataha Szarych Jabłoni wkroczyła na te tereny? Rzeczywiście, wzorowa służba wywiadowcza! Wszyscy byli o tym przekonani, dopóki nie okazało się, że z nimi współpracujesz**!
- Nie zapomniałem o tym, Jaskierku - ptak popatrzył na mnie - Beryl nazwał mnie wtedy szpiegiem i zagroził, że jeśli jeszcze raz pojawię się na terenach WSC, zabije mnie... jak psa? Chyba tak - gdy to powiedział, jego oczy prawie niezauważalnie się uśmiechnęły - a widzisz? Jednak tu jestem.
Nie musiał mówić nic więcej. Spuściłem wzrok.
- Kasai, myślisz, że przez ten drobny konflikt z Watahą Szarych Jabłoni, mamy tutaj wielki kryzys? To, że jakieś bandy napadają na mieszkańców WSC nie ma nic wspólnego z tym, że musimy być silną społecznością. Wprowadzając tu obce elementy, możesz zdestabilizować naszą wspólnotę.
- Wiesz, kto jest "elementem" mającym jak dotychczas kluczową rolę w destabilizacji WSC? - warknęła groźnie Kasai.
- Hhm - zachichotał ptak - może ja?
- W rzeczy samej - odpowiedziała wadera ciszej, nadal warcząc groźnie.
W tej chwili lis mruknął coś pod nosem a patyk, który trzymał w pysku zaczęła otaczać gęsta, błękitna mgła.
- Co to ma być? - Mundus nie krył oburzenia.
- Słabo widać? - Lis przekrzywił głowę.
Niebieska Czapla wbiła szpony w ziemię, tak, że powstało na niej kilka rys.
- Proszę, ugaś to natychmiast, w przeciwnym razie będę zobowiązany do podjęcia stanowczych kroków mających na celu wykluczenie cię z listy ubiegających się o rozpatrzenie wniosku o czasowy pobyt na terenach Watahy Srebrnego Chabra.
- A to ciekawe - wycedził lis przez zęby, jeszcze mocniej ścisnąwszy patyk.
- Albo nie... - Mundus lekko uśmiechnął się patrząc z góry na lisa - zrobię to inaczej. Poczekamy.
- Mundurek - położyłem uszy po sobie, wyczuwając podstęp - co ty kombinujesz?
- Nic, co byłoby w jakikolwiek sposób związane z twoją osobą, Jaskrze.
- Czasami nawet ja mam cię dość - mruknąłem.
- Przede wszystkim proszę o szacunek dla kogoś, kto od szczeniaka wychowywał cię jak własnego syna.
- Aż dziw, że wyrosłeś taki... normalny - Kasai popatrzyła na mnie, uśmiechając się porozumiewawczo.
< Kasai? >
* i ** O tych wydarzeniach przeczytasz na stronach WWN oraz WSJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz