Dyszałem głośno, tłukąc łapami gady obstępujące mnie ze wszystkich stron i gryząc zaciekle co popadnie naokoło. Nagle, w ferworze walki usłyszałem ciche krakanie dochodzące z jakiegoś korytarza. Obejrzałem się za siebie. Rzeczywiście, w jednym z tuneli stał nasz znajomy kruk, machając do nas skrzydłem i dając sygnały, byśmy poszli za nim. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Gadziny obstępowały nas wychodząc ze wszystkich możliwych miejsc. W końcu z trudem przebiłem się przez chmarę obślizłych ciał, po drodze chwytając jeszcze Mundusa. Ami, Apar i Manti wydostali się z "pola bitewnego" przed nami, a po chwili dołączył do nas także Max. Czym prędzej zniknęliśmy w korytarzu za krukiem. Długo przesuwaliśmy się w ciemności jakąś wąską drogą. W pewnych momentach ledwo mieściłem się w tunelu. Moi przyjaciele, oprócz oczywiście Ami i Mundusa, mieli podobny problem. W końcu poczułem coś niesamowitego. Z radości aż machnąłem ogonem, zapominając o Maksie idącym za mną. Fuknął z podenerwowaniem, gdy czubek mojego ogona znalazł się na jego nosie. Aby się usprawiedliwić, postanowiłem podzielić się z nim moimi spostrzeżeniami.
- Max!
- Co...? - usłyszałem za sobą jego głos.
- Czuję świeże powietrze. Jesteśmy coraz bliżej wyjścia!
- Co ty mówisz? Ja też chyba coś czuję. I jest coraz zimniej.
Racja. Było coraz zimniej, i... poczułem coś zimnego na nosie. To śnieżynka! Co prawda było już prawie ciemno, jednak... byliśmy na zewnątrz!
- Max! Zobacz! Wyszliśmy - z radości musiałem kilka razy podskoczyć i zatupać - jesteśmy wolni!
- Nie tak szybko - mruknął kruk stojący obok nas - musicie jeszcze pomóc nam uporać się z tymi na dole. Wyprowadziłem was tym wejściem, bo bardziej przydacie nam się w innym miejscu...
< Max? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz