- Więc, mój drogi przyjacielu, co tam mamy? - kłusując po lesie, bardziej radosny niż kiedykolwiek, dysząc lekko, krzyknąłem do Mundusa* siedzącego mi na grzbiecie.
- Mamy jeszcze Polanę Życia i kawał Lasu, Jaskierku.
- Ależ to świetnie, Mundurku!
- Myślę, że zmienisz zdanie za dziesięć kilometrów, Jaskierku! - odrzekł pogodnie ptak.
Westchnąłem głośno. Musiał mi przypominać, że taka długa droga przed nami.
- Ależ Mundurku - zacząłem entuzjastycznie.
- Ależ Jaskierku - przerwał mi z nie mniejszym entuzjazmem towarzysz.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że to cudownie, że Lenek jest chory i nie może zająć się obchodzeniem naszych terenów, gdyż jest to zajęcie niezwykle dla mnie ciekawe i przyjemnie się go zastępuje...
- Przestań - ziewnął błękitny ptak - mówisz tak, żeby się pocieszyć, bo zaoferowałeś Lenkowi pomoc w stróżowaniu i już nie masz siły. Do tego jesteśmy opóźnieni o jakieś dwie godziny. Biegnij szybciej.
Zacisnąłem zęby i pokłusowałem jeszcze żwawiej. Choć rzeczywiście chęci i siły już mnie opuszczały.
W końcu zatrzymałem się i powiedziałem:
- Koniec tego dobrego. Schodź. Jeśli chcesz mi pomóc w obejściu terenów WSC i utrzymaniu porządku tej nocy, to przynajmniej nie przeszkadzaj.
- Aha - Mundus stanął na ziemi i otrzepał się z kurzu - jak chcesz. Z resztą przeczuwam, że mimo wszystko nie skończymy dziś obchodu.
- Słucham?! - przestraszyłem się.
- Nic, nic. Nie mówię o niczym strasznym, a o tym, że niedawno do naszej watahy dołączyła nowa wadera, i rozumiesz... mam polecenie przesłuchać ją.
- Tak, rozumiem Ty i te twoje zadania wywiadowcze - położyłem uszy po sobie.
- Równie ważne, jak każde inne zadanie każdego członka watahy - odpowiedziała spokojnie urażona czapla - należysz do dwóch watah, więc powinieneś to wiedzieć. Chodźmy już.
Ruszyliśmy w stronę Polany Życia, na której nowe wilki często spędzały pierwsze dni w WSC. Tam też spodziewaliśmy się znaleźć nową wilczycę.
- Na imię ma Toxic, to już wiem. Podobno ma być mordercą w naszej watasze. Ponad dwa lata, zielone futro... - wymieniał.
- Ani chybi to ona - wskazałem na zielony, wyróżniający się w ciemności kształt siedzący nad jeziorem w dolinie.
- Z pewnością - powiedział śmiało ptak, wychodząc z krzaków. Podreptałem za nim.
Wilczyca wyglądała na zamkniętą w sobie. Gdy zbliżyliśmy się na odległość kilku metrów, spojrzała na nas nieufnie.
- Witam szanowną panią, nie musi się pani nas obawiać - bezceremonialnie powiedział Mundus, stając naprzeciwko Toxic.
Zawsze podczas rutynowych działań jak przesłuchanie nowych członków WSC aż kapała z niego pewność siebie i służbowość. Zawsze zalecam mu większą ostrożność w nawiązywaniu kontaktów z nowymi członkami, jednak nigdy nie słucha.
- W związku z zapewnieniem bezpieczeństwa wszystkich członków Watahy Srebrnego Chabra, muszę zadać pani kilka niezbędnych pytań. Wiem, że nikt tego nie lubi, dlatego zapytam szybko i sobie pójdę. Po pierwsze: skąd pani pochodzi. Po drugie, dlaczego akurat Wataha Srebrnego Chabra, po trzecie, proszę potwierdzić w obecności świadka - tutaj wskazał na mnie - że mówi pani prawdę. To tyle, dziękuję.
Wadera popatrzyła krytycznie na ptaka.
- W związku z czym te pytania? - zapytała w końcu.
- W związku z pełnioną przeze mnie funkcją i, jak już wspomniałem, konieczności zabezpieczenia WSC przed wrogimi elementami - odpowiedział bez zająknięcia ptak.
< Toxic? >
* Patrz zakładka: Inne postacie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz