Jaskier odszedł, a ja ruszyłam do najdalszej części jaskini. Do miejsca, do którego nie docierało już nawet blade światło księżyca. Zwinęłam się w kłębek i pogrążyłam w głębokim śnie. Tej nocy śniła mi się mama, śpiewająca dobrze znaną mi kołysankę.Obudziłam się wypoczęta i pełna energii. Wybiegłam przed jaskinie i rozejrzałam się. Nigdzie nie było Jaskra. Usiadłam, pomimo iż nie miałam na to zbyt wielkiej ochoty. Przez chwilę w głowie pojawiła się myśl mówiąca mi abym poszła go obudzić jednak szybko zniknęła. Nie miałam pojęcia gdzie szukać Jaskra więc zmuszona byłam czekać. Minuty jednak mijały a ja wręcz nie mogłam wytrzymać. Wstałam i zaczęłam robić kółka przed wejściem do jaskini. Nie przeszkadzało mi, że muszę czekać. Nie podobało mi się jednak to, że nie bardzo mogę z tym cokolwiek zrobić.
- Widzę, że już wstałaś. - Usłyszałam nagle za sobą znany mi już głos.
- Jaskier! - Zawołałam z zadowoleniem. - Nie wiesz nawet jak długo czekałam.
- To, na co chcesz polować? - Zapytał wilk.
Uśmiechnęłam się niewinnie. Nie do końca jeszcze znałam wszystkie rodzaje zamieszkującej te tereny zwierzyny.
- Może jakieś jelenie? - Zaproponowałam niepewnie.
- Jelenie. - Westchnął samiec. - W porządku, chodźmy.
Zamachałam ogonem i potruchtałam za basiorem. Jak się jednak okazało już po chwili przyśpieszyliśmy. Dzięki temu znaleźliśmy się na miejscu znacznie szybciej. Na polance dało się zauważyć niewielkie stadko łani. Dwie z nich były z dziećmi, były także dwie bez dzieci. Towarzyszyła im też trójka wyraźnie starszych. Przywarłam brzuchem do ziemi. Czułam jak śnieg zaczyna się pode mną topić jednocześnie zwilżając moje futro. Nie przejmowałam się tym jednak za bardzo, zawsze mogłam je wysuszyć. W końcu jedna z naszych potencjalnych ofiar nieco się oddaliła. Wyskoczyłam z ukrycia zmuszając tym samym stado do rozbiegnięcia się i zostawienia naszej zdobyczy samej. Nie byłam nawet do końca kiedy pojawił się Jaskier jednak jego przybycie bardzo mi pomogło. Z początku łania trochę się szarpała jednak już po chwili padła na ziemię martwa. Natychmiast zabrałam się za jedzenie. Wzięłam kilka kęsów i zauważyłam, że Jaskier niespecjalnie garnie się do jedzenia.
- Coś nie tak? - Zapytałam przekrzywiając lekko głowę.
- Nie, wszystko w porządku. - Odparł i zaczął jeść.
Nie skomentowałam tego w żaden sposób. Nie czułam takiej potrzeby. Moją uwagę zwróciło jednak to, że pomimo iż wilk zaczął jeść nie robił tego zbyt chętnie. Miałam wrażenie, że myślami jest zupełnie gdzieś indziej. Szybko więc skończyłam jedzenie i zerwałam się na równe łapy.
- Idziemy się ślizgać! - Zakomenderowałam.
- Teraz? - Zapytał wyraźnie zdziwiony moim zachowaniem Jaskier.
- Tak, jezioro jest zamarznięte więc możemy się tam poślizgać. - Stwierdziłam.
Samiec nie wyglądał na zbyt szczęśliwego jednak bez słowa zgodził się na moją propozycję. Nim dotarliśmy nad jezioro minęło już trochę czasu. Spoglądając na słońce można było stwierdzić, że mogło być koło południa. Skoczyłam na lód i w mgnieniu oka znalazłam się po drugiej stronie jeziora. Spojrzałam na Jaskra, który wpatrywał się w płaską taflę lodu.
- Jaskier... - Zaczęłam niepewnie. - czy ty nie chcesz się ze mną bawić?
- No coś ty, przecież wilk nie może się bawić samotnie.
Położyłam uszy po sobie. Zdałam sobie sprawę, że nie był to pierwszy raz gdy używał tych słów. Byłam tu nowa, nie zmieniało to jednak faktu, że nie lubiłam gdy ktoś w moim otoczeniu źle się czuł.
- Jeśli coś jest nie tak możesz mi powiedzieć. Może i nie pomogę, ale mogę wysłuchać.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz