czwartek, 26 stycznia 2017

Od Oleandra CD Maxa

Czekaliśmy i czekaliśmy. Czas dłużył się niemiłosiernie. Wydawało mi się, że mogłem usłyszeć bicie własnego serca. Na mrozie widać było tylko wyziębione stworzenia i parę wydobywającą się z ich nozdrzy i dziobów. Kruki poskulały się między bujnymi gałęziami krzewów i patrzyły ledwie przytomnymi oczyma w dal, z której już niebawem mieli nadejść nasi wrogowie.
Jedna minuta, druga minuta, piąta, ósma, dziewiąta. Nic.
- Nie wiem, czy dobrze robimy, czekając tutaj - powiedziałem lekko się trzęsąc.
- Cóż mamy zrobić? - westchnął cicho Max - gdzie się udać? Kruki to nasza jedyna nadzieja! Jeśli nawet odejdziemy, uciekniemy, Toru i jego gady złapią nas, a być może zabiją, lub...
- Masz rację - przymknąłem oczy, gdyż miałem wrażenie, że i one zaczęły zamarzać. Zbyt długo siedzieliśmy w bezruchu i czekaliśmy na jaszczurki.
- Może one nie nadejdą? - popatrzyłem na Maxa - biorą nas na przetrzymanie, nie mogą z nami tu walczyć. Jest za zimno!
Zadrżałem.
Tymczasem Ami i Mundus w milczeniu obserwowali cichy i nadzwyczaj spokojny las.
- To trwa już za długo - denerwował się Mundek - albo siedzą tam i planują atak, albo czekają na nas gdzieś indziej. Niewykluczone, że właśnie w kruczej kryjówce.
- Tak myślisz? - szepnęła Ami - nie denerwuj się. Może jeszcze przyjdą - powiedziała bez przekonania.
- Nie, Ami - ptak żałośnie pokręcił głową - dziś już nie przyjdą. Zobacz - wskazał skrzydłem zaczerwienione niebo - ściemnia się.
Co pozostało nam w takiej sytuacji, pozostało nam tylko czekać. Kruki nadal dzielnie sterczały na swoich pozycjach. Położyłem się na boku, kładąc głowę na grudzie śniegu. Spędzimy tu noc.
W środku nocy, Ami nagle zerwała się ze swego miejsca. Potrząsnęła Mundusem, mówiąc z przejęciem:
- Słyszysz? Ten głos!
Ptak szybko wstał ze swego miejsca. Na potwierdzenie kiwnął tylko głową i spojrzał porozumiewawczo na kotkę. Wygląda na to, że nadszedł ich czas.

< Max? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz