wtorek, 31 marca 2015

Od Beryla CD Eclipse

- Co wy tam robiliście? - zapytał Mundus, idąc obok mnie.
- Nie... nieważne - odwróciłem wzrok.
Ptak nic więcej nie powiedział. Przez jakiś czas szliśmy w milczeniu. W końcu Lerka chrząknęła znacząco, patrząc na Mundusa.
- Berylu... - znów usłyszałem słowa ptaka.
- co? - westchnąłęm smutno.
- Myślę, że niedługo będziemy mieli więcej problemów.
- Jak to?! - prawie podskoczyłem ze strachem.
- Wataha Wielkich... - jęknął Mundus łamiącym się głosem.
- Nie...! - odpowiedziałem gwałtownie - nawet nie mów...
Ptak popatrzył na mnie z żalem. Wszystkie moje wspomnienia powróciły. Przypomniałem sobie wilki napadające na nasze wojsko. Przypomniałem sobie także udział Mundusa w tej historii. Wolałem o tym zapomnieć. Przecież już dawno mu wybaczyłem...
- Oni znowu chcą... - Mundus spuścił głowę - niedawno spotkałem Aksela. Wataha Wielkich Nadziei ukłąda plan działania. W ciągu tygodnia będzie na naszych terenach.

< Eclipse? >

Od Eclipse C.D Beryla

Obudziłam się w całkiem innym pomieszczeniu. Co mnie zdziwiło wszystko widziałam. No może jeszcze rozmazane ale mogłam wszystko zobaczyć. Nagle jakby z ziemi wysunęła się sylwetka Moster'a
- Dlaczego mnie i moich przyjaciół więzisz?!
Jednak od nie odpowiedział. Odwrócił się i zaczął podchodzić do jednej z półek skalnych. Stamtąd wziął jakąś fiolkę po czym zaczął podchodzić do mnie
- Usunąłem ci trochę trucizny z ciała. Teraz będziesz w stanie coś zobaczyć... - Uniósł moją głowę po czym chciał abym wypiła zawartość fiolki
Ja jednak wyrwałam mu się i spojrzałam się na niego
- Co ty chcesz...
- Zamilcz... - Przerwał mi unosząc głos po czym uspokoił się - Przepraszam, wypij to, to ci na pewno pomoże
Spojrzałam się raz na fiolkę raz na niego
- Skąd mogę wiedzieć, że to nie twój podstęp i po wypiciu tej zawartości nie umrę?
- Gdybym miał cię uśmiercić dawno bym to już zrobił tak samo jak i twoich towarzysz
- To dlaczego nas jeszcze oszczędzasz? - Zdziwiłam się
- Ech... pamiętasz jak powiedziałem ci, że przypominasz moją siostrę? Ona zawsze była miła i pobłażliwa. Zawsze więcej dbała o innych niż o siebie. Zawsze mnie interesowało dlaczego ona to robi. Od kiedy ty tu jesteś coraz więcej widzę ją w tobie dlatego nie chcę abyś cierpiała
- Moster ale zrozum... nie jestem twoją siostrą
Moster odwrócił głowę i posmutniał
- Posłuchaj... wiem, że nikt nie zastąpi mojej siostry jednakże ty jesteś tą jedyną. Moja siostra, Noli tak naprawdę nie była moją siostrą...
- Że co?
Odwrócił się znów w moją stronę
- Ona była moją ukochaną. Niestety ona zmarła w okropnych męczarniach jednak już wiem jak mogę ją uratować i przywrócić do życia...
- Nie wiem dlaczego pytam ale co chcesz zrobić
Roześmiał się i po chwili spojrzał na mnie wzrokiem szaleńca
- Uśmiercę twoją duszę a w zamian niej wpuszczę duszę Noli... Wtedy znów się zobaczymy i będziemy razem
- Ty, ty jesteś nienormalny
- Wypij to!! - Zaczął wciskać mi fiolkę na siłę
Z trudem odpychałam to aż nagle skutecznie ugryzłam go w łapę a ten upuścił fiolkę. Stanął jak wryty wpatrując się w roztrzaskaną fiolkę. Miałam szansę na uwolnienie się i tak też zrobiłam. Wyrwałam się ze szponów lian i zaczęłam biec. Nie przemyślałam jednak tego, że wciąż mam truciznę.. Może i nie mam jej w takiej ilości co ostatnio lecz wciąż sprawiała mi wielkie trudności. Skręciłam w wiele korytarzy. Nagle usłyszałam krzyk Moster'a. Był rozwścieczony. Wiedziałam, że kiedy mnie znajdzie nie puści mnie tak łatwo a wtedy będzie mógł dokonać tego co mi powiedział. Zaczęła znów biec. Skręciłam w najciemniejszy zakamarek. Nagle na coś wpadłam. Kompletna ciemność uniemożliwiła mi zanalizowanie "tego czegoś" dlatego wybiegłam z jaskini wraz z "tym czymś". Kiedy wyszliśmy na jaśniejsze drogi zauważyłam, że był to Beryl. Z niedowierzaniem patrzyliśmy się na siebie po czym wbiegliśmy sobie w ramiona. Przytuliłam go mocno a on mnie Wtedy powiedział
- Jak dobrze cię widzieć całą i zdrową
Wtedy otworzyłam gwałtownie oczy i odskoczyłam od ukochanego
- Berylu ja, ja... ja muszę ci coś powiedzieć
- Co takiego?
- M-Moster... Moster otruł moje ciało dlatego też jestem ślepa... - Mówiąc to zamknęłam oczy a z nich zaczęły lecieć mi łzy. Po chwili zaczęłam cicho szlochać
Nagle poczułam dotyk Beryla. Uniosłam głowę i spojrzałam się na niego
- Jakoś to przejdziemy... - Powiedział po czym uśmiechnął się
Dzięki temu Beryl dodał mi trochę otuchy. Wtedy przypomniało mi się coś jeszcze
- Berylu... Moster chce aby moja dusza umarła...
- Że co?! - Zdziwił się
- Chce aby jego ukochana podobna do mnie wstąpiła do mojego ciała... Kiedy Moster mnie znajdzie mogę już nie zdołać uciec ani się uratować...
- Nie martw się... - Beryl znów mnie przytulił - Damy sobie radę
Po policzku znów spłynęła mi łza
- Miejmy nadzieję... - Szepnęłam sama do siebie
Beryl tego nie usłyszał. Wtedy wstaliśmy i zaczęliśmy iść w nieznanym kierunku. Te jaskinie to istne labirynty. Nagle usłyszeliśmy wrzaski Moster'a. Zaniepokojona znieruchomiałam. Te odgłosy jakby mną kierowały
- Eclipse... Eclipse ocknij się, Eclipse!!!!! - Słyszałam głos Beryla jakby był zduszony i nie mógł mówić
Zaczęłam gwałtownie się rozglądać. Nagle ocknęłam się i wszystko wróciło do normy
- Berylu uważaj!! - Wskoczyłam na Beryla
Dzięki temu uniknął poważnego zderzenia ze stalaktytem. Kiedy wstawaliśmy, Beryl podziękował mi. Zaczęliśmy znów iść. NAgle coś jakby zaczęło mną pomiatać na wszystkie strony. Straciłam panowanie nad ciałem. Czułam się obca w moim ciele. Nagle ta moc która mnie opętała grzmotnęła mną o ścianę. Z wyczerpania padłam na ziemię. Przy ostatku zobaczyłam jak potwory ciemności pod władaniami Moster'a zbliżają się do nas. Otworzyłam pysk i powiedziałam
- Biegnij...
- Co? Oszalałaś?! Nie zostawię cię!!
- Biegnij, już! Puki masz czas!!
JEdnak Beryl mnie nie posłuchał zrobił wręcz przeciwnie. Okrążył mnie po czym położył się koło mnie
- Wszystko będzie dobrze zobaczysz...!
Łzy znów zaczęły spływać mi po twarzy
- Kocham cię...
- Też cię kocham i zawsze będziemy razem!! - Powiedział stanowczo
Nagle poczwary ciemności okrążyły nas a na ich czele znajdował się Moster. Był wściekły. Podszedł do nas
- Jak możesz?! - Przygniótł moją głowę do ziemi
Kiedy Beryl chciał zareagować poczwary uniemożliwiły mu to przygniatając go do ściany
- Tyle ci dałem a ci jeszcze mało?! - Ściskał mnie coraz mocniej - Ty... musisz... zginąć!!! - Podskoczył i uderzył mnie a ja straciłam przytomność
Obudziłam się tam gdzie ostatnio. Znów byłam związana. Nagle zauważyłam Beryla. Zaczęłam ciężko oddychać. Wtedy jakby z otchłani stanął Moster
- Mam do ciebie propozycję... Oszczędzę twojego ugh... partnera oraz ciebie tylko wtedy kiedy poddasz się mi
- Eclipse nie zgadzaj się!!
- Warunek jest taki. Musisz zrodzić mi dziecię!
- Eclipse nie!!
- Albo to albo zginiecie na swoich oczach w męczarniach. On zginie szybciej od ciebie. To jak?
Spojrzałam się na niego. Nagle z mojego nosa zaczęła cieknąć krew tak samo jak i z ust. Zaczęłam się trząść
- Kiedy się zdecydujesz opowiem ci przebieg całych tych wydarzeń... - Odwrócił się i zaczął odchodzić
Szczelnie zamknęłam oczy i krzyknęłam
- Stój!
Moster stanął po czym odwrócił się
- Tak?
Spojrzałam się na niego
- Podjęłam decyzję...
- Eclipse nie... - Beryl pokręcił głową
- Jaką tuż to decyzję podjęłaś moja droga? - Zaśmiał się podchodząc do mnie
Zawahałam się lecz tuż po chwili powiedziałam
- Zrodzę ci dziecię...
Moster dumnie uśmiechnął się natomiast Beryl bezradnie patrzył się na nas
- A więc jak powiedziałem tak zrobię, wytłumaczę to... Podaruję tobie kawałek mojej mocy która łączyła mnie kiedyś z Noli. Moc ta jest niewyobrażalna. Wtedy, kiedy będziesz chciała począć dzieci z tamtym moc uwolni się a jedno z młodych odziedziczy po mnie wszelką moc. Na pewno się na to zgadzasz?
- T-Tak... - Szepnęłam
- Doskonale!
Moster odszedł. Podszedł do tej samej półki skalnej co poprzednio tylko, że z inną fiolką
- W tej fiolce skrywa się niewyobrażalna moc. Wypij ją a będzie po sprawie. Pamiętaj... tylko jedno będzie mogło to odziedziczyć - Roześmiał się - Pij...
Przyłożył mi fiolkę do ust po czym zaczął wlewać jej zawartość. Nic nie mogłam zrobić. Kiedy mikstura skończyła się Moster dodał
- Och i jeszcze coś... przy ciąży z tą mocą można ciężko zachorować a przy porodzie nawet i zginąć...
- Co?! Dlaczego wcześniej tego nie powiedziałeś?!?! - Zdenerwował się Beryl
- Wypadło mi - Wzruszył ramionami - A ty moja droga... kiedy już poczniesz dzieci musisz do mnie przychodzić abym wiedział, że wciąż to w sobie masz a tego nie usunęłaś... A teraz jak też obiecywałem puszczę was oraz tych którzy jeszcze tu tkwią
Pstryknął palcami a potwory podleciały do nas. Beryl był dość w pewni sił ale kiedy mnie wypuszczono wciąż nie panowałam na ciałem. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na powierzchni a tam ujrzeliśmy zmartwioną Lerkę i Mundusa. Obydwoje podbiegli do nas. Wtedy odzyskałam siły i wstałam. Wciąż kręciło mi się w głowie po truciźnie która wciąż działała. Lerka wraz z Mundusem chcieli nas przytulić jednak ja się od nich odsunęłam. Wtedy usłyszałam ich rozmowę
- Co jej jest? - Zapytał Mundus
Beryl milczał po czym powiedział
- Musimy odpocząć...
Zaczęliśmy wracać do watahy. Ta trójka szła na przodzie, ja jednak szłam z tyło rozmyślając nad tym wszystkim. Słyszałam, że rozmawiają jednak nie do końca wiedziałam o czym
<Beryl, o czym rozmawiacie i co dalej się odbywało?>

poniedziałek, 30 marca 2015

Od Rivena

Nowa wataha, a ja nadal nikogo nie znam... Jestem tu już dość długo, ale nikogo nie widziałem od kąd dołączyłem... oprucz alfy. "Poukrywali się czy co?" - pomyślałem przygnębiony. Chodząc tak usłyszałem szelest liści. "Może ktoś z watahy!" - powiedzialem do siebie w myślach. Od razu się rozweseliłem. Jednak szybko moja szczęśliwa mina zamieniła się w zaniepokojoną. Nieznajomy wilk biegał wokół mnie, aż wreszcie... szkoczył na mnie. Wbił swoje kły w mój kark przytrzymał mnie tak. Po czym zranił mnie w łapę i mi ją złamał. Padłem na ziemię i zemdlałem, a kiedy się obudziłem nie było po nim żadnego śladu. Widziałem krew na trawie dookoła mnie. Próbowałem wstać, ale miałem złamaną łapę i uginała się pod moim ciężarem tam, gdzie nie powinna się zginać. Nie miałem innego wyboru niż czekanie i wołanie kogokolwiek.
- Pomocy! Ratunku! Zaraz umrę! - wrzeszczałem z całych moim sił, ale na nic. Po około godzinie zacząłem powoli pełznąc po ziemi jak wąż. Jednak po kilku metrach zemdlałem z wyczerpania. Obudziłem się w jakiejś jaskini, a niedaleko mnie stała jakaś wadera.
- Gdzie ja jestem? - zapytałem zmieszany.
- To nie jest teraz najważniejsze. - odpowiedziała szybko i zamilkliśmy. Po pewnym czasie ciszy powiedziałem:
- Jestem Riven, a ty?
- Sayra. - odpowiedziała krótki i podeszła do mnie. - Byłeś wyczerpany i miałeś małe szanse na przeżycie więc wzięłam cię do siebie i opiekowalam się. To, że nareszcie się obudziłeś jest dobrym znakiem.
- A co? Długo spałem? - zapytałem przestraszony.
- Od kąd cię znalazłam nie obudziłeś się, a znalazłam cię... hmm... około dwuch dni temu.
- Aż tyle czasu tu leżałem?! - zapytałem jednocześnie przerażony i zdumiony. "Dobrze, że nadal żyję!" - pomyślałem.

< Sayra? >

niedziela, 29 marca 2015

Od Andreia CD Lilianny

- Ja jestem Andrei  - przedstawiłem się - czy mogę wiedzieć, co robisz w WSC, Lilianno?
- W WSC... - wadera mruknęła z zakłopotaniem.
- Tak. Chodzi mi o... Watahę Srebrnego Chabra. Być może jeszcze nie wiesz, że znajdujesz sie na naszych terenach. Jesteśmy w Skrytym Lesie - rozejrzałem się, chcąc pokazać naszą watachę z jak najlepszej strony.
- Ach... - Lilianna ziewnęła - mm nadzieję, że nie mordujecie tutaj obcych? Z resztę, cio za różnica... - dodała ciszej.
- Ależ nie! - zaprzeczyłem. Nagle, coś sobie przypomniałem i szepnąłem:
- Może porozmawiamy gdzie indziej... lepiej, żeby nikt nas nie zauważył.
- Co? Chodzi o mnie? Mogę już iść...
Wadera odwróciła się i spojrzała w niebo.
- Nie, nie. Miałem raczej na myśli konkretną osobę - zmieszałem się.
- Nie jesteście tutaj zbyd dobrze nastawieni do obcych, wiesz...? - wilczyca odwróciła się w moją stronę i zrobiła kilka kroków.
- To tylko jeden... osobnik. Z resztą, nie trzeba sobie nim zawracać głowy. To NIKT ważny. Tymczasem... co byś powiedziała, Lilianno na przechadzkę na plażę? - zapytałem z nadzieją w oczach.
Lilianna westchnęła i bez namysłu odpowiedziała:

< Lilianno? >

Od Lilianny

Zdążyłam się urządzić w jaskini, i wszedł do niej jakiś basior.
-Czego chcesz?-zapytałam gdy tylko znalazł się u mnie.
-Mam dla ciebie zadanie-powiedział.
-Przykro mi ale na razie nie jestem w dyspozycji-wilk podszedł do mnie, ja zawarczałam i się odwróciłam-na czym polega to zadanie?
-Musisz zabić wilka z innej watahy, położonej nie daleko.
-Imię?
-Katsu-włączyłam poziom czwarty.
-Po co mam zabijać twojego brata?
-To nie twoja sprawa, zapłacę ci, to zgoda?-gdy wymówił te słowa chwilę się zastanowiłam.
-Zgoda, idź już-powiedziałam i zaczęłam szykować się na wyprawę. Gdy byłam gotowa zaczęłam biec, niedługo przed zachodem słońca byłam w innej watasze. Uaktywniłam poziom pierwszy i wkradłam się do stada. Szybko znalazłam Katsu, był w swoim domu. Otworzyłam drzwi i weszłam.
-Znowu ten wiatr-mruknął wilk i zamknął drzwi.
Znowu zmieniłam poziom, tym razem na trzeci. Gdy wilk zauważył mnie od razu skoczył, ja się odsunęłam i powaliłam go na ziemię. Zanim zdążył coś powiedzieć wbiłam mu zęby w szyje. Basior padł na ziemię nie żywy, a ja pod osłoną pierwszego poziomu wróciłam do watahy.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Gdy dotarłam na miejsce zmierzch już zapadł, wybrałam się do jaskini. Przez przypadek wpadłam na jakiegoś wilka szybko uaktywniłam poziom trzeci i go położyłam na ziemi. Zaraz jednak wstałam.
-Przepraszam-mruknęłam.
-Nic się nie stało, ale miałem nadzieje że mnie ominiesz-spojrzałam mu w oczy, a on od razu zrozumiał-przepraszam, nie wiedzia...
-Nic się nie stało-uśmiechnęłam się-jestem Lilianna-gdy wypowiedziałam swoje imię, zrodziła się we mnie nadzieja że będę mieć przyjaciela.
-Ja jestem...

<< Jakiś basior? >>

Od Vivian CD Sonaty

Stałam jak sparaliżowana. Ta historia powtarzała się odkąd pamiętam. Przecież... chciałam zacząć od nowa, nie wracać do przeszłości. Zakończyłabym to już dawno, ale nie wiem jak...
-Rusz się! - roztrzęsiony głos wadery przywrócił mi jasność myślenia.
Biegłam spoglądając co chwilę za siebie. Szybkość z jaką się poruszałam sprawiała, że ledwo omijałam drzewa. Sonata z trudem mnie dogoniła.
- Może się rozdzielmy? - zaproponowała utrzymując narzucone przeze mnie tempo.
- Nie, biegnij za mną.
Wpadłyśmy na polanę płosząc parę gęsi. Odwróciłam się. Wadera przyglądała mi się zaskoczona. Zignorowałam to. Całą swoją uwagę skupiłam na zbliżających się psach. Nie miałam planu, kierowało mną przeczucie i determinacja. Zniknęło uczucie deja vu.
"Tym razem będzie inaczej. Tym razem, to ja wybiorę kto będzie żyć. To ja odniosę zwycięstwo." - pomyślałam.



< Sonato? >

sobota, 28 marca 2015

Od Beryla CD Eclipse


**
- I co? Nie wiesz, co...? - chichotał stwór patrząc na zdziwionego Mundusa.
- To... chyba nie jest do końca uczciwe - cicho odparł ptak.
- To chyba łatwe pytanie. Szczególnie zadane tobie - ziewnął potwór.
- Mundusie! - szepnąłem - pomyśl. Od tego zależy nasze życie.
- Nie wiem, Berylu. Nigdy wcześniej takiego nie widziałem.
Potwór trzymał czarne, puszyste pióro. Przyglądaliśmy się mu ze zdziwieniem.
- Gdybym... - zaczął Mundus - nie odpowiedział na twoje pytanie... co byś z nami zrobił?
- A co? - uśmiechnął się krzywo wilk-zjawa - nie odpowiesz?
- Zastanawiam się, czy opłaca się odpowiadać - mruknął ptak - być może wiem co to jest.
- Zobaczymy. Co to jest? - widmo przekrzywiło głowę wyczekująco.
- Mundus wbił wzrok w Lerkę, po czym odwrócił się w stronę widma i bez ostrzeżenia, gwałtownie trzepnął mu skrzydłem przed nosem. Następnie wzbił się w powietrze i zanim zdążyłem zorientować się, co się stało, jego i Lerki nie było w jaskini. Zostaliśmy tylko Eclipse, Widmo i ja.
**
W ciągu jednej chwili, wydarzenia zmieniły bieg. Skoczyłem w kierunku jednego z korytarzy. Bez opamiętania biegłem ciemnym korytarzem ledwo łapiąc dech. Dziwny potwór biegł za mną. Nie wiem, jakiej czarnej magii używał, lecz nie zastanawiałem się nad tym. Nie mogłem się zatrzsymać. Biegłem i biegłem ciężko dysząc. Korytarz zdawał się nie mieć końca...

< Eclipse? >

Od Eclipse C.D Beryla

Kiedy widmo chciało zadać pytanie zemdlałam od nadmiaru ran otwartych. Obudziłam się po kilku minutach a to co słyszałam wstrząsnęło mną. Jaskinia była wypełniona widmami i innymi stworami ja natomiast leżałam w innym miejscu niż leżałam przed omdleniem. Czułam kamienie i lekkie zapadnie pod moim ciałem. Wtedy zorientowałam się, że Mundus przegrał. Zasmuciłam się tą wiadomością. Po kilku minutach bezczynnego leżeniu wstałam z wielkim trudem i zaczęłam iśc w nieznanym kierunku. Odgłosy pomijały mnie i leciały w przeciwnym kierunku. Nagle jakieś widma wpadły na mnie i zczęły mnie szarpać a wtedy usłyszałam dwa głosy
- Eclipse!!!! - Krzyknęli równo Beryl i Moster
Moster był szybszy niż Beryl i podbiegł do mnie po czym odrzucił wszelkie widma. Po chwili poczułam jego dotyk. Moster podniósł moją głowę i... zaczął szlochać. Zdziwiłam się tym. Nagle uniosłam się a Moster krzyknął do swoich podwładnych
- Powstrzymać ich aby nie szli za nami!!
Moster zaczął biec a ja znów zemdlałam
<Beryl, przepraszam, ze tak krótko lecz wena... uciekła :])

piątek, 27 marca 2015

Od Beryla CD Eclipse

- No proszę... i co? Wszyscy jesteśmy szczęśliwi, jest tak jak powinno być...?! Ach, nie! Przecież wadera nie jest taka, jak wcześniej... oddajcie mi ją. Wtedy może dam wam wyjść na światło dzienne.
- Nie słuchajcie go? - Eclipse wydobyła z siebie zduszony jęk.
- E... clipseee... - zacząłem się trząść. Błędnym wzrokiem rozejrzałem się wokoło - Eclipse... co się dzieje?!
- Berylu! - pisnęła Lerka.
Wyczekujące oczy wszystkich obecnych zwróciły się na mnie.
- Czy klątwa ciąży nade mną? - westchnąłem jękliwie.
- Bodajbyś zdechł - wzdrygnął się Mundus. Wypluł żabę (dotychczas trzymaną w dziobie, za nogę) na ziemię i machnąwszy skrzydłem powiedział do Lerki:
- Dobra... dość! Chcę już wyjść z tej nory.
- Każdy by chciał - zachichotało obrzydliwie widmo.
- Co ja... - Lerka była załamana i nie wiedziała, co zrobić.
- Kochanieńka, podobno takie tragiczne przypadki lubią pytania, czyż nie? - tu ptak po części zwrócił się do Lerki a po części do widma.
- Nie - mruknął potwór.
- Tak. Od dziś lubią. Ty - wykazując zupełny brak szacunku do potwora, Mundus zatoczył krąg jednym ze skrzydeł - wybierz sobie jakiegoś swojego potworka na świadka. Zaczynamy.
Po chwili Mundus i stwór wymienili lekceważące spojrzenia. Błękitny inteligent uśmiechnął się złośliwie i powiedział cicho:

- Jakieś twoje widmo i Lerka będą sędziami. Najpierw ONO zada mi pytanie, na które trudno odpowiedzieć, następnie Lerka zada takie samo tobie. Ten, kto nie odpowie na pytanie, przegra. Jeśli odpowiemy obaj, sędziowie zapytają nas po raz kolejny. Zgadzasz się?
- Zgadzam się.
Rozpoczął się pojedynek.
- Zaczynamy - powiedziała Lerka. Myślała przez chwilę. W końcu powiedziała:
- Dobrze... więc: co to jest: rano ma cztery nogi, po południu dwie a wieczorem trzy.
- Ha ha... toż to banalne! - potwór pokręcił głową - zagadka stara jak świat: to człowiek! Na początku to noworodek, następnie jest dorosły a pod koniec to staruszek.
- Dobrze! - zakrzyknęli wszyscy obecni.
- Teraz ja - powiedziało widmo-sędzia - oto pytanie: Andrzej wysiadł z autobusu na przystanku. Wysiadając, nie dotykał drzwi, mimo że pozostali wysiadający pasażerowie musieli ich dotknąć przy wysiadaniu. Czy drzwi w autobusie były otwierane ręcznie czy automatycznie?
Nie zdążyłem przemyśleć, skąd w tych podziemiach pojawiły się takie zagadki, gdy Mundus odpowiedział:
- Drzwi były oczywiście ręczne, inaczej nikt nie musiałby ich dotykać.
- Dobrze! - wykrzyknęli znów wszyscy radośnie.
- Teraz część zagadek logicznych - zakomenderował potwór.
- To znaczy... - zastanowiła się Lerka i powiedziała:
~~~~~~~~~~~~
- Czterech chłopców urządziło wyścigi:
- W jakiej kolejności przybyliście do mety? - spytał Jacek kolegów.
 - Nie przybyłem ostatni - powiedział Artur.
- Ja wyprzedziłem Janka - odrzekł Karol.
- Tak, lecz Janek przybiegł przed Arturem - powiedział Staszek.
- Już wiem, kto z was zajął pierwsze miejsce w tym wyścigu! - odparł po chwili namysłu Jacek. Kto był zwycięzcą biegu?
~~~~~~~~~~~~
- To... Karol - odrzekł po chwili namysłu stwór.
- Moja kolej - widmo usiadło na ziemi - Z burty statku zwiesza się drabinka sznurowa w ten sposób, że ledwie dosięga powierzchni wody. Szczeble drabinki rozmieszczone są w odległości 25 centymetrów. Ile szczebli znajdzie się pod wodą, gdy podczas przypływu morza woda podniesie się o 90 centymetrów?
Mundus uśmiechnął się i odparł:
- Ani jedna. Cały statek, a więc także drabinka sznurowa, podniosą się wraz z wodą.
- Stworze: umarłeś i stajesz na rozstaju dróg. Jedna prowadzi do piekła a druga do nieba, lecz nie wiesz która to która - zaczęła Lerka powoli, zwracając się do widma - obok tych dróg stoją dwie postacie: anioł i diabeł, oboje wyglądają tak samo. Anioł zawsze mówi prawdę, a diabeł zawsze kłamie. Jakie pytanie im zadać, aby dotrzeć do nieba?
Stwór zastanowił się. Zawarczał:
- Nie wiem... naprawdę nie wiem. Wygrałeś, Mundusie. Zwracam wszelki honor...
- Nie tak prędko! - Mundek pokręcił głową - przecież teraz moja kolej! Dopiero jeśli odpowiem teraz, będziemy mogli uważać, że zwyciężyłem. Wtedy, jak ustaliliśmy, wypuścisz nas wszystkich z jaskini.
- Y... jaa... - stwór zawahał się, jednak nie zaprzeczył.
Co prawda ja również nie przypominałem sobie, żeby widmo obiecało nam wolność, jednak wolałem nie dyskutować z Mundusem.
- Ma rację - szybko pokiwało głową widmo-sędzia - bądźmy sprawiedliwi.

< Eclipse? Jakie pytanie zadało Mundusowi widmo? Odpowiedział, czy też nie? >

Od Eclipse C.D Beryla

- Eclipse, Eclipse...! - Słyszałam głosy zbliżające się do mnie
Wyraźnie słyszałam Beryla i Lerkę. Nagle poczułam na swoim ciele czyiś dotyk a tuż po chwili głos
- Eclipse, Eclipse tak się o ciebie martwiliśmy - Był to głos Beryla. Był zarazem podekscytowany i zmartwiony
- B-Beryli... Lerko... czy to naprawdę wy?! - Spytałam z niedowierzaniem w głosie
- Oczywiście, że my nie widzisz?!
- No właśnie się składa, że... - Lecz kiedy chciałam im to wszystko wytłumaczyć usłyszałam znajomy ryk
Był to ten potwór, znalazł mnie
- Co to do...
- To on... on mnie pilnował - Zwiesiłam łeb - Szybko uciekajmy! Jest bardzo silny!!
Zaczęliśmy uciekać. Nagle Lerka zapytała się Beryla
- A co z Mundusem?!
- Mundusem?!?! Zapomniałem o nim!! Musimy go odnaleźć i to szybko
Biegliśmy przez wiele korytarzy. Wciąż obijałam się jednakże nie chciałam aby coś podejrzewali dlatego kiedy się przewróciłam od razu wstawałam. Kierowałam się tylko słuchem i węchem co było straszliwie trudne. Nagle wpadłam na moich towarzyszy którzy się zatrzymali
- Mundusie!! - Krzyknął Beryl
Po chwili usłyszałam znajomy skrzek
- No w końcu!! Ile miałbym na was... czekaj, czekaj czy to...
- Tak to Eclipse - Powiedział szybko Beryl - A teraz musimy uciekać ponieważ jakiś potwór nas goni!
- Znów?! - Wykrzyknął po czym znów zaczęliśmy biec
Nagle usłyszałam ich głosy
- W końcu go zgubiliśmy... - Westchnęła Lerka
- Niedaleko jst wyjście, czuję świeże powietrze... - Powiedział z przekonaniem Beryl
- Masz rację - Przyznał mu Mundus - Ja i moja żabunia też to czujemy...
- Mamy teraz wolną rękę i możemy iść ze spokojem do wyjścia - Oznajmił Beryl
Wted się zlękłam. Przecież oni niedługo się dowiedzą, że nie widzę... że, że oślepłam!! - Ta myśl wciąż krążyła mi w głowie. Jak im to powiedzieć? Kiedy im to powiedzieć i czy w ogóle im to powiedzieć? Wtedy któreś z nich znów powiedziało\
- Przestronna ta jaskinia...
Wtedy przypomniało mi się, że to tutaj napotkałam Moster'a. Wtedy na serio się przeraziłam. Nagle poczułam, że coś mnie wzywa coś wewnątrz mnie i nagle jakieś pnącza złapały mnie i zaciągnęły do ciemni gdzie zupełnie nic nie widziałam. Wtedy też pnącza zamknęły mi pysk. Nagle usłyszałam znajomy głos
- C-Chciałaś ode mnie uciec?! D-Dlaczego? - Zapytał spokojnie lecz ze smutkiem
Chciałam mu odpowiedzieć jednak nie byłam w stanie przez pnącza
- Dlaczego chcesz mnie opuścić, Eclipse?! Przecież tu by ci było dobrze... Dostałabyś wszystko czego byś potrzebowała!
Wtedy usłyszałam krzyki
- Eclipse gdzie jesteś?!
- Ta to się zawsze gdzieś zagubi... - Powiedział z lekkim gniewem, Mundus
- Przestań tak mówić!! - Krzyknął Beryl
- Dobrze, dobrze spokojnie...
Wtedy Moster odwrócił mój pysk w swoją stronę
- A więc to przez nich chcesz uciec?! - Spojrzał się na mnie z pogardą - A więc dostaną za swoje!! - Wykrzyknął i wbił swoje pazury w moją głowę po czym zaczął jechać nimi po całym moim prawym boku pyska. Poczułam jak krew spływa mi po twarzy. Nagle Moster zbliżył się do rany i polizał krew spływającą z niej po czym wyszeptał
- Zobaczą cię taką jaka powinnaś być...
I zaczął mnie okaleczać i znów zaczął mnie zatruwać. Mój wzrok już całkowicie znikł. W ten usłyszałam jego szloch
- Przepraszam...
I nagle wzleciałam w powietrze po czym uderzyłam w ziemię. Usłyszałam zdumienie w głosach moich towarzyszy którzy podbiegli do mnie zmartwieni
- Eclipse!! - Krzyknął Beryl po czym złapał mnie za głowę i przytulił - Eclipse... co ci się...
Wtedy wszyscy zamilkli a Moster wyszedł z cienia i zaczął wokół nas krążyć. Nagle powiedział
- ...
<Beryl?>

Od Beryla CD Sayry

- Aaa.. tak. Więc zamierzasz tu zostać...?
Nieznana wadera twierdząco kiwnęła głową. Ja również kiwnąłem, po czym zamyśliłem się. Po dłuższej chwili, usłyszeliśmy głuche, stłumione dźwięki dochodzące zza lasu.
- Kto to? - zapytała Eclipse strzygąc uszamu.
- Nie wiem. Może myśliwi... tak, czy inaczej, są daleeeko - ziewnąłem.
- Chyma\\ba są z nimi psy - powiedziała znów Eclipse.
- Możliwe - dodałem.
- Tak. Wyraźnie słyszę psy.
- Możliwe. Bardzo - zakończyłem, nie mając lepszego pomysłu na odpowiedź. Przecież nas to nie dotyczy - jesteśmy tu bezpieczni.
- Jak możesz tak mówić?! - oburzyła się Eclipse - a jeśli ktoś inny tam jest? Chociażby... Lerka?
- Ach, no tak! - wzdrygnąłem się. Udaliśmy się w kierunku szczekania.

< Sayro? >

wtorek, 24 marca 2015

Odwieszenie!

Witajcie!
Wataha Srebrnego Chabra zostaje oficjalnie odwieszona!


Cieszmy się i radujmy już dziś! Do WSC zawitała nowy członek - Riven, a my (mam nadzieję!) powracamy z nowym zapałem do pisania opowiadań.


Pragnę serdecznie podziękować za dołączeniu do naszego grona basiorowi Rivenowi. Mam nadzieję, że będziesz się u nas dobrze czuł!

piątek, 20 marca 2015

niedziela, 15 marca 2015

WSC odwieszona już niebawem!

Witajcie, Drodzy Członkowie naszego bloga!
Po dłuuuugiej przerwie związanej z zawieszeniem bloga, pojawiam się znów. Przypominam, że możecie wciąż pisać opowiadania i dołączać do Watahy Srebrnego Chabra. Opowiadania i nowi członkowie zostaną dodani już w kwietniu! Wtedy to, z wielkim rozmachem i nie szczędząc niespodzianek, odwieszę bloga.

A teraz podziękowanie:

Pragnę serdecznie podziękować Sayrze za napisanie opowiadań pomimo zawieszenia bloga.
Opowiadanie zostanie zamieszczone na stronie głównej po odwieszeniu bloga w kwietniu.