poniedziałek, 30 czerwca 2014

Od Telera CD Rozalii, do kogokolwiek

- Nie... - zachwiałem się na nogach i powtórzyłem - na... naprawdę? Nie wierzę!
- Nie. Nie jestem w ciąży, tak tylko bujam w obłokach.    Telerze! Będziemy mieli dzieci!
- Ja... chyba jak dojdę do siebie, odpowiem. Będziemy mieli szczeniaczki... kiedy?
- Siódmego.

Od Rozalki CD Jenny, do jenny

- Ja... - zamurowało mnie pytanie Storczyka
- Jesteś? - zapytał już spokojniej
- Co cię to może interesować?! - zawarczałam - jeśli bym chciała, sama bym ci to powiedziała! Przyznaj się zaraz, skąd to wiesz?
- Nie... nie... nie ważne... - łamał się Storczyk.
- Kto był taki mądry i to powiedział? - omal nie wpadłam w furię.
- Nie powiem!!! - mój brat był uparty. Ze mnie jednak emocje już zeszły.
- Och... Jenny? Wybacz, nie zauważyłam cię - spojrzałam na waderę skuloną za Storczykiem.
- Dzień dobry - Jenny uśmiechnęła się lekko.

Od Jenny, do Storczyka lub Rozalki

Szłam bez celu po terenach watahy. Przechodziłam akurat obok jaskini Rozalki gdy usłyszałam:
- [...] jestem w ciąży...
- CO? - przemknęło mi przez myśl. Zdezorientowana pobiegłam przed siebie. Nie patrzyłam, więc wpadłam na Storczyka. Jęknęłam. Nie chciałam za bardzo z nim rozmawiać, bo nie wyobrażałam sobie pogawędki z moją dawną miłością... Zanim zdążyłam się oddalić powiedział:
- Oh, pardon, nic ci się nie stało?
- Nic. Ale pójdę już, OK?
- Ale, czekaj, pogadajmy!
- No właściwie...ale...nie, nie, mogę....
- Słucham?
- Rozalka jest w ciąży!
Storczyk spojrzał na mnie tak, jakby zobaczył co najmniej zwłoki, ale po chwili otrząsnął się i spokojnie zapytał:
- Ale jak to?! 
- A ja wiem? Tak słyszałam!
- Od kogo?
- Od Rozalki.
- Tobie powiedziała a mnie nie?!
- Eh... nie do końca....
- Czyli?
- No NIECHCĄCY ją podsłuchałam.
- Czyli to nie potwierdzone?
- Właściwie to nie.
- Idziemy! - Zakomenderował Storczyk, po czym pobiegł do jaskiń mieszkalnych. Pobiegłam za nim. Jak burza wpadliśmy do jaskini Rozalki.
Storczyk wrzasnął:
- Rozalka, ty jesteś w ciąży!?
( Rozalka? Storczyk?)

Od Amy CD Lenka, do Lenka

Weszłam do ciemnej i ponurej jaskini, na dworze padał deszcz. Postanowilam skabinowac ogień,na szczescie wladalam tym zywiolem bardzo dobrze. Ognisko buchnelo na środku pomieszczenia. Podeszlam do niego wolnym krokiem i usadowilam sie na przeciwko płomieni
Lenek i Mundus, wkroczyli do jaskini, cali mokrzy i niezbyt zadowoleni.
- Dziwne, że jestem stróżem od tylu lat, i jeszcze nigdy nie zauważyłem tej groty - Lenek usiadł na ziemi i pokręcił głową.
- Ja ją odkryłam już pierwszego dnia.- Przeciągnęłam się nadal było mi zimno.
- Może... - wtrącił nieśmiało Mundus - zaraz przestanie padać.
- Wątpię - Lenek wyjrzał z jaskini i delikatnie rozchylił gałęzie krzaków - jest bardzo zimno a powietrze jest ostre. Będzie dobrz3e, jeśli pogoda się nie pogorszy.
- Miejmy taką nadzieję, - wstałam i podeszłam do wejścia jaskini, wszędzie na około miotały pioruny. - żeby tylko powodzi nie było.
- Obawiam się, że może być i powódź - westchnął Lenek.
- Tak, czy inaczej, wilki umieją chyba pływać... - z wyższością stwierdził Mundus.
- Mundek - Lenek zawarczał - proszę cię... oczywiście że umiemy pływać, aczkolwiek nie chciałbym się zamoczyć. I tak jestem już chory
- Ja nie umiem plywac... 
Lenek smutno pokiwał głową.
- Na pewno umiesz. Może po prostu nie próbowałaś?
- Szkoda że nie masz skrzydeł - Mundus zamachał dumnie skrzydłami i oblał nas spojrzeniem, które można było podciągnąć pod zdumienie.
- Probowalam , niestety nie umiem.
Lenek chyba nie wiedział, jak może pocieszyć Amy. Pomimo szczerych chęci, nie umiał nic wymyślić. W dodatku, wody było coraz więcej. Wąskimi stróżkami zaczęła wlewać się do jaskini.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Po chwili, w jaskini było już pełno wody. Wszyscy cofnęli się pod ścianę.
Chciałam się cofnąć jeszcze bardziej skała mi to utrudniała. Woda sięgała nam prawie do pyska.
- It' s not my Lucky day
Woda była zimna i mętna. Najgorsze, że ciągle jej przybywało.
- Amy... - powiedział grobowym głosem Lenek - trzeba płynąć. Jaskinia jest spora i jeśli przybędzie jeszcze trochę wody, dosięgnie "sufitu". Potopimy się!
-Dobrze plyn bede tuz za toba.
Lenek skoczył w otchłań wody. Płynął, co chwila krztusząc się wodą, sięgającą aż do sufitu jaskini.
Mundus, także odbił się od ściany i z niesłychaną zwinnością ruszył w kierunku wyjścia jaskini.
Nagle, Lenek, mniej więcej w połowie drogi do wyjścia, bez powodu zaczął się szamotać. Wyglądało to, jakby się topił. Naokoło niego, woda delikatnie zabarwiła się na czerwono i różowo. Mundus, widząc to, zawrócił i zaczął ciągnąć Lenka do wyjścia jaskini. Krzyknął:
- Amy! Proszę, płyń! Wody jest coraz więcej, a Lenek uderzył nogą o kamień...
Przemoglam sie zaczerpnelam powietrza, zaczelam plynac za Lenkiem i Mundusem. Nie wiem jakim cudem mi sie to udalo, panicznie balam sie wody zaczelam sie ksztusic. Brakowalo mi powietrza,wydostalismy sie na zewnatrz bylismy mokrzy. Podeszlam do Lenka jego noga byla pocharatana.
- Zaleczyc Ci to ? - Spojrzalam na niego niepewnie
- Uch... - Lenek syknął z bólu - To mocne rozdarcie. Trzeba będzie dłuższeo czasu by to zrobić.
Lenek spojrzał na Mundusa. Ten, siedząc w pobliżu, czyścił i suszył pióra.
- Dziękuję - uśmiechnął się Lenek. Potem westchnął cicho - prawdziwy przyjaciel. Zniesie wszystkie nieprzyjemności ze strony drugiego i chociaż czasem będzie miał tego dość, zawsze pomoże gdy będzie trzeba.
Zapadła cisza.
- Dla mnie to zaden problem - Usiadlam obok niego polozylam lape na jego lapie zaczelam go leczyc spowila mnie zlota poswiata.
- Jejj... - Lenek otworzył szeroko oczy - to niesamowite... jak ci się to udało, Amy? Już nic mnie nie boli...
- Zywiol ducha - Usmiechnelam sie lekko.
- Niesamowite... - powtórzył Lenek kręcąc z niedowierzaniem głową - nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego.
- Chyba się rozpogadza - wtrącił Mundus patrząc w słońce wychodzące zza chmur.
To niestety niewiele zmienia - powiedział Lenek - i tak wszędzie jest pełno widy. Nie będziemy chyba płynąć przez całą drogę...
- Macie jakis pomysl , zeby sie stad bezpiecznie wydostac ? - Spojrzalam w dal
- Chyba nie - odparł Lenek smutno.
- Już mówiłem - dodał Mundus - że gdybyście mieli skrzydła, moglibyście polecieć. Ale nie macie, więc nie polecicie.
- Może... - Lenek powiedział nieśmiało - może ty mógłbyś polecieć i przyprowadzić pomoc?
- Dobry pomysl, tylko teraz liczylby sie czas... - Spojrzalam na basiora - Niestety nie mamy go za wiele
- Eeech... - westchnął Lenek - nie mam już siły. Nie przeskoczymy samych siebie. To, że czasu mamy niewiele, raczej nic nie zmienia. Albo trochę go stracimy, albo stracimy go jeszcze więcej.
- A więc nie dywaguj, tylko zacznijmy coś robić - Mundus stwierdził z niecierpliwością.
- Robi sie coraz zimniej - Usiadlam na ziemi. Nie bylam przystosowana do takich zmian temperatur.
- Rzeczywście, to nie do wytrzymania - Lenek spojrzał na chmury i stwierdził - zaraz znowu zacznie padać... - usłyszeli grzmot.
- Bez urazy mój drogi, ale chyba to nie był odgłos burzy. Chmury na które patrzysz, to te, które już nas opuszczają. Jest coraz ciemniej, bo zachodzi słońce - westchnął Mundus obrzucając niechętnym 
spojrzeniem chmury.
- Jak daleko jesteśmy od watahy?.
PS. Może wyślemy to jako opowiadanie konkursowe?
( Mi pasuje )
- Trzeba obrać jakiś kurs - Zaczęłam się rozglądać, jedno ze skalnych zboczy było pochylone na tyle zeby się po nim wspiąć
- Na wschód!! - krzyknął Mundus - Tam musi być jakaś cywilizacja!
- Mundek - uśmiechnął się lekko Lenek - ty lepiej już nic nie mów...
- Można się wspiąć po zboczu. - Podeszłam do niego zaczęłam się powoli wspinać.
- Ale... Lenek zaczął nieśmiało - nie boisz się? - widać było, że przeszedł go dreszcz zgrozy.
- Trochę , ale jak na razie to jedyne wyjście - wspinałam się dalej, skała w jednym miejscu była śliska straciłam równowagę zjechałam w dół raniąc sobie udo. Miałam biała sierść więc krew była niemal natychmiast widoczna.
- Amy! - krzyknął Lenek z niemałym przerażeniem
- Nic mi nie jest - Rana zaczęła szczypac musiałam zejść. Krew pojawiała siebw zastraszającym tempie.
- Jak to "Nic mi nie jest"?! Amy! Może... poszukajmy babki lancetowatej... czy innej...
- Musimy się jakoś stąd wydostać - Spojrzałam w niebo słońce już praktycznie się schowało - Nie ma szans iść po ciemku, trzeba chyba będzie rozbić obóz a z samego rana ruszymy.
- Myślę, że masz rację - znów wtrącił Lenek
- Zajmę się ogniem - Nieopodal nas było parę gałęzi i liści poskładałam je, całość zapłonęła żywym ogniem. Rana dalej była uciążliwa , sama się uleczyć nie mogłam , bo już wcześniej uleczyłam Lenka. Ehh ta moc ducha na pierwszym etapie, Mogłam tylko mieć nadzieję ,że nie wda się do niej zakażenie. Położyłam się na przeciwko dużego ogniska.
- Na pewno możesz iść? - Lenek z zaniepokojeniem patrzył na nogę Amy. Westchnął, gdy ta pokiwała głową.
- Spokojnie bywałam w gorszych sytuacjach. - uśmiechnęłam się do niego lekko. - Chodźmy spać jutro trzeba wcześnie wstać
Lenek, widocznie uspokoił się nieco. Zaraz jednak na nowo rozejrzał się i wyrzekł ze strachem - Ale... gdzie jest Mundi?
- Tuu jestem! - rozległ się głos i po chwili zza drzew wyszedł we własnej osobie, Mundus.
Przymknęłam oczy bardzo mi si chciało spać nawet nie wiem kiedy dałam się ponieść.

Rozalia w ciąży!

Rozalka zaszła w ciążę! Gratulacje!

                                                                                         Wasz samiec alfa,
                                                                                           Hiacynt

Ps. Tego już za wiele! Trzy wadery w ciąży... przygotujmy się na święto :)

Od Rozalki, do Telera

- Telerze! - krzyknęłam zaaferowana, gdy tylko się obudziłam. Telera nie było w domu.
Wszystko przez dziwny sen, który śnił mi się już drugi raz. Zaraz, zaraz... śnił i się on już bardzo dawno temu... kiedy? Ach! Czy to nie było tego dnia, w którym okazało się że jestem w ciąży?

~ W moim śnie (z tego co pamiętam) ~

Nie jestem pewna, czy coś stało się między opisywanymi przeze mnie wydarzeniami.
Weszłam do jaskini. Wszystko wokół mnie, było dziwnie rozmyte, tak że nie widziałam praktycznie nic, co się w niej znajdowało. W pobliżu mnie, nie było nikogo. Było też dziwnie cicho.
Nagle do jaskini wszedł Teler. Miał niezwykle groźny wyraz twarzy, tak, że aż się go przestraszyłam. Nie mówiąc nic, chwycił coś leżącego w kącie i czym prędzej wybiegł z jaskini.
Pobiegłam za nim, jednak gdy tylko opuściłam progi naszej groty, Teler zniknął. Ponadto, biegłam bardzo wolno, zaledwie poruszając się z miejsca. Nagle koło mnie pojawiły się nieznane szczenięta...
... I sen się urwał.

~ Koniec snu. To tyle w temacie. ~

Nigdy nie wierzyłam w prorocze sny i śmiałam się ze wszystkich, którzy mi o nich mówili. Tym razem jednak, chyba jestem skłonna uwierzyć, że w moim organiźmie doszło do takich a nie innych zmian...
Postanowiłam udać się z tym problemem do Medyka. Co prawda jestem zielarzem i mogę radzić sobie z różnymi problemami zdrowotnymi, jednak to tego typu spraw, nadadzą się raczej wykwalifikowani lekarze.

~~ Około dwie godziny później ~~

Wyszłam od medyka. Byłam bardzo szczęśliwa. Teraz z kolei, należało odnaleźć mego małżonka.
- Telerze... - zaczęłam nieśmiało, gdy ujrzałam Telera siedzącego przed jaskinią. W tym samym momencie, uświadomiłam sobie też, że tak samo było gdy zaszłam w ciążę pierwszy raz.
- Tak? - Teler zapytał zaniepokojony, jak poprzednim razem.
- Jestem w ciąży - wydusiłam z zakniętymi oczyma.

Melody w ciąży!

Melody jest w ciąży! Gratulacje!

                                                                                                  Wasz samiec alfa,
                                                                                                     Hiacynt

Jak widać, w naszej wataszej, będzie coraz więcej wilków ;)

Nowy członek!


Melody - pomocnik

Vaylx w ciąży!

Nasza droga Vaylx, zaszła w ciążę! Gratulacje!

                                                                                              Wasz samiec alfa,
                                                                                                 Hiacynt

niedziela, 29 czerwca 2014

Od Lenka CD Amy, do Amy

Obca wadera siedziała  pod drzewem. Nie dość było tego, że pogoda była zła, padało, dudniło, grzmiało, huczało i świstało a ja, jako stróż (wiem, wiem - w którym napisanym przez siebie opowiadaniu, nie wspomniałem o swoim stanowisku?) musiałem jeszcze zrobić obchód terenów watahy, to ktoś kogo w ogóle nie znam i kto może mieć złe zamiary, siedzi równie zły jaj ja pod drzewem. Kichnąłem. Chyba zaczynałem być przeziębiony.
- Kto tam? - zapytała wilczyca, wyraźnie przestraszona moją obecnością.
- Ja - odpowiedziałem cicho - Lenek. Czy pani również należy do WSC?
- WSC? Watachy... Srebrnego Chabra?
- Tak. WSC.
- Tak... od niedawna należę - wyszeptała wadera - jestem Amy.
Nagle przerwaliśmy rozmowę. Coś zaszeleściło w krzakach. Usłyszeliśmy to oboje.
- Kto tam, niech wyjdzie! - wydusiłem.
- Co? Kto? - odpowiedział aż za dobrze znany mi głos. Zachichotał. Widać było, że bawi go ta sytuacja.
- Mundusie! - zamknąłem oczy, starając się nie wybuchnąć - wiem że to ty. Możesz wyjść!
- Wychodzę, przyjacielu.

Mundus już od bardzo dawna jest towarzyszem mojej siostry - Murki. Pojawia się i znika. Przychodzi nie wiadomo skąd, i odchodzi równie szybko, jak przyszedł. Wie wszystko i sprawia wrażenia, jakby był wszędzie. Takim mianem można określić chyba tylko szpiega.
Ów osobnik, z postury podobny był do bociana, jednak cały modry, to znaczy błękitny. Na głowie miał czubek złożony z wielu błękitnych piór. Posiadał też ogon, podobny nieco do kociego, jednak pokryty piórami. Z końca tegoż ogona wyrastały dwa rzędy, równie modrych jak on cały, piór.
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
- Mundusie! Co ty tu robisz? - zapytałem podniesionym głosem.
- Nie wspomnę o tym, że mógłbym zapytać was o to samo - ptak wyglądał na urażonego.
- Przepraszam że się uniosłem. Amy... - teraz z kolei, Amy chyba zniknęła. Po chwili jednak, usłyszałem z oddali jej głos:
- Chodźcie! Znalazłam jaskinię!

sobota, 28 czerwca 2014

Od Amy

Dołączyłam do Watahy Srebnego Chabru z prostych powodów. Moja wredna siostra mnie wygnała bez przyczyny, nigdy mnie nie lubiała. Ja miałam zostać następną alfą , niestety Ashley nie była z tego zadowolona. W dniu mianowania mnie Alfą moi rodzice znikneli , a nasze prawo jest proste. Jeśli para ma 2 szczeniaków starsze przejmuje rządy. Ashley była starsza o rok. W ten sposób stała się samicą alfa a mnie wygnała. Błakałam się bardzo długo po bagnistych terenach, i wrogich watahach. Narażałam swoje życie ,żeby tylko znaleźć ciepły kąt. Tak natrafiłam na watahę Srebnego Chabru, przyjęli mnie ciepło nawet cieplej niż się tego spodziewałam. Byłam skrytą waderą tego dnia siedziałam pod drzewem, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam a obudził mnie grzmot pioruna. W kilka sekund się rozpadało, postanowiłam się schronić w jakiejś jaskini. Chyba nie tylko ja wpadłam na taki pomysł ,coś się czaiło w mroku...
< ktoś dokończy ?  >

Nowy członek!

Char_sheet_27___Frostbolt_by_KayFedewa.jpg
Amy - opiekun szczeniąt

Witamy w nowej watasze i życzymy powodzenia!

piątek, 27 czerwca 2014

Rakoz i Vaylx parą!

Mamy nową parę!
Vaylx i Rakoz są teraz razem. Gratulacje!

                                                                                     Wasz samiec alfa,
                                                                                        Hiacynt

Od Rakoza CD Vaylx, do Vaylx

Rakoz wkońcu zebrał swe siły aby powiedzieć Vaylx że ją kocha. Jednakże gdy dotarł do jej nory zauważył Vaylx która wychodziła z niej wraz z jakimś innym wilkiem. Rakoz załamał się i pobiegł na skałę wielkiego Huka a tam rozpaczał że nic z tego nie będzie. A jednak okazało się że Vaylx przez ten cały czas od rana do wieczora szukała Rekoza z tym innym wilkiem. Po znalezieniu Rakoza Vaylx uspokoiła się i spytała się go 
V- Hej Rakoz czemu przyszłaś tutaj?
R- Odejdź. Już!!
V- Ale co Ci jest?
R- Odejć odemnie!
V- Odejdę wtedy kiedy powiesz co się dzieje!
R- Dobrze. Chodzi oto że widziałem cię z innym wilkiem rano! Wychodziłaś z nim ze swej nory! A ty mi się pytasz co mi jest!
V- Ale Rakoz to był tylko kolega. Pomagał mi ciebię szukać
R- Tak na pewno!
V- Tak bo chciałam Ci coś powiedzieć!
R- Co takiego? To że masz kogoś? To mi chciałaś powiedzieć?!? To wiesz ja to już wiem!
V- Nie wydzieraj się na mnie!
R- Bo co?!!?!
V- Ponieważ chcę Ci coś powiedzieć! I to jest bardzo dla mnie ważne.
R- No to śmiało. Mów!
Po tej całek kłótni Vaylx wreszcie doszła do słowa. Rakoz nie spodziewał się że to takie ważne jak Vaylx mówiła.
V- Ah Posłuchaj ja już wiem że się we mnie kochasz. I chciałam Ci coś powiedzieć coś co jest z tym związana.
Rakoz zaciekawił się lecz nie okazywał tego ponieważ był zły na Vaylx
V- Bo ja. No. Ahh nie mogę.
R- Czego nie możesz?!?!?!
V- Powiedzieć Ci tego że też cię kocham!
Rakoz zdziwił się Nie wiedział co ma powiedzieć. Poprostu ta nowina go zamurowała. Lecz odezwał się
R- Czy ty nnaprawdę mnie...
V- Tak i już nie mogłam tego wytrzymać ja nie mogę trzymać sekretów.
R- Ale przecież.
V- Ja nie sądziłam że w kimś się zakocham po tym jak straciłam swoją rodzinę ale gdy cię po raz pierwszy ujrzałam wiedziałam że ty dasz mi niezwykłą moc. Ja nie sądziłam że to kiedyś powiem że się zakochałam w kimś ale ty to odmieniłeś
R- Vaylx zaskoczyłaś mnie!. Zaraz to poto mnie szukałaś? 
V- Tak!
R- To co będziemy już
V- Tak raczej tak. 
I tak Rakoz i Vayla zakochali się w sobie i chcą być aż do końca dni ze sobą.

środa, 25 czerwca 2014

Od Vaylx CD Rakoza, do Rakoza

Gdy Vaylx odeszła od Rakoza zaczęła się cichutko śmiać z niesfornego Rekoza
V- Ale Rakoz jest śmieszny. Zawstydziłam go aż się spocił. Jest słodki ale go jeszcze nie znam i nie wiem jaki on jest.
Wtedy do Vaylx podchodzi Loov i pyta się
L- Hej Vaylx bo ty znasz tego nowego wilka prawda? 
V- Ee tak to znaczy nie jest bardzo miły i przezabawny ma na imię Rakoz.
L- Aha dzięki bo wydaje się trochę jakby się bał i tak dziwnie się zachowuje jak ciebie widzi. Czy wiesz coś o tym?
V- Nie! nie wiedziałam o tym ale gdy przed chwilą z nim rozmawiałam to też gadał tak bez żadnego sensu. Loov ale chyba nie myślisz że on
L- No chyba tak ale nie chcę ci robić żadnych kłopotów. W ogóle muszę już iść do zobaczenia później!
Wtedy Vaylx się przestraszyła i nie wiedziała co ma zrobić była całkiem zakłopotana miała mętlik w głowie co ma teraz o nim myśleć. 
V- Z jednej strony jest on miły i w ogóle sympatyczny ale też nie wiem jaką miał przeszłość. Oh co mam robić?
Wtedy Vaylx przypomniała się rada jej najbliższej kuzynki a brzmiała ona tak "Nie idź tam gdzie Ci karzą ale tam gdzie serce ci wskaże"
V- Ah potrzebuję snu aby to wszystko przemyśleć. Jutro pewnie popatrzę na to z innej strony. 
I Vaylx myśląc o całej tej sprawie poszła do swego legowiska i zasneła.

-Dokończyć ma Rakoz-

wtorek, 24 czerwca 2014

Od Rakoza do Vaylx

Jego pierwszy dzień w watasze a jednak coś go drażni była to ona.
Wilczyca o imieniu Vaylx jest taka piękna i to dzięki niej się tu znalazłem.I nie mogę przestać myśleć.
Rakoz wiele myślał co ma powiedzieć Vaylx. Czy ma wyjawić swe zauroczenie i żyć ze sobą aż po wieki? Czy też poczekać i się z nią zaprzyjaźnić. W tedy podchodi do niego jego ukochana i mówi.
V- Hej. I jak? Podoba Ci się w watasze?
Zapytała. A on westchną i odpowiedział.
R- Eee TAK. Jest tu tyle miejsc i zakamarków oraz jest dużo innych wilków.
Przeraził się ponieważ nie wiedział co powiedzieć.
V- Hej czymś się przeraziłeś? Chyba nie sprawiam żadnych problemów przy tobie?
Zapytała się go a on odpowiedział.
R- Ależ skąd! właśnie ja się denerwuje bo nie wiem jak z tobą to znaczy! z waderami rozmawiać.
Po swojej wypowiedzi uśmiechnął się.
Vayla odwzajemniła uśmiech młodego wilka i powiedziała.
V- A więc nie sprawiam Ci takiego bólu jak przy tobie jestem? Hmm to ciekawe że ty się boisz dziewczyn. To trochę takie no dziwne.
Powiedziała spokojnie lecz chciała się czegoś o nim dowiedzieć.
V- Co zamurowało cię że się tak nie odzywasz?
R- Ależ z kąt ja po prostu. Eee. No.
V- Tak...
R- Ach no po prostu dzięki Ci za to że mnie tu zaprowadziłaś. Jestem Ci bardzo wdzięczny.
V- Och nie ma sprawy. Ale ja już muszę iść do zobaczenia później.
Wtedy gdy Vaylx odeszła Rakoz uśmiechnął się i powiedział.
R- Ale ona jest piękna. A jej oczy błyszczą jak bursztyny w morskim piachu zanurzone. Ahh Vaylx.

-Dalszą część pisze Vaylx-

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Nowy członek!



Rakoz - pomocnik

4 kwiatek znalezony!

4 kwiatek (zakładak: "Pary i potomstwo") został znaleziony przez Vaylx! Gratulacje!

Jako nagrodę Vaylx towarzysza za znaleziony kwiatek.

Przypominamy, iż został jeszcze jeden kwiatek do znalezienia! Więcej informacji znajdziecie w poście: "Letnia gra!".

                                                                                                               Wasz samiec alfa,
                                                                                                                   Hiacynt

2 i 3 kwiatek znaleziony!

kwiatki 2 i 3 (zakładki: "") zostały znalezione przez Loov! Gratulacje!

Jako nagrodę Loov wybrał 5 Ng za każdy znaleziony kwiatek.

Przypominamy, iż został jeszcze jeden kwiatek do znalezienia! Więcej informacji znajdziecie w poście: "Letnia gra!".

                                                                                                               Wasz samiec alfa,
                                                                                                                   Hiacynt

Nowy członek!


Vaylx - stróż

piątek, 20 czerwca 2014

Od Jenny do Gai

Byłam smutna. Po ostatnich zajściach, zdałam sobie sprawę, że nikt, nawet wilk któremu chciałam oddać serce, nie traktuje mnie poważnie. Chyba wszyscy uważają że jestem dzieckiem, chodź to nie prawda. Jeszcze chwilę użalałam się nad sobą, a po chwili postanowiłam wybrać się na łowy. Poszłam do lasu, i zaczęłam tropić ofiarę. Szłam jej tropem jakieś 45 minut. W końcu ją odkryłam i przyczaiłam się w krzakach. Już miałam skoczyć, gdy nagle, ni z tąd ni zowąd mój jeleń zaczął uciekać! Żuciłam się za nią i galopowałam najszybciej jak umiałam. Wkońcu ją dogonił i tym razem jednak, coś mnie uprzedziło. Ofiara padła, a ja, lekko zdezorientowana podeszłam do jelenia i odkryłam, że jego gardło jest przegryzione a obok siedzi jakaś biało - brązowa wadera. Już miałam odejść, bo nie miałam ochoty na rozmowę, ale wadera powiedziała:
- Ej, a ty dokąd?
- Do nikąd!
- Grzeczniej, rozmawiasz z przyszłą alfą!
- I co mnie to?!
- Oho, widzę że ktoś tutaj obraził się na cały świat...
- A i owszem!
W tym momencie ruszyłam do przodu, ale wadera złapała mnie za ucho i powiedziała:
- No chodź, złośnico, opowiesz mi co cię gryzie!
- Czemu niby mam ci się zwierzać, przecież cię nie znam.
- Bo cię oto proszę! Na serio możesz mi zaufać. A przy okazji jestem Rea.
- Ja Jenny.
- Wiem. 
- A co do mojej sprawy, to chodzi o [ tu odpowiedziałam Rei wszystko co związane z moim smutkiem]
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Och, kochana rozumiem! Nieszczęśliwa miłość, to nie tylko twój problem...
- Powiedz, jeśli chcesz.
- Nie. 
- Oks, nie nalegam.
W tym momencie do jaskini weszła jakaś biała wadera. Rea powitała ją przyjemnym uśmiechem, a po chwili szepnęła jej coś na ucho. Wadera powiedziała:
- Mam na imię Maja, jestem siostrą Rei.
- Ja jestem Jenny.
- Tak wiem, ojciec o tobie mówił.
Usłyszałyśmy jakiś szelest. W jaskini pojawiła się jakaś postać. Po chwili ujrzałyśmy alfę Gaję. Była zdziwiona moim widokiem, ale po chwili powiedziała spokojnie:

środa, 18 czerwca 2014

Od Storczyka CD Jenny

- Czyli Rozalka... - uśmiechnąłem się - ech... siostrzyczka.
- No... - Jenny przekrzywiła głowę i spojrzała w dół
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu. Nasze myśli biegały wesoło po łąkach i lasach. Było już ciemno i robiło się coraz chłodniej.
Mundus tymczasem, nie marnował czasu. Skoczył gdzieś za myszą i tyleśmy go widzieli.

Te wieczory w watasze...

Od Jenny CD Storczyka, do Storczyka

- Właśnie, Storczyk, jaki konspiratorze?
- Proszę, nie mówmy o tym! Mundus jest wkórzający i tyle.
- Storczyk, gadaj!
- No ok. Chodzi mi o to, że chyba nie wierzysz, że Rozalia sama po nas posłała!
- Ale czemu nie!? Ona chciała mi pomóc!
- Pomóc w czym!?
- Ah... W poderwaniu ciebie.
Storczyk zamilkł. Po chwili jednak uśmiechnął się i powiedział:

Od Storczyka CD Jenny, do Jenny

- Witaj, Jenny - powiedziałem, kładąc przed wilczycą kwiaty - mam nadzieję że długo nie czekałaś - uśmiechnąłem się.
- Nie... - Jenny także uśmiechnęła się niepewnie.
- Coś się stało? - zapytałem
- Nie... - szepnęła Jenny - ale... słyszysz?
- Nie. Oprócz wodospadu, nic nie słyszę - skończyłęm szybko. Nawet, jeśli usłyszałem z daleka jakiś odgłos, nie chciałem sie w nic mieszać. Miałem już dziś dość problemów. Okazało się jednak, że musiałem zareagować, gdyż nagle zza krzaków, wyskoczył znany nam już Mundus, goniąc sporą mysz.
- Ptaku! - krzyknałem bez zastanowienia - co ty tu robisz?!
- Nic! - krzyknął i pobiegł dalej
- Nie możemy mieć chwili spokoju, ty trzech groszy nie wart konspiratorze?
- Jaki znów konspiratorze? - Mundus zatrzymał się na chwilę a mysz uciekła gdzieś.
- Jaki? Rozalia nasłała cię znowu?!
- Nie.
Zapadła chwila ciszy.

Od Jenny CD Rozalii, do Storczyka

Gdy Storczyk zobaczył Rozalke, poderwał się do ucieczki. Nie chciałam, żeby to zrobił, więc krzyknęłam:
- Storczyk, czekaj!
- Jenny, jeśli chcesz, spotkamy się wieczorem przy Różanym Wodospadzie, ale teraz muszę uciekać!
- Dobrze! - Zawołałam zadowolona. Potem chciałam porozmawiać z Rozalią, ale zawołał ją Lulek, więc musiała iść. Wobec tego poszłam przygotować się do ,, randki" ze Storczykiem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Było już ciemno. Przyszłam nad wodospad, jak prosił Storczyk. Po chwili pojawił się i on. Był ładnie uczesany i miał w pysku bukiet kwiatów. Położył go przedemną i powiedział:

Od Rozalii CD Jenny, do Jenny

- Ech... - westchnęłam, gdy wyjrzałam z jaskini. Storczyka, rzeczywiście nie było. Było jenak, coraz bardziej gorąco.
- Iii... co teraz? - wypaliła Jenny
- Nie wiem - mimowolnie odpowiedziałam mało przyjemnie - uciekł, drań.
- On chyba jednak mnie nie lubi - zwiesiła głowę Jenny
- O nie. Na pewno cię lubi. Może chodziło o to, że ostatnio nasze więzi rodzinne bie były zbyt dobre. Niedawno wygarnęłam mu kilka rzeczy i odnoszę wrażenie że trochę się mnie boi.
- Mam nadzieję że zaraz wróci - Mundus pokręcił głową i gdzieś poleciał. Po chwili jednak, przyleciał znowu i zatrzymał się w powietrzu, krzycząc:
- Jest! Siedzi nad rzeką i myśli!
- No, idę - powiedziałam krótko. Po chwili skierowałam się przed siebie, a Jenny szła obok mnie.

Od Jenny CD Storczyka, do Rozalki

Mundus popatrzył na nas, a po chwili powiedział:
- Rozalia was wzywa.
- Co? Rozalia? - Krzyknął Storczyk.
- Tak, właśnie. A teraz chodźcie.
Ja bardzo chętnie poszłam do mojej przyjaciółki, ale Storczyk... Szedł tak, jakby szedł co najmniej na scięcie. Po chwili Mundus powiedział:
- Długo tu jesteś?
- Od tygodnia.
- Ja od zawsze.
- Aha.
Ani się obejrzeliśmy, a byliśmy w jaskini Rozalki.Moja przyjaciółka uśmiechnęła się na nasz widok, ale po chwili z jej twarzy zniknął uśmiech.
- A Storczyk? Gdzie?
- Za mną.
- Wcale nie! - Wtrącił się Mundus - Nie ma go tu!
- A może to i lepiej. - Powiedziała Rozalia. - I jak podryw Storczyka?
- Myślę że dobrze; zastosowałam się do twoich zaleceń, i podziałało.
- Dobrze, a teraz idziemy go poszukać.

wtorek, 17 czerwca 2014

Od Storczyka CD Jenny, do Jenny

- Ależ nie! - krzyknąłem szybko - ja... lubię cię - uśmiechnąłem się i przekrzywiłem głowę - aaa... - tu zabrakło mi tematu, lecz po chwili wybrnąłem z sytuacji - aa... jak długo tutaj mieszkasz?
- Od niedawna - zaśmiała się Jenny.

Zrobiło się cicho.

- Mooże... - zacząłem niepewnie - zapolujemy?
- Nie - wadera pokręciła głową - już dziś jadłam.
- To... może masz ochotrę na spacer? - położyłem uszy po sobie
- Już spacerowałam tak długo, że z pewnością mi wystarczy - znów się zaśmiała.
- Hhmmm... - chrząknąłem i zamyśliłem się. Co jeszcze, co jeszcze?!
Z trudnej sytuacji wybawił mnie Mundus. Nie wiem dlaczego, jednak zawsze pojawia się tam i wtedy kiedy i gdzie powinien. Mundus, to towarzysz Murki - mojej siostrzenicy.
Stworzenie jest to nie spotykane, które można określić tylko jednym słowem, które nie pasuje do żadnego innego stworzenia: Mundek jest skromny i genialny.
Mundi, z postury podobny jest do bociana, jednak cały modry. To znaczy błękitny. Ma czubek na głowie a także długi ogon, dosyć podobny do kociego, tyle że pokryty piórami. Z końca tegoż ogona wyrastają po bokach dwa rzędy niebieskich piór.
Wtedy też, ptak wkroczył dumnie do jaskini i bez żadnych wstępów zaczął:
- Dzień dobry! Czy mam przyjemność z szanowną panią Jenny i tym... Storczykiem?
- Taak - odetchnąłem. Może teraz sytuacja jakoś się potoczy.

Od Jenny CD Rozalki, do Storczyka

- Dziękuje ci, Rozalko! - Zawołałam uradowana, a wadera, uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Po chwili pobiegła do jaskini Storczyka i zastosowałam się do zaleceń Rozalki. Storczyk patrzył na mnie przyjemnym wzrokiem i powiedział:
- Czy mi się wydaje, czy ty lubisz mnie... no bardziej niż się zazwyczaj kogoś lubi?
- No... szczerze to tak. Ale widzę, że mnie nie lubisz...

Od Rozalki CD Jenny, do Jenny

- Jestem, jestem! - krzyknęłam z ciemnego kąta jaskini. Zrobiłam to z dwóch powodów: po pierwsze, aby przestraszyć włamywacza, ponieważ to niechybnie on krzyczy coś w wejściu do jaskini. Po drugie po to, by zawiadomić gościa (jest mała szansa że to jednak gość "dobija się" do mej groty) o tym,  że trafił dobrze lub źle, w zależności do kogo przyszedł. W każdym razie, by nie zostawiać go (lub jej) bez odpowiedzi.
Po chwili skierowałam się do wejścia do jaskini.
- Witam! - krzyknęłam widząc w wejściu waderę niedawno przybyłą do WSC.
- Dź... dzień dobry - wjkąkała.
- Dzień dobry - kiwnęłam głową z zaskoczonym wyrazem twarzy - pani do kogo?
- Czy mam przyjemność z panią Rozalką...? - szepnęła wilczyca jakby do siebie.
- A nie? Czy mam przyjemność z panią Jenny? - rozpromieniłam się
- Tak.

Gdy usłyszałam, z czym przyszła Jenny, zastanowiłam się przez chwilę, po czym powiedziałam:
- Ach... jeśli chodzi o basiora, to dosyć proste urządzenie. Wystarczy pomachać ogonem przed nosem, zrobić maślane oczy i kilka razy uśmiechnąć się zalotnie. To nie trudne: wyszscy są tacy sami. Ale pozostaje pytanie czy warto?
Jenny wyglądała na zbitą z tropu.
- Myślę że warto po prostu dać mu do zrozumienia że jest się mim zainteresowana. Reszta jest już w rękach meszczyzny. Jego to sprawą jest to, by się o waderę postarać. Mało tego - kontynuowałam - można by, gdy wszystko pójdzie dobrze, obrazić się na niego z byle powodu. Jeśli nadal będzie się starał, to znaczy że naprawdę mu na tobie zależy. Jeśli przestanie,. to znaczy że jest nic nie wart - westchnęłam. Przypomniałam sobie czasy w których mój patrner starał się by zdobyć moje względy*.
Wadera zawachała isę, po czym powiedziała:

* Patrz opowiadania: "Samo życie"

Od Jenny CD Sonaty, do Rozalki

- Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz! - Zawołałam stanowczo.
- Przyrzekam ci to! 
- Więc... chodzi mi o... Storczyka.
- Hm, trafny wybór. Ale w tej kwestii pogadaj z Rozalką. Ona się na tym zna i jest jego siostrą.
- Co? Ile on ma tego rodzeństwa?
- 3. Samiec Alfa, Rozalka i Alcia.
- Ok... To idę do Rozalki. A tobie, Sonato dziękuje za pomoc! - zawołałam i poszłam do jaskini Rozalki. Weszłam tam i powiedziałam:
- Czy zastałam Rozalię? 
Po chwili jakiś głos powiedział: 

1 kwiatek znaleziony!

1. kwiatek (zakładka: "towarzysze") został znaleziony przez Telera! Gratulacje!

Jako nagrodę Teler wybrał 7 Ng za znaleziony kwiatek.

Letnia gra!

Nadchodzi lato!

Naszym zwyczajem, gdy na początku każdej pory roku szukamy i zbieramy coś.Tego 

lata, będą to takie właśnie kwiatki: . Ukryły się one na czterech stronach watahy. Za

każdy kwiatek, jego znalazca otrzyma dowolną ilość ng (niebieskie gwiazdki - nasza

waluta), lub dowolny przedmiot z zakładki "Konkursy". Prosimy jednak o zachowanie umiaru w wyborzeilości otrzymanej nagrody ;).

Lato!

Lato już się zaczęło! (w naszej watasze troszkę przedwcześnie ;))
Dziś, na terenach watahy jest coraz cieplej, świeci słoneczko a temperatura "podskoczyła" do 29*C!

Tło watahy nie zmieni się, pozostaje (jak łatwo się domyślić) letnie.

                                                                                                Wasz samiec alfa
                                                                                                      Hiacynt

czwartek, 12 czerwca 2014

Od Telera CD Gai, do Gai

*************************
Usłyszałem cichy głos. Wyrwało mnie to ze snu, w którym byłem pogrążony.
- Soo się... stał... - zaspanym wzrokiem rozejrzałem się - nic... - leżałem w pobliżu rzeki, w krzakach. Nagle otworzyłem szerzej oczy i skoczyłem przed siebie, wprost do rwącej wody. W falach zobaczyłem Gaję we własnej osobie. Miotała się niczym porażona prądem i zaciekle próbowała wyskoczyć z wody.
Przebiegłem kilka kroków, po czym rzuciłem się w otchłań głębokiej rzeki o dosyć stromych brzegach. Po długiej walce z wodą, udało mi się wyciągnąć nieprzytomną waderę na brzeg.

środa, 11 czerwca 2014

Od Gai "Przygoda" Do Telera

     Jak co dzień, wyszłam na spacer, aby popływać w rzece. Dzień był piękny: słońce przenikało przez bujne korony drzew, lekki wiatr poruszał źdźbłami traw, a ptaki dawały głośne i donośne koncerty.
     Gdy doszłam na miejsce poczęłam zanurzać rozgrzane ciało w chłodnej wodzie.
Jeszcze nie zaczęłam linieć po mroźnej zimie, a więc stale było mi gorąco.
     Poczułam wielką ulgę gdy obmyła mnie zimna woda. Wszystko ucichło, gdy zanurkowałam w głęboką toń. Otworzyłam oczy pod wodą. Otaczał mnie piękny błękit. Ławica małych rybek przepłynęła obok mnie... Kilka kijanek zgromadziło się wokół liści Lilii Wodnej...
     Ale coś było nie tak... Dno uciekło mi spod łap, porwał mnie prąd. Zabrakło mi powietrza. Zrobiłam fikołka i kilka obrotów. Piach wzbił się z dna, kłębił się, wokół mnie zrobiło się ciemno, przysłonił mi widoczność. Nie mogłam wytrzymać. Piach podrażnił mi nozdrza.
     Wpadłam w wir.
Przez brak tlenu zrobiło mi się jeszcze ciemniej przed oczami. Nie mogłam kichać, nie mogłam kaszleć... Nie mogłam oddychać...

<Teler?>

piątek, 6 czerwca 2014

Od Telera CD Loov, do Loov

- Tłumie? - zaśmiałem się - toż to zupełnie, jeżeli mogę się tak wyrazić, wyludniona wataha!
- Nie... - Loov zaprzeczył  z wyrazem niesmaku na pysku - ilu macie członków?
- Pięć... dziesięć... dwanaście... piętnaście... (chwial przerwy) ..dwadzieścia jeden, o ile się nie mylę.
- To mało?! - Loov prawie podskoczył
- Mało...
W pewnej chwili, zobaczyłem Murkę - moją córkę. Kroczyła ku nam, w towarzystwie swojego towarzysza - Mundusa.

środa, 4 czerwca 2014

Od Sonaty CD Jenny, do Jenny

- Hmm...Nie rozumiem jak można cię nie lubić. - Zaśmiałam się. - Nie jestem ekspertką w takich sprawach, ale myślę, że mogłabym ci coś doradzić...
-Naprawdę? Bardzo ci dziękuje! - Przerwała mi niespodziewanie wadera.
- Oczywiście. - Kontynuowałam. - Byłoby mi jednak łatwiej, gdybyś zdradziła mi kogo chodzi...
Spojrzała na mnie niepewnie. Widać było, że się waha. Po chwili jednak się odezwała.

wtorek, 3 czerwca 2014

Od Loov CD Telera

Loov otworzył oczy najbardziej jak mógł. Próbował ukryć emocje i zatrzymać łzy ale i tak widać było po nim, że to co powiedział Teler mocno nim zatrzęsło.
Wcześniej, kiedy rozpoznał w nim swojego krewniaka, obudziła się w nim nadzieja. Niestety teraz znikła.
Loov popatrzył jednak na pobratymca z błyskiem w oku. 
- Pokaż mi bracie jak tu się teraz żyje. Jestem bardzo ciekaw co się zmieniło. Jak wy tu teraz żyjecie w takim tłumie?


                                                                                                          
Ps. Przepraszam że tak późno dodałam opowiadanie. Zostało ono wysłane wcześniej, dlatego Loov nie został wyrzucony z WSC za niepisanie opowiadań.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Nieobecność

Przepraszam za moją czasową nieobecność w dniach 30-31-1.05-06.2014.

Samica Alfa,
Gaja

niedziela, 1 czerwca 2014

Od Jenny CD Strzygi, do Sonaty

- Eh, już nic. Chciałam tylko...
- No co!? - Podziękować. - Powiedziałam cicho i odeszłam. Po drodze wpadłam na pewna wilczycę. Powiedziałam:- Cześć!- Hej Nowiutka! Miło cię widzieć! - Powiedziała bardzo miłym głosem. - Jestem Sonata!- Ja Jenny. - Powiedziałam uszczęśliwiona, że wreszcie ktoś cieszy się z mojego przybycia. - Miło cię poznać!- Mnie ciebie też. Idziemy nad wodę?- Ok! Poszłyśmy nad wodę i zaczęliśmy rozmawiać. Sonata opowiedziała mi swoją historię, więc pomyślałam, że i ja mogę się jej zwierzyć. Powiedziałam:- Wiesz, podoba mi się pewien basior, ale on mnie chyba nie lubi... Masz jakiś pomysł na to, żeby mnie polubił?