- Witaj, Jenny - powiedziałem, kładąc przed wilczycą kwiaty - mam nadzieję że długo nie czekałaś - uśmiechnąłem się.
- Nie... - Jenny także uśmiechnęła się niepewnie.
- Coś się stało? - zapytałem
- Nie... - szepnęła Jenny - ale... słyszysz?
- Nie. Oprócz wodospadu, nic nie słyszę - skończyłęm szybko. Nawet, jeśli usłyszałem z daleka jakiś odgłos, nie chciałem sie w nic mieszać. Miałem już dziś dość problemów. Okazało się jednak, że musiałem zareagować, gdyż nagle zza krzaków, wyskoczył znany nam już Mundus, goniąc sporą mysz.
- Ptaku! - krzyknałem bez zastanowienia - co ty tu robisz?!
- Nic! - krzyknął i pobiegł dalej
- Nie możemy mieć chwili spokoju, ty trzech groszy nie wart konspiratorze?
- Jaki znów konspiratorze? - Mundus zatrzymał się na chwilę a mysz uciekła gdzieś.
- Jaki? Rozalia nasłała cię znowu?!
- Nie.
Zapadła chwila ciszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz