- Ależ nie! - krzyknąłem szybko - ja... lubię cię - uśmiechnąłem się i przekrzywiłem głowę - aaa... - tu zabrakło mi tematu, lecz po chwili wybrnąłem z sytuacji - aa... jak długo tutaj mieszkasz?
- Od niedawna - zaśmiała się Jenny.
Zrobiło się cicho.
- Mooże... - zacząłem niepewnie - zapolujemy?
- Nie - wadera pokręciła głową - już dziś jadłam.
- To... może masz ochotrę na spacer? - położyłem uszy po sobie
- Już spacerowałam tak długo, że z pewnością mi wystarczy - znów się zaśmiała.
- Hhmmm... - chrząknąłem i zamyśliłem się. Co jeszcze, co jeszcze?!
Z trudnej sytuacji wybawił mnie Mundus. Nie wiem dlaczego, jednak zawsze pojawia się tam i wtedy kiedy i gdzie powinien. Mundus, to towarzysz Murki - mojej siostrzenicy.
Stworzenie jest to nie spotykane, które można określić tylko jednym słowem, które nie pasuje do żadnego innego stworzenia: Mundek jest skromny i genialny.
Mundi, z postury podobny jest do bociana, jednak cały modry. To znaczy błękitny. Ma czubek na głowie a także długi ogon, dosyć podobny do kociego, tyle że pokryty piórami. Z końca tegoż ogona wyrastają po bokach dwa rzędy niebieskich piór.
Wtedy też, ptak wkroczył dumnie do jaskini i bez żadnych wstępów zaczął:
- Dzień dobry! Czy mam przyjemność z szanowną panią Jenny i tym... Storczykiem?
- Taak - odetchnąłem. Może teraz sytuacja jakoś się potoczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz