- Jestem, jestem! - krzyknęłam z ciemnego kąta jaskini. Zrobiłam to z dwóch powodów: po pierwsze, aby przestraszyć włamywacza, ponieważ to niechybnie on krzyczy coś w wejściu do jaskini. Po drugie po to, by zawiadomić gościa (jest mała szansa że to jednak gość "dobija się" do mej groty) o tym, że trafił dobrze lub źle, w zależności do kogo przyszedł. W każdym razie, by nie zostawiać go (lub jej) bez odpowiedzi.
Po chwili skierowałam się do wejścia do jaskini.
- Witam! - krzyknęłam widząc w wejściu waderę niedawno przybyłą do WSC.
- Dź... dzień dobry - wjkąkała.
- Dzień dobry - kiwnęłam głową z zaskoczonym wyrazem twarzy - pani do kogo?
- Czy mam przyjemność z panią Rozalką...? - szepnęła wilczyca jakby do siebie.
- A nie? Czy mam przyjemność z panią Jenny? - rozpromieniłam się
- Tak.
Gdy usłyszałam, z czym przyszła Jenny, zastanowiłam się przez chwilę, po czym powiedziałam:
- Ach... jeśli chodzi o basiora, to dosyć proste urządzenie. Wystarczy pomachać ogonem przed nosem, zrobić maślane oczy i kilka razy uśmiechnąć się zalotnie. To nie trudne: wyszscy są tacy sami. Ale pozostaje pytanie czy warto?
Jenny wyglądała na zbitą z tropu.
- Myślę że warto po prostu dać mu do zrozumienia że jest się mim zainteresowana. Reszta jest już w rękach meszczyzny. Jego to sprawą jest to, by się o waderę postarać. Mało tego - kontynuowałam - można by, gdy wszystko pójdzie dobrze, obrazić się na niego z byle powodu. Jeśli nadal będzie się starał, to znaczy że naprawdę mu na tobie zależy. Jeśli przestanie,. to znaczy że jest nic nie wart - westchnęłam. Przypomniałam sobie czasy w których mój patrner starał się by zdobyć moje względy*.
Wadera zawachała isę, po czym powiedziała:
* Patrz opowiadania: "Samo życie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz