sobota, 31 stycznia 2015

Od Luny CD Lenka

- Może jednak się przeniosę... Ale czy to nie będzie sprawiać problemu... To jedna sprawa a druga to, że mała nie zniesie takiej wędrówki. Jest za mała, a na dworze jest zimno. 
- Oh... Nie przemyślałem tego...- Jest jedno wyjście - Zamyśliłam się na kilka sekund. - Jakie - Basior spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Możesz tutaj ze mną zostać..? Wiem, że to trochę dziwnie brzmi, ale to mi się wydaje jedyne sensowne rozwiązanie... Spójrz na nią jest bezbronna, nawet nie wiem czy wytrzyma wędrówkę do Alfy. Bardzo się o nią boje... tylko ona mi została. - Samiec wstał i zaczął chodzić po jaskini pewnie rozważał wszystkie za i przeciw. Cleo tuliła się do mnie, wyglądała serio uroczo. - Luno... - Lenek spojrzał na mnie.- Lenku ? - Już postanowiłem. - Zaczerpnął powietrza i powiedział....

< Lenku ? >

Od Lenka CD Luny

Luna zapytała, czy znam jakąś bezpieczną jaskinię.
- Oczywiście, że znam - uśmiechnąłem się - jest kilka jaskiń, w których mogłybyście zamieszkać. Chociażby... - zastanowiłem się - mogłabyś zamieszkać przez jakiś czas w jaskini alf. Tam nic ci nie grozi.
- Cóż... - Luna chyba nie była zachwycona. Mimo wszystko, starałem się zachęcić waderę do zmiany miejsca zamieszkania. Przynajmniej na jakiś czas. Będzie to bezpieczniejsze: zarówno dla niej, jak i dla jej córeczki, Cleo.
Czekałem niecierpliwie na odpowiedź wadery.
Ta, jeszcze przez chwilę wahała się, po czym powiedziała:
- ...

< Luno? >

Od Luny CD Lenka

- Co... Gdzie ja jestem... - Spojrzałam na postać obok mnie, to był Lenek. 
- Spokojnie nic Ci już nie grozi, bestia sobie poszła. Jesteśmy bezpieczni. 
- Ugh.. to dobrze... - Odetchnęłam z ulgą, ale zaraz potem wrzasnęłam. - Cleo !! - Wyskoczyłam z krzaków nie zważając na zadrapania, wbiegłam do jaskini jak torpeda. Samiczka leżała w tym miejscu w którym ją zostawiłam. Siedziała cicho, położyłam się obok niej. Chciałam ją uspokoić, mała wtuliła się w moją sierść. Czuła się teraz bezpieczna, starałam się wyrównać oddech. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Luno... ? - Usłyszałam głos Lenka, stał na progu jaskini.
- Wejdź, wszystko gra Cleo jest cała i zdrowa. - Powiadomiłam go.
- Uf... To dobrze. - Spojrzał na mnie i niepewnie wszedł do środka, siedział cicho niczym cień lub anioł stróż. 
- Musimy znaleźć inne miejsce. - Powiedzieliśmy to samo zdanie jednocześnie, zapadła chwila ciszy, zaraz potem wybuchliśmy śmiechem. 
- Znasz może jaskinię, w której mała będzie bezpieczna...? - Zapytałam basiora. 

< Lenku ? >

Od Lenka CD Luny

- Luno! - krzyknąłem, rzucając się w stronę wadery. Skoczyłem na niedźwiedzia. Rozpoczęła się walka. Po krótkiej chwili, odskoczyłem w bok. Nie miałem już siły walczyć. Podbiegłem do Luny, chwilowo nie zważając na niedźwiedzia.
- Luno! Luno... - ciężko dyszałem ze zmęczenia. Ostatkiem sił, dociągnąłem waderę do kolczastych krzewów, w których następnie się ukryliśmy. Po kilku minutach nieudanych prób dostania się do naszej kryjówki, niedźwiedź zrezygnował z polowania na nas. Odszedł.
- Ale... - nie miałem co powiedzieć. Zacząłem wybudzać waderę ze snu. Po chwili, wilczyca przebudziła się z krzykiem.

< Luno? >

Nowy członek!

http://www.fotoload.pl/123aa48/01a3c31892170ded2a72c48bf80fe0131521.jpg
Sayra - zielarz

Od Luny CD Lenka

Jak tylko Lenek wyszedł z jaskini, zaczęłam się trochę martwić. Nawet nie wiem dlaczego, mój umysł szeptał do mnie jakieś dziwne niezrozumiałe słowa. Postanowiłam je ignorować, po co mam się teraz czymś przejmować. Najważniejsze było zdrowie Cleo, moje zadanie było bardzo ciężkie, nie miałam wsparcia ze strony ojca. Położyłam łeb na ziemi, samiczka chciała jeść. Mała zaczęła ssać mleko, było to dla mnie całkiem nowe doświadczenie. Moje myśli przybierały nowy tor, przyszłość mojego dziecka zależała tylko odemnie. Uśmiechnęłam się lekko możiwe, że w końcu wyjdę na prostą. Usłyszałam szmer, ktoś stał przed jaskinią. Wstałam delikatnie, żeby sprawdzić kogo to do mnie niesie. Poruszałam się bezszelestnie, szkolenie mojej cioci zawsze przynosiło efekty. Tukła mi to tak to łba, że nie sposób było zapomnieć. Zniżyłam lekko łeb, żeby lepiej widzieć. W jednej sekundzie sparaliżował mnie strach, u progu jaskini stał wygłodniały niedźwiedź. Za wszelką cene chciał się dostać do środka, nie mogłam na to pozwolić. Napięłam mięśnie do skoku, jeden zły ruch i po mnie. Skoczyłam mu prosto na twarz, bestia się tego nie spodziewała. Zaczęłam się wycofywać, kiedy była dalej od jaskini zeskoczyłam z jej pyska. Niedźwiedź był ostro wnerwiony, miał nawet kilka zadrapań. Otworzył swoją paszczę, żeby się na mnie wydrzeć. Zaatakował mnie, zrobiłam unik zwinnym skokiem w bok. Potwór skupiał na mnie swoją uwagę, oddalił się od groty w której leżała Cleo. Zaczęła się walka pomiędzy mną a Gryzli'm, wiadomo było że jestem skazana na porażke, sama z nim nie wygram. W miarę moich możliwości odpierałam jego ciosy, ten gigant jest całkiem wytrzymały, ale nie dla mnie. Nabrałam pewności siebie, śmielej podchodziłam do niego i go drapałam. Jego pysk był cały we krwi.
- Luna ! - Ktoś krzyknął, znałam ten głos. Obróciłam łeb w lewo, widziałam Lenka. Patrzył na mnie oraz niedźwiedzia.
- Lenek ! - Odkrzyknęłam.
- Uważaj ! - Wydarł się. Obróciłam łeb w stronę bestii, czas zwolnił. Zamachnął się łapą nie miałam gdzie uciec. Jego cios mnie dopadł, siła była tak wielka że wywaliła mnie daleko w tył. Czułam jak uderzam łbem o coś twardego.

< Lenek ? >

niedziela, 25 stycznia 2015

Lenek już obecny!

Lenek jest już obecny. Możecie pisać opowiadania z jego udziałem.

                                                                                          Wasz samiec alfa,
                                                                                              Beryl

WSC znów funkcjonuje!

Wataha Srebrnego Chabra zmów funkcjonuje!
Możecie znów pisać opowiadania i dołączać do naszego bloga!

                                                                                       Wasz samiec alfa,
                                                                                           Beryl

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Wataha zawieszona!

WSC zostaje zawieszona na okres około 1-2 tygodni. Możecie pisać opowiadania, jednak zostaną one wklejone dopiero po odwieszeniu watahy.

                                                                                          Wasz samiec alfa,
                                                                                               Beryl

sobota, 10 stycznia 2015

Eclipse nieobecna!

Eclipse będzie nieobecna do odwołania.

                                                                                        Wasz samiec alfa,
                                                                                            Beryl

Od Beryla CD Eclipse

- E... Eclipse! - krzyknąłem. Rozejrzałem się wokoło, jednak nigdzie nie było widać wadery. Nagle, widmo które przed chwilą mnie zaatakowało, zaczęło się rozmywać, aż w końcu zniknęło.
- Berylu! - krzyczała Lerka, biegnąc korytarzem w moim kierunku - słyszałam ją! Eclipse!
- Tak... wiem. Ja też - szepnąłem, gdy wadera zbliżyła się do mnie - gdzie Mundus?
- Tam - Lerka wskazała korytarz, z którego przed chwilą wybiegła - razem ze swoją żabą, został z tymi widmami...
- Gdzie?! - prawie podskoczyłem ze zgrozą.
- Tam... - Lerka zdziwiona, znów wskazała łapą korytarz.
- Z resztą, nieważne - machnąłem łapą - Mundek to ostatnia osoba, która mogłaby sobie z nimi nie poradzić. Gdzie Eclipse! Eclipsee...!!! - zacząłem nawoływać.
Znów usłyszałem cichy głos eclipse. Dochodził wyraźnie z jednego z korytarzy! Pobiegliśmy w tym kierunku, by już po chwili znaleźć obiekt naszych długich poszukiwań...

< Eclipse? >

środa, 7 stycznia 2015

Lenek nieobecny!

Lenek będzie nieobecny do odwołania (powróci około 15/16 stycznia).

                                                                                         Wasz samiec alfa,
                                                                                             Beryl

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Od Eclipse CD Beryla

Zaczęłam się powoli przebudzać. Wszystko mnie strasznie bolało. Kiedy otwarłam oczy obraz wciąż był zamazany. Domyśliłam się, że trucizna nie przestała działać a nawet i dopiero zaczęła. Po chwili usłyszałam trzaski, które zbliżały się do mnie. Byłam zbyt oszołomiona aby jakoś zareagować dlaczego jak się obudziłam tak też leżałam. Przede mną pojawiła się wielka sylwetka. Uniosłam lekko głowę i próbowałam domyślić się co to za stwór. Położyłam uszy po sobie i wyostrzyłam wzrok. Nagle stwór kucnął przy mnie. Złapał mnie mocno za pysk. Zaskomlałam, a ten nie zważając na ból coraz bardziej ściskał moją głowę jedną ze swoich rąk i do tego zaczął się śmiać śmiechem psychopaty. Zamknęłam oczy i przegryzłam wargę przez to całe napięcie. Nagle z moich oczu wypłynęły łzy. Jak się też okazało łzy odpychają stwora ponieważ kiedy łza spłynęła na jego rękę ten grzmotną moją głową o ziemię a sam wstał i odsunął się kawałek. Krew zaczęła lecieć mi z nosa jednak nie myślałam o sobie, myślałam o Berylu i innych którzy z nim są i mnie szukają. Wtedy też przypomniałam sobie o Mosterze. Kiedy sobie pomyślałam o tym, że Moster mógłby coś zrobić im to od razu płakałam. Cały czas spodziewałam się czegoś złego. Wciąż wyobrażałam sobie to, że mego ukochanego i jeszcze kogoś znajdę już martwych a ja tu będę tkwiła i tkwiła aż umrę. Jednak wciąż dziwiło mnie to dlaczego Moster mnie nie zabił. Wiem, że powiedział mi, że wyglądam jak jego siostra ale chyba przez to nie musi mnie tu więzić, prawda? No cóż, teraz tu tkwię pod opieką jakiegoś potwora. Po krótkiej chwili głęboko wzdychnęłam. Byłam już tym wszystkim zmęczona jednak to wszystko przeze mnie. To ja tu weszłam i to przeze mnie może komuś się coś stać coś bardzo, bardzo złego. Odwróciłam głowę i położyłam ją na moich przednich łapach. Nagle usłyszałam, że potwór sobie odchodzi. Zorientowałam się, że to może być ta chwila w której mam szanse uciec. Dlatego też zaczęłam się wyrywać z jakiś lin, gliny i jakiś innych rzeczy. Kiedy już się uwolniłam ukryłam się za wielką skałą w pomieszczeniu. Nagle usłyszałam, że potwór wraca. Nie był zbytnio zadowolony z tego, że mnie nie ma no ale cóż. Potwór zaczął mnie szukać. Był zdenerwowany i to co mógł w stanie podnieść od razu nim rzucał. Kiedy już zbliżył się do tego kamienia za którym stałam zaczęłam uciekać. Na moją niekorzyść potknęłam się a potwór to usłyszał. Zaczęłam uciekać jak wtedy jednak mniej więcej pamiętałam drogę i aż tak się nie obalałam. Po krótkiej chwili usłyszałam odgłosy walki. Zaczęłam strzyc uszami. Kiedy już zorientowałam się skąd pochodzi głos zaczęłam za nim biec. Nagle jak przez mgłę zobaczyłam jakiegoś jasnego wilka i... nie wieżę
- Berylu, Lerko! - Krzyknęłam
<Beryl?>

niedziela, 4 stycznia 2015

Od Lenka CD Luny

- Jasne. Rozumiem - pokiwałem smutno głową - może... ja pójdę na polowanie.
Nastała chwila ciszy.
- Niczym się nie martw, Luno - uśmiechnąłem się - tutaj nic nie grozi: ani tobie, ani twojemu dziecku.
Wyszedłem z jaskini. Najpierw udałem się nad wodospad. Na chwilę zagłębiłem się w myślach. Następnie udałem się do lasu. Udało mi się upolować dwie przepiórki. Wracając, upolowałem jeszcze dzikiego królika.
Pod wieczór, wróciłem do jaskini Luny.
To, co zastałem przed jej jaskinią, wprawiło mnie w osłupienie.

< Luno? >

Od Luny CD Lenka

- Lenku... - Spojrzałam na niego - Wybacz, ale dalej jestem w lekkim szoku, wiesz poród i te inne sprawy.
- To musi być dla wadery lekko męczące, prawda?
- Tak, całą noc rozmyślałam nad tym czy Minato, kiedyś mnie odnajdzie i spełni swoją groźbę. - Zwiesiłam lekko łeb.
- Nie ma szans, ta wataha jest bardzo dobrze strzeżona. Nawet mysz się nie prześlizgnie.
- Rozumiem.
- Nie powiedziałaś mi Wszystkiego, Luno. - Wrócił się i przysiadł na przeciw mnie.
- Miałam zły sen... - Wymamrotałam.
- Minato? - Uniósł lekko brew.
- Yup, to było najgorsze co mi się mogło przyśnić. Leżałam związana w jaskini, chwile potem do groty wszedł ten... Ugh miał w pysku szczeniaka, była to dziewczynka z jej gardła leciała krew. Minato się uśmiechał, potem podszedł do mnie i wgryzł się w moją szyję. - Zamknęłam się już nie miałam sił, malutka się wtulała w moją sierść.

< Lenek ?>

sobota, 3 stycznia 2015

Od Lenka CD Luny

Tego ranka wykąpałem się w rzece i starannie ułożyłem sierść. Udałem się do jaskini Luny, by sprawdzić, jak się czuje.
- Witaj, Luno! - krzyknąłem uradowany widząc waderę. Zatrzymałem się jednak przed jaskinią, widząc malutką złotą i puszystą istotkę leżącą obok Luny.
- Przepraszam - powiedziałem ciszej - nie przeszkadzam? Mogę przyjść później. A może dzisiaj nie przychodzić? Wiesz, Luno... widziałem już w życiu wiele szczeniąt. Chyba potrzebują spokoju - uśmiechnąłem się lekko.
- Nie... chyba - wadera obejrzała się, spoglądając na szczeniątko. Stworzonko podniosło łebek, i kichnęło cicho.
- Może powinnyście przenieść się do cieplejszej jaskini? Może u Strzygi, albo... - nie skończyłem. Luna przerwała:
- Nie! Nie trzeba. Poradzimy obie. Może lepiej... pobędziemy same.
- Ja tylko staram się pomóc - zmieszałem się - ale... może zostałbym dzisiaj z wami? Będzie bezpieczniej, jeśli zajmiesz się teraz opieką nad dzieckiem. To dla niej najważniejsze. Myślę, że dla ciebie też... zajął bym się polowaniem i mogłabyś... przynajmniej dzisiaj. Luno! - spojrzałem na waderę błagalnie.
- Nie wiem, Lenku. Jestem bardzo zmęczona.
- Tak! Wiem. Rozumiem - sprostowałem - może już póję.

< Luno? >

Od Lenka CD Eclipse

- Tak - odsunąłem się o krok od wilczycy spuszczając wzrok.
Zaczęliśmy iść w kierunku swoich jaskiń. Już mieliśmy się rozdzielić - bowiem nasze domy znajdowały się w odległych krańcach terenów watahy. Nagle, przed nami pojawił się Beryl. Nie był już zły.
- Witajcie! Jak widzę, już wracacie? Dobrze się składa. Ja również wracam.
- Och. Wrócimy razem - Eclipse podbiegła do Beryla. Odwróciłem wzrok.
Nagle, usłyszeliśmy jakiś huk nieopodal lasu. To na pewno ludzie!
- Co to było? - Eclipse odwróciła wzrok.
- To chyba strzelba... - szepnąłem.
- Muszę natychmiast tam iść i sprawdzić, co się tam dzieje.
- Ja również pójdę - powiedziała Eclipse.
- Ja też! - krzyknąłem, gdy usłyszałem jej słowa - jestem stróżem, więc muszę udać się am z wami...
- Wiem, wiem - machnął łapą Beryl - dobrze. Chodź.

< Eclipse? >

Luna urodziła!


 http://m.ocdn.eu/_m/964182a7071082c2a9541ab0e6febf6e,14,19,0.jpg
Cleo - uczeń

Od Luny CD Lenka

- Spokojnie - Zapewniłam go - Nic mi się nie stanie, jeśli będę się czuła źle udam się do Alfy, obiecuję. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze, jak coś przychodź. Dobrej nocy Luno. - Skierował się do wyjścia.
- Wzajemnie - Pomachałam mu łapą, kiedy tylko opuścił tereny jaskini położyłam się na boku. Delikany chłód od strony skał mnie relaksował, starałam się zasnąć jak najszybciej.
Ułożyłam się wygodnie na kamiennej posadzce i przymknęłam oczy, zaczęłam rozmyślać nad tym czy jeszcze kiedyś, spotkam Minato. Mogło się to wydawać dziwne, ale jakaś mała cząstka mnie za nim tęskniła w końcu była to moja pierwsza miłość... I ostatnia. W każdej chwili może mnie znaleźć i spełnić swoją groźbę zabicia mnie, ale wątpię żeby był tak głupi i szukał mnie przez ten cały tydzień, żeby mnie tylko zabić. Szczerze, nawet bym się nie zdziwiła, jeśli byłaby to prawda, gdyby się głębiej zastanowić, basior przez ostatnie dni zachowywał się bardzo dzwnie. Ehh.. No trudno, serce nie sługa muszę przestać o nim myśleć i skupić się na moim dziecku, które narodzi się lada dzień. Właśnie to był mój cel, zaopiekować się nowo narodzonym szczeniakiem. Jednak za kilka chwil zbladłam, a co jeśli sobie nie poradzę jako kochająca matka. Dziecko się mnie wyrzeknie i nie będzie chciało mnie znać, najbardziej bolą matki łzy i serce boli złamanę. Ugh, co ja wygaduję, potrząsnęłam łbem moje myślenie zbiegło na inni tor, a mianowicie sen.
Nie wiem ile jeszcze tak leżałam, ale w końcu po godzinie może mniej, zabrał mnie sen. Otworzyłam oczy, leżałam w jaskini nie mogłam się ruszyć miałam związane łapy. Zaczęłam się gorączkowo szarpać, jednak nic to nie dało. Przestałam, kiedy jakaś osoba weszła do groty podniosłam łeb. Ten widok zwalił mnie z nóg, to był Minato w pysku trzymał szczenię. Samiczka, nie ruszała się a z jej szyi kapała krew. Basior zostawił zwłoki wilczycy i szedł w moją stronę oblizując swój pysk z resztek krwi.- Wiesz, kto to prawda Luna ? - Zaśmiał się, siadając obok mnie - Mówiłem, że Cię znajdę i zabiję i twoje dziecko też. - Nachylił się do mojego gardła - Teraz możesz powiedzieć, papa. - Wgryzł się w moje ciało.
Usłyszałam krzyk dopiero, kiedy się obudziłam zdałam sobie sprawę, że to ja sama darłam się przez sen. Wstrzymałam oddech, miałam nadzieję iż nikt nie słyszał tego krzyku. Wtedy byłaby klapa, rozejrzałam się po jaskini. Wyglądała strasznie pusto, promienie księżyca wlewały się do groty niczym woda. Chciałam się podnieść, lecz uniemożliwił mi to skurcz w brzuchu. Jęknęłam. Bóle się nasiliły, nie mogłam nic na to poradzić, poród zaczął się o kilka godzin za wcześnie. Nawet nie wiedziałam, kiedy odeszły mi wody zaczęłam przeć. Cała ta praca była bardzo wyczerpująca, lecz nie mogłam się poddać musiałam to zrobić dla dziecka. Mijały godziny, usłyszałam pisk. Podniosłam lekko łeb, moje oczy wpatrywały się w małą żółtą kulkę obok mojego brzucha. Zmieniłam pozycję, żeby obejrzeć malca urodziłam dziewczynkę. Moja radość nie znała granic, opiekował się nią aż do samego rana. Wtedy właśnie przyszedł Lenek. Stał już na progu jaskini.

< Lenek ? >

Od Lenka CD Luny

- Było, było. Chociażby poprzednia para alfa - Hiacynt i Gaja. Albo założyciel Narcyz i jego partnerka - Samanta. Był jeszcze Rakoz i jego partnerka... niestety, nie pamiętam, jak miała na imię. Oraz, chyba najbardziej szanowana przez wszystkich para: Rozalia i Teler. Nie chwaląc się, moi rodzice. Oni naprawdę się kochali... - westchnąłem - ale już ich nie ma - po chwili wróciłem do tematu - tak. Dużo było u nas par.
- Rzeczywiście, wiele - przytaknęła Luna.
Jeszcze przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu w jaskini. Gdy zaczęło się ściemniać, wstałem i skierowałem się do wyjścia.
- Przepraszam. Będę musiał już iść. Może... jutro przyjdę, co? - uśmiechnąłem się. Znajdę jakiegoś dobrego medyka. Możesz mi zaufać. Będziesz miała wzorową opiekę medyczną! Obiecuję! Mam nadzieję, że dasz radę sama... w nowym domu. Dasz radę? Może powinienem jednak już dzisiaj zabrać cię do... - zatrzymałem na chwilę potok słów - do Strzy...
- Nie trzeba. Poradzę sobie.
- Kiedy Strzyga naprawdę zna się na leczeniu. Tyle, że jest strasznie antypatyczna. Aczkolwiek, Murka zna ją bardzo dobrze. Może jednak? - odetchnąłem.

< Luno? >

Od Luny CD Lenka

- Wow, chciałabym już to wszystko zobaczyć. - Zamarzyłam się odpływając gdzieś w nieznane, ale zaraz wróciłam do swojego ciała nie wypadało bowiem tak się rozpływać w marzeniach w towarzystwie. - Wybacz, zamarzyłam się.
- Hah, rozumiem każdy tak robi, kiedy tylko dołącza do naszej watahy. - Uśmiechnął się lekko. - Widok jest oszałamiający, wybrałaś sobie najlepsze miejsce na jaskinię w zimowe wieczory pojawia się tu zorza polarna. Wiele wilków z naszego stada przychodzi tutaj, żeby się zrelaksować bądź też odpocząć od codzienności.
- Rozumiem. - Słuchałam go z powagą, pyszczek mu się nie zamykał bardzo chętnie opowiadał o swojej watasze, nie dziwię się mu. Ja też bym mogła opowiadać o swojej dzień i noc, szczeniak w moim brzuchu przestał mnie kopać, chyba też słuchał wszystkiego o mówi basior. - Mam takie pytanie - Przerwałam mu. - Beryl Eclipse, Andrei, Murka to jedyne pary w watasze ? Czy było ich więcej.

< Lenek ? >

Od Lenka CD Luny

Długo nie mogłem wydobyć z siebie słowa. W końcu spuściłem głowę i powiedziałem:
- Bardzo i przykro. Może mógłbym jakoś pomóc?
- Raczej nie. To bardziej... prywatna sprawa./
- No tak. Mimo wszystko, wiedz Luno, iż trafiłaś do dobrej watahy, w której każdy zawsze będzie mógł ci pomóc. Mam nadzieję, że to szczenię, które przyjdzie na świat, będzie zdrowe i szczęśliwe. To przecież najważniejsze. Teraz jesteś z nami i nie masz się o co martwić. Zima jest u nas piękna i wcale nie oznacza głodu. Lato ciepłe i suche, ale nigdy nie braknie nam wody. Oprócz tygrysów, rzadko spotyka się tutaj drapieżniki. Ludzie mieszkający tutaj są dobrzy i żyją, o ile mi wiadomo, w zgodzie z naturą. To rozległa kraina mlekiem i miodem płynąca.

< Luno? >

Od Luny CD Lenka

- Jestem w ciąży. - Spojrzałam na Lenka, posmutniałam zwieszając łeb nisko.
- W... Ciąży... - Basior był w szoku, nie mógł wydusi z siebie słowa.
- Tak, zanim dołączyłam do waszej watahy... Ugh to długa historia... - Oparłam łeb o przednie łapy do moich oczu, napłynęły łzy.
- Jeśli chcesz, możesz się zwierzyć ulży Ci trochę.
- Postaram się... - Usiadłam przed samcem. - Urodziłam się w watasze Mundo Encantado, moja matka zmarła podczas porodu, wychowaniem mnie zajęła się moja ciotka, kiedy byłam na tyle dorosła, żeby polować poznałam Minato... Mojego byłego partnera, zaszłam z nim w ciąże powiadomiła mnie o tym szamanka, która mnie badała. Ucieszyłam się, jaka wadera nie byłaby ucieszona wiedząc, że jest w ciąży. Pobiegłam do swojego partnera i powiadomiłam go o tym, jednak jego reakcja była... - Nie dokończyłam, zaczęłam płakać.
- Hej, jaka reakcja, co zrobił.
- Chciał mnie zabić, Alfa wyrzuciła mnie ze stada. - Odwróciłam łeb.

< Lenek ? >

Od Beryla CD Eclipse

Siedziałem, czekając na przeznaczenie. Czułem lodowaty oddech nieznanej istoty, zbliżającej się do mnie.
- Kim jesteś? - wydusiłem w końcu, tak głośno, na ile pozwolił mi zniewalający chłód - co chcesz zrobić?
Dziwne stworzenie ne odpowiedziało. Wpatrywało się tylko we mnie, stojąc pod ścianą korytarza. Zastanawiałem się, co robią Eclipse oraz Mundus i Lerka.
W końcu, poczułem ból. Coś chwyciło mnie za przednie łapy i mocno pociągnęło. Nie miałem już siły stawiać oporu. Dotarło do mnie, czemu ów stworzenie stoi tak blisko mnie. Chce doprowadzić do tego, że będę tak zmarznięty, iż  nie będę mógł się bronić. O nie! Nigdy nie pozwolę na to! Szybko wyrwałem się z uścisku nieprzygotowanej na to istoty i pod wpływem strachu uderzyłem go z całej siły łapą w pysk. Stworzenie zaskomlało i odskoczyło metr ode mnie. Zrobiło się cieplej. Resztkami sił podniosłem się i skoczyłem w kierunku wilka (w istocie tej, ujrzałem bowiem zarysy wilka) tak, jakbym chciał się na niego rzucić. Potwór wstał i cofnął się szybko. Lecz zaraz zawarczał bojowo i zbliży się do mnie o krok. Łatwo nie dam się schwytać!

~~ Tymczasem,  około pół kilometra dalej, Lerka i Mundus dzielnie zmagali się z innym widmem... ~~

- Czy mogę wiedzieć, kim jesteś? - zapytała spokojnie Mundus. Nie usłyszał jednak odpowiedzi - Lerko... - Mundus spojrzał kątem oka na waderę - zapytaj. Może ciebie posłucha.
- Przepraszam - zapytała Lerka - a... ja, czy mogłabym wiedzieć, skąd przybywasz? (chwila ciszy) Kim jesteś? (chwila ciszy)Jak masz na imię? (chwila ciszy) Ależ, czemu nic nie mówisz?!!
- Dajmy sobie spokój. On nie odpowie - przerwał Mundus.
Powoli rozłożył skrzydła... i z całej siły zamachnął się jednym z nich. Siła uderzenia cisnęła nieznanym wilkiem (gdyż również by to wilk) w bok. Zerwał się na równe nogi i skoczył wprost na Lerkę. Mundus krzyknął:
- Jeśli ty honoru nie masz i zamiast uszanować godność niewieścią, do walki się rwiesz, to i ja i Lerka będziemy walczyć! - to mówiąc, chwycił Lerkę za łapę, odciągając jąw bok. Następnie oboje rzucili sie na wilka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Walka trwała długo. Po jakimś czasie, leżałem pokonany na ziemi. Wilk - widmo siedział obok mnie, nie pozwalając mi wstać.
Mundus i Lerka  jednak, nie poddali się dopóki nie powalili widma na ziemię i nie powykręcali mu łap.
- Żywcem nas nie wezmą, malarie parszywe - powiedział triumfalnie Mundus.
Nie cieszyli się jednak długo zwycięstwem... zewsząd zaczęły wychodzić inne widma...

< Eclipse? >

Od Eclipse CD Beryla

Obudziłam się. Całe ciało bolało mnie. Wszystko wokół mnie było rozmazane. Wytężałam wzrok jednak niczego nie widziałam no chyba, że jakieś rozmazane coś. Kiedy chciałam wstać coś mnie trzymało. Wyczułam, że były to pnącza. Uniosłam głowę do góry. Zrobiło mi się jasno
- Światło... - Wyszeptałam
Nagle usłyszałam znany mi głos
- Eclipse
- Moster!... - Chciałam podbiec do jego rozmazanej sylwetki jednak nie mogłam przez te pnącza
- Przepraszam - Powiedział zrezygnowany
- Ale za co?
- Za to wszystko... - Zaczął chodzić po tej jaskini gdzie się znajdowałam. Śledziłam jego rozmazaną sylwetkę
- Co mi jest? Czemu nie widzę... normalnie?
- Ponieważ - Zatrzymał się przede mną patrząc wprost na mnie - Zatrułem cię
- Że co?! - Wrzasnęłam
- Wiem... wiem, wiem, wiem ale przepraszam - Zaczął kręcić głową
- Ale jak ty mogłeś... ja ci zaufałam a ty...
- A co miałem zrobić? - Syknął - Nie miałem styczności z jakimkolwiek wilkiem od wielu, wielu lat!
- Ale czemu mnie uwięziłeś?
Wtedy zamilkł. Spojrzał się na mnie i odwrócił się. Zaczął iść w czarny punkt który był wyjściem
- Przepraszam... wiem, że mi nigdy nie wybaczysz jednak mam taką nadzieję... A teraz jak pozwolisz zajmę się obcymi
- Co? Nie... nie, nie, nie! Nie zrobisz im krzywdy! Nie dopuszczę do tego!
- Jednak oni naruszyli mój teren - Powiedział spokojnie
- Ja też! Ale jednak nic mi nie zrobiłeś... dlaczego mnie oszczędziłeś?
Nastała cisza. Słyszałam tylko jego lekkie dyszenie. Po kilku sekundach odpowiedział
- Ponieważ przypominasz mi moją siostrę - I zniknął w czarnym punkcie
- Moster! Nie czekaj! Moster! - Krzyczałam na całe gardło
Po chwili zorientowałam się, że Moster może bardzo poważnie skrzywdzić Beryla  i całą ekipę poszukiwawczą. Usiadłam zmarnowana i zaczęłam płakać. Po chwili zaczęłam znowu krzyczeć
- Berylu...!
Jednak nikt mi nie odpowiadał
- Berylu!
Nagle usłyszałam jakiś trzask. Był podobny do trzasku kiedy łamią się gałęzie
- Kto to....?
Odwróciłam się. Próbowałam coś zobaczyć przez ten zamazany obraz jednak nie mogłam. Zaczęłam się jeszcze bardziej bać
- Berylu!
Zaczęłam się wyrywać z objęć pnącz. Było to trudne jednak po kilku ugryzieniach i machnięciach łapą upadłam na ziemię całkiem swobodnie i bez żadnego pnącza. Kiedy znów usłyszałam trzask otworzyłam szeroko oczy, wstałam i zaczęłam się kierować do czarnej otchłani w której zniknął Moster. Wybiegłam z jaskini. Niestety trucizna uniemożliwiła mi patrzenie dlatego kiedy biegłam prawie na wszystko wpadałam. Biegłam przed siebie płacząc
- Beryl...! Moster!
Nawoływałam jednak ani Moster ani Beryl nie odpowiadali. Po chwili poczułam ból. Odleciałam na kilka metrów w prawo i upadłam na ziemię. Po chwili usłyszałam
- Jesteś sprytna jednak niegrzeczna - Poczułam kujący ból - Przepraszam cię Eclipse jednak nie dajesz mi wyboru
- Jaki to wybór? - Syknęłam
- Aby cię zniewolić
Po chwili poczułam jego łapy na moim ciele. Poczułam gdzie nie gdzie niewytrzymały chłód a następnie pieczenie. Zaczęłam skomleć
- Moster przestań to boli!
Po chwili ustało. Otworzyłam oczy. Nigdzie nie widziałam sylwetki Mostera dlatego wstałam. Zaczęłam iść jednak skuliłam się. Jak się okazało coś miałam z prawą przednią łapą. Strasznie mnie bolała. Nagle usłyszałam powtórne trzaski. Zaczęłam biec. Choć kulałam biegłam nawet szybko. W ten znów poczułam łapy na moim ciele. Rzuciły mnie o skałę. Upadłam znów słysząc
- Przepraszam - Złapał mnie i znów poczułam ból
Byłam wpół żywa. Słyszałam jeszcze jak trzaski są blisko mnie a Moster zniknął. Nagle trzask umilkł a ja uniosłam się. Jak się okazało był to pomocnik Mostera który zabiera mnie z powrotem na miejsce z którego się uwolniłam. Jeszcze raz krzyknęłam bardzo cichutko
- Moster.... nie rób tego - I zemdlałam
<Beryl?>

Od Lenka CD Luny

- Skurcz?! - krzyknąłem - połóż się. Zaraz przejdzie. Pó... Pójdę po lód. Na pewno zaraz będzie lepiej.
Wadera położyła się na ziemi. Przyniosłem Lód sprzed jaskini i położyłem go obok Luny. Po chwili, poczuła się już lepiej.
- Może powinnaś udać się z tym do Medyka? - zapytałem.
- Nie wiem. Może.
- Ach! - uderzyłem łapą w ziemię - przecież u nas od niedawna nie ma medyka... Katia odeszła z WSC. Rozalki już nie ma... Gai też... tylko one znały się na medycynie.
Luna posmutniała.
- Ale... Murka zna się na ziołach Może pomoże... - zamyśliłem się - chodź! Tylko, czy masz siłę iść znów taki kawał drogi? Zostań tutaj na noc. To bezpieczna i wygodna jaskinia. Jeśli chcesz, mogę zostać z tobą - zaoferowałem. Po chwili dodałem - jeśli mogę wiedzieć, czy wiesz, co może być przyczyną tego skurczu? Może nie trzeba będzie udawać się do Murki. Może znajdziemy jakieś lekarstwo w pobliżu? - popatrzyłem z nadzieją w jej piękne oczy.

< Luno? >

Od Luny CD Lenka

-Chodźmy... Proszę... - Chciałam się jak najszybciej oddalić z tego miejsca, nie mogłam się stresować inaczej byłoby bardzo źle. Nie chciałam pornić, albo co gorsza urodzić za wcześnie.
- Tak, oczywiście... - Basior ruszył ze mną przed siebie, spoglądał na mnie co parę chwil. - Jeśli o mnie chodzi, możesz sobie wybrać jaskinie jaką tylko chcesz, może niektóre wyglądaja trochę biednie, albo zbyt niebezpiecznie. - Zaśmiał się lekko. - Uwierz mi są warte zamieszkania, niektóre mogą Cię ochronić przed drapieżnikami.
- Hmm, Ciekawe podoba mi się jaskinia nr 6. - Zauroczyłam się jej widokiem, który zapierał dech w piersiach. - Jest śliczna, duża takiej właśnie szukałam. - Weszłam z basiorem do środka, lodowaty wiatr zderzył się z moim pyskiem.
- Masz racje, ładnie tutaj ta jaskinia jest idealna dla wilków co pochodzą z zimnych stron, lub władają lodem i śniegiem. - Uśmiechnął się lekko.
- Prawda. - Poszłam głebiej do jaskini, momentalnie złapał mnie skurcz był on nie do zniesienia. - Jęknęłam.
- Luna.. Wszystko gra ? - Spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- To skurcz... Nie chce ustąpić...
< Lenek ? >

Od Beryla CD Ecipse

- Eclipse...! - krzyknąłem ostatni raz. Zaczynało mnie już bolec gardło. W pewnym momencie, Mundus przerwał moje krzyki:
- Uspokój się, przyjacielu. Jeśli jeszcze się nie odezwała, to musimy iść dalej. Za długo to już trwa.
- A jeśli zaraz przyjdzie? - zapytałem - może zaraz tu będzie!
- Berylu, ja i Lerka pójdziemy w tamtą stronę, skąd usłyszeliśmy jej głos. Ty zostaniesz tutaj... na wypadek, gdyby wróciła.
- Dobrze... - zwiesiłem głowę. Usiadłem na środku jaskini. Mundus, jego żaba i Lerka podążyli korytarzem.
Siedziałem zrezygnowany w kompletnej ciszy. Nagle, coś zbliżyło się do mnie. Poczułem chłód, a zaraz potem dziwne ciepło. Bałem się odezwać, więc nie zapytałem, czy ktoś jest w pobliżu.

~~ Tymczasem, Lerka i Mundus... ~~

- Mundusku... boję się. Słyszeliśmy Eclipse, a jej tu nie ma... - Lerka rozejrzała się wokoło.
- Wiem Lerko - uśmiechnął się Mundek - bardziej prawdopodobne jest, że Eclipse, o ile w ogóle tu jest, pojawi się w jaskini obok Beryla, niż, że my ją znajdziemy. Tak więc, możemy spokojnie iść przed siebie, a po jakiejś godzinie wrócić, i oznajmić Berylowi, że nie znaleźliśmy Eclipse.
- Aha... czyli nic się nie stanie?
- W rzeczy samej.
- Żadnych przygód - westchnęła Lerka ze zrezygnowaniem.
- Może nie...
Nagle, jakieś dziwne stworzenie pojawiło się w korytarzu, kilkanaście metrów przed nimi. Mundus zatrzymał się i zwrócił się do Lerki:
- Chciałaś przygody...  co powiesz na to...?
Cień zaczął się powoli przybliżać do wilczycy i ptaka. Tak jak ja, w zupełnej ciszy, czekali na wydarzenia mające za chwilę nastąpić...

< Eclipse? >

Od Lenka CD Luny

- Witaj! - uśmiechnąłem się szeroko.
- Witaj - niepewnie powiedziała wadera spuszczając wzrok.
- Jestem Lenek.
- Tak. Mówiłeś już. Ja jestem Luna - uśmiechnęła się wadera.
- Miło mi. Dołączyłaś niedawno do naszej watahy, prawda? - zapytałem, nadal szeroko się uśmiechając.
- Tak. Dzisiaj.
- To świetnie! Może oprowadzić cię po terenach naszej watahy?
- Nie, dziękuję. Andrei już to zrobił.
Przestałem się uśmiechać. Andrei! Żeby to był Zefir, Beryl, czy, chociażby Lulek! Albo... ktokolwiek inny, byle nie Andrei! Spuściłem wzrok. Jak ja go nienawidzę...
- Może więc pokażę ci miejsca, gdzie najlepiej jest polować? - rozchmurzyłem się.
- Nie. Wiem, gdzie najlepiej jest polować.
- A wiesz, gdzie są jaskinie? - zapytałem prawie zrezygnowany.
- Nie. Nie jestem pewna. Widziałam kilka, przechodząc obok nich. Jednak to było tylko kilka...
- Więc pokażę ci je wszystkie! Chodźmy! - prawie podskoczyłem z radości. Gdy mijaliśmy pierwszą jaskinię, wyrecytowałem - To jaskinia czternasta. Niegdyś mieszkali w niej Teler i Rozalka... moi rodzice. Także ja, Lulek - mój brat, oraz Murka - moja siostra. Murka pierwsza się stąd wyprowadziła. Zamieszkała razem z Andrei`em - swoim partnerem w górach. Zaraz tam będziemy. Później rodzice umarli a ja i Lulek przeprowadziliśmy się do innej jaskini. Jednak gdybyśmyyy... - zatrzymałem się - ta jaskinia, należy się gównie mi i Murce. Ale Murka ma już swoją... ładna, prawda?
- Tak... ładna - kiwnęła głową Luna.
Następną jaskinią, którą mijaliśmy, była jaskinia Murki i Andrei`a, przez niektórych potocznie zwana: "Nieszczęsną jaskinią w górach". Nie zdążyłem jeszcze nic powiedzieć, gdyż usłyszałem krzyki. Położyłem uszy po sobie. "Znowu kłótnia..." - pomyślałem, po czym przyspieszyłem kroku. Nie mogłem pozwolić, by ów Andrei nadal terroryzował cały dom. W jaskini byli wszyscy: Murka, Lerka, Mundus i Andrei. Jak zawsze, Andrei kłócił się z Murką, Lerka płakała a Mundus ze wszystkich sił próbował bronić załamanej Murki.
- Co tu się dzieje!? - krzyknąłem, wkraczając do jaskini - Andrei`u! Czy pamiętasz, co powiedział Beryl?!
- Tak... pamiętam.. jednak nie masz żadnego prawa mi rozkazywać!To mój dom!
- Zapominasz chyba, że jestem stróżem! - oburzyłem się - jeśli w przeciągu minuty nie przestaniesz wyżywać się na mieszkańcach tej jaskini, sprawa trafi do sądu! - odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z jaskini. Wolałem szybko zniknąć z pola widzenia Andrei`a, który nie lubił mnie tak samo, jak ja jego.

< Luno? >

Od Luny CD Andreia

- Dziękuję - Skłoniłam się również. - Bardzo mi miło was poznać.
- Wzajemnie - Basior skinął głową. - Wybierz sobie jaskinię w której będziesz mieszkać. Pójdziesz sama czy ktoś ma z Tobą iść. - Spojrzał na mnie pytająco.
- Poradzę sobie, dziękuję. - Obróciłam się lekko i skierowałam się w stronę jaskiń, w myślach zastanawiałam się czy dobrze idę. Nie chcę się zgubić już pierwszego dnia w watasze. Zwolniłam kroku, musiałam sobie zrobić małą przerwę. Poród już jutro nawet nie wiem czy mi się uda, seti czarnych myśli przebiegły mi po głowie. Dziecko może urodzić się martwe, albo umrze w ciągu kilku godzin. Nie, potrząsnęłam łbem, wywaliłam to z siebie. Zderzyłam się z kimś poraz kolejny tego wieczoru, myślałam, że to Andrei jednak myliłam się. To był zupełnie inny basior.
-Hej, jestem Lenek.

< Lenek ? >

Od Andreia CD Luny

- Luna! - odwróciłem się, przestraszony. Co robić w takiej sytuacji?
- No... - Mundus popatrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Co?! - podbiegłem do Luny - niedaleko jest woda. Może pomoże... Niedaleko! - jęknąłem zrozpaczony - dasz radę tam dojść?
- Ne trzeba. Już przeszedł... - wadera wyprostowała się powoli.
- Na pewno? - popatrzyłem na nią.
- Tak. Idziemy...?
- Oczywiście - uśmiechnąłem się.
Dalszą drogę odbyliśmy w milczeniu. Gdy dotarliśmy do jaskini alf, zastaliśmy tylko Beryla.
Basior siedział przed jaskinią. Popatrzył na mnie a następnie na Lunę, idącą przy mnie. Rzucił przelotne spojrzenie na Mundusa i zapytał:
- Co was do mnie sprowadza?
- Ta pan chciałaby dołączyć do Watahy Srebrnego Chabra - skłoniłem się lekko w kierunku wadery.
- Nie widzę przeszkód - podniósł się i podszedł do nas - im nas więcej, tym lepiej - uśmiechnął się.

< Luno? >

Od Luny CD Andreia

- Jeśli to nie kłopot. - Zmieszałam się lekko, nie byłam pewna czy ufać basiorowi czy też nie, jeśli chodzi o tego ptaka Mundusa, byłam zdziwiona. - Na imię mi Luna - Dodałam po chwili.
- Miło mi cię poznać,chodź ze mną i Mundusem razem przejdziemy się po terenach watahy. Jest tu bardzo pięknie od łąk pełnych roslinożerców po małe króliki.
- Okey.. - Poszłam za nim nim w nieznaną mi stronę, nie widziałam innego wyjścia. Może to znak, że w końcu znalazłam swój kąt na ziemi. Samiec oprowadzał mnie po różnych lokalizacjach, niektóre zapierały dech w piersiach zakochałam się w wodospadzie.
- Ślicznie tutaj - usiadłam na skale. - Dużo was tutaj mieszka? - Spojrzałam na basiora z uniesioną brwią.
- Zależy dla mnie to jest duża wataha, czuje się w niej bezpiecznie.
- Rozumiem - Uśmiechnęłam się delikatnie - Jeśli nie macie nic przeciwko chętnie bym dołączyła.
- Zaprowadzić cię do Alfy.? - Zapytał.
- Tak, poproszę. - Wstałam.
- Chodź to niedaleko.
- Już idę. - Ruszyłam zaraz za samcem, chyba w połowie drogi złapał mnie skurcz, jeknelam głośno.
- Luna ? - Zatrzymał się
- Spokojnie.. To tylko skurcz.

< Andrei ? >

piątek, 2 stycznia 2015

Od Andreia CD Luny

- Och... - popatrzyłem na obcą waderę.
Ta, widocznie przestraszyła się mnie. Cofnęła się o krok. Dalej, była woda. Nie powiedziała nic. Westchnęła tylko przerażona:
- Ach...
- Cóż się stało? - zapytałem udając zdziwienie.
- Nic... muszę iść - odwróciła się, nadal przyglądając mi się uważnie.
- Ależ... pani! - krzyknąłem, łapiąc ją za łapę.
- Przepraszam, muszę iść!
- Pani nie należy do naszej watahy, prawda? - zapytałem.
- Nie! - zacisnęła powieki zatrzymując się.
- Czy... przepraszam, że zapytam. Czy pani należy do jakiejś watahy? Nie godzi się, by była pani...
Nie dokończyłem. Wadera przerwała mi szybko.
- Nie należę - odpowiedziała głucho.
Milczałem przez chwilę. W końcu jednak uznałem, że muszę zaznajomić wilczycę z WSC. Być może, zechce dołączyć do naszego niewielkiego grona? Chrząknąłem. Gdy jednak chciałem coś powiedzieć, usłyszałem ciche kroki. Wiedziałem, że znienawidzoną istotą, która podeszła do mnie cicho i wyczekiwała na to, co powiem, był Mundus. Łaził za mną krok w krok, pilnując, bym nie spojrzał nawet na żadną waderę, poza Murką oraz moją córeczką - Lerką. Denerwował mnie, jednak po naganie, której udzielił mi niedawno Beryl - samiec alfa watahy, byłem bezradny. Nie mogłem nawet powiedzieć mu, co o nim myślę. Odwróciłem się. Jak podejrzewałem, ptak stał za mną, czekając tylko na jakieś niewłaściwe słowo, które mógłbym wypowiedzieć. Uważnie na mnie patrzył.
- Co ty tutaj robisz?! - warknąłem, miarkując każde słowo.
- Czekam - odpowiedział nad wyraz spokojnie.http://img24.otofotki.pl/obrazki/gz64_harelka3.png

- Na mój błąd czekasz?! Tak, sępie jeden? - znów zawarczałem - a nie! Nie doczekasz się! Po moim... - spojrzałem zakłopotany na zainteresowaną ptakiem waderę.
- Nie - powiedział przeciągle, jakby uśmiechając się lekko - na ciebie czekam. Na twoje opamiętanie czekam... na lepsze czasy czekam... Na zmianę pogody... na wiele rzeczy czekam.
- To teraz nieważne - zdenerwowany, położyłem uszy po sobie. Odwróciłem się w stronę wadery.
- Może zaprowadzę panią do samca alfa? - zapytałem spokojnie - on na pewno przyjmie panią do naszej watahy.
- Z, można powiedzieć, otwartymi rękoma - uśmiechnął się drwiąco Mundus.
- Cicho! Ciebie tu nikt o zdanie nie pyta! - syknąłem.
- Naprawdę przyjmie - stworzenie uśmiechnęło się do wilczycy. Podszedłem do niej.
- Na imię mi Andrei. Czy mogę wiedzieć, jak ma pani na imię?
Rozeźliło mnie to, że nieznajoma z większym zainteresowaniem patrzy na Mundusa. niż na mnie. Po krótkiej hwili jednak uznałem, że nie powinno mnie to złościć. Takiego dziwadła jak ów ptak, pewnie jeszcze w życiu nie widziała. Starając się więc nie zwroacać na to uwagi, zaproponowałem:
- Może oprowadzę panią po terenach watahy?
Mundus chrząknął znacząco.

< Luno? >

Amy odchodzi!

Char_sheet_27___Frostbolt_by_KayFedewa.jpg 
Amy - decyzja właściciela

Od Luny

Było upalne popołudnie, wędrowałam sama po tej zimnej jak skała planecie. W odstępie czasowym 5 minut robiłam sobie przerwę, moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Odwodnienie i wygłodzenie mogło doprowadzić do mojej śmierci, ledwo co łapałam małe zwierzęta typu królik, czy nawet wiewiórka. Miałam ochotę odpocząć, zjeść coś porządnego, napić się normalnie wody oraz wyspać. Zdarzenia z poprzedniego tygodnia prześladują mnie co noc.
- Gratulację Luna - Szamanka uśmiechnęła się do mnie szeroko - Jesteś w ciąży, będziesz mamą. Minato będzie ojciec, tylko przekaż mu to ostrożnie będzie w lekkim szoku. - Zaśmiała się lekko.
- On..? - Zamrugałam - Chyba ja ! - W moich oczach pojawiły się łzy, byłam taka szczęśliwa będę miała własne potomstwo. Moje marzenie o dużej rodzinie w końcu się ziści.
- Masz farta Luna, jako pierwsza z dorastających wader jesteś w ciąży, tylko teraz nie mogę ustalić płci, ale coś tak sądzę masz w swoim brzuchu Dziewczynkę. - Pogłaskała mnie delikatnie.
- Boże, nawet nie masz pojęcia jak się Cieszę ! - Nie mogłam ukryć swej radości. - Muszę powiedzieć o tym Minato ! - Wstałam - Dziękuję Ahri, jesteś wielka - Przytuliłam waderę.
- Nie ma za co, to mój obowiązek, tylko go nie przestrasz. Jestem przekonana, że będzie szczęśliwym ojcem. - Odpowiedziała spokojnie samica.
- Lecę ! Chce go poinformować jak najszybciej. - Wybiegłam z jaskini szamanki, zmierzałam prosto do mojej groty, gdzie mieszkał też Minato. W głowie cały czas układałam sobie scenariusz, jak mam to powiedzieć. Za to przez głowę przelatywały mi miliony scen wydarzeń które mogą się zdarzyć. - Minato ! - Wbiegłam do jaskini.
- Hej, Luna - Odpowiedział trochę chłodno, miał dziś zły dzień.
- Mam dla Ciebie wspaniała wiadomość ! - Usiadłam na skalnej posadzce.
- Hmm, zaskocz mnie - Spojrzał na mnie.
- Jestem w ciąży ! - Krzyknęłam uradowana.
- Że co ?! - Warknął samiec, takiej reakcji się nie spodziewałam. Rzucił się na mnie powalając mnie na ziemię. - Masz usnąć tego dzieciaka jasne ?! - Krzyknął na mnie, wbił mnie wręcz w ziemie. Sprawiał mi przy tym ból, nie wiem co go ugryzło bałam się go - Jeśli go nie usuniesz sam Cię zabiję ! - Zaczął warczeć.
- Minato... - Rozległ się inny głos - To jest zbyt brutalne, dajmy jej minutę na wyniesienie, jeśli się nie zastosuje, wtedy zginie. - Rozpoznałam Alfę watahy.
- Jak chcesz - Minato zostawił mnie w spokoju, widać było że ledwo się powstrzymywał, żeby mi nic nie zrobić.
- Słyszałaś masz minutę ! Wynoś się i nigdy nie wracaj ! - Alfa była wściekła.
Nic z tego nie rozumiałam, to wyglądał jak najgorszy koszmar. Niestety to wszystko było brutalną rzeczywistością. Osoby, którym ufałam i kochałam chcą mnie zabić to było najgorsze na świecie, podniosłam się z ziemi. Wybiegłam z jaskini najszybciej jak było to możliwe, nie oglądałam się za siebie, nie chciałam tracić czasu. W moich oczach zaczęły się zbierać łzy, nie poradzę sobie sama z małym. Jeśli nie będę miała jedzenia, ani schronienia dziecko nie przeżyje nawet jednej nocy. Ciemny las zdawał się nie mieć końca, nie patrzyłam gdzie biegnę zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy łapy zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa. Zaczęłam płakać nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli, że zostałam wygnana z watahy.
Moje wspomnienia przerwało ciężkie spotkanie z drzewem, wpadłam na nie kiedy zaczęłam się nad sobą użalać. Moim oczom ukazało się jezioro, słońce świeciło wysoko w górze. Wolnym krokiem skierowałam się w tamtą stronę, nie miałam już siły chodzić musiałam odpocząć. Niestety, to nie był koniec moich zmartwień te tereny należały do watahy. Miałam przechlapane jeśli ktoś mnie wyczuje, może mnie nawet zabić bez wahania. Zimna woda jednak mnie pokusiła, nachyliłam się nad taflą i zaczęłam pić. Byłam strasznie wygłodzona, widać mi było żebra. Z niechęcią oderwałam się od krystalicznie czystego źródła. Miałam już wracać, usłyszałam warknięcie. Obróciłam się błyskawicznie, za mną stał wilk przyglądał mi się uważnie.

< Ktoś? >

Nowy członek!

http://i.solidfiles.net/66079255c1.png
 Luna - nauczycielka żywiołów

Od Eclipse CD Beryla

Nagle tą ciszę przerwało echo
- Eclipse! - Poruszyłam uszami - Eclipse! - Zatrzymałam się
- Czemu mnie wołasz?
- Hym, co? - Moster spojrzał się na mnie
- Wołasz mnie, prawda?
Moster pokręcił głową. Po chwili znów to słyszałam
- Eclipse gdzie jesteś!
Odwróciłam głowę. Chwilę myślałam po czym znów rozbrzmiało echo
- Eclipse!
- To Beryl! - Zorientowałam się dopiero po chwili
Kiedy chciałam odpowiedzieć Moster zamknął mi usta. Próbowałam się wyrwać jednak nie mogłam
- Przepraszam
Spojrzałam na niego pytająco. Po chwili przeszył mnie impuls. Moster poraził mnie prądem przez co straciłam przytomność
<Beryl przepraszam, że tak krótko>

czwartek, 1 stycznia 2015

Od Eclipse CD Lenka - "Miliony Purpurowych Róż"

W ten zza drzew wyłonił się oburzony Beryl. Nie wyglądał na zbyt radosnego więc podeszłam do niego mówiąc
- Kochanie co się stało?
- Co się stało, co się stało.... to, że pokłóciłem się z Mundusem
- A wy się nie kłóciliście?
- Kłóciliśmy owszem jednak teraz o błahostkę! O Lenku
Kiedy Beryl wypowiedział imię Lenek sam Lenek skulił się lekko
- A ty co tu robisz?! Miałeś być na patrolu!
- Przepraszam... - Lenek położył uszy po sobie
- Hej, Beryl! Nie wyżywaj się na Lenku! To przecież nie jego wina, że się pokłóciłeś z Mundusem
- Tak jednak...
- Żadne jednak - Powiedziałam oburzona - To po pierwsze moja wina, że nie był na patrolu, a po drugie jaką ty masz czelność wyżywać się na innych? - Powiedziałam poirytowana
- Eclipse ale...
- Żadne ale Berylu!
Beryl był zamurowany tak samo i Lenek. Nikt nigdy nie widział mnie w takim stanie, stanie odwagi oraz stawianiu się innym. To jakaś nowość
- P-prze-epraszam - Powiedział niepewnie Beryl
- Dziękuję - Powiedziałam stanowczo
Nastała cisza. Wedy mogłam się uspokoić i tak właśnie zrobiłam. Po chwili powiedziałam jak zawsze moim głosem
- Ja też cię przepraszam Berylu ale... och sam wiesz - Odwróciłam wzrok
- Nie no wszystko dobrze ale... wow! Nie widziałem cię nigdy w takim stanie
- Przepraszam - Pocałowałam go - W porządku?
- W jak najlepszym - U śmiechnął się - A ty Lenku...
Lenek znów się skulił
- Nie dam ci kary jednak następnym razem nie spóźniaj się, dobrze?
- Oczywiście
Beryl ponownie pocałował mnie i poleciał na obchód trenów. I znów zostałam tylko ja i Lenek
<Lenek?>

Od Beryla CD Eclipse

- Jesteśmy coraz bliżej Eclipse, ja to czuję! - nagle podniosłem głos, gdy przechodziliśmy przez kolejny korytarz.
- Tak, tak. A ziemia jest spłaszczona na biegunach - odpowiedział Mundek.
- Posłuchajcie... to wędrowanie w ciemnościach zaczyna mnie już nużyć. I pozwolę sobie zapytać: gdzie ty nas prowadzisz? - zwolniłem kroku.
- Jak myślisz? - obruszył się Mundus - uważasz, że byłem tu już kiedyś?!
- Nie wiem... mogę spodziewać się po tobie wszystkiego.
- Nawet tego, że jestem w prostej linii spokrewniony z papugami Kea żyjącymi w subalpejskich regionach gór i odżywiających się tłuszczem żywych owiec?
- Nie... a jesteś?
- Widzisz, jak wielu ciekawych rzeczy dowiadujemy się o przyjaciołach po tylu latach znajomości?
- Hej! Nie odpowiedziałeś mi na pytanie! Czy jesteś z nimi spokrewniony?
- Domyśl się tego sam.
- Jakże przyjemnie nam się rozmawia... - westchnęła Lerka, idąca teraz ostatnia w szeregu.
- Przyjemnie. Czy nie mieliśmy szukać teraz Eclipse? - zapytałem.
- Mater Dei! A co właśnie robimy, czarna łatko?! - uniósł się Mundus.
- A skąd wiedziałeś niebieski ptaku, że akurat do tej jaskini, jednej z wielu w WSC, trzeba było wejść, a później wybrać właśnie ten, jeden z, chyba, tysiąca korytarzy, które mijaliśmy po drodze i podążać właśnie nim?!
- Było ich czterdzieści osiem - powiedziała Lerka.
- Liczyłaś? - zapytał wesoło ze zdziwieniem i jakby zainteresowaniem Mundus.
- Tak. Z resztą, do przynajmniej siedmiu nie moglibyśmy wejść. Więc nie było ich tysiąc! - zaprotestowała - jak się nei ma co robić, gdy starsi rozmawiają, to się liczy korytarze!
- Wróćmy do mojego pytania - powiedziałem z naciskiem - skąd wiedziałeś, że tędy trzeba będzie iść?
- A skąd wiesz, że akurat tutaj jej nie znajdziemy? - Odwrócił się Mundus.
W rzeczy samej, nie wiedziałem, czy tu ją znajdziemy.
- Korytarz się kończy! - podniósł głos Mundus. A tam, za korytarzem... och, Berylu! Cóż ja słyszę!
Po chwili, usłyszeliśmy także Lerka i ja. Gdy weszliśmy do kolejnej groty, dało się słyszeć wyraźny, jakby dochodzący z któregoś z korytarzy, głos Eclipse.
- Eclipse!!! - krzyknąłem. Byłem pewny, że wadera mnie usłyszy.

< Eclipse? Gdzie byłaś? Usłyszałaś? >

Od Eclipse CD Beryla

Cień poruszał się dość szybko i chyba przyglądał mi się. Nagle usłyszałam tak jakby psychopatyczny śmiech. Zauważyłam, że cień zniknął a śmiech był coraz głośniejszy. Później jeszcze były jakieś kroki jakby jakiś potwór. Podkuliłam ogon jednak przypomniało mi się co powiedział głos. Powiedział, że nie mam się obawiać, że mam stawić czoła swoim obawom. Wtedy stanęłam prosto. Nabrałam powietrza i powoli wypuszczałam. Nagle dźwięki ucichły. W ten głos odezwał się
- Ktoś tu jest...
- C-co? Jestem tu tylko....
- Ktoś przyszedł - Głos zaczął się robić nerwowy a za razem agresywny
- Co a... ale ja...
- To ty!
W ten wyszedł cień. Wyglądał bardzo dziwnie i przerażająco jednak nie bałam się. Cień miał wyciągniętą rękę wprost na mnie. Wskazywał na mnie
- To ty! - Znów odezwał się ktoś a w ten cień przechylił głowę na prawy bok
Wyglądał naprawdę przerażająco. Nagle te kryształy które oświetlały całe te pomieszczenie zaczęły gasnąć natomiast cień powoli podchodził. Z każdym jego krokiem słyszałam trzaski. Zrozumiałam, że kiedy on robi krok do mnie to wtedy jakby ze strachu kruszyły się kryształy. Za każdym razem kiedy się poruszył robiło się coraz ciemniej aż tu nagle... zapadła kompletna cisza i ciemność. W ten rozbrzmiał się szaleńczy śmiech psychopaty. Usłyszałam kroki które zbliżały się w moja stronę. Zacząłem się trząść. Poczułam też, że robi się ozięble. W ten usłyszałam głos który towarzyszył mi od początku tej wędrówki
- Nie boisz się ciemności?
- Niby czemu mam się jej bać? Ciemność jest przecież każdego wieczora  kolejnego dnia. Ciemność towarzyszy nam wszystkim
- Nie boisz się potworów?
- Niby czemu mam się bać? Potwory nie istnieją a gdyby jednak nie miałam z żadnym do czynienia!
Wtedy zapadła krótka cisza. Zaczęłam się rozglądać. W ten wyskoczył na mnie jakiś potwór. Zaczęłam krzyczeć. Potwór zaczął mnie gonić po całej sali. W ten przewróciłam się. Położyłam się na plecach. Wiedziałam, że tego nie przeżyję. Zaczęłam płakać gdy nagle potwór jakby za sprawą magii zatrzymał się przed tym kiedy miał zadać mi śmiertelny cios. W ten rozbrzmiał się znajomy mi już głos
- Emocje - Powiedział z zastanowieniem
Spojrzałam się na potwora i zorientowałam się, że jeszcze żyję
- Czemuż to oszczędziłeś mnie? - Zapytałam wstając na równe nogi
- Okazałaś emocje których nie dostrzegałem przez innych
- Co, że co? - Zdziwiłam się - Był tu ktoś przede mną?
Sala zaczęła się rozświetlać a potwór zamienił się w proch. Byłam zdziwiona tym całym zajściem.
- Powiedz mi kim jesteś
- Jestem żywy ale umarły, czujący lecz bez uczuć, ciemny choć ze światła zrodziłem się, samotny lecz nie osamotniony, magiczny choć z magii nie jestem, jestem czymś czego nie da się określić
- Co? Przepraszam jednak nie rozumiem - Pokręciłam głową
W tedy zza cienia wyjawił się wilk
- Przecież ty jesteś wilkiem, czemu powiedziałeś, że jesteś nieokreślony?
- Ponieważ to co się ze mną stało wszystko tłumaczy
- Co takiego
Wilk ujawnił się całkiem z cienia. Okazało się, że wilk jest rozszarpany. Widać mu kości, futro mu opada, jedno oko jest białe a drugie... nie ma, jego prawa przednia łapa jest z kości, nie ma jednego ucha. Miał rację, jest czym naprawdę CZYMŚ!!!!!
- Ojej - Cofnęłam się kilka kroków
- Wiem, wiem... wszyscy tak reagują dlatego... - Rozejrzał się - Ukrywam się tu
- A-ale ty powinieneś nie żyć!
- No właśnie, powinienem jednak żyję
- A-a jakiś ból lub coś...
- Nie dlatego nic nie czuję jednak mam uczucia
- To niemożliwe - Pokręciłam głową
- Nie... to ja
Przeszedł koło mnie. Kiedy był koło mnie poczułam mocny chłód jednak on mnie... oparzył
- Ał! - Syknęłam
- Przepraszam
- Przecież wieje od ciebie chłodem a jesteś gorący!
- Ech taki żywot... - Zaczął znów iść - No chodź, pokażę ci coś
Przełknęła ślinę i zaczęłam iść za nim
- A... jak się nazywasz?
- Nie mam imienia...
- Ależ musisz mieć! Każdy ma imię
- Jednak ja nie jestem każdy - Spojrzał na mnie - Ja jestem inny
- Każdy inny wszyscy równi. Wszystkich coś łączy. No pomyśl! Nie chcę do ciebie mówić potwór, cień, demon lub umarlak czy jakoś tak
- A mi to pasuje
- No ej!
- Ok, ok. Zwę się... - Zaczął myśleć - Moster
- Ok a ja...
- Eclipse
- No właśnie - Uśmiechnęłam się - Skąd ty znasz moje imię?!?! - Krzyknęłam
- A jak myślisz? Ja nie żyję, jak zarazem żyję. Tak i też wszystko wiem i nic
- Eee.... co?
Moster zamilknął. Nie chciałam już nic mówić więc cisza jak się stała tak została
<Beryl?>

Od Lenka CD Eclipse - "Miliony Purpurowych Róż""

Zapadła cisza. W mgnieniu oka zrobiło się zimno. Jakby czas na chwilę zatrzymał się w miejscu.
- Chyba... - rozejrzałem się - czas się zbierać. Niedługo zrobi się ciemno.
Wiatr zaczął mocniej wiać. Po chwili wyszliśmy z wody i siedzieliśmy na śniegu, susząc sierść na lodowatym wietrze.
Zaczęło się ściemniać. Śniegu powoli przybywało. Drobne płatki zsuwały się z chmur, opadając na ziemię. Mimo chłodu, siedzieliśmy na śniegu, ciesząc się szumem wiatru hasającego w gałęziach.
- Śliczne - westchnąłem - czuję się już dużo lepiej...
- Takie oderwanie się od obowiązków uspokaja - uśmiechnęła się Eclipse.
- Tak. Zaraz!! - zerwałem się na równe łapy.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona wadera.
- Beryl mnie zamorduje! Ja jeszcze obchodu nie zrobiłem... a przecież już dawno po czwartej!!
- Na pewno nie będzie taki zły - uspokoiła się wadera.
Po chwili jednak, zza drzew wyłonił się, właśnie Beryl. Bynajmniej nie wyglądał na zadowolonego.

< Eclipse? >