Obudziłam się. Całe ciało bolało mnie. Wszystko wokół mnie było rozmazane. Wytężałam wzrok jednak niczego nie widziałam no chyba, że jakieś rozmazane coś. Kiedy chciałam wstać coś mnie trzymało. Wyczułam, że były to pnącza. Uniosłam głowę do góry. Zrobiło mi się jasno
- Światło... - Wyszeptałam
Nagle usłyszałam znany mi głos
- Eclipse
- Moster!... - Chciałam podbiec do jego rozmazanej sylwetki jednak nie mogłam przez te pnącza
- Przepraszam - Powiedział zrezygnowany
- Ale za co?
- Za to wszystko... - Zaczął chodzić po tej jaskini gdzie się znajdowałam. Śledziłam jego rozmazaną sylwetkę
- Co mi jest? Czemu nie widzę... normalnie?
- Ponieważ - Zatrzymał się przede mną patrząc wprost na mnie - Zatrułem cię
- Że co?! - Wrzasnęłam
- Wiem... wiem, wiem, wiem ale przepraszam - Zaczął kręcić głową
- Ale jak ty mogłeś... ja ci zaufałam a ty...
- A co miałem zrobić? - Syknął - Nie miałem styczności z jakimkolwiek wilkiem od wielu, wielu lat!
- Ale czemu mnie uwięziłeś?
Wtedy zamilkł. Spojrzał się na mnie i odwrócił się. Zaczął iść w czarny punkt który był wyjściem
- Przepraszam... wiem, że mi nigdy nie wybaczysz jednak mam taką nadzieję... A teraz jak pozwolisz zajmę się obcymi
- Co? Nie... nie, nie, nie! Nie zrobisz im krzywdy! Nie dopuszczę do tego!
- Jednak oni naruszyli mój teren - Powiedział spokojnie
- Ja też! Ale jednak nic mi nie zrobiłeś... dlaczego mnie oszczędziłeś?
Nastała cisza. Słyszałam tylko jego lekkie dyszenie. Po kilku sekundach odpowiedział
- Ponieważ przypominasz mi moją siostrę - I zniknął w czarnym punkcie
- Moster! Nie czekaj! Moster! - Krzyczałam na całe gardło
Po chwili zorientowałam się, że Moster może bardzo poważnie skrzywdzić Beryla i całą ekipę poszukiwawczą. Usiadłam zmarnowana i zaczęłam płakać. Po chwili zaczęłam znowu krzyczeć
- Berylu...!
Jednak nikt mi nie odpowiadał
- Berylu!
Nagle usłyszałam jakiś trzask. Był podobny do trzasku kiedy łamią się gałęzie
- Kto to....?
Odwróciłam się. Próbowałam coś zobaczyć przez ten zamazany obraz jednak nie mogłam. Zaczęłam się jeszcze bardziej bać
- Berylu!
Zaczęłam się wyrywać z objęć pnącz. Było to trudne jednak po kilku ugryzieniach i machnięciach łapą upadłam na ziemię całkiem swobodnie i bez żadnego pnącza. Kiedy znów usłyszałam trzask otworzyłam szeroko oczy, wstałam i zaczęłam się kierować do czarnej otchłani w której zniknął Moster. Wybiegłam z jaskini. Niestety trucizna uniemożliwiła mi patrzenie dlatego kiedy biegłam prawie na wszystko wpadałam. Biegłam przed siebie płacząc
- Beryl...! Moster!
Nawoływałam jednak ani Moster ani Beryl nie odpowiadali. Po chwili poczułam ból. Odleciałam na kilka metrów w prawo i upadłam na ziemię. Po chwili usłyszałam
- Jesteś sprytna jednak niegrzeczna - Poczułam kujący ból - Przepraszam cię Eclipse jednak nie dajesz mi wyboru
- Jaki to wybór? - Syknęłam
- Aby cię zniewolić
Po chwili poczułam jego łapy na moim ciele. Poczułam gdzie nie gdzie niewytrzymały chłód a następnie pieczenie. Zaczęłam skomleć
- Moster przestań to boli!
Po chwili ustało. Otworzyłam oczy. Nigdzie nie widziałam sylwetki Mostera dlatego wstałam. Zaczęłam iść jednak skuliłam się. Jak się okazało coś miałam z prawą przednią łapą. Strasznie mnie bolała. Nagle usłyszałam powtórne trzaski. Zaczęłam biec. Choć kulałam biegłam nawet szybko. W ten znów poczułam łapy na moim ciele. Rzuciły mnie o skałę. Upadłam znów słysząc
- Przepraszam - Złapał mnie i znów poczułam ból
Byłam wpół żywa. Słyszałam jeszcze jak trzaski są blisko mnie a Moster zniknął. Nagle trzask umilkł a ja uniosłam się. Jak się okazało był to pomocnik Mostera który zabiera mnie z powrotem na miejsce z którego się uwolniłam. Jeszcze raz krzyknęłam bardzo cichutko
- Moster.... nie rób tego - I zemdlałam
<Beryl?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz