- Co... Gdzie ja jestem... - Spojrzałam na postać obok mnie, to był Lenek.
- Spokojnie nic Ci już nie grozi, bestia sobie poszła. Jesteśmy bezpieczni.
- Ugh.. to dobrze... - Odetchnęłam z ulgą, ale zaraz potem wrzasnęłam. - Cleo !! - Wyskoczyłam z krzaków nie zważając na zadrapania, wbiegłam do jaskini jak torpeda. Samiczka leżała w tym miejscu w którym ją zostawiłam. Siedziała cicho, położyłam się obok niej. Chciałam ją uspokoić, mała wtuliła się w moją sierść. Czuła się teraz bezpieczna, starałam się wyrównać oddech. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Luno... ? - Usłyszałam głos Lenka, stał na progu jaskini.
- Wejdź, wszystko gra Cleo jest cała i zdrowa. - Powiadomiłam go.
- Uf... To dobrze. - Spojrzał na mnie i niepewnie wszedł do środka, siedział cicho niczym cień lub anioł stróż.
- Musimy znaleźć inne miejsce. - Powiedzieliśmy to samo zdanie jednocześnie, zapadła chwila ciszy, zaraz potem wybuchliśmy śmiechem.
- Znasz może jaskinię, w której mała będzie bezpieczna...? - Zapytałam basiora.
< Lenku ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz