Zaczęłam się powoli przebudzać. Wszystko mnie strasznie bolało. Kiedy otwarłam oczy obraz wciąż był zamazany. Domyśliłam się, że trucizna nie przestała działać a nawet i dopiero zaczęła. Po chwili usłyszałam trzaski, które zbliżały się do mnie. Byłam zbyt oszołomiona aby jakoś zareagować dlaczego jak się obudziłam tak też leżałam. Przede mną pojawiła się wielka sylwetka. Uniosłam lekko głowę i próbowałam domyślić się co to za stwór. Położyłam uszy po sobie i wyostrzyłam wzrok. Nagle stwór kucnął przy mnie. Złapał mnie mocno za pysk. Zaskomlałam, a ten nie zważając na ból coraz bardziej ściskał moją głowę jedną ze swoich rąk i do tego zaczął się śmiać śmiechem psychopaty. Zamknęłam oczy i przegryzłam wargę przez to całe napięcie. Nagle z moich oczu wypłynęły łzy. Jak się też okazało łzy odpychają stwora ponieważ kiedy łza spłynęła na jego rękę ten grzmotną moją głową o ziemię a sam wstał i odsunął się kawałek. Krew zaczęła lecieć mi z nosa jednak nie myślałam o sobie, myślałam o Berylu i innych którzy z nim są i mnie szukają. Wtedy też przypomniałam sobie o Mosterze. Kiedy sobie pomyślałam o tym, że Moster mógłby coś zrobić im to od razu płakałam. Cały czas spodziewałam się czegoś złego. Wciąż wyobrażałam sobie to, że mego ukochanego i jeszcze kogoś znajdę już martwych a ja tu będę tkwiła i tkwiła aż umrę. Jednak wciąż dziwiło mnie to dlaczego Moster mnie nie zabił. Wiem, że powiedział mi, że wyglądam jak jego siostra ale chyba przez to nie musi mnie tu więzić, prawda? No cóż, teraz tu tkwię pod opieką jakiegoś potwora. Po krótkiej chwili głęboko wzdychnęłam. Byłam już tym wszystkim zmęczona jednak to wszystko przeze mnie. To ja tu weszłam i to przeze mnie może komuś się coś stać coś bardzo, bardzo złego. Odwróciłam głowę i położyłam ją na moich przednich łapach. Nagle usłyszałam, że potwór sobie odchodzi. Zorientowałam się, że to może być ta chwila w której mam szanse uciec. Dlatego też zaczęłam się wyrywać z jakiś lin, gliny i jakiś innych rzeczy. Kiedy już się uwolniłam ukryłam się za wielką skałą w pomieszczeniu. Nagle usłyszałam, że potwór wraca. Nie był zbytnio zadowolony z tego, że mnie nie ma no ale cóż. Potwór zaczął mnie szukać. Był zdenerwowany i to co mógł w stanie podnieść od razu nim rzucał. Kiedy już zbliżył się do tego kamienia za którym stałam zaczęłam uciekać. Na moją niekorzyść potknęłam się a potwór to usłyszał. Zaczęłam uciekać jak wtedy jednak mniej więcej pamiętałam drogę i aż tak się nie obalałam. Po krótkiej chwili usłyszałam odgłosy walki. Zaczęłam strzyc uszami. Kiedy już zorientowałam się skąd pochodzi głos zaczęłam za nim biec. Nagle jak przez mgłę zobaczyłam jakiegoś jasnego wilka i... nie wieżę
- Berylu, Lerko! - Krzyknęłam
<Beryl?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz