- Spokojnie - Zapewniłam go - Nic mi się nie stanie, jeśli będę się
czuła źle udam się do Alfy, obiecuję. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze, jak coś przychodź. Dobrej nocy Luno. - Skierował się do wyjścia.
- Wzajemnie - Pomachałam mu łapą, kiedy tylko opuścił tereny jaskini
położyłam się na boku. Delikany chłód od strony skał mnie relaksował,
starałam się zasnąć jak najszybciej.
Ułożyłam się wygodnie na kamiennej posadzce i przymknęłam oczy, zaczęłam
rozmyślać nad tym czy jeszcze kiedyś, spotkam Minato. Mogło się to
wydawać dziwne, ale jakaś mała cząstka mnie za nim tęskniła w końcu była
to moja pierwsza miłość... I ostatnia. W każdej chwili może mnie
znaleźć i spełnić swoją groźbę zabicia mnie, ale wątpię żeby był tak
głupi i szukał mnie przez ten cały tydzień, żeby mnie tylko zabić.
Szczerze, nawet bym się nie zdziwiła, jeśli byłaby to prawda, gdyby się
głębiej zastanowić, basior przez ostatnie dni zachowywał się bardzo
dzwnie. Ehh.. No trudno, serce nie sługa muszę przestać o nim myśleć i
skupić się na moim dziecku, które narodzi się lada dzień. Właśnie to był
mój cel, zaopiekować się nowo narodzonym szczeniakiem. Jednak za kilka
chwil zbladłam, a co jeśli sobie nie poradzę jako kochająca matka.
Dziecko się mnie wyrzeknie i nie będzie chciało mnie znać, najbardziej
bolą matki łzy i serce boli złamanę. Ugh, co ja wygaduję, potrząsnęłam
łbem moje myślenie zbiegło na inni tor, a mianowicie sen.
Nie wiem ile jeszcze tak leżałam, ale w końcu po godzinie może mniej,
zabrał mnie sen. Otworzyłam oczy, leżałam w jaskini nie mogłam się
ruszyć miałam związane łapy. Zaczęłam się gorączkowo szarpać, jednak nic
to nie dało. Przestałam, kiedy jakaś osoba weszła do groty podniosłam
łeb. Ten widok zwalił mnie z nóg, to był Minato w pysku trzymał
szczenię. Samiczka, nie ruszała się a z jej szyi kapała krew. Basior
zostawił zwłoki wilczycy i szedł w moją stronę oblizując swój pysk z
resztek krwi.- Wiesz, kto to prawda Luna ? - Zaśmiał się, siadając obok
mnie - Mówiłem, że Cię znajdę i zabiję i twoje dziecko też. - Nachylił
się do mojego gardła - Teraz możesz powiedzieć, papa. - Wgryzł się w
moje ciało.
Usłyszałam krzyk dopiero, kiedy się obudziłam zdałam sobie sprawę, że to
ja sama darłam się przez sen. Wstrzymałam oddech, miałam nadzieję iż
nikt nie słyszał tego krzyku. Wtedy byłaby klapa, rozejrzałam się po
jaskini. Wyglądała strasznie pusto, promienie księżyca wlewały się do
groty niczym woda. Chciałam się podnieść, lecz uniemożliwił mi to skurcz
w brzuchu. Jęknęłam. Bóle się nasiliły, nie mogłam nic na to poradzić,
poród zaczął się o kilka godzin za wcześnie. Nawet nie wiedziałam,
kiedy odeszły mi wody zaczęłam przeć. Cała ta praca była bardzo
wyczerpująca, lecz nie mogłam się poddać musiałam to zrobić dla dziecka.
Mijały godziny, usłyszałam pisk. Podniosłam lekko łeb, moje oczy
wpatrywały się w małą żółtą kulkę obok mojego brzucha. Zmieniłam
pozycję, żeby obejrzeć malca urodziłam dziewczynkę. Moja radość nie
znała granic, opiekował się nią aż do samego rana. Wtedy właśnie
przyszedł Lenek. Stał już na progu jaskini.
< Lenek ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz