- Eclipse...! - krzyknąłem ostatni raz. Zaczynało mnie już bolec gardło. W pewnym momencie, Mundus przerwał moje krzyki:
- Uspokój się, przyjacielu. Jeśli jeszcze się nie odezwała, to musimy iść dalej. Za długo to już trwa.
- A jeśli zaraz przyjdzie? - zapytałem - może zaraz tu będzie!
- Berylu, ja i Lerka pójdziemy w tamtą stronę, skąd usłyszeliśmy jej głos. Ty zostaniesz tutaj... na wypadek, gdyby wróciła.
- Dobrze... - zwiesiłem głowę. Usiadłem na środku jaskini. Mundus, jego żaba i Lerka podążyli korytarzem.
Siedziałem
zrezygnowany w kompletnej ciszy. Nagle, coś zbliżyło się do mnie.
Poczułem chłód, a zaraz potem dziwne ciepło. Bałem się odezwać, więc nie
zapytałem, czy ktoś jest w pobliżu.
~~ Tymczasem, Lerka i Mundus... ~~
- Mundusku... boję się. Słyszeliśmy Eclipse, a jej tu nie ma... - Lerka rozejrzała się wokoło.
-
Wiem Lerko - uśmiechnął się Mundek - bardziej prawdopodobne jest, że
Eclipse, o ile w ogóle tu jest, pojawi się w jaskini obok Beryla, niż,
że my ją znajdziemy. Tak więc, możemy spokojnie iść przed siebie, a po
jakiejś godzinie wrócić, i oznajmić Berylowi, że nie znaleźliśmy
Eclipse.
- Aha... czyli nic się nie stanie?
- W rzeczy samej.
- Żadnych przygód - westchnęła Lerka ze zrezygnowaniem.
- Może nie...
Nagle,
jakieś dziwne stworzenie pojawiło się w korytarzu, kilkanaście metrów
przed nimi. Mundus zatrzymał się i zwrócił się do Lerki:
- Chciałaś przygody... co powiesz na to...?
Cień zaczął się powoli przybliżać do wilczycy i ptaka. Tak jak ja, w zupełnej ciszy, czekali na wydarzenia mające za chwilę nastąpić...
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz