- Och... - popatrzyłem na obcą waderę.
Ta, widocznie przestraszyła się mnie. Cofnęła się o krok. Dalej, była woda. Nie powiedziała nic. Westchnęła tylko przerażona:
- Ach...
- Cóż się stało? - zapytałem udając zdziwienie.
- Nic... muszę iść - odwróciła się, nadal przyglądając mi się uważnie.
- Ależ... pani! - krzyknąłem, łapiąc ją za łapę.
- Przepraszam, muszę iść!
- Pani nie należy do naszej watahy, prawda? - zapytałem.
- Nie! - zacisnęła powieki zatrzymując się.
- Czy... przepraszam, że zapytam. Czy pani należy do jakiejś watahy? Nie godzi się, by była pani...
Nie dokończyłem. Wadera przerwała mi szybko.
- Nie należę - odpowiedziała głucho.
Milczałem przez chwilę. W końcu jednak uznałem, że muszę zaznajomić wilczycę z WSC. Być może, zechce dołączyć do naszego niewielkiego grona? Chrząknąłem. Gdy jednak chciałem coś powiedzieć, usłyszałem ciche kroki. Wiedziałem, że znienawidzoną istotą, która podeszła do mnie cicho i wyczekiwała na to, co powiem, był Mundus. Łaził za mną krok w krok, pilnując, bym nie spojrzał nawet na żadną waderę, poza Murką oraz moją córeczką - Lerką. Denerwował mnie, jednak po naganie, której udzielił mi niedawno Beryl - samiec alfa watahy, byłem bezradny. Nie mogłem nawet powiedzieć mu, co o nim myślę. Odwróciłem się. Jak podejrzewałem, ptak stał za mną, czekając tylko na jakieś niewłaściwe słowo, które mógłbym wypowiedzieć. Uważnie na mnie patrzył.
- Co ty tutaj robisz?! - warknąłem, miarkując każde słowo.
- Czekam - odpowiedział nad wyraz spokojnie.
- Na mój błąd czekasz?! Tak, sępie jeden? - znów zawarczałem - a nie! Nie doczekasz się! Po moim... - spojrzałem zakłopotany na zainteresowaną ptakiem waderę.
- Nie - powiedział przeciągle, jakby uśmiechając się lekko - na ciebie czekam. Na twoje opamiętanie czekam... na lepsze czasy czekam... Na zmianę pogody... na wiele rzeczy czekam.
- To teraz nieważne - zdenerwowany, położyłem uszy po sobie. Odwróciłem się w stronę wadery.
- Może zaprowadzę panią do samca alfa? - zapytałem spokojnie - on na pewno przyjmie panią do naszej watahy.
- Z, można powiedzieć, otwartymi rękoma - uśmiechnął się drwiąco Mundus.
- Cicho! Ciebie tu nikt o zdanie nie pyta! - syknąłem.
- Naprawdę przyjmie - stworzenie uśmiechnęło się do wilczycy. Podszedłem do niej.
- Na imię mi Andrei. Czy mogę wiedzieć, jak ma pani na imię?
Rozeźliło mnie to, że nieznajoma z większym zainteresowaniem patrzy na Mundusa. niż na mnie. Po krótkiej hwili jednak uznałem, że nie powinno mnie to złościć. Takiego dziwadła jak ów ptak, pewnie jeszcze w życiu nie widziała. Starając się więc nie zwroacać na to uwagi, zaproponowałem:
- Może oprowadzę panią po terenach watahy?
Mundus chrząknął znacząco.
< Luno? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz