poniedziałek, 30 grudnia 2013

Od Strzygi CD Murki - "Antypatyczna?"

Po tak dużej dawce emocji, które w dniu dzisiejszym przypadły mi w udziale , nie umiałam ukryć uśmiechu. Patrzyłam w dół, gdzie na ubitej ziemi leżał przede mną,  wybałuszając oczy, mały niebieski elfik. Opuściłam nos chcąć go powąchać. Maiałam nadzieję że odnajdę w nim  dobrze mi znany, przyjazny zapach starej znajomej.
- Jeju ! - pisnęło w niebogłosy maleństwo i w szale przerażenia, zbierając chyba wszytskie dostępne mu w danym momencie siły czmychnęło w trawę. Bezlitośnie rozgarnęłam kępkę, przygniatając pazurem skrzydło maleństwa.
 - Poczekaj - sapnęłam jak mogłam najprzyjaźniej - nie bój się... Jestem Strzyga. Czy Wiatr Północny nic Ci o mnie nie wspominał ?
Maleństwo  na chwilę zdrętwiało, po czym głośno kichnęło.
- Eeee... Przepraszam, tak mi się miło zakręciło w  nosie - wypiszczał błękitny człowiekopodobny ognik - jak nie mówił? - jak mówił!
- No widzisz maluchu, myślałam że znajdę tu jeszcze tylko jaja - a tu hyc! Proszę! Niespodzianka! I to jaka miła!  - roześmiałam się radośnie, dając upust ogarniającej mnie fali odprężenia.
 - Czekaj, nie śmiej się tak bo mnie zdmuchniesz, urwiesz mi skrzydełko! - rezonowało odważnie maleństwo.
- Dobrze, już nie będę - uspkoiłam się - poznajcie się to jest Murka, moja znajoma
- Ja jej nie znam  - maleńki człowieczek wygramolił się spod mojego pazura i odważnie wypiął maleńką pierś.
- No to masz okazję poznać - stweirdziłam i dodałam ciepło  - przyzwyczaj się lepiej do poznawania coraz to nowych rzeczy, będzie Ci łatwiej. Na tym polega życie, elfie.
Mały chłopczyk, stanął na palcach i obciągnął na sobie błękitny kubraczek. Starając się dodać sobie powagi stwierdził wyniośle
- Na imię mam Fiodor. FFFFiodorrr! Zapamiętaj !
 - Dobrze - uśmiechnęłam się pod wąsem, nie chcąc urazić dzielnego malca - Jest was tu więcej ? Co z resztą jaj ? - spytałam.
- Wykluły się wszystkie. Trzy przed wykluciem zeżarła Wielka Jaszczura. Tak mi powiedział Wiatr Północny,  bo tylko on witał nas w chwili narodzin i osuszał po wyjściu z jaja  - już spokojnie wyjaśniło niebeskie maleństwo.
-EEE... Khe khe...  - dobiegło mnie z tyłu nieśmiałe chrząknięcie.
Odwróciłam głowę. Mój wzrok spotkał się z wytrzeszczonymi w ogromnym zdziwieniu oczami Murki.
- Ja chciałam tylko powiedzieć że nadal tu stoję - wyjąkała - tak zupełnie jakby co....  - dodała nieśmiało.
- Nie martw się - odrzekłam - jesteś ostatnią osobą o której mogłabym dziś zapomnieć...

<Murko?>

Od Murki CD Strzygi - "Antypatyczna?"

- Co się stało? - zapytałam starając się stać w bezruchu.
- Nic - powiedziała zupełnie łagodnie Strzyga.
Zdziwiło mnie jej zachowanie. Nagle, coś małego i błyszczącego, przegalopowało między moimi nogami.
- Aaaaaaaa - krzyknęłam i "stanęłam dęba".
- Toś sobie postała w bezruchu... - Strzyga pokręciła głową - jesteś dziwnie nadpobudliwa.
- Nie... to coś małego... jakieś światełko tutaj biegło... - jęknęłam wystraszona.
- Wypraszam sobie! - usłyszałam dobiegający z pobliskiej kępki trawy, bardzo cichutki głosik - nie jestem światełkiem! Jestem elfem!
- Co proszę?! - krzyknęłam i nadstawiłam ucha
- NIE jestem ŚWIATEŁKIEM tylko ELFEM!! - znów jakiś szmer dobiegł do mojego ucha.
- Nie... nic nie słyszę... - zawachałam się.
- Och... - westchnęła Strzyga - mówi że nie jest światełkiem tylko elfem. To zapewne potomkowie mojej... znajomej.
- Acha - przymróżyłam oczy. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, jednak nagle światełko-elf ukuło mnie boleśnie w nogę jakimś kawałkiem skały
- Ał... - znów krzyknęłam - nie powinno się takim dzieciom dawać ostrych rzeczy do zabawy!
- A jej powinno się dać aparat słuchowy! Ciągle krzyczy... - znów usłyszałam szmer który Strzyga łaskawie mi przetłumaczyła.

<Strzygo?>

Od Strzygi CD Murki - " Atypatyczna? "

Ziewnęłam przeciągle, gdyż w chwilach stresu zawsze ziewam raz po raz. Tak po prostu mam i już. Młode, białe, kłopotorodne wilczę spojarzało na mnie uważnie i zapytało cieniutkim od przerażenia głosikiem:
- Nudzisz się ?
Wytrzeszczyło badawczo oczy, jakby przyglądało się jakiemuś dziwadłu.
- Tak się składa że od kiedy ogarnę pamięcią dzisiejszy dzień, stwierdzam że nie bardzo pozwalasz mi się nudzić... - powiedziałam cicho ziewając po raz kolejny - zwyczajnie dotleniam sobie umysł żeby lepiej pracował - pouczyłam młodocianą.
- Aaaaaha - wypiszczało przerażone stworzenie, trwając w zupełnym bezruchu - i co teraz ?  - piszczało nadal, daremnie starając się nadać głosowi normalną barwę - może jak tak postąję i udam że mnie nie ma, to to coś mnie puści ? .... - szukało  nerwowo rozwiązania.
- Nie sądzę  - rzuciłam krótko, obwąchując różowe śliskie mięsko, mocno okręcone wokół tylej łapy wilczycy - zresztą, jak chcesz. Możemy spróbować. Wrócę po Ciebie wieczorem. Czekaj tu.
Odwróciłam się na pięcie chcąc odejść.
- Nie!  - wypiszczała  w panice wilczyca i krztusząc się własną śliną dodała - Poczekaj! Nie zostawiaj mnie, proszę!
Spojrzałam na nią mocną już zniecierpliwiona. Jedyne co rzuciło mi się w oczy to wielkie niebieskie, pełne przerażenia oczy, z których sączyły sie łzy.
- Ech....  - usiadłam zrezygnowana. Atak nerwowego ziewania znów  rozdziawił potężnie moją paszczę.
Nagle w zaroślach spod których wyrastało różowe coś,  dostrzegłam błysk. Podniosłam sie ostrożnie i powolutku zbliżyłam do miejsca w którym spodziewałam się odnaleźć winowajcę całego zamieszania. Pochyliłam łeb szukając nowych zapachów. Delikatnie, przygotowana do tego by błyskawicznie odskoczyć, rozgarnęłam łapą wysoką trawę. Na ziemi, między splątanymi korzeniami zarośli, rozpierzchło się błyskawicznie na boki, całe mnóstwo różnobarwnych , deliktanych błysków.
Odskoczyłam gwałtownie do tyłu, czując że coś ostrego wbija się w mój delikatny nos.
 - Aaaaauuuuu....  - zaskowyczałam przeciągle, uderzając łapą po nosie. Przede mną, na ubitej ścieżce, leżał maleńki, wielkości mojego pazura człowieczek. Jego skóra, włosy, delikatne skrzydełka - wszystko jarzyło się delikatnym błękitnym światłem. Wszystko było niebieskie.
-Elf ! - pomyślałam  - młody elfik  - i na pysku pojawił mi się dobrotliwy uśmiech ulgi.

<Murko?>

Nasz głos! - 4

W zakładce "Krniki taktyki" pojawiła się właśnie kolejny, specjalny numer pisma "Nasz głos!" ze sprawozdaniem z rozprawy sądowej!

W tym numerze m.in.:


Rozprawa ządowa w sprawie gróźb!
Co sądzą o parze alfa obywatele?!
Dowcip numeru!


Zapraszamy do przeczytania!

niedziela, 29 grudnia 2013

Od Murki CD Strzygi - "Antypatyczna?"

Stałam bezradnie gapiąc się na Strzygę. Wyglądałam chyba trochę głupio z łapą w górze i bezradnym uśmiechem na pyszczku...
- To... nie chce zejść z mojej nogi - wskazałam na przednią nogę uwięzioną w śliskim, lepkim i różowym uścisku. Potrząsnęłam łapką z nadzieją że róźowa istota zapragnie zejść ze mnie. Nic szczególnego nie nastąpiło.
Strzyga podeszła do mnie, westchnęła i zaczęła przyglądać się głęboko morganitowej* narośli na mej łapie.
- To conajmniej nietypowe... - mruknęła ziewając ospale. Zdziwiło mnie to. Podczas gdy ja męczę się i trzęsę ze strachu, Strzyga ziewa ospale jakby była bardzo znudzona...

<Strzygo?>

                                                                                
* Morganit - jasno różowy kamień szlachetny
 - Morganit

Od Strzygi CD Murki - "Antypatyczna?"

- Dalej idź sama. Tu już nic ci nie grozi. - powiedziałam do młodej białej wilczycy, rzeczywiście spokojna o jej dalszy los.
Odwróciłam się w stronę jeziora, gdzie jak sądziłam, czekały już na mnie elfie wyklujki.  Szłam spokojnie  wąską ścieżynką. Zamyślona, ze spuszczoną głową stawiałam równo krok za krokiem. Powoli wprowadziłam się tym błogim spokojem, w stan medytacji. Wszystko wokół przestało istnieć, liczyłam się tylko ja i moje miarowe, rytmiczne kroki.
- Khe khe - znaczące kaszlnięcie wyrwało mnie z chwilowego letargu. Zdrętwiałam, zszokowana niespodziewaną obecnością innej istoty obok mnie. Odrzuciłam gwałtownie łeb do tyłu i oniemiałam .... Za mną, z miną skruszonego niewiniątka, stała biała wilczyca, jakby zamarła w chwili dawania kolejnego kroku. Jej pysk wyrażał zakłopotanie pomieszane z błagalną prośbą o wybaczenie.
- Hej, co robisz ? Dlaczego tu jesteś ? Czy nie zostałaś obok swojej jaskini ?  - zapytałam złośliwie nie ukrywając wyraźnej niechęci łamanej przez wściekłość.
- Eeeee..... - stękało nieporadnie białe futro, osiągając zenit możliwości przebłagalnych oczu - bo ja .... eeeeee.... chciałam sprawdzić gdzie idziesz.... eeeeee.... myślałam że się nie pogniewasz ........ khe khe ..... - stękało dalej przepraszjąco, ucieleśnienie naiwnej nieporadności.
 - Słuchaj, jestem cierpliwa  - odparłam powoli, wściekle warcząc i obnażając kły - ale mam nieodparte wrażenie że chcesz mnie na siłę zdenerwować?.... Mylę się ? ...  Tak ? To wracaj biegiem do domu i nie chcę cię więcej widzieć!
Na granicy wytrzymałości nerwowej,  ruszyłam przed siebie, otaczając wzrokiem jezioro i wypatrując małych kolorowych punkcików świadczących o elfiej obecności.
- EEEEEEE....  - dobiegło mnie głośne, wykrzyczane stęknięcie. Gwałtownie odwróciłam głowę w jego kieunku, bolejąc niezmiernie że nie potrafię zabić wzrokiem. Nieporadne białe futro szczerzyło zęby w przebłagalnym uśmiechu.
- Bo ten.... no bo właśnie... ja bym może chętnie wróciła bo tu jakoś dziwnie .... ale nie bardzo mam jak....  - wyszczerzyło się ze wszystkich sił, pragnąc nadrobić uśmiechem.
- Co znów?! - wykrzyknęłam zdenerwowana. Zawróciłam , z groźnie pochylonym łbem w stronę Murki.
- Coś mnie trzyma za łapę... coś jakoś wdepnęłam  czy co ....  - jąkało się przerażone stworzenie.
 - Czy ty dasz mi spokój ? czy ja się wreszcie od ciebie odczepię ? - sapałam czując że rodzą się we mnie mordercze instynkty. Wilczyca stała dalej, z  łapą jakby zatrzymaną w górze, w momencie dawania kroku. Spojrzałam pod nią. Na jej tylnej nodze owinęło się coś różowego, miękkiego i śliskiego ... Ślimak ? - pomyślałam - nie , to za wielkie jakieś. Myśli w mojej głowie przelatywały niczym wiatr, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
- Eeeeeeee.... co to ?  - zapytało małe, białe problemorodne wilczę, wyczytując pewnie z mojej miny, mieszankę uczuć jaka mną targała: przerażenia, szoku, oniemienia....
- Nie wiem  - powiedziałam spokojnie, starając się nie wzbudzić paniki - nie mam pojęcia co to....

<Murko?>

piątek, 27 grudnia 2013

Od Hiacynta CD Alicji - "Spadek"

Razem ze Storczykiem weszliśmy do jaskini w której siedziały już Alcia, Rozalka i Gaja.
- Witajcie! - uśmiechnąłęm się - a gdzie Teler, Rozalko?
- Chyba na polowaniu - odpowiedziała wadera
- Myślimy nad rozdzieleniem spadku po mamie i tacie - wtrąciła Alcia.
- Co macie na myśli mówiąc "spadek"? - zapytałem, ponieważ na śmierć zapomniałem o amuletach taty i o towarzyszach.

<Alciu?>

niedziela, 22 grudnia 2013

Od Alci CD Rozalki "Spadek"

Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad sprawą rozdzielenia rzeczy należących do byłej Pary Alfa.
- No cóż,- zaczęłam- Na pewno nie możemy podjąć żadnej decyzji na ten temat bez obecności Hiacynta. Jest przecież nowym przywódcą stada.
- Masz rację, ale ty, ja i Storczyk, również jesteśmy dziećmi Narcyza i Samanty. Mamy takie samo prawo do przedmiotów pozostawionych przez nich jak Hiacynt- Rzekła Rozalka unosząc głowę.
- Nie twierdzę, że tak nie jest, ale najpierw musimy sporządzić listę wszystkich rzeczy, jakie zostawiono nam w spadku. Musimy spotkać się na zebraniu, nie tylko rodzinnym, Gaja również powinna w nim uczestniczyć, przecież jest Samicą Alfa…
- Nie sądzę bym miała jakiekolwiek prawo do spadku waszych rodziców, to wy jesteście ich potomstwem.- przerwała Gaja.
- Posłuchaj, Hiacynt odziedziczył po naszym ojcu stanowisko przywódcy, a ty jesteś jego partnerką. Musisz uczestniczyć w tym spotkaniu…
Do jaskini weszli Storczyk i Hiacynt…


<Hiacynt?>

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Opowiadania!

Ostatnio nasza wataha jest zaniedbywana przez swoich członków. Być może iż niektórzy nie wiedzą lub zapomnieli że muszą dokończyć jakieś opowiadania, co w pewnym stopniu ich usprawiedliwia. Dlatego właśni po raz kolejny spiszę listę opowiadań do dokończenia. Mam nadzieję że braki zostaną szybko napisane:

Sonata:
- Od Lenka CD Sonaty - "Życie bezcenne"

Alicja:
Od Telera CD Lulka - "Podupadam na zdrowiu"
- Od Storczyka CD Alicji - "Na celowniku..."

Loov:
- Od Loov

Zefir:
- Od Murki CD Zefira - "Z życia wzięte"

Wasz samiec alfa,
Hiacynt

niedziela, 15 grudnia 2013

Nowe ankiety!

 blogu "Kroniki taktyki" pojawiły się nowe ankiety ziązane z piosenkami umieszczonymi na stronie WSC i na stornie "Kroniki taktyki".
Zapraszamy do wzięcia w nich udziału! Przypominamy iż jest ona całkowicie anonimowy.
Oto tytuły ankiet:

1. Która z piosenek na stronie watahy najbardziej Ci się podoba? (chodzi o piosenki umieszczone na głównym blogu WSC)

2. Czy podoba się wam hymn watahy? (Jacek Kaczmarski - "Obława II") (jest to piosenka umieszczona na blogu "Kroniki taktyki" Przepraszam za to że jej nie słychać - wystarczy podgłośnić paskiem z prawej strony).

czwartek, 12 grudnia 2013

Kamienie szlachetne!

Wprowadzamy KAMIENIE SZLACHETNE!
Każdy wilk poczynając od dziś, powinien mieć co najmniej jeden kamień szlachetny (min. 1, max. 2).
Nie można mieć kamienia, już przez kogoś wybranego.
Kamienie są dziedziczne z pokolenia na pokolenie.
Zakładka: "Kamienie i amulety" zmieni nazwę na: "Kamienie szlachetne" umieszczone w niej będą tylko nasze kamienie i ich formularze (nazwa, działanie, ilość pokoleń przez które przechodził).
Więcej w tejże zakładce (patrz: Kroniki taktyki).

środa, 11 grudnia 2013

Emma odchodzi!



Powód odejścia - nie pisanie opowiadań przez dłuższy czas

Od Lenka - "Żeremie życia"

Tego dnia obchodziłem tereny WSC w poszukiwaniu złoczyńców siejących rozpacz i zagładę a także najeźdźców którzy chcą zrównać tereny naszej watahy z ziemią. Zatrzymałem się nieopodal Skały Wielkiego Huka ponieważ z daleka usłyszałem krzyki. Podszedłem bliżej, by usłyszeć kto to. Okazało się że między drzewami stali na przeciw siebie Teler - mój ojciec i Mundus - towarzysz Murki. Teler wyglądał na rozzłoszczonego, natomiast Mundi był smutny i przygnębiony. Teler krzyknął:
- Teraz smutek na nic się nie przyda! Murka już od kilku dni nie wraca a słyszałem że ta szajka porywaczy grasuje na naszych terenach! - Teler przerwał. Pomyślałem że jaki ze mnie stróż, jeśli o rzeczach tak ważnych jak zaginięcie lub o tym że jakaś szajka grasuje, dowiaduję się ostatni... W dodatku to przecież moja siostra!
- Nie upilnowałeś Murki! Jesteś przecież jej towarzyszem!
- Tak panie, jednak tyś jest jej ojcem. Masz chyba jakieś obowiązki - bronił się Mundi
- Ja to ja a ty to ty! - wykrzyknął Teler - mnie może nie być! Jestem mięsożercą, muszę wykarmić rodzinę!
- Panie Telerze... - odpowiedział Mundi żałośnie - ze mną to samo. Ciągle ja muszę polować bo mam na wykarmieniu starą już matkę i chorą siostrę!
- Och... i od kilku dni nie miałeś kontaktu z Murką?!
- Od co najmniej tygodnia latałem poza terenami watahy i szukam jakiegoś jedzenia dla rodziny! Wróciłem wczoraj!
- Taki to z ciebie towarzysz?! Och... rozszarpię cię!
Mundi bynajmniej nie uciekał. Usiadł spokojnie na ziemi i powiedział drżącym głosem:
- Panie Telerze... niech szlag jasny trafi mnie i moje sentymenty, ale walczyć z tobą nie mogę. Rozszarp mnie jeśli chcesz, jednak ja na przyjaciela ręki nie podniosę...
Teler Zawahał się, ja jednak widząc gniew w jego oczach, postanowiłem zainterweniować.
- Co to! - krzyknąłem - w promieniu kilometra was słychać!
- Ja... - zaczął Mundi Lecz Teler go uprzedził:
- Słyszałeś wszystko?
- Słyszałem - odpowiedziałem - i będę zmuszony zgłosić to alfie i sędziemu.
- Czy to podlega pod paragraf? - Teler wyglądał na przestraszonego.
- No... w sumie... tak. To były groźby a nawet próba morderstwa...
- Lenek!
- Co? Czy to było zastraszenie? Funkcjonariusza na służbie zastraszać nie można - potem dodałem trochę ciszej - tato, proszę... ja i tak mam mało zleceń i w ogóle... jak tak dalej pójdzie to mnie wujek z pracy wyrzuci i innego stróża najmie.
- Hiacynt? Może nie...
- Jak to nie? A jak sprawa do sądu pójdzie to najwyżej naganę ze wpisaniem do akt ci wstawią i po sprawie.
- Ja... - zaczął powoli Mundus - mogę chyba coś powiedzieć...
- Oczywiście, co? - Teler zdawał się być gotowym rzucić się na Mundiego, gdyby ten, starał się go pognębić.
- To znaczy... czy oby na to podanie do sądu nie trzeba zgody pokrzywdzonego?
- W tej sytuacji nie - odpowiedziałem stanowczo
- Więc będę zeznawać po stronie pana Telera - Mundi wyprostował się i spojrzał na mnie przenikliwie
- Co?! - byłem wdzięczny Mundusowi, jednak niemniej zdziwiony.
- No... - Mundus zawahał się - po prostu jakoś nie wierzę żeby pan Teler mógłby mnie zamordować... a zaginięcie Murki jest straszne dla nas wszystkich więc nie dziwię się jego zdenerwowaniu. Sam, gdy się o tym dowiedziałem, o mało nie wyszedłem z siebie.
- No i widzisz tato? - starałem się wyglądać na zadowolonego - pewnie nawet nagany nie dostaniesz w tym naszym genialnym i bardzo sprawiedliwym sądzie. Poza tym przecież oskarżycielem jest nikt inny jak mama. Ona na ciebie raczej nie będzie naciskać.

Lenek pozwał Telera do sądu! Uprasza się wszystkich zajmujących stanowisko sądowe o zgłoszenie się do mnie (czwureczka) na poczcie Howrse. Odbędzie się rozprawa w której muszą uczestniczyć:

1. Zefir - sędzia 1
2. Kreml - obrońca
3. Rozalia - oskarżyciel
1. Lenek - świadek
2. Teler - oskarżony
3. Mundus - pokrzywdzony

wtorek, 10 grudnia 2013

Od Murki CD Zefira- "Z życia wzięte"

Patrzyłam na Zefira bezradnie. Zastanawiałam się co powiedzieć.
- Oni... to porywacze którzy chyba uwzięli się na moją rodzinę... - zaczęłam
- Co? Jacy porywacze?! - krzyknął Zefir
- Nie tylko my, ale także moja matka, dziadek i prababcia zostali przez nich porwani.
- Dziadek...? Masz na myśli Narcyza?
- Tak. Działają w grupie i są bardzo silni. Nikt im nie podoła.
Zefir myślał przez chwilę i powiedział jakby z daleka...
- Rzeczywiście... bez sensu wdawać się w bójkę... zwłaszcza że nie jesteśmy w pełni sił.
- "Nie w pełni sił" to mało powiedziane. Ta wielka ryba jakiś czas temu o mało nie rozszarpała nas żywcem.
- Tak, pamiętam... - Zefir chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak przed jaskinią usłyszeliśmy hałas. Doleciały do nas głosy:
~ Muszę wejść! ~
~ Nie musisz! ~
~ Kto tam?! ~
~ Co to za dziwadło?! ~
~ Ja?! Dziwadło?! ~
~ Ni to bocian, ni to papuga... ~

~~ Chwila ciszy, nagle dało się słyszeć trzask i krzyki... ~~

~ Masz za dziwadło! I za papugę!! ~
~ Daruj chociaż za bociana... Ał! Przechodź... ~

Do jaskini wszedł... Mundi - mój towarzysz!

- Dzień dobry - powiedział uśmiechnięty (o ile ptak może się uśmiechać)
- Co? Dla kogo dobry ten dobry... - powiedziałam słabo
- Mundus? - Zefir otworzył jedno oko
- Mundus, Mundus... - Mundi pokiwał głową z politowaniem
- Jak się tu dostałeś? - zapytałam z niedowierzaniem w głosie
Mundi odwrócił się i popatrzył niepewnie na wejście do jaskini, jakby chciał sprawdzić czy jeszcze tam jest,  następnie wskazał je i powiedział:
- Tamtędy.
- A to ci niespodzianka... - popatrzyła na niego z niejakim zażenowaniem w głosie. Co prawda nigdy jeszcze nie widziałam mądrzejszego ptaka, jednak Mundus rozumiał wiele rzeczy zbyt dosłownie.
- Co zrobiłeś ze strażnikami? Podobno stoi ich tam aż sześciu... - zapytał Zefir
- Gdzież tam... było ich tam tylko trzech. Reszta przestraszyła się i pobiegła po dowodzącego i dowodzącą tej szajki... - nagle zatrzymał się i jakby zdając sobie sprawę z tego co powiedział, dodał:
- Dowodzący zaraz tu będą...
- Szybko! Pomóż nam się stąd wydostać! Masz ostry dziób, przetnij te łańcuchy! - krzyknęłam.
- Nie - Mundi zaprzeczył ze zrezygnowaniem - aż takiego ostrego dzioba nie mam. Łańcucha nie przetnę.

W tej chwili do jaskini wpadła zgraja wilków. Było ich chyba z dziesięciu!
- Mundus! Na ziemię! - krzyknęłam widząc kamień wycelowany w mojego towarzysza. Ten szybko "padł" i zaczął powoli przemieszczać się w stronę wyjścia. Wadera - przewodnicząca szajki, rzuciła się na niego, jednak Mundi sprawnie uniknął ataku. Wilki jak na zawołanie zaczęły skakać i próbować go chwycić. Długo uciekał i odpierał ataki jednak po jakimś czasie latanie w tą i we wte widocznie znudziło mu się i wylądował obok nas i spokojnie, bez słowa dał się przywiązać do ziemi. Leżeliśmy teraz we troje. Wadera z triumfem w głosie i szyderczym uśmieszkiem powiedziała:
- No. Została mi jeszcze tylko Rozalia.
- Rozalia?! - krzyknęłam przerażona - Przecież to moja matka!!
- Tak... - odpowiedziała - wiem.
- Dlaczego?! Dlaczego tak nas prześladujecie?!
- Wiesz... twoja pra... prababcia zrobiła kiedyś coś strasznego.
- Co takiego? - zapytałam jakby przez mgłę.
- Twoja praprababcia z zimną krwią pomogła ludziom wymordować całą moją rodzinę.
- Ludziom? Przecież moja rodzina nigdy nie miała do czynienia z ludźmi.
- Może twoja mama, tata, ty nie mieliście, jednakże wcześniej... nie znasz historii całej swojej rodziny.
Wadera wyszła część wilków też. Zostały tylko trzy.
- To sobie posiedzimy, co? - jeden z nich spojrzał pogardliwie na Mundiego patrząc na niego jak najbardziej z  góry. Wyglądało to komicznie. Wyglądał właściwie jakby patrzył do góry a nie z góry. Tyle tylko że oczy spoglądały na Mundusa. Ten szybko to wykorzystał:
- Jeśli coś do mnie mówisz, raczyłbyś patrzeć na mnie, a nie w sufit.
- Ej! -Krzyknął wilk - nie ucz mnie manier! Dziwadło, che che...
- Jesteś mocny w gębie... ale jakby mnie ktoś rozwiązał, zaraz byś ucichł.
- Ty... pomyłko natury... - wilczur wyszedł i stanął przed jaskinią.
- Kto to był? - zapytałam Mundiego. Ten, wyraźnie zdenerwowany odpowiedział:
- Ten... strażnik sprzed jaskini. Ja mu jeszcze pokażę jak już uda mi się uwolnić...
- Raczej nieprędko ci się to uda. To są wyjątkowo mocne i dobrze przymocowane łańcuchy.
Wilczur-strażnik wszedł z powrotem do jaskini.
- Chyba nie może się nacieszyć swoją wyższością nad nami - szepnął do mnie Zefir. Strażnik...

<Zefirze?>

Od Zefira CD Murki- "Z życia wzięte"

- Murki, kim oni są? - spytałem patrząc Murki w oczy. 

< Murki? Wybacz, że musiałaś tak długo czekać... >