- Co się stało? - zapytałam starając się stać w bezruchu.
- Nic - powiedziała zupełnie łagodnie Strzyga.
Zdziwiło mnie jej zachowanie. Nagle, coś małego i błyszczącego, przegalopowało między moimi nogami.
- Aaaaaaaa - krzyknęłam i "stanęłam dęba".
- Toś sobie postała w bezruchu... - Strzyga pokręciła głową - jesteś dziwnie nadpobudliwa.
- Nie... to coś małego... jakieś światełko tutaj biegło... - jęknęłam wystraszona.
- Wypraszam sobie! - usłyszałam dobiegający z pobliskiej kępki trawy, bardzo cichutki głosik - nie jestem światełkiem! Jestem elfem!
- Co proszę?! - krzyknęłam i nadstawiłam ucha
- NIE jestem ŚWIATEŁKIEM tylko ELFEM!! - znów jakiś szmer dobiegł do mojego ucha.
- Nie... nic nie słyszę... - zawachałam się.
- Och... - westchnęła Strzyga - mówi że nie jest światełkiem tylko elfem. To zapewne potomkowie mojej... znajomej.
- Acha - przymróżyłam oczy. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, jednak nagle światełko-elf ukuło mnie boleśnie w nogę jakimś kawałkiem skały
- Ał... - znów krzyknęłam - nie powinno się takim dzieciom dawać ostrych rzeczy do zabawy!
- A jej powinno się dać aparat słuchowy! Ciągle krzyczy... - znów usłyszałam szmer który Strzyga łaskawie mi przetłumaczyła.
<Strzygo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz