piątek, 30 maja 2014

Od Murki CD Strzygi - "Antypatyczna?", do Strzygi

Strzyga patrzyła na mnie, a z jej pyska spływała cienka strużka czerwonego płynu.
- Co to było? - zapytałam struchalała
- No właśnie, co to było? - elfiątko zapytało równie przejęte, jednak chyba domyślało się "co to było".
- Nic - Strzyga odwrociła wzrok - nie ważne.
Spojrzałam za Strzygę. Za nią leżała martwa gadzina.
- A to, co? - wskazałam łapą na gada.
- To? - Strzyga lekceważąco kiwnęła głową - "Smoczydlus Prykus Śmierdzius". Taki gad.
- Ach... - westchnęłam niepewnie. Nagle poczułam że ziemia usuwa mi się spod nóg. Potem poczułam ból przy upadku na ziemię. Elfiątko spadające zza mego ucha krzyknęło. Zdążyłam zobaczyć jeszcze nogi Strzygi stojącej nade mną i usłyszałam jej krzyk.

Od Strzygi CD Murki - "Antypatyczna?", do Murki

- Słuchaj - zaczęłam, starając się nadać mojemu głosowi jak największe zdecydowanie - chciałabym żebyś zapomniała że tu byłaś, dobrze?
- Nie rozumiem - odparła młoda wilczyca patrząc na mnie badawczo.
- Miejsce wyklucia się elfiątek MUSI zostać nieznane! Rozumiesz ?
- Taaak... - odparła wilczyca machając niecierpliwie ogonem jakby chciała powiedzieć :"Co ty sobie myślisz? Uważasz mnie za plociucha?"
- To ze względu na bezpieczeństwo tych maluchów - rzekłam krótko.
- Jasne - odparła grzecznie Murka.
W tej chwili moją uwagę zwróciło cichutkie charknięcie, dobiegające z zarośli po lewej stronie ścieżki.
Szybko opuściłam łeb starając się wyostrzyć zmysły.
- Ale właściwie... - wesoło powiedziała Murka
- Cicho ! - warknęłam zdecydowanie i groźnie, koncentrując się na miejscu które wzbudziło moje podejrzenia.
Starając się poruszać bezszelestnie, zaczęłam skradać się, w kierunku gdzie mogło czychać niebezpieczeństwo. Łapy drżały mi z napięcia, nozdrzami  pragnęłam wyczytać jak najwięcej informacji o ewentualnym intruzie.
Nagle znieruchomiałam. Spod wielkiego liścia snuła się cieniutka smużka okropnie śmierdzącego dymu. Wiedziałam - to nie są przelewki. Przez cały czas byłyśmy podglądane i podsłuchiwane! Wiedziałam kto krył się pod liściem. Dotarło do mnie że życie elfiątek zawisło na włosku i w tej chwili zależało tylko ode mnie. Koncentrując się maksymalnie skoczyłam wyprężając ciało. Opadłam na liść. Spod moich pazurów wydobył się bolesny skowyt i buchnął obłoczek smrodliwego dymu. Wbiłam kły w ciało pod liściem potrząsając energicznie łbem. Poczułam że ofiara stała się bezwładna. Skończyłam szarpać w zapamiętaniu łbem na lewo i prawo. Rozluźniłam uścisk szczęk. Spojrzałam w dół. Pod moimi nogami leżało bezwłądne, martwe ciało gada Smoczydlus Prykus Śmierdzius. Dopiero w tej chwili dotarło do mnie, w jak wielkim niebezpieczeństwie były elfie dzieci. Gady te znane są, z wyjadania elfich jaj oraz zagryzania młodych i straych  elfów, które stanowią dla nich ogromny przysmak.
Chwilę postałam, czekając aż opadnie mnie napięcie.
Odwróciłam się powoli a oczom moim ukazał się widok największego przerażania jakie widziałam dotąd w życiu. Na przeciw mnie, stała młoda wilczyca z wytrzeszczonymi oczami i otwartym szeroko pyskiem a zza jej lewego ucha wyglądało małe, równie jak ona przerażone elfiątko.
- Maaaasz krew na pyyysku... - wycedziła przez zęby, drżąc jeszcze na całym ciele Murka.
Oblizałam się. Rzeczywiście. Na języku poczułam znany, słodki smak krwi, którego nie czułam od bardzo wielu, wielu lat - od momentu gdy moim pożywieniem zostały kiełki i liście.


od Strzygi CD Jenny, do Jenny

- Hmmm...  - powiedziałam - wiesz, ja lubię być sama...
Pomyślałam że ta delikatna uwaga uświadomi młodej wilczycy moje oczekiwanie. Niestety, pomyliłam się. Młoda samica stała z opuszczonym łbem, wyczekująco na mnie patrząc.
- Coś jeszcze? - zapytałam - czy potrzebujesz czegoś ?
Od pewnego czasu świat dla mnie zwariował. Od kiedy odkryto moją samotnię co i rusz zdarzały się tego rodzaju odwiedziny, za którymi nawiasem mówiąc, niespecjalnie przepadałam.
- Czy potrzebujesz czegoś? - zapytałam ponownie, starając się nadać mojemu głosowi mało przyjazną barwę.
- Nie... chyba nie... - odpowiedziała Jenny
- No więc ?...  - dociekałam dalej, starając się doprowadzić do szybkiego końca spotkanie
- No ja... bo ja ...  - jąkało się bezradnie zakłopotane stworzenie
- Posłuchaj, nie mam czasu na głupoty. Jeśli czegoś chcesz lub potrzebujesz, powiedz otwarcie - zażądałam, myśląc o tym by jak najprędzej zostać sama.
Powinnam jak najszybciej pójść do gniazda elfów a dopóki młoda wilczyca u mnie jest  - nie mam jak tego zrobić.
- Eeee... Nooo... - plątała się nadal Jenny, starając się wyartykułować swoją prośbę.

Od Beryla CD Katii - "Przemyślane zaskoczenie", do Katii

Mundus odleciał. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w miejsce za skałami w którym zniknął, po czym powiedziałem:
- Należałoby poszukać Mundusa i dowiedzieć się, co knuje.
- Nie martw się tym - stwierdziła Katia - napewno nic złego. Nie wygląda na takiego.
- Taki też nie jest. Nigdy nie robił nic podejrzanego. A teraz? - ze smutkiem pokęciłem głową. Nie wyobrażałem sobie, że Mundus, jedna z niewielku osób, której można było bezgranicznie zaufać. Tymczasem, ptak ten, stał się skryty i zamknięty w sobie.
W pewnym momencie, gdy oboje pogrążyliśmy się w rozmyślaniach, usłyszałem charakterystyczne gruchanie, którym Mundus często się posługiwał, jak sądziłem, bez żadnego powobu. Po chwili ujrzałem samego Mundusa lecącego dosyć szbko w naszą stronę. W pewnej chwili zatrzymał się w powietrzu, zagruchał znacząco dwa razy (tajniki jego wiedzy na temat krakania, gruchania, świszczenia i innych obcych języków pozostaną niezgłębione), i zaczął jeszcze szybciej pikować w naszym kierunku.
- Mundus?! - krzyknąłem - gdzie ty lecisz?!
Rublia (tak bowiem nazywał się gatunek z którego pochodził Mundus), bynajmniej nie przejmował się moim wołaniem. Delikatnie wylądował nieopodal nas i znów zagruchał, tym razem trzy razy.
Nagle z krzaków wyłoniła się...

czwartek, 29 maja 2014

Od Katii CD Beryla - "Przemyślane Zaskoczenie" Do Beryla

Pierwszym, co ukazało się moim oczom, było speszenie i wyraźne zażenowanie pewnego, sporych rozmiarów, niebieskiego ptaka. Drugą rzeczą, którą dostrzegłam, były piękne, ciemnoniebieskie oczy Beryla; Poddałam się temu widoku.
- Ja... Chyba... - Zaczął jąkać się ptak, wyraźnie starając się nie stracić reszty godności - Chyba... Już powinienem iść...
Jego głos wyrwał mnie z otumanienia. Najwyraźniej mnie nie zauważył.
- Co tu robicie? - Zapytał Beryl. Później w jego oczach pojawiło się zrozumienie, dlaczego nasze (moje i ptaka) twarze wyrażają zdumienie - Ach tak!... Przepraszam bardzo, przecież wy się jeszcze nie znacie!
Beryl zbliżył się do nas i powiedział:
- Katiu, to jest Mundus, mój druh i przyjaciel - Mundus ukłonił się sztywno - Kochany, oto panienka Katia, moja bliska przyjaciółka... - W oczach Beryla pojawiła się czułość.
- Miło mi poznać Panienkę.
- Wzajemnie - Opowiedziałam.
- A więc, Mundi... Co tutaj robisz?
- Ja... Już muszę lecieć... - I, zanim Beryl zdołał go powstrzymać, odleciał.
- To było zaskakujące... Czy ty widziałaś co on tu robił?
- Nie... Dopiero co tu przyszłam.

<Berylu?>

środa, 28 maja 2014

Od Beryla - "Przemyślane zaskoczenie", do Katii

Chodzę po lesie i nie mam co ze sobą zrobić. Dzień jest tak piękny i słoneczny, że wszystkim zebrało się na wycieczki:
Gaja wyruszyła na kilkudniową wyprawę razem ze swoją koleżanką spoza WSC.
Rozalki i Telera także nie ma. Oboje wybrali się na wycieczkę do przyjaciela Telera, także spoza watahy. Do jakiegoś Kanosa, czy kogo innego.
Mojego ukochanego rodzeństwa także nie ma. Nie wiadomo z resztą, gdzie latają. Faktem jest tylko, że zniknęły i prawdopodobnie nie wrócą aż do wieczora.
Tata poluje. Ja, nie będę polować bo już jadłem.
Storczyk podupadł na zdrowiu. Byłem u niego dziś rano i mam przyjść jutro.
Lenek patroluje watahę, więc może być praktycznie wszędzie.
Lulek też chory, śpi. Nie będę go budzić.
Murka pewnie gania gdzieś i łapie motylki.
Idąc tak, całkowicie zajęty rozmyślaniem, usłyszałem nagle czyjś głos.

- To powinno być... (słowo nie dosłyszane) całe... i to...

Podszedłem bliżej. Okazało się, że to Mundus chodzi, po lesie i dywaguje sam ze sobą. Gdy mnie zauważył, speszył się i cofnął o krok.

- Witaj, Mundi! - krzyknąłem jak najprzyjaźniej. Wyczułem że Mundus robi coś, czego robić nie powinien - co tam porabiasz?

Nagle zza drzewa wyłoniła się niczym nimfa, Katia. Jej widok ucieszył mnie. Może ona wie coś o tym, co robi Mundus...?

wtorek, 27 maja 2014

Od Jenny CD Storczyka, do Strzrygi

-Ładna jaskinia. Wiesz kto tu mieszka?
- Nie wiem... - powiedział cicho. Nie do końca mu uwierzyłam. W tej chwili coś się poruszyło. Storczyk uciekł, a ja rozejżałam się i ujrzałam czarną postać, która spojrzała na mnie zimnymi, ale spokojnymi oczami. Powiedziała 
- co tu robisz?
- Nic.. Ja tylko....
- Zgubiłaś się?
- W zasadzie to tak. 
- Spokojnie, pomogę ci.
Razem z czarnym wilkiem. Po chwili powiedziałam
- A jak nasz na imię?
- Na prawdę cię to obchodzi?
- Aha...
- Strzyga.
- Ja Jenny.
~~~~~~~~~~~15 min. później~~~~~~~~~~~
- Jesteśmy już w leży. Żegnaj Jenny. - Rzuciła nagle, i pobiegła w swoją stronę.
- Strzyga! Czekaj! Czemu nie idziesz ze mną!?
< Strzyga>

Od Storczyka CD Jenny, Do Jenny

- Hmm... - postawiłem uszy i zrobiłem okrągłe oczy.
- Więc? - Jenny spojrzała na mnie z ukosa. Ja natomiast, chrząknąłem i wyprostowałem się próbując znaleźć jak najlepsze wyjście z sytuacji.
- Dob... rze... - powiedziałem łamiącym się głosem.
- To chodźmy - powiedziała szybko wadera i uśmiechnęła się szeroko.

~~ Pół godziny później ~~

Przechodziliśmy obok jednej z ciemnych, nie zamieszkanych przez nikogo jaskiń. Jenny spojrzała w głąb jaskini i powiedziała niby to do siebie, z figlarnym uśmieszkiem:

Od Jenny CD Hiacynta, do Storczyka

- Ale jak tam jest?
- Em, chyba fajnie. Już trochę wilków tam jest.Zatrzęsłam się na myśl o dużym stadzie, ale skoro już się zdecydowałam...
- No to chodźmy tam, ok?
- Ok. Chcesz jaskinię?
- Mhm. A j...Nie dokończyłam zdania, bo wpadł na mnie jakiś wilk. Spojrzałam na niego: był brązowy, miał czerwone blizny na pysku. Hiacynt oddalił się dyskretnie, zostawiając mnie z przystojnym wilkiem. Pomyślałam - Raz kozie śmierć. Zagadam do niego.
- ...cześć
- Witaj, nowa.Odpowiedział miłym, ale zadziornym głosem.
- Wiesz...
- Co wiem?
- No, fajny jesteś, heh...
- Ej, nawet nie wiesz jak mam na imię!
- No tak. A jak?
- Storczyk.
- Jenny. Przejdziemy się gdzieś?

poniedziałek, 26 maja 2014

Podziękowania dla Zefira!

Bardzo dziękuję w imieniu nas wszystkich, Zefirowi, który zaoferował się uatrakcyjnić i zmienić szablon Watahy Srebrnego Chabra.

                                                                                                       Wasz samiec alfa,
                                                                                                            Hiacynt

Od Hiacynta CD Jenny, do Jenny

- Noo... - znieruchomiałem
- Czy pytasz mnie o dołączenie do watahy? - wadera zapytała tym razem spokojniej, wbijając we mnie wzrok.
- Tak - westchnąłem, przymknąłem oczy i czekałem na wyrok. Jakby nie postawić sytuacji: Jenny miała prawo być zdenerwowana.
Wadera chwilę się zastanowiła, westchnęła, machnęła łapą i spuściła wzrok. Nastała chwila ciszy.
- Dobrze... - znów westchnęła - mogę wstąpić do twej watahy.
- Naprawdę? - wręcz krzyknąłem i podniosłem głowę do góry - wybornie... naprawdę dobrze że dołączysz - uśmiechnąłem się.
Wadera bynajmniej nie wyglądała na zadowoloną. Znacząco podniosła brwi i chrząknęła.

Od Jenny do Hiacynta

Urodziłam się w pewnej watasze, która do dziś funkcjonuje na Hawajach. Moją matką była płowa wadera o imieniu Rosa, a ojcem błękiny basior Karlos. Moja mama, która była przywódcą polowań, pewnego dnia wyruszyła na łowy. Nie wróciła już, a reszta łowieckiej drużyny nie wiedziała co się stało. Wataha uznała więc, że Roza nie żyje. Ojciec mój przeraził się, że został sam z małą, trzymiesięczną córką, która nic nie rozumie. Uciekł więc. Ot tak mnie zostawił... Niektóre wilki w watasze mówiły, że widziały go z inną waderą w górach. Ale to tylko plotki.Trafiłam więc pod opiekę mojej babci Flavi. Wcześniej mało ją znałam, bo rodzice uważali ją za wariatkę, ale ja bardzo ją polubiłam. Spędziłam u niej 9 miesięcy. Najlepsze w moim życiu. Zdobyłam przyjaciół i szczęście. Jednak to się musiało skończyć. Babcia, która była już stara, umarła równo w moje1 urodziny. Mimo tego, że w tamtej watasze miałam przyjaciół postanowiłam odejść. I tak też zrobiłam. Błąkałam się po różnych terenach, aż któregoś dnia zachciało mi się pić. Zatszymałam się przy strumieniu. Po chwili zobaczyłam zbliżającego się wilka. Podszedł do mnie i powiedział grzecznym głosem:
- Cześć
- Witaj - odpowiedziałam
- Jestem Hiacynt.
- Ja Jenny
- Mam watahę, może dołączysz?
- Zapraszasz mnie do watahy??

sobota, 24 maja 2014

Nowy członek!



Jenny - Obrońca (sądowe)

Zmiana na liście!

Zmiana na liście
 Osoby teraz się na niej znajdujące:
1. Gaja
2. Beryl
3. Zefir
Gratulacje! Nagrody ukażą się w zakładce .

Nowy członek!

Obrazek? Nie. Jeszcze nam się nie pokazała.  :-)
Czekamy na zdjęcie!

Jasper - szeregowiec

piątek, 23 maja 2014

Teler znów obecny!

Teler znów jest obecny. Może pisać i dokańczać opowiadania.

Od Telera CD Loov

- Loov - zaśmiałem się niepewnie, niczym ktoś niespełna rozumu.
- Taak! Ja! - wilk powiedział cienkim głosem, rozłożył łapy i uśmiechnął się najszerzej jak umiał.
- Bracie! - krzyknąłem, jednak po chwili spoważniałem - niestety, nie ma tu nikogo z naszej rodziny. Ja sam od najmłodszych dni życia wychowywany byłem przez parę alfa, która zresztą jakiś czas temu, niestety umarła. Piękną śmiercią z resztą, razem*.

* Patrz opowiadanie: "Ostateczność" i "Ostateczność (2)"

Od Zefira CD Murki- "Z życia wzięte",Także: "Zaklinacze wężów"(Opo. konkursowe)

Nagle jakby z pod jałowej pustynnej ziemi wyrosły 4 wilki... Tuż przed nami 2, a 2 biegły w naszą stronę. Jeden, który miał czarną chustę i był czarno-brązowy wyglądał mi na przywódcę... dumnie się nosił, odważny... na takiego mi wyglądał...



za nim stał popielaty wilk.. z wrośniętymi kryształami w grzbiet... wydawał się że jest nieśmiały...


A wilki które biegły były jeszcze dość daleko aby je rozpoznać... 
To wszystko trwało dosłownie chwilę... nagle ten z chustą powiedział:
- Czego szukacie na terenie sfory Zaklinaczy Węży?
- Am... niczego.. my tylko przejściowo... szukamy drogi do... - nie zdążyłem dokończyć zdania bo te dwa wilki które biegły w naszą stronę właśnie dobiegły... 
Były to dwa młode wilczury.


Dość niezdarni bo się wywalili na mnie i Murkę, wywalili, nie rzucili.
- Sorka, sorka... - powiedział jeden z nich głupkowato się szczerząc. 
Zdawało mi się że to bracia... może nie byli podobni... ale ich oczy... 
- Nic nie szkodzi. - powiedziała Murka kiedyśmy się podnosili. 
Ten który chyba był Alfą(z czarną chustą) warkną i wyszczerzył kły do braci i rzekł do nich:
- Amator, Amigo! Co wy tu robicie! Mieliście ćwiczyć z innymi!
- Am... myśleliśmy że będziemy mogli wam pomóc. - powiedział Amator(ten jaśniejszy z braci)
- Boże... potem się z wami rozliczę, stańcie z boku i nie przeszkadzajcie... - Odrzekł Alfa
- Dobrze Desert... - powiedzieli cicho i się usunęli.
- A więc? Na czym stanąłeś Zefirze? - powiedział Desert.
- ...skąd znasz moje imię? 
- Umiem czytać w myślach... wiem też że twoja towarzyszka zwie się Murka i że jest z wami niebieski, duży ptak, Mundus. 
- Tak to prawda. - powiedziała Murka.
- A więc Zefirze na czym stanąłeś? - spytał Alfa
- Na tym że szukamy drogi do Watahy Srebrnego Chabra.
- Oh.. wiem gdzie to jest. Za naszą pustynią.
- WSPANIALE! - wrzasnęliśmy ja i Murka.
- Ale pokarzę wam drogę po tym jak was trochę ugościmy u siebie. Na pewno jesteście zmęczeni po wędrówce.
Wtem wrócił Mundus.
- ZOSTAWCIE ICH! WY WREDNE KREATURY!!! - krzyczał rzucając się na alfę. 
- NIE! MUNDUS! - Krzyknąłem - on jest po naszej stronie! 
Ale Mundus nie słuchał mnie, pikował w stronę Desert`a jak strzała, już prawie w niego uderzył gdy wtem jakiś pustynny wąż, chyba grzechotnik rzucił się na Mundusa popychając go w bok... aż dziwne że w takim małym wężu jest tyle siły. Gdy Mundus się uspokoił wąż zostawił go i podpełzł do alfy. 

< C.D.N. >

czwartek, 22 maja 2014

Czy mamy zacząć od nowa? ✘

Jeszcze nie. Wataha nie jest usunięta, tylko ze względu na sentymenty.
Oto smutna informacja.Smutna dla tych, którzy jeszcze interesują się tą watahą.
Nie jest to kolejny bezsensowny post z przypomnieniem, kto jakie opowiadanie ma napisać.
Otóż:

1. Wataha Srebrnego Chabra jest notorycznie zaniedbywana przez swoich członków - prawie wszystkich!
2. Czy Wataha Srebrnego Chabra jest pomyłką? - mogę mieć tylko nadzieję że tak nie myślicie.
3. Członkowie Watahy Srebrnego Chabra chyba nie pamiętają już że są jej członkami.
4. Wataha Srebrnego Chabra powinna być Waszą watahą. Tymczasem jednak, w watasze jest tak naprawdę 8 członków:

1. Hiacynt, Beryl, Storczyk, Rozalia, Murka i Lulek to ja.
2. Gaja, Maja, Rea, Arion i Lotar to samica alfa.
3. Zefir
4. Sonata
5. Strzyga
6. Katia, Alicja
7. Teler i Lenek
8. Loov

Z 19 członków watahy zrobiło się mniej niż połowa? Dziwne, prawda?
Okazało się że 11 członkami WSC jest para alfa.

Gdyby każdy członek watahy pokwapił się by napisać przynajmniej jedno opowiadanie w tym miesiącu, zamiast 8 postów z opowiadaniami od 4 członków watahy, byłoby ich dużo więcej.

Tymczasem, gdyby nie moje przypomnienia i perswazje, w ciągu całego istnienia watahy opowiadań byłoby o 1/4 mniej.

Nie chcę, żeby członkowie tej watahy byli nimi na pokaz. Byłoby lepiej, gdyby każdy kto nie chce pisać opowiadań, odszedł.

Jeśli Każdy z członków watahy nie napisze przynajmniej jednego, co najmniej 5 linijkowego opowiadania od wybranego ze swoich wilków do końca tego miesiąca, bez skrupułów wyrzucę go z WSC.

Mam nadzieję że nowi członkowie którzy być może dołączą do nowej Watahy Srebrnego Chabra, pomogą jej przetrwać.

To ostatnia informacja?
Nie. Przedostatnia.
Treścią następnej może być usunięcie watahy.

                                                                                       Samiec alfa watahy,
                                                                                            Hiacynt

piątek, 16 maja 2014

O Lenka CD Gai - "Skryty las", do Gai

- Już jestem w domu? - wycedziłem przez zęby
- Taak... - Gaja wyglądała na zadowoloną - już lepiej?
- Matuchno moja... - kontynuowałem swoje - już nie chcę być stróżem...
Gaję najwyraźniej zmartwiło to co powiedziałem
- Musisz. Nie ma tu oprócz ciebie innego stróża. Nawet gdyby był, nie poradził by sobie sam z tak dużym terenem watahy.
- Przecież ja przez tyle lat jakoś sam sobie radziłem! - byłem zniesmaczony tymże faktem.

Od Hiacynta CD Gai - "Jak rozpętałam III wojnę światową...", do Gai

Zdecydowany podążałem szybkim i pewnym krokiem do jaskini w której mieściła się siedziba służb wojskowych. Miałem szczęście. Byli tam akurat Beryl i Loov.
- Beryl! Loov! - krzyknąłem w furii. Ci, natychmiast poderwali się z miejsc i zasalutowali - idźcie natychmiast po Ariona, Lotara, Murkę, Sonatę i Lulka! Natychmiast!
Gdy całe potrzebne wojsko już się zebrało, ustaliliśmy plan działania. Murka idzie negocjować z przestępcami jako dobry psycholog i poseł. Sonata będzie ją obserwować, i donosić nam o reakcji przestępców.Gdy to nie zadziała, ja, Beryl, Arion, Lotar, Loov i Lulek wydrzemy uchodźca siłą.
No proszę! Gaja ma swoich sprzymierzeńców jako samica alfa, a ja mam swoich. Nikt nie zaprotestował. Niektórzy pospuszczali tylko głowy.

~~ Jakiś czas później... ~~

Murka weszła do jaskini. Straciliśmy ją z oczu.
W jaskini była (oprócz Gai i wilczura) także Rozalka, z zaciętym wyrazem twarzy obserwująca całą akcję, w każdej chwili gotowa do interwencji, był Storczyk, był Teler. I Maja.

- Witam! - zaczęła Murka jak najcieplej
- Wiemy po co przyszłaś - odwróciła się od niej Gaja - odejdź.
- O niee... - uśmiechnęła się Murka, usiadła na dużym kamieniu i zatrzepotała rzęsami.
- Nie oddamy "zbiega"! - to ostatnie, wadera wycedziła przez zęby.
- Ależ ja przyszłam wam pomóc!
Gaja spojrzała podejrzliwie, i chyba pogardliwie na Murkę. Ta jednak kontynuowała:
- Wiecie że porywacie się z motyką na słońce? Wasz opór jest bezcelowy.
- Wiedziałam.. - syknęła Gaja
- Dlatego też... - Murka zrobiła chwilę przerwy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej - Hiacynt powiedział że zgodzi się nie mordować tego... tu - wskazała z pogardą na leżącego wilczura.
- Hehe - wilk zarechotał - to jest córka Rozalii?
- Tak, a ty czego chcesz? - Murka z wyższością uprzedziła Gaję w wypowiedzi.
- I... córka Tteleera? - dodał ciszej.
- Tak - odparła Murka głośno.
- Siedź cicho, podły zbocze...! - Rozalka krzyknęła na wilczura, jednak szybko się zmiarkowała.
- Tak Hiacynt powiedział... - Gaja przymknęła oczy i koncypowała poprzednie słowa Murki.

Gdy kilka minut później Murka wyszła podenerwowana z jaskini, przygotowaliśmy się do ataku.

Od Beryla CD Gai - "Skryty las"

Gdy znaleźliśmy się przed lasem odetchnąłem z ulgą. Mama jednak naskoczyła na mnie:
- Dlaczego nie wyszedłeś z lasu gdy cię o to prosiłam?!
- Wiesz dobrze że nie mogłem! - warknąłem - nie jestem bezrozumnym szczenięciem! W ogóle już nim nie jestem!
- Berylu - do rozmowy wtrącił się tata - do matki tak?
- Przepraszam - powiedziałem ciszej z rozgniewanym wyrazem twarzy.
Widać, emocje które udzieliły się wszystkim w Skrytym Lesie, jeszcze nie zdążyły odejść. Ale przecież byliśmy już bezpieczni!

Od Beryla CD Katii, do Katii

Przechadzaliśmy się wśród krzaków.
  Słyszałem już kiedyś o legendarnej, pięknej, czarnej wilczycy - Geranii, która ukazuje się wszystkim wilkom, bez względu czy są one złe czy dobre, i tak dalej, i tak dalej. Nie śmiałbym jednak przypuszczać, że spotkam ją naprawdę...

~~ Kilka chwil później ~~

Coś syknęło między krzakami...
Zastygliśmy w bezruchu. Zza krzewów wysunęła się czarna i podejrzana wadera...

czwartek, 15 maja 2014

Od Gai CD Od Beryla - "Tajemniczy Rumak"

- Czy te straszne konie już sobie poszły? - Zapytał Mundus.
- Miejmy taką nadzieję - Odrzekłam.
- Czy możemy wreszcie stąd iść - Zapytał Hiacynt.
- Wręcz powinniśmy - Odpowiedziałam, patrząc złowieszczo na Beryla. Ten, strachliwie podkulił ogon.
- Ale... Pozostaje pytanie JAK się stąd wydostaniemy? - Zapytał.
- Mundusie - Zwróciłam się do rublii - Czy mógłbyś patrolować drogę z góry?
- Oczywiście - Odpowiedział.
Z jego pomocą, prędko wyszliśmy ze Skrytego Lasu.

<Berylu?>

Gaja i Katia Nieobecne!

Niestety Gaja oraz Katia będą nieobecne do dnia 25.05.2014.

Wasza Samica Alfa,
Gaja

Od Katii CD Od Beryla

- Gdzież my się znajdujemy? - Zapytałam.
- Otóż jest to Skryty Lak. Krążą Legendy, iż znajdują się w nim zbłąkane dusze naszych przodków.
     Ze strachem wpatrywałam się w tę gęstwinę zarośli.
- Lepiej się tu nie zapuszczajmy - Orzekł Pan Beryl - Zdobycz nam umknęła, ale... Proponuję spacer.
- Bardzo chętnie - Uśmiech zawitał na mojej twarzy.

<Szanowny Panie Berylu?>

Od Gai CD Od Lenka - "Skryty Las"

-  Pomooooocyy... pomoooo... - Usłyszałam w głębi Lasu.
- Słyszysz? - Zapytałam Hiacynta.
- Tak - Odpowiedział - Chyba tak...
- Lenku?! - Zawołałam - Gdzie jesteś?! Pójdziemy za twoim głosem!
     Lenek począł nas nawoływać. Zastaliśmy go w tragicznym stanie.

- Pomóżcie mi... - Powiedział słabym głosem, po czym, jakby z ulgi, zemdlał.
     Lenek ocknął się leżąc Na macie uplecionej z trzciny oraz miękkich skórach Bizonów. Uniósł gwałtownie głowę i, przechylając się na boki, powiedział:...

<Lenku? Cóż takiego powiedziałeś?>

Od Gai CD Od Hiacynta - "Jak rozpętałam III Wojnę Światową..."

     Byłam w szoku. Tak wściekła, jak jeszcze nigdy, zaczęłam biec za Hiacyntem. Przed wejściem do jaskini, zatrzymałam go.
- Co w Ciebie Wstąpiło?! - Krzyknęłam - Jak możesz traktować tak wilka, który jest o krok od śmierci!
Hiacynt był jednocześnie zły, zdecydowany i stanowczy, ale to desperacja sprawiła, że powiedział to co powiedział:
- On nie zasługuje na specjalne traktowanie! Jest zwykłym uchodźcą, prymitywem, którego trzeba jak najszybciej unieszkodliwić!
W moich oczach płonął gniew.
- Jak możesz?!!! Myślisz, że zamykając bezbronnego, prawie wykrwawionego na śmierć wilka, dajesz dobry przykład?!!! Mam teraz taką samą władzę jak ty i, jak widać, jestem odpowiedzialna za naprawianie twych perfidnych błędów, których ty nie dostrzegasz!!!
     To powiedziawszy, weszłam do groty, zostawiając Hiacynta na zewnątrz. Na jego twarzy malowało się lekkie zdziwienie.
- Jak z nim? - Powiedziałam. Wilk zaczął się rozbudzać i głośno jęknął.
- Nie za dobrze - Powiedział Storczyk. Ma zabandażowaliśmy mu kończyny w skóry Jeleni. Są najłagodniejsze.
- Szybko, podaj mu Chmielu na uspokojenie - Odrzekłam.
Tymczasem u Hiacynta...

<Hiacyncie?>

środa, 7 maja 2014