Gaja wyruszyła na kilkudniową wyprawę razem ze swoją koleżanką spoza WSC.
Rozalki i Telera także nie ma. Oboje wybrali się na wycieczkę do przyjaciela Telera, także spoza watahy. Do jakiegoś Kanosa, czy kogo innego.
Mojego ukochanego rodzeństwa także nie ma. Nie wiadomo z resztą, gdzie latają. Faktem jest tylko, że zniknęły i prawdopodobnie nie wrócą aż do wieczora.
Tata poluje. Ja, nie będę polować bo już jadłem.
Storczyk podupadł na zdrowiu. Byłem u niego dziś rano i mam przyjść jutro.
Lenek patroluje watahę, więc może być praktycznie wszędzie.
Lulek też chory, śpi. Nie będę go budzić.
Murka pewnie gania gdzieś i łapie motylki.
Idąc tak, całkowicie zajęty rozmyślaniem, usłyszałem nagle czyjś głos.
- To powinno być... (słowo nie dosłyszane) całe... i to...
Podszedłem bliżej. Okazało się, że to Mundus chodzi, po lesie i dywaguje sam ze sobą. Gdy mnie zauważył, speszył się i cofnął o krok.
- Witaj, Mundi! - krzyknąłem jak najprzyjaźniej. Wyczułem że Mundus robi coś, czego robić nie powinien - co tam porabiasz?
Nagle zza drzewa wyłoniła się niczym nimfa, Katia. Jej widok ucieszył mnie. Może ona wie coś o tym, co robi Mundus...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz