- Słuchaj - zaczęłam, starając się nadać mojemu głosowi jak największe zdecydowanie - chciałabym żebyś zapomniała że tu byłaś, dobrze?
- Nie rozumiem - odparła młoda wilczyca patrząc na mnie badawczo.
- Miejsce wyklucia się elfiątek MUSI zostać nieznane! Rozumiesz ?
- Taaak... - odparła wilczyca machając niecierpliwie ogonem jakby chciała powiedzieć :"Co ty sobie myślisz? Uważasz mnie za plociucha?"
- To ze względu na bezpieczeństwo tych maluchów - rzekłam krótko.
- Jasne - odparła grzecznie Murka.
W tej chwili moją uwagę zwróciło cichutkie charknięcie, dobiegające z zarośli po lewej stronie ścieżki.
Szybko opuściłam łeb starając się wyostrzyć zmysły.
- Ale właściwie... - wesoło powiedziała Murka
- Cicho ! - warknęłam zdecydowanie i groźnie, koncentrując się na miejscu które wzbudziło moje podejrzenia.
Starając się poruszać bezszelestnie, zaczęłam skradać się, w kierunku gdzie mogło czychać niebezpieczeństwo. Łapy drżały mi z napięcia, nozdrzami pragnęłam wyczytać jak najwięcej informacji o ewentualnym intruzie.
Nagle znieruchomiałam. Spod wielkiego liścia snuła się cieniutka smużka okropnie śmierdzącego dymu. Wiedziałam - to nie są przelewki. Przez cały czas byłyśmy podglądane i podsłuchiwane! Wiedziałam kto krył się pod liściem. Dotarło do mnie że życie elfiątek zawisło na włosku i w tej chwili zależało tylko ode mnie. Koncentrując się maksymalnie skoczyłam wyprężając ciało. Opadłam na liść. Spod moich pazurów wydobył się bolesny skowyt i buchnął obłoczek smrodliwego dymu. Wbiłam kły w ciało pod liściem potrząsając energicznie łbem. Poczułam że ofiara stała się bezwładna. Skończyłam szarpać w zapamiętaniu łbem na lewo i prawo. Rozluźniłam uścisk szczęk. Spojrzałam w dół. Pod moimi nogami leżało bezwłądne, martwe ciało gada Smoczydlus Prykus Śmierdzius. Dopiero w tej chwili dotarło do mnie, w jak wielkim niebezpieczeństwie były elfie dzieci. Gady te znane są, z wyjadania elfich jaj oraz zagryzania młodych i straych elfów, które stanowią dla nich ogromny przysmak.
Chwilę postałam, czekając aż opadnie mnie napięcie.
Odwróciłam się powoli a oczom moim ukazał się widok największego przerażania jakie widziałam dotąd w życiu. Na przeciw mnie, stała młoda wilczyca z wytrzeszczonymi oczami i otwartym szeroko pyskiem a zza jej lewego ucha wyglądało małe, równie jak ona przerażone elfiątko.
- Maaaasz krew na pyyysku... - wycedziła przez zęby, drżąc jeszcze na całym ciele Murka.
Oblizałam się. Rzeczywiście. Na języku poczułam znany, słodki smak krwi, którego nie czułam od bardzo wielu, wielu lat - od momentu gdy moim pożywieniem zostały kiełki i liście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz