niedziela, 27 marca 2016

Od Beryla cd Eclispe

Dosyć długo tropiliśmy łanię. Wiał bardzo silny wiatr, więc zacząłem już tracić nadzieję na odnalezienie jej.
- Widzisz? Przepadła - Eclispe położyła uszy po sobie, robiąc nadąsaną minę.
- Wiem... - odparłem ze zrezygnowaniem - Ale to ie moja wina! Ani twoja.
- Wiem, że nie moja. Muszę na coś polować.
- Ja też - westchnąłem - miałem ją upolować i uciekać już do domu.
Truchtaliśmy przez las. W pewnym momencie, zatrzymałem się. Eclipse odwróciła się do mnie i spojrzała pytająco.
- Słyszysz? - zapytałem.
- Co?
- Ten szelest.
- To pewnie ptaki - ziewnęła - chodźmy już. Jestem głodna.
- Ptaki? Mam nadzieję, że nie ten ptak, o którym myślę... - rozejrzałem  się.
Zza krzaków nie wyszedł jednak oczekiwany przeze mnie osobnik. Zamiast niego, ujrzałem Andreia. Wilczur także nas zauważył, po czym uśmiechnął się niechętnie, robiąc kilka kroków w naszą stronę.
- Witaj Andreiu - Eclipse starała wyglądać przyjaźnie.
- Czołem - basior skinął głową.
- Co cię tu sprowadza? - zrobiłem minę mądrego wodza, pomagającego poddanym w kłopotach.
- To samo co zapewne i was - wypalił szybko i bezceremonialnie Andrei - szukam jedzenia. Moje tereny, to i mogę po nich chodzić!
- Masz rację - przytaknęła Eclipse - nie zabraniamy ci. Jeśli już jesteśmy tutaj wszyscy troje, to może zapolujemy razem? Wilki powinny polować stadnie.
- Z chęcią - odpowiedział.
Polowanie nam nie szło. Nie znaleźliśmy nawet załamanego zająca. Szkoda.
Pod wieczór wróciliśmy do jaskini głodni i zmęczeni.

< Eclispe? Musimy się chyba rozkręcić ? :) >

sobota, 26 marca 2016

Od Alekei'a

Zimny wiatr przyprawił mnie o dreszcze. Otworzyłem powoli oczy. Mojemu wzrokowi ukazała się ciemność oraz na samym jej środku biały punkt. Patrzyłem na to bez żadnego wzruszenia. W końcu od znudzenia wzdychnąłem głęboko. Ponownie przymrużyłem oczy lecz coś mi nie dawało spokoju. Coś a raczej ktoś był w moim pobliżu. Rozdrażniony nie mając nic lepszego do robienia wstałem i otrząsnąłem się z ziemi. Zgarbiony rozejrzałem się po krzakach które otaczały miejsce mojego spoczynku. Poruszyłem uszami lecz niczego nie usłyszałem
-Pewnie to tylko wymysł mojej wyobraźni - Wzdychnąłem głęboko a następnie odwróciłem się do tyłu
Kierowałem się w stronę Jeziora Dziewięciu Cieni gdzie zawsze przebywałem - był to mój drugi dom. Kiedy tak szedłem zauważyłem że nic się nie dzieje, co było bardzo tajemnicze i zadziwiające. Zazwyczaj w tej chwili stało by się coś niespodziewanego a tu, nic. Z jednej strony cieszyłem się lecz z drugiej, zamartwiałem w końcu - to rutyna. Zaśmiałem się do siebie kręcąc przy tym głową. Wtedy w oddali usłyszałem jakiś głos. Uniosłem głowę i spojrzałem się w prawo. Był to ptak, prawdopodobnie puszczyk. Po paru krokach nim się obejrzałem byłem już przy jeziorze. Rozciągnąłem swe kości a następnie doszedłem do brzegu. Tam też położyłem się kładąc łapy do wody a na nie swoją głowę. Nagle zerwał się wiatr, niby nie tak mocny lecz jakże zimny. Zaczął potrząsać drzewami wokół jeziora co było... przerażające. Wtedy między drzewami ujrzałem czyjąś postać. "Dziwne... jak mogłem jej nie wyczuć?!" - Zaprzątałem sobie tym pytaniem głowę. Lecz gdy przestałem o tym myśleć, postaci już nie było. Uniosłem głowę rozglądając się wokół lecz niczego nie ujrzałem. Wziąłem głęboki wdech i przymknąłem oczy. "Pewnie mam jakieś zwidy.." Powtórnie położyłem głowę na łapach a następnie zasnąłem. Gdy się obudziłem nadal było ciemno a przynajmniej tak mi się na początku wydawało gdyż tą ciemność stworzyła mi jakaś postać stojąca nieopodal. Gdy w końcu ją ujrzałem otwarłem szybko oczy co nie wróżyło nic dobrego gdyż słońce padało idealnie na moje oczy. Powtórnie je zamknąłem z tą różnicą że wstałem. Gdy w końcu odzyskałem wzrok próbowałem spojrzeć na postać. Wtedy ona zaczęła się do mnie zbliżać lecz nadal nie czułem jej zapachu co było dziwne. W końcu odezwała się:
-...
<Ktoś?>

Od Eclipse

Zbliżał się wieczór. Wyglądając zaspanym wzrokiem zza jaskini spojrzałam się na niebo. Było wręcz.. czyste. Uśmiechnęłam się lekko a następnie delikatnie wychyliłam z ciemności mój nos, następnie prawą łapę aż w końcu całkowicie wyszłam. Otrzepałam się z kurzu, rozprostowałam swoje kości a następnie ruszyłam przed siebie. Ptaki zaczęły już cichnąć lecz tą pustkę wypełniał wiatr który poruszał drzewami. Prychnęłam z zadowoleniem spoglądając na ziemię. "Zamiast tak się intrygować, może powinnam coś upolować..?" - Powiedziałam sobie w myślach. Przyśpieszyłam mój krok. Po kilku minutach znalazłam się na polanie gdzie wyczuwałam jakieś samotne zwierzę. Wychyliłam się ciut zza krzaków a tam, na polanie ujrzałam ranną łanię. Utykała na tylną nogę.
-Pewnie zaatakował ją jakiś wilk albo łowca - Szepnęłam do siebie a następnie przeszłam do lepszego miejsca
Skurczyłam się i tak czekałam. W końcu łania podeszła bliżej potykając się. Wyczułam że był to odpowiedni moment więc wyskoczyłam z krzaków z olbrzymią prędkością lecz moim oczom ujrzał się ktoś jeszcze. Zamiast na zdobycz wpadłam na jakiegoś wilka. Przeturlaliśmy się kawałek przez to łania uciekła w głęboko las. Szybko się otrząsnęłam oglądając się za nią, a gdy już chciałam za nią biec usłyszałam za sobą
-Mogłabyś kochanie trochę uważać - Rozpoznałam ten głos
Odwróciłam tylko głowę w stronę wilka a tam ujrzałam nadal leżącego Beryla. Uśmiechnęłam się jakby do siebie samej. Trochę się uspokoiłam. Odwróciłam się już całkowicie po czym zaczęłam do niego podchodzić
-Może tak wielmożny wstanie?
-Eghh... Za dużo ode mnie wymagasz - Prychną śmiejąc się przy tym
Gdy wstał przytuliłam się do niego
-Gdzieś ty tak długo był?
Basior objął mnie swą łapą
-Przecież dobrze wiesz że musiałem tam pójść
Odsunęłam się od niego i spojrzałam się na niego gniewnie
-Ale to nie znaczy że musiałeś mnie pozbywać posiłku
-Coo? - Spytał jakby był zaskoczony tym co mówię
-Nie udawaj głupka - Przewróciłam oczami wstając z miejsca - Za karę musisz pomęczyć się ze mną
-A kiedy to ja nie muszę się męczyć - Zaśmiał się wstając i podchodząc do mnie
-Ha, ha! Bardzo śmieszne!
-Dla mnie bardzo - Powiedział a następnie mnie pocałował - No to ruszajmy na łowy - Zaczął iść
Bez zastanowienia ruszyłam za nim
<Beryl, przepraszam że takie ale... no wiesz xp>

środa, 2 marca 2016

Od Jaskra CD Kasai

Leżałem w jaskini bezmyślnie gapiąc się w ścianę. Myślałem o Kasai. Czy uda jej się uciec? Oby tylko strażnicy nie zauważyli. A może już uciekła? Zaraz przyjdzie i powie, że nic jej nie jest... Niepewnie rozejrzałem się po jaskini, a chwilę zatapiając wzrok w ciemności lasu. Nikogo nie ma, nic nie słychać. Całą tą noc wyraźnie słyszałem bicie swego serca, rozglądałem i nasłuchiwałem przerażony czymś, czego przyczyny nie mogłem zlokalizować. Zadrżałem. Wydawało mi się, że coś przesunęło się w ciemności.
Zamarłem. Po chwili czekania na bezdechu, szybko wyszedłem z jaskini i, cały czas oglądając się za siebie,  wyruszyłem do jaskini Lerki i Aksela - moich rodziców. Miałem nadzieję, że tam, wraz z bliskimi osobami będę czuł się lepiej.
Było już dawno po pierwszej, gdy dotarłem do jaskini. Wszyscy chyba spali. Wahając się, stałem chwilę pod jaskinią, po czym, stwierdzając, że czuję się już dużo lepiej, postanowiłem nie przeszkadzać im w środku nocy. W związku z tym, postanowiłem nie kłaść się spać tej nocy. Chciałem pospacerować do rana, gdyż już zupełnie odechciało mi się spać.
Jakiś czas później, zorientowałem się, że pierwsze promienie słońca, które wesoło zmierzało do domu i już chciało zapowiedzieć swoje nadejście, rozjaśniały prawie niewidocznie, powoli wschodnie niebo, niczym krople mleka rozmieszane z czarną kawą.

< Kasai? >