Dosyć długo tropiliśmy łanię. Wiał bardzo silny wiatr, więc zacząłem już tracić nadzieję na odnalezienie jej.
- Widzisz? Przepadła - Eclispe położyła uszy po sobie, robiąc nadąsaną minę.
- Wiem... - odparłem ze zrezygnowaniem - Ale to ie moja wina! Ani twoja.
- Wiem, że nie moja. Muszę na coś polować.
- Ja też - westchnąłem - miałem ją upolować i uciekać już do domu.
Truchtaliśmy przez las. W pewnym momencie, zatrzymałem się. Eclipse odwróciła się do mnie i spojrzała pytająco.
- Słyszysz? - zapytałem.
- Co?
- Ten szelest.
- To pewnie ptaki - ziewnęła - chodźmy już. Jestem głodna.
- Ptaki? Mam nadzieję, że nie ten ptak, o którym myślę... - rozejrzałem się.
Zza krzaków nie wyszedł jednak oczekiwany przeze mnie osobnik. Zamiast niego, ujrzałem Andreia. Wilczur także nas zauważył, po czym uśmiechnął się niechętnie, robiąc kilka kroków w naszą stronę.
- Witaj Andreiu - Eclipse starała wyglądać przyjaźnie.
- Czołem - basior skinął głową.
- Co cię tu sprowadza? - zrobiłem minę mądrego wodza, pomagającego poddanym w kłopotach.
- To samo co zapewne i was - wypalił szybko i bezceremonialnie Andrei - szukam jedzenia. Moje tereny, to i mogę po nich chodzić!
- Masz rację - przytaknęła Eclipse - nie zabraniamy ci. Jeśli już jesteśmy tutaj wszyscy troje, to może zapolujemy razem? Wilki powinny polować stadnie.
- Z chęcią - odpowiedział.
Polowanie nam nie szło. Nie znaleźliśmy nawet załamanego zająca. Szkoda.
Pod wieczór wróciliśmy do jaskini głodni i zmęczeni.
< Eclispe? Musimy się chyba rozkręcić ? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz