wtorek, 31 lipca 2018

Podsumowanie lipca!

 Drodzy Członkowie WSC!
Jak co miesiąc, przychodzę dziś do Was z mową podsumowującą naszą działalnośćć w tym miesiącu. Przede wszystkim: na wstępie chciałbym zaznaczyć, jak bardzo cieszę się, że aktywność w WSC ponownie wzrosła. W dużej mierze stało się tak dzięki naszym stosunkowo nowym członkom, Raisie i Conquestowi. Co prawda przyszło nam pożegnać się z kilkoma osobami, ale, wnioskując po niekończącej się nieobecności tychże postaci, był to ich, nie nasz wybór.

Najbardziej aktywnymi wilkami były:
Raisa z 8 opowiadaniami
Conquest z 5 opowiadaniami
oraz Zawilec z 3 opowiadaniami

Innymi postaciami, które wzięły udział w przynajmniej jednym opowiadaniu w tym miesiącu, byli Goth i Mundus.

Dziękuję za uwagę...
                                                                     Wasz samiec alfa,
                                                                          Oleander

Od Hanako CD Zawilca

Po jednej stronie była spokojna Tsuki, która zawsze mnie imponowała. Może i się uśmiechać nie uśmiechała za często, ale ten uśmiech był bardzo uroczy. Natomiast z drugiej strony był wilk pozbawiony jakich kolwiek emocji. Chyba mojej mistrzyni nie przeszkadzała jego obecność. Zaciekawiłam się tą dwójką. Trzymałam się odrobinę z tyłu, aby móc się im lepiej przyjrzeć.
- Wybaczcie mi, ale muszę was opuścić - tu mnie Tsukiś zatkała. Jak to jest możliwe, że nagle musi mnie zostawić! Miałam oczywiście na myśli nas. Bo jakby nie było to jeszcze był Zawilec.
- Ale jak to Tuskiś?! - spojrzałam się na nią smutnym wzrokiem.
- Naprawdę mi przykro, ale obowiązki mnie wzywają - no cóż, nie mogłam się gniewać na nią o to. - Hana, czy mogłabyś mu pomóc w zapamiętaniu lub daniu kilku ważnych wskazówek na temat roślin leczniczych? - ona poprosiła mnie o coś. Moje serduszko już zostało wypełnione szczęściem. Nie potrafiłam się już na nią gniewać.
- Możesz na mnie liczyć - uśmiechnęłam się gorąco w jej stronę.
- Jak coś to możesz liczyć na Hane. Zapewne pomoże ci lepiej niż ja - położyła łapę na ramieniu Zawilca, aby go uspokoić lub dodać mu otuchy. Trochę sprawiało mi trudu, że nie mogłam odczytać jego obecnych emocji, ale z drugiej strony było to małe wyzwanie. Będąc nauczycielką mogłam wzbogacić swoją wiedzę.
- Co powiesz, abyśmy poszli na polanę życia? - zapytałam się gdy Tsuki odeszła. - Wiesz tam rośnie kilka roślin leczniczych, które są bardzo ważne, a rosną one tylko przez krótki okres w roku - spojrzałam się na niego z uśmiechem na twarzy. - To co ty na to? - dodałam na sam koniec.

< Zawilec? >

Od Raisy CD Conquesta

Szare niebo, deszcz który powoli zaczął spadać z nieba, a do tego burza. Jak dla mnie to nic złego, nawet po części cieszyłam się z tego, gdyż nie przepadałam za ciepłem. Moje futro jest zawsze takie grube przez co tylko w ciepłe dni jest mi, aż za ciepło. Patrząc na wilka, który był niedaleko mnie to wyglądał on tak, jakby kochał deszcz.
- Nie mam nic przeciwko deszczu - odpowiedziałam krótko.
- Czyli go lubisz? - spojrzał się na mnie.
- Jak dla mnie każda pogoda jest odpowiednia, może prócz gorąca. - opowiedziałam cicho. - Ale można powiedzieć, że lubię deszcz. Dzięki niemu mogę zobaczyć więcej roślin, które wyrastają. A te co są wyrosłe przynajmniej nie czują się samotne - sama nie wiedziałam dlaczego to powiedziałam. W obecnej chwili to co mi pozostało to to, aby nie domagał się wyjaśnień. Sama do końca nie wiedziałam, jakbym miała to w inny sposób wyjaśnić. Na szczęście Conquest nie domagał się wyjaśnień. - Ty kochasz deszcz co nie? - zapytałam, a wyraz pyszczka wilka mnie bardzo zaskoczył, ale też i po części zauroczył.
- Tak i to bardzo - uśmiechnął się, a ja wpadłam na pewien mały pomysł. Powinnam się raczej odwdzięczyć wilkowi za zaprowadzenie mnie do tutejszego wodospadu.
- Co powiesz na spacer podczas deszczu? - nie lubiłam za bardzo moknąć, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi mi.


< Conquest? >

poniedziałek, 30 lipca 2018

Od Zawilca CD Hanako

Wilczyca, którą przed chwilą spotkaliśmy, wydała mi się bardzo przyjazną osobą. Mogły być to, rzecz jasna, tylko złudzenia towarzyszące nieuniknionemu, nieświadomemu podjęciu decyzji o przebadaniu napotkanego osobnika przez niejednokrotnie mylące serie procesów zachodzących w mózgu. Na razie wolałem jednak nie zważać na takie niepożądane przypuszczenia kryjące się gdzieś w głębi umysłu. Hana, bo tak właśnie nazywała się obca, uśmiechała się ładnie i była, szczerze mówiąc, cała dosyć ładna. Zgrabna figura i błyszczące, fioletowe oczy. Westchnąłem cicho. Również uśmiechnąłem się słabo. Bardziej za pomogą całego ciała, niż nieruchomego pyszczka.
- Mi także bardzo miło - odrzekłem bezpiecznym stwierdzeniem.
- Gdzie idziemy? - zapytała nasza nowa towarzyszka. Jak zgaduję, dołączyła do Watahy Srebrnego Chabra równie niedawno, jak Raisa.
- Już mówiłam - odpowiedziała beznamiętnie Raisa, robiąc kilka powolnych kroków przed siebie - wiesz, gdzie jest dużo nietypowych, ciekawych roślin? Możemy zorientować się, ile spośród nich da się wykorzystać do wykonania leczniczych płynów.
Błyskawicznie przeniosłem spojrzenie na Hanę, nie wiedząc, na czym skoncentrować teraz swój wzrok. Ta ponownie uśmiechnęła się wesoło i odpowiedziała po prawie niezauważalnym okresie zawahania.

< Hana? >

Od Conquesta CD Raisy

Niebo zaczęło przybierać barwę szarości, a chmury coraz to bardziej się kłębić.
- Niechaj będzie - odparłem. Schronienie odnaleźliśmy wewnątrz pobliskiej jaskini. Nie była zamieszkana, a dość spora i przytulna.
- Proponuję zostać tutaj na noc.. już ciemno, oraz jak zaraz nie zacznie padać to będzie cud. - spojrzałem w niebo. W zasadzie to było tak gorąco i duszno, że liczyłem na burzę z ulewą. Westchnąłem ciężko, po czym usiadłem przy wejściu do jaskini. Sam nie wiem, czy to zmęczenie, czy jakikolwiek inny czynnik sprawiał, że odczuwałem niezwykły spokój. Przymknąłem oczy. Zdecydowanie idzie burza. Odwróciłem łeb w stronę głębi gawry, gdzie Raisa sadowiła się. 
- Boisz się burzy? - zapytałem kładąc się pod ścianą naprzeciw wadery. 
- Hm? - podniosła głowę. - Nie, a dlaczego? 
- Zanosi się. - spojrzałem ponownie na wyjście, po czym ziewnąłem. - A deszcz?
- Słucham? - nie kryła zdziwienia. No tak, zapomniałem, że nie słychać moich myśli. 
- Przepraszam.. czy lubisz deszcz? - uśmiechnąłem się. Prawda jest taka, że kocham deszcz i jak tylko zacznie padać, wadera na minimum pół godziny zostanie tutaj całkiem sama. Uwielbiam biegać i skakać w deszczu, łapać lecące krople do pyska i ogólnie... bawić się.. na deszczu. 


< Raisa? >

niedziela, 29 lipca 2018

Odchodzą!


Strzyga - powód: nie pisanie opowiadań przez dłuższy czas


Rachel - powód: nie pisanie opowiadań przez dłuższy czas


Nightengale - powód: nie pisanie opowiadań przez dłuższy czas


Siobhan - powód: nie pisanie opowiadań przez dłuższy czas

ZDJĘCIE
Lenek - powód: nie pisanie opowiadań przez dłuższy czas


Canay - powód: nie pisanie opowiadań przez dłuższy czas

sobota, 28 lipca 2018

Od Raisy CD Conquesta

Zapytałam cicho czy należy już długo w tutejszej watasze. Okazało się jednak, że nie. Jednak wypowiedź wilka mnie trochę zaskoczyła... ciężko ubrać mi to w słowa. Ja nie byłam pewna czy będę w tej watasze. Zwłaszcza, że była to moja pierwsza do której należę. Zawsze radziłam sobie sama, a jedynymi osobami do rozmów były otaczające mnie zwierzęta. 
Conquest po mojej cichej odpowiedzi wstał. Dokładnie mu się przeglądałam. Jakoś nie potrafiłam od razu nikomu zaufać w dodatku przyzwyczaiłam się do tego, aby obserwować druga osobę. Podeszłam bliżej, a gdy Conquest zaskoczył mnie swoim wyczynem i w dodatku słowami lekko się uśmiechnęłam. Jednak tak naprawdę to byłam zawstydzona. Usmiechałam się delikatnie, ale nie mogąc już dalej ukrywać swojego zawstydzenia położyłam swój pyszczek na ziemię i zakryłam łapami. 
- Czy coś się stało? - zapytał, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować. W dodatku czułam jego wzrok na sobie.
- Zapomnij, to nic takiego - wymamrotałam pod nosem. 
- Na pewno? - wstałam na równe łapy. Miałam nadzieję, że mojego zawstydzenia na twarzy nie było widać. 
- Na pewno - upewniłam go. Mój wzrok przykuło piórko leżące na ziemi. - Odwdzieczam się - podniosła pióro i włożyłam mu je za lewe ucho. - Powinniśmy znaleźć jakieś miejsce przed deszczem - wskazałem na niebo, które to zaczęło przybierać barwę szarości. W dodatku chmury zaczęły się pojawiać. Piękny błękit zaczął zanikać za szarością. 

< Conquest? > ^^

piątek, 27 lipca 2018

Od Conquesta CD Raisy

- Jesteś już długo we watasze? - zapytała cicho Raisa. 
- Nie.. nie tak dawno dołączyłem. Szczerze mówiąc to pierwsza wataha, w której czuję, że pozostanę na dłużej. - odpowiedziałem spokojnym tonem. Szum wody wpływał na mnie tak kojąco.. - A Tobie jak podoba się w watasze?
- Chyba jest dobrze.. - powiedziała cichym głosem. Nieśmiałość (a może jakaś obawa?) u wadery wydawała mi się nieco obca. Ale jak to, mnie się bać?

Postanowiłem ożywić nieco atmosferę. Wstałem, po czym podniosłem różę, która spadła z jedno krzewu. Wadera bacznie obserwowała co robię. Heh. Słusznie. Podbiegłem do pobliskich kamieni, ukrywając się za nimi. Raisa wstała, po czym powoli, nieśmiało podeszła. Wyskoczyłem w górę, robiąc salto nad waderą i lądując za nią. Oczywiście, towarzyszka od razu się odwróciła, nie pozwalając mi stać za nią, aj nieufna, nieufna. Podszedłem bliżej, wsadzając różę waderze w grzywkę, przy lewym uchu. 
- Ładnie - mruknąłem, patrząc spojrzeniem krytyka sztuki, który na widok świetnego obrazu jedynie minimalnie się uśmiecha. Potarłem łapą podbródek. Mina ta chyba była nieco komiczna, bo wadera lekko się uśmiechnęła. 

< Raisa? >

Od Raisy CD Conquesta

Wypowiedź wilka mnie odrobinę zaimponowała, ale też i zmartwiła. Ja sama wreszcie z optymizmu przeszłam w obecny stan. Jak ktoś nie skrzywdził mnie to ja skrzywdziłam ta druga osobę. Koło które często w moim życiu się powtarzało w pewnym momencie zaczęło irytować. 
Miałam nadzieję, że jemu nie stanie się przez to jeszcze większa krzywda. Często spotykam takie osoby. Może i nie widać po mnie, ale takimi właśnie osobami martwiłam się najbardziej. 
Doszliśmy na miejsce. Przynajmniej teraz wiedziałam, a raczej domyślałam się skąd ta nazwa wodospadu. 
- Oto jesteśmy - powiedział wilk ze szerokim uśmiechem.
Róże wyglądały pięknie, zaskakiwały nie tylko swoim pięknym kolorem, ale też i przepięknym, słodkim zapachem. W dodatku woda jaka płynęła z wodospadu dźwięcznie spadała w dół. Była przejrzysta, a wiatr, który wiał z kierunku wodospadu niósł nie tylko zapach słodkich róż, ale też i świeżą bryzę. Miejsce to już mnie urzekło.
- Usiądźmy sobie tam - wskazał łapą w pewne miejsce. - Tam powinien być lepszy widok na wszystko no i przy okazji będziemy w cieniu - dodał, a ja skierowałam się tuż za nim. Jak już usiedliśmy ja spojrzałam się w taflę wody.
- Pięknie tu - uśmiechnęłam się delikatnie. 
- Mówiłaś coś? - spojrzał się w moją stronę Conquest.
- Nie, nic - odpowiedziałam trochę zmieszana. - Jesteś już długo we watasze? - zapytałam się cicho. Jakoś nie potrafiłam zaczynać rozmowy.

< Conquest? >

czwartek, 26 lipca 2018

Od Wrotycza CD Haruhiko

Popatrzył. Jego wzrok natrafił najwyraźniej na jakiś z korytarzy sprowadzających niestabilne odruchy przeznaczenia, które niczym szkliste macki bez przerwy próbowały łapać nasze dusze i wodzić je po świecie, licząc na to, że sami będziemy zbyt słabi, by wykonać ruch. Podzielny pan naszego losu, zwany podświadomością, decydował o naszych krokach i zamiarach, przywoływał najmniej spodziewane myśli i zabierał ulotną pamięć. Do tej chwili Haruhiko ostatnio zdawał się uciekać od mojego spojrzenia, może właśnie za sprawą tych nieświadomych drgawek, a być może zupełnie świadomie. Może to ja jestem zdany na swoje macki losu, które basior zdawał się właśnie przechwycić. Poczułem się jak pionek. A raczej jak marionetka, choć starałem się uciekać od tego słowa.
"Czyżby podważało twoją wewnętrzną dumę, Wrotyczku?" - Lekko zacisnąłem szczęki i zapytałem sam siebie - "Myślałem, że po tym co zrobiłeś, nie masz już żadnej".
W końcu zebrałem się na manewr, bardziej konwulsywny i z pewnością niezupełnie świadomy, była to jednak inna nieświadomość niż ta, która każe przeźroczystym mackom chwytać nas i zmuszać do poddania się biegowi zaplanowanych wydarzeń. Czułem to całym sobą.
Gwałtownie odwróciłem wzrok, odruchowo przenosząc go na swojego przyjaciela. On prawie równocześnie popatrzył na mnie, odrywając analityczne spojrzenie od czarnego basiora. Przez myśl przebiegło mi wrażenie, że między tymi trzema postaciami (nie wiedzieć, dlaczego, nie pomyślałem o sobie personalnie) wytworzyła się właśnie jakaś osobna płaszczyzna, jakby nie znajdowały się w jaskini wraz z kilkoma innymi, a byli sami, gdzieś w czasie i przestrzeni, jak ubogo by to nie zabrzmiało.

   *   *   *
- Psychopaci... - Mundurek odpowiedział na pytanie, które zadałem przed chwilą, pełnym melancholii tonem, patrząc gdzieś w dal - oni nie potrafią nieświadomie ukazywać emocji, żalu, miłości, gniewu. Ich wewnętrzny chłód i blokada umysłu im na to nie pozwala. Są jednak w stanie je odtwarzać, by manipulować rozmówcami, kiedy znajdą się w odpowiedniej sytuacji. Mogą opanować te reakcje bezbłędnie, zwodzić innych przez całe lata, chwilami mogą nawet sobie zapewnić ułudę normalności.
Niemal wszystko się zgadza.
Przez moment zastanawiałem się nad odpowiedzią. W końcu jednak jedynie pokiwałem głową. Pomimo iż za wszelką cenę chciałem dowiedzieć się czegoś o Haruhiko, poznać chociaż cząstkę jego nieodgadnionej dla mnie dotychczas osobowości, nie byłem w stanie nawet powiedzieć, czego konkretnie chciałbym się dowiedzieć. Z jednej strony coś w nim przerażało mnie od początku naszej historii, z drugiej, sprawiał wrażenie kogoś cennego, kogo chciałbym mieć... po swojej stronie.
W tamtej chwili cieszyłem się jedynie, że wilk pozostał choć na chwilę wewnątrz, wraz z Ardytem i Ligrekiem. Mundus i ja staliśmy teraz na granicy siedziby ligi, wpatrując się w przestrzeń Stepów rozciągających się na południu. Gdy wpatrywałem się w tą pustą przestrzeń, pomyślałem nad tym, ile ciał skrywa płowy piach. Ile wilków leży tam teraz, martwych wilków, które nie mogą już dociec sprawiedliwości i odwiedzić swoich rodzin, wydając imiona sprawców morderstw. Ucichły na zawsze. Może są wśród nich jacyś starzy członkowie WSC, których nawet nie znałem. Jedni z wielu zaginionych, których pewnie pochowała już ta ziemia. Nierzadko wilki giną bez śladu. Zwyczajni członkowie watahy. Widziano ich kilka dni wcześniej, jeszcze przed tygodniem czy dwoma rozmawiały z przyjaciółmi i polowały. Las wciąż jest nasiąknięty ich zapachem. Ich historie tak właśnie się dla nas kończą. Może odchodzą, by znaleźć dom gdzie indziej, może tylko na jakiś czas postanawiają opuścić te tereny, po czym nigdy już na nie nie wracają. A może padają ofiarą bestialstwa pobratymców. Kiedy przypomniałem sobie dzień, gdy nasza samica alfa, Kanaa, wraz z córką zniknęły, przeszedł mnie zimny dreszcz. Kama, moja kuzynka. Moja przyjaciółka. Być może i jej ciało leży gdzieś niedaleko... a może stoję zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca popełnienia strasznego przestępstwa...
Zamknąłem oczy. Nie wiem, dlaczego nachodzą mnie takie myśli.
Stepy. Doskonałe miejsce do ukrycia śladów zbrodni.

< Haruhiko? >

Od Haruhiko CD Wrotycza

Pamiętam, jak mateczka zawsze mówiła: "Jeśli nie wiesz, co zrobić, spójrz w gwiazdy, Haruhiko. To tam właśnie są nasi przodkowie, tam znajdziesz również ich wiedzę. Musisz tylko otworzyć umysł i pozwolić się poprowadzić". Jako szczeniak, nie wierzyłem w słowa Arji. Bo przecież, te świetliste punkty na niebie czym niby są w obliczu życiowych problemów, które stają na mojej drodze ku szczęściu? Niczym. Po prostu niczym. Kolejną rzeczą, która mąci w umyśle, odbierając zdolność jasnego, trzeźwego myślenia. Dopiero kiedy dorosłem, zboczyłem zupełnie z dawnej ścieżki, zacząłem rozumieć, dlaczego gwiazdy mogą być uznawane za przewodników. Nie mówię tu już o takich stwierdzeniach, płynących od napotykanych po drodze wilków, że te jasne punkty to oczy legendarnych stworzeń czy przejścia do innych światów, bo i tacy szaleńcy się znajdowali. Pewna stara wadera, ślepa już, która widocznie przez wiele w swoim życiu przeszła, enigmatycznie stwierdziła, że kiedy tylko podnosi łeb ku ciemnemu niebu, czuje, jakby znowu widziała dzięki mocy celestialnych świateł, czuje, że nadzieja z powrotem wraca do niej i wypełnia stare, zniszczone ciało optymizmem oraz radością. Tamtej nocy, kiedy tylko zyskałem tę niezwykle ważną i cenną chwilę spokoju, usiadłem na skale i po prostu spojrzałem w górę. Przenosiłem spojrzenie od jednego, migoczącego słabo punktu, do drugiego, którego światło aż pozostawało pod powiekami, niczym cień, czy raczej widmo odległego bytu. Przez chwilę nawet miałem we łbie myśl, że gwiazdy rzeczywiście są legendarnymi bóstwami, tak dalekimi od nas, szarych mieszkańców tego świata?

Wtedy jednak pojąłem, że prawda jest zupełnie inna. Bardziej przyziemna, nieco smutna, powodująca, że melancholia pojawiła się w moim sercu jak ciemna chmura. Gwiazdy są martwe. Nigdy nie żyły, przynajmniej nie naprawdę. Po prostu pojawiły się, bez większego celu, a teraz ich światło dociera przez bezkresną przestrzeń nieba, a nam jedyne, co zostało, to wpatrywać się w pośmiertny blask bogowie wiedzą czego i nadawać im jakiś zupełnie nie związane znaczenie, aby w ten sposób ukoić wilki, poszukujące pocieszenia. Zamknięte w ciemnym, czarnym grobie nieba, emanują tym, co im zostało. Udają, że jeszcze mają coś temu światu do przekazania, są jak aktorzy na środku sceny, próbujący nie dostrzec faktu, że ich przedstawienie chyli się ku końcowi, a wszyscy widzowie już dawno zajęli się własnymi sprawami. Że są jak mówcy, którzy myślą, że są w stanie zmienić cokolwiek, nawet jeśli nie mają żadnej siły przebicia.

Zupełnie jak ja, pomyślałem gorzko, a po chwili zaszczekałem w parodii krótkiego śmiechu. Jestem taki sam, jak te gwiazdy. Martwy w środku, udający, że jeszcze tli się we mnie ta ostatnia, słaba iskierka, aby tylko nie zostać zapomnianym, nie wypalić się do końca.

Dlatego właśnie, kiedy tylko wróciliśmy do Mundusa i pozostałych, jedyne, co chciałem zrobić, to ujrzeć te światła ponownie. Może zacząłem już bredzić z osłabienia, może po prostu szaleństwo ostatecznie mnie dogoniło. Nie wiem. 

— Haruhiko. Strasznie słabo wyglądasz. Co się dzieje? — Głos ptaka sprawił, że przestałem wodzić wzrokiem po wnętrzu jaskini. Zamrugałem powoli, kilkukrotnie, walcząc z zawrotami głowy. Tym razem nie unikałem wzroku Wrotycza. Wręcz przeciwnie, podłapałem go, skupiłem się na wilku ze wszystkich swoich sił, bo wiedziałem, że jeśli tylko stracę czujność, cały mój wysiłek związany z utrzymaniem jako takiej przejrzystości umysłu pójdzie na marne. Nie przestałem patrzeć na tego tajemniczego, burego basiora, za informacje o którym oddałbym wręcz wszystko, nawet jeśli moje słowa były raczej skierowane do Mudnusa. Ten, swoją drogą, również intrygował mnie, nieco mniej niż Wrotycz, lecz nadal, kiedy tylko znajdowałem się w pobliżu jego osoby, odczuwałem coś na wzór niezdrowego podniecenia.
— Jestem zmęczony — powiedziałem krótko, siląc się na zwykły dla mnie głos — Spokojnie, nie przejmujcie się mną. 

< Wrotycz? >

środa, 25 lipca 2018

Od Conquesta CD Raisy

Raisa podeszła do białego kwiatuszka, rosnącego samotnie nieopodal nas. Podeszła bliżej, po czym dzięki magicznym zdolnością wadery - sprawiła, że obok wyrósł piękny, fioletowy kwiat. Dostrzegłem u niej delikatny uśmiech, który sprawił wewnątrz mnie uczucie ciepła. 
- Wybacz, że jestem mało rozmowna. - powiedziała cicho, jakby prawie do siebie samej. Uśmiechnąłem się.
- Nie przepraszaj. Są na tym świecie osobowości mniej i bardziej otwarte. Przeróżne wilki mają rozmaite charaktery, od gburowatych, poprzez wiecznie zasmuconych, oraz samotników, aż do wilków takich jak ja.. cieszących się każdym momentem życia, towarzyskich.. nie ukrywam, że ja uważam zaś iż każdy ma prawo do szczęścia. - przymknąłem oczy. Taki już jestem. Otwarty, szczery... chociaż czasem ten optymizm wręcz dobija. Wadera na moje słowa odpowiedziała jedynie spojrzeniem i dalej tym lekkim uśmiechem.

Droga do różanego wodospadu minęła nam dość szybko. 
- Oto jesteśmy - odparłem, gdy ukazało się przed nami pełno krzewów różanych, a tuż za nimi wodospad z krystaliczną wodą.

< Raisa? >

Od Hanako CD Raisy

Byłam od niedawna w tej watasze. W dodatku moje stanowisko było wręcz perfekcyjne. Mogłam na różne sposoby uczyć małe szczeniaki na temat medycyny. Takie połączenie odpowiadało mi najlepiej. Bawić się z dzieciakami, ale też i odpowiednio wypełniać swój obowiązek. W tutejszej watasze była również pewna wadera na którą się natknęłam podczas swojej podróży. Pomimo swojego oziębłego charakterku to w środku była niczym cieplutki, rozciągający się słodki karmelek. Natknęłam się raz na nią w lasku. To dzięki niej dotarłam do Alfy w zamian pokazałam jej piękną różę, którą to zobaczyłam. Na samą myśl o naszym spotkaniu miałam chęć zobaczyć ją ponownie. Dlatego też od razu po zajęciach udałam się do lasku. Będąc prawie przy naszym miejscu pierwszego spotkania, gdy ją zobaczyłam moje oczy się roześmiały, a ja pobiegłam do niej tym samym zwisając jej na szyi. 
- Znowu ciebie spotykam. Tak się cieszę Tsuki - jako, że powiedziała mi, że mogę do niej zwracać się jak tylko chcę to stwierdziłam, że będę do niej się odnosić Tsuki. Z tego co mi wiadomo to oznaczało to księżyc. Ogólnie na samym początku chciałam wołać na nią Natsuki co oznacza zielony księżyc, jednak było to za długie jak dla mnie imię. Tsuki, to imię odpowiadało mi najbardziej. 
- Hej - przywitałam się z wilkiem, który jej towarzyszył. - Czy to twój... - mój pyszczek został zasłonięty przez jej łapę, a spojrzenie jakim mnie obdarowało, spowodowało, że wolałam nie dokończać swojego zdania.
- Gdzie się wybieracie? - zapytałam, gdy tylko towarzyszka zdjęła mi łapę z pyszczka.
- Tam gdzie jest dużo roślin leczniczych - powiedziała ze stoickim spokojem Tsuki. - Jeżeli chcesz to możesz iść. Wreszcie ty wiesz o dużo więcej o roślinach niż ja - słysząc jej słowa, od razu uśmiechnęłam się szerzej. 
- Jestem Hana, miło mi ciebie poznać - przedstawiłam się białemu wilkowi, który stał obok Tsuki.

< Zawilec? >

Od Raisy CD Zawilca

Siedziałam sobie pod drzewem dokładnie przyglądając się wilkowi. On naprawdę wyglądał przezabawnie. Gdy spytał się skąd przybyłam, powiedziałam krótkie słowo "Nie". Jakoś nie miałam zamiaru mówić skąd jestem, skoro ja sama nie wiedziałam. W dodatku, gdyby miał się zamiar mnie pocieszać, to bym opuściła jego towarzystwo bez jakichkolwiek przeszkód. 
Moja odpowiedź chyba zszokowała wilka. Odetchnęłam głęboko. Wstałam na równe łapy i spojrzałam się w jego kierunku. 
- Wybacz, nie jestem w stanie ci odpowiedzieć na pytanie. Nie teraz - powiedziałam cicho lecz ze stoickim spokojem. - Chodźmy trochę dalej, pokażę ci pewną roślinę, która rośnie tylko w tym jednym miejscu - widać było, że chciał poprowadzić rozmowę dalej, ale ja mu trochę w tym przeszkadzałam. Nieopodal był lasek. To właśnie tam chciałam pokazać wilkowi rosnącą różę. Pomiędzy cierniami rosła sobie róża która wyglądała zupełnie jak gwiazdy. Będąc blisko, usłyszałam jednak syknięcie ze strony wilka.
- Poczekaj chwilę - powiedziałam, gdy tylko zobaczyłam, że zranił się w nogę. Przyłożyłam liścia na jego ranę, aby wmówić mu, że to zasługa tego liścia, a nie moich mocy. Chwilkę później z jego rany nie zaczęła już cieknąć czerwona, gęsta ciecz. 
Odsłoniłam swoimi łapami ciernie, aby to właśnie jemu pokazać tą przepiękną różę. Spojrzałam się na niego będąc ciekawa reakcji. Jego oczy bez wyrazu pozostawały takie same, ale sądząc po ruchach ogona, bardzo mu się spodobała. 
- Jak coś to to jest nasza tajemnica - mruknęłam cicho. Zostawiłam ciernie, aby zasłonić kwiat. 
- S-ską...skąd wiesz o tym kwiecie? - zapytał się, dorównując mi tępa.
- Od niej wiem - wskazałam łapą, gdy tylko natrafiłam się na tą jedną waderę. Sama nie wiem jak miała na imię, ale no cóż. Wiem, że była tutaj od nie dawna. 

< Hana? > Jak coś to mowa o Hanie, jednak opowiadanie dostaniesz od niej już nie długo ^w^

Od Raisy CD Conquesta

Jeden z wilków odszedł, a ten co pozostał był najwidoczniej moim przeciwieństwem. Był bardzo aktywny w stosunku do innych w dodatku uśmiechał się co mnie lekko peszyło. Miałam nadzieję, że nie sprawię mu przykrości swoim zachowaniem. Jaskier, bo tak miał na imię wilk, który odszedł od nas pozostawił mnie wraz z Conquest'em. Najwidoczniej pokazał tereny Conquest'owi co oznaczało, że ma zamiar mi pokazać te najciekawsze i te które się mu spodobały. Przeważnie tak było. Pierwsze podejście odnośnie ucieczki nie udało mi się, gdyż wesoły wilk nie chciał dać za wygraną. Wiedziałam, że takie osoby, jest łatwo skrzywdzić, a ja nie chciałam za bardzo ryzykować.
Niby szłam pierwsza, ale trzymałam się tępa wilka. Co jak co, ale ja kompletnie nie wiedziałam co to jest ten cały Różany wodospad. No, a moja orientacja w terenie nie należała jakoś do tych mocniejszych punktów. Zawsze się gubiłam co przyprawiało mnie o irytację.
Conquest przyglądał się mi uważnie. Wyglądał tak jakby chciał się o coś zapytać, ale nie wiedział czy może. Skoro chciał się dowiedzieć o mnie czegoś to mogę mu wreszcie pozwolić na to. Jednak nie miałam zamiaru mu o sobie mówić tylko pokazać. To chyba była jedyna metoda dzięki, której wilk mógł się o mnie czegoś dowiedzieć. Moją uwagę przykuł biedny mały kwiatek, który rósł samotnie. Jak dla mnie wyglądał z tego powodu na bardzo smutnego. Czując, że tuż obok niego znajduje się ziarnko innego kwiatu, podeszłam bliżej i używając swojej mocy, ziarnko wykiełkowało, a biały kwiatek nie był już samotny. Koło białego kwiatka wyrósł piękny fioletowy. Na widok dwóch kwitków, które to już nie były samotne, uśmiechnęłam się delikatnie. Ruszyłam dalej przed siebie.
- Wybacz, że jestem mało rozmowna - wymruczałam cicho pod nosem. Zobaczyłam tylko uśmiech i jego oczy w których mogłam dostrzec małe iskierki, które wesoło płonęły.

< Conquest? > ^^

Nowy członek!


Hanako - nauczycielka medycyny

poniedziałek, 23 lipca 2018

Od Zawilca CD Raisy

- Dziękuję - przez chwilę wydało mi się, że lekko się zająknąłem, co doprowadziło mnie do przeżycia uderzenia fali jeszcze bardziej parszywego poddenerwowania. Przełknąłem ślinę, od razu zaczynając zastanawiać się czy rzeczywiście to było zająknięcie, czy tylko mój mózg zawiesił się znów na krótką chwilę. W końcu zarzuciłem tą przygnębiającą czynność na rzecz myślenia nad tym, co mógłbym powiedzieć, by rozładować sytuację, która z każdą sekundą obustronnego milczenia wydawała się bardziej niebezpieczna. Wreszcie, niezmiernie z siebie zadowolony, powiedziałem pierwsze, co przyszło mi do głowy i odetchnąłem z ulgą.
- A skąd... skąd, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko temu, zapytam, skąd do nas przybyłaś? - to było ciężkie, ale podniosłem tę nogę podświadomości i wtargałem ciut przygrube ciałko o krok wyżej, na następny ku górze schodek prowadzący ku ubitej ziemi, od której wciąż trochę mnie dzieliło. Rozejrzałem się w swoim umyśle. Z mojej nowej pozycji naprawdę trochę lepiej widać. Wyprostowałem się i już bardziej pewnie pomyślałem, że czas postawić sobie jasny cel i zupełnie wyjść z tego dołu wycofania. A potem zupełnie go zakopać. Tak, to od dziś będzie mój kolejny cel.
- Nie - chyba jednak przez moment, a może nawet dłuższą chwilę, teraz sam już nie wiem, zastanawiała się nad odpowiedzią. Stanęła wyprostowana i odetchnąwszy głęboko popatrzyła przed siebie. Trwała tak przez pewien czas, wpatrzona w dal niczym w starego przyjaciel, którego zaraz miała pożegnać. Potem dopiero usłyszałem jej ciche słowa - nie z bardzo daleka. Po prostu z innej watahy, ale nie ma sensu o tym mówić.
Byłem prawie pewien, że nie uważała, by zwierzanie się niemal obcemu wilkowi było na miejscu. Nie zamierzałem nawet nalegać, jednak znów poczułem się zobowiązany do podjęcia jakiegoś tematu, który zabrałby nas daleko od poprzedniego zagadnienia. Wtedy jednak nasze spojrzenia spotkały się. A to wyczerpywało moje spojrzenie i blokowało inwencję.

< Raisa? >

Od Conquest'a CD Raisy

Zmierzyłem samicę wzrokiem. Miała długi ogon, który wydawał się taki puchaty... zerknąłem Jej w szmaragdowe oczy, które wyraźnie unikały kontaktu wzrokowego. 
- A jak nazywają Cię najczęściej? - zapytałem po wymianie spojrzeń z Jaskrem. 
- Hm.. - mruknęła. Byłem przygotowany na to, że nie odpowie. Lecz ku mojemu lekkiemu zaskoczeniu... - Raisa.
- Ładnie. - odparłem ze spokojem. Skoro tak mówią Jej najczęściej, to i ja będę używał tego imienia. Wadera nic nie odpowiedziała. 
- Jesteś nowym członkiem watahy? - zapytał lekko podejrzliwie Jaskier.
- A no jestem. - wadera nie ukrywała, że chce zakończyć tę rozmowę. O nie, nie ma tak łatwo.
- Może przejdziemy się i opowiesz nam kilka słów o sobie? - zaoferowałem.
- Ja muszę zaraz i tak iść. - odrzekł Jaskier. Spojrzałem wymownie w Jego stronę. Jednakże byłem mu wdzięczny, chociażby za to, że towarzyszył mi w ostatnich godzinach, oraz pokazał tak piękne miejsce.
- Więc droga pani może się zgodzi? - uśmiechnąłem się do Raisy. 

Wadera (choć z lekkim ociągnięciem) zgodziła się. Pożegnaliśmy Jaskra, podziękowałem mu za ten czas, po czym znów odwróciłem się w stronę wadery. 
- To co, kierunek różany wodospad? - uśmiechnąłem się. Przyznam, że jestem optymistycznie nastawiony do prawie wszystkiego i wszystkich. Uwielbiam się uśmiechać i sprawiać radość innym. Niestety przez zbytni optymizm często mi się obrywa. No cóż, wbrew wielu trudom, raczej już nic nie zmieni mojego poglądu na świat. 
- No dobrze - odpowiedziała łagodnie Raisa. Ten Jej spokój z jednej strony wpływał na mnie uspokajająco, a z drugiej... wręcz niepokoił. 

< Raisa? >

niedziela, 22 lipca 2018

Od Raisy CD Zawilca

Biały basior nie za dużo powiedział. Jego pyszczek natomiast wyglądał na zamyślonego, a ja przez cały czas baczne go obserwowałam. Było coś w nim co mnie interesowało. Może i chciałam unikać kontaktów z innymi, ale skoro ktoś przykuł trochę mojej uwagi to to było już nie byle kto. Przyglądałam się już przez dłuższy czas, ale on jak gdyby nigdy nic. Zupełnie tak jakby bił się ze swoimi myślami. Jego pyszczek może i nie wyrażał dużo emocji, ale po jego ogonie było można zobaczyć wszystkie jego emocje. W duszy zaśmiałam się sama do siebie. Mając już trochę dość czekania przerwałam panującą ciszę. Słysząc temat ziół od razu się zainteresowałam. On był zmieszany i w dodatku wyglądał jakby się denerwował. Spojrzałam się na niego uważnie. 
Po przedstawieniu się, czekałam, aż usłyszę jego imię. Gdyby tego nie zrobił to bym z pewnością odeszła. Jednak on się przedstawił. I tu już miał punkt u mnie.
- Idziesz? - zapytałam się patrząc za siebie na białego basiora. 
- T-tak... - nie wiedział chyba za bardzo co ma zrobić i ostatecznie poszedł za mną. 
Przez całą drogę panowała cisza. - Zawilec, ciekawe to imię - pomyślałam sobie w głowie. Co jakiś czas przyglądałam się białemu osobnikowi. Wyglądał zupełnie tak jak przed chwilą. Chyba ponownie staczał walkę ze swoimi myślami w głowie. Na swój sposób wyglądało to zabawnie. 
- Ja już należę do tej watahy - chciałam go uprzedzić przed tym jakby chciał mnie jeszcze nakłonić do niej i się jeszcze skompromitować czy coś. Nie chciałam również, aby czuł się zagrożony w mojej obecności. 
- Już jesteśmy na miejscu - powiedziałam gdy tylko doszliśmy na miejsce. - Twoje imię to Zawile, a obecny kwiat pod tym drzewem to zawilec chiński, natomiast ten to zawilec gajowy - zaczęłam, a on zbliżył się do mnie bliżej. - To jest babka lancetowata, dzięki wytwarzanemu z niej lekarstwa pomaga w przeziębieniu oraz pomaga w odkrztuszaniu - jego ogon zaczął coraz to szybciej merdać. Chyba się mu podobało. - Jeżeli masz jakieś pytania związanymi z roślinami jakie tutaj rosną to śmiało możesz się mnie zapytać - nie uśmiechnęłam się w jego stronę czy coś. Najzwyczajniej w świecie miałam swoją ponurą twarz. Usiadłam pod jednym z drzew. Może i byliśmy w lesie, ale promienie słońca które przedostawały się przez korony drzew i padały na mnie oddawały z siebie i tak ciepła. Za dużo ciepła. Nie lubiłam lata, gdyż była to jedna z pór roku w których jak dla mnie było za ciepło.

< Zawilec? > ^^

Powszechny spis ludności

Moi Drodzy!
Ponieważ natchnęło mnie przed chwilą na załatwienie w końcu kilku formalności, nadchodzę dziś z odpowiedzią na (mam nadzieję) wszelkie wątpliwości dotyczące aktualnej liczby wilków w naszej watasze oraz cienia statystyk dotyczących aktywności. Dzisiaj przekonamy się również, jak może zmienić się liczebność naszego grona w najbliższym czasie.
Otóż:

Na tą chwilę najbardziej aktywnymi wilkami w WSC (na podstawie danych z ostatnich czterech miesięcy, od początku kwietnia) są:

  • Haruhiko (13 opowiadań)
  • Wrotycz (13 opowiadań)
  • Kuraha (11 opowiadań)

  • Przy czym w ciągu ostatnich trzech miesięcy cała ta trójka napisała dokładnie po 9 opowiadań - co czyni tych obywateli najbardziej aktywnymi wilkami zarówno w ostatnich trzech, jak i czterech miesiącach.


    Na tą chwilę do naszej watahy należy 19 wilków - 9 wader i 10 basiorów.
    Przypuszczalnie w ciągu najbliższych tygodni mogą dołączyć do nas najwięcej trzy wilki, a odejść najwięcej osiem.

    Oto spis członków WSC.
    Wadery:
    1. Strzyga
    2. Astelle
    3. Megami
    4. Rachel
    5. Nightengale
    6. Palette
    7. Siobhan
    8. Carm
    9. Raisa
    Basiory:
    1. Oleander
    2. Lenek
    3. Jaskier
    4. Kuraha
    5. Wrotycz
    6. Zawilec
    7. Canay
    8. Haruhiko
    9. Lucius
    10. Conquest

    Na czerwono zaznaczone są wilki zagrożone wyrzuceniem - nie piszą opowiadań już od dłuższego czasu. Jest ich aż sześć, a to liczba stanowczo za duża. Dziś oficjalnie ogłaszam, że muszą one napisać przynajmniej jedno opowiadanie do 29 lipca, w przeciwnym razie zostaną usunięte z zakładki "wilki".

                                                                                         Wasz samiec alfa,
                                                                                             Oleander

    Od Raisy CD Conquesta

    Dzień jak każdy inny. Wyszłam na zewnątrz, aby pójść sobie pospacerować w ciszy i w samotności. No może wraz ze zwierzętami w lesie. Przeszłam przez kilka pięknych terenów watahy. Może i unikałam jak to ja znajomości z wilkami, ale obecność zwierzątek leśnych była dla mnie wystarczająca. Kilka z ptaszków podleciało do mnie. Dwa z nich usiadły na mojej głowie. Widać było, że nie dawno wyleciały z gniazda. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Śpiew ptaków, małe owady które również wydawały z siebie dźwięk, wszystko razem ze sobą było zgrane. To było bardzo piękne. Powoli krocząc przed siebie, zamknęłam na chwile oczy i wsłuchałam się bardziej. Delikatny podmuch wiatru przeczesał moją sierść. To naprawdę uspokajało. 
    Skierowałam się w stronę jeziora. Jeszcze tam nie byłam, a dużo słyszałam o tamtym miejscu. Słońce odbijało się w tafli wody jeziora. Może i nie przepadałam za latem, ale wtedy najwięcej razy mogłam zobaczyć jak woda pięknie nie błyszczy, mieni. W dodatku woda była przejrzysta, a mieszkańcy wodnej krainy można było najlepiej zobaczyć. Były minusy i plusy obecnej pory roku. Przechodząc się brzegiem jeziora, usłyszałam czyiś głos za sobą. Co prawda rozmawiali pomiędzy sobą, ale wiedziałam, że chcą zagadać do mnie. Co jak co, ale słuch miałam bardzo wyostrzony.
    - Hej - usłyszałam od jednego z nich. 
    Delikatnie odwróciłam się w ich stronę. Nie chciałam, aby ptaszki poprzez gwałtowny ruch spadły i coś sobie zrobiły.
    - Słucham - spojrzałam się na nich ze swoją spokojną twarzą.
    - Jestem Conquest - spojrzałam się na basiora, który najbardziej wyróżniał się z ich dwójki. 
    - Jaskier - dodał. Oby dwoje się różnili od siebie. 
    Pierwszy był bardzo zabawny, miał dużo energii w sobie. Natomiast drugi był opanowany i wyglądał na kogoś kto ma siłę do panowania.
    - Czy mogę w czymś wam pomóc? - zapytałam się omijając przestawianie się osobnikom stojącym przede mną. 
    - No bo widzisz... - nie wiedział jak się ma do mnie zwrócić.
    - Możesz sam nadać mi imię. Nie posiadam żadnego szczególnego, każdy mnie nazywa tak jak tylko chce - dodałam. Chciałam jak najszybciej zakończyć konwersację pomiędzy nimi, aby żaden pech się im nie przytrafił. Zwłaszcza, że wyglądali na takich co lubią się pobawić.


    < Nie obawiajcie się jej charakterkiem. Tak będzie na początku tylko c; >

    Od Zawilca CD Raisy

    - Dobry... - chrząknąłem niepewnie, nie będąc pewnym, czy chcę nawiązać kontakt wzrokowy z waderą. Po milisekundach spędzonych na mimowolnym napinaniu mięśni wokół oczu i wyostrzaniu ich to na nowo poznanej koleżance, to na falujących listkach z rosnących za nią drzew, to znów na gałęziach skrywających się w tych listkach, wbiłem w ziemię zdenerwowany wzrok, nie umiejąc nawet ukryć nieśmiałości. To kolejna deseczka, którą mogę położyć na piaszczystym zboczu żeby lepiej mi się z niego schodziło, do wielkiego dołu, który nazwałem wycofaniem ze społeczeństwa. Jeśli chcę być kiedyś samcem alfa, a najpewniej wreszcie niestety zostanę nim, po... ech, nawet nie chcę o tym mówić. Fakt faktem, nie ma nikogo innego na to stanowisko. Kto zresztą mógłby je objąć, jeśli nie syn alf? Tak, czy inaczej, dokończę myśl. Jeśli chcę pełnić tę nieszczęsną rolę, do której wcale mi się zresztą nie śpieszy, muszę  przestać szukać następnych desek i rozmontować te schodki, które już położyłem. Ach, wróć. Najpierw powinienem wejść po nich z powrotem do góry i popatrzeć na świat w końcu jak normalny, radosny i pewny siebie wilk. A nie jak zahukane, niezbyt bystre dziecko z rodziny pełnej nieszczęść.
    Odetchnąłem, wolno podnosząc oczy. Wilczyca nadal patrzyła na mnie. A, co trochę mnie pocieszyło, wyglądała równie niepewnie jak ja. Rzadko się to zdarza.
    Czuję wewnętrzną, uzasadnioną potrzebę, by wspomnieć jeszcze raz o sobie i swoich problemach. Może nie powinienem, ale nieważne. Może nie teraz, gdy nie mam czasu na namyślanie się i rozważanie o sobie, kiedy powinienem szybko odpowiedzieć coś błyskotliwego, aby zrobić dobre wrażenie na nieznajomej. Ale nieważne. Otóż, nigdy nie byłem nieśmiały. No, może momentami, gdy przychodziło mi zmierzyć się z czymś naprawdę trudnym. Ostatnimi czasy jednak zaczęło pogłębiać się to coś, co jedni uważali we mnie za niegroźne dziwactwo, inni ignorowali zupełnie. Był to brak jakiegokolwiek czytelnego wyrazu pyska, który towarzyszył mi od urodzenia i ciągnął się za mną niczym wierny przyjaciel. A może wróg, który swoją złośliwą obecnością chce sprowadzić na mnie nieszczęście. Od dziecka miałem problem z ukazywaniem swoich emocji tak, jak powinno to wyglądać. Może za sprawą jakiejś wewnętrznej blokady, a może przez powikłania po ciężkiej chorobie, którą przebyłem w dzieciństwie*. Jakakolwiek nie byłaby przyczyna, mój ogon machał radośnie i trząsł się ze strachu, moje łapy unosiły się raz smutno, raz wesoło, lecz pysk zawsze pozostawał nieodgadniony. Nie dlatego, żebym chciał coś ukryć przed światem. Bardziej, ponieważ nie działała ta część podświadomości i instynkt, mający mówić mi, że powinienem uśmiechnąć się lekko, czy wyszczerzyć zęby. Swego czasu próbowałem z tym walczyć, jednak już przestałem. Zamiast tego zacząłem powoli wycofywać się i, pozbawiony możliwości prawidłowego kontaktu z innymi, nie do końca rozumiejący i nie do końca rozumiany, rozbudowywałem pokłady swojej wrodzonej nieśmiałości aż do teraz, gdy nie jestem w stanie porozmawiać z nikim bez uczucia napięcia.
    - Mogę? - dopytała tymczasem wadera. Przez krótką chwilę zastanawiałem się, jakie było pytanie.
    - Ach, nie, nie trzeba - zaprzeczyłem gorliwie - ale dziękuję.
    - Szukasz może czegoś?
    - Nie... znaczy, tak oglądam sobie ziółka.
    - Ziółka? - zapytała z niedowierzaniem.
    - Patrzę na różne ładne rośliny, zastanawiam się, które są jadalne - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Potem zapadła cisza.
    - Interesują cię rośliny? - odezwała się teraz z jakby ciut większym zaangażowaniem, nie pytałem, dlaczego.
    - Tutaj większość wilków ma o nich przynajmniej małe pojęcie. W końcu nazwa naszej watahy... - gdybym mógł to zrobić, na pewno bym się uśmiechnął. Nagle zreflektowałem się - kim właściwie jesteś? Może dołączyłaś do nas?
    Wilczyca pokiwała głową i w milczeniu "odwzajemniła" uśmiech jakby zorientowała się, że niewiele dzieliło mnie od tego gestu.
    - Mam na imię Raisa - powiedziała, jednak w jej zachowaniu zauważyłem pierwsze oznaki tego, że mogłaby na tym zakończyć naszą rozmowę. Odrzekłem więc szybko, zanim postanowiła odejść:
    - Ja Zawilec - teraz z poczuciem spełnionego obowiązku i wypowiedzenia ostatniego jak na razie zdania w tej rozmowie, czekałem na dalszy rozwój sytuacji.

    < Raisa? >
    * Mowa o epidemii choroby wywołanej przez wirusa VCIG, która ciemiężyła watahę w czasie, gdy Zawilec był szczenięciem.

    sobota, 21 lipca 2018

    Od Raisy

    Obudziłam się wraz ze wschodem słońca. Może i lubiłam spać, ale odkąd dołączyłam do tej watahy to nie mogę pozwolić sobie na lenistwo. Nie jedząc śniadania od razu ruszyłam pobiegać przy okazji miałam zamiar sprawdzić sobie okolice. Byłam tu od nie dawna, a przydałoby się poznać każdy jeden teren oraz wyszukać jakieś miejsce dla siebie do medytacji. Biegnąc tak sobie zobaczyłam, że prawie nikt jeszcze nie wstał. Może to i lepiej, że jeszcze nikt nie wstał - pomyślałam sobie w duchu. Nawet w jakiś sposób mi ułożyło, że nie będę musiała z nikim rozmawiać. 
    Będąc w lesie zaczęłam szukać jakiegoś cichego miejsca. Zwolniłam swoje tempo biegu i zaczęłam rozglądać się dookoła. Znalazłam odpowiednie miejsca przynajmniej mi się tak wydawało. Na uboczu lasu płynął sobie mały strumyk, a dookoła nie było widać nikogo. Nim przeszłam do medytacji miałam zamiar sobie chwilę posiedzieć. Położyłam się blisko strumienia, aby móc widzieć odrobinę swoją twarz. Patrząc w takie wody zaczęłam pogrążać się w myślach. Tok myślenia przerwała mi ktoś kto obecnie stanął na gałąź będąc blisko mnie. Skierowałam swój wzrok w stronę hałasu. Tam zobaczyłam białego wilka. Wyglądał tak jakby czegoś szukał. Nie miałam zamiaru się wtrącać gdyż wolałam unikać kontaktu z innymi jednak on wyglądał mi jak mała owieczka która coś szukała ale nie wiedziała co. 
    - Czy mogę ci w czymś pomóc? - zapytałam się wstawać na równe łapy. 

    < Zawilec? >

    Nowy członek!


    Raisa - morderca

    Od Conquesta CD Jaskra

    Łąka otulona słonecznymi promieniami, oraz przejrzyste jeziorko sprawiały wewnątrz mnie poczucie ciepła, radości. Mojemu towarzyszowi widocznie tez, gdyż dostrzegłem u niego uśmiech. 
    - Piękne miejsce - odparłem rozejrzawszy się.
    - To prawda - odpowiedział Jaskier biorąc głęboki oddech.

    Ruszyliśmy przed siebie podchodząc bliżej jeziora. Ciepłe promyki smyrały moje futro, ah lato. Jakże wspaniałe, lecz takie krótkie. Prawie jak nasze życie, ale jedno od drugiego ponoć bardzo się różni. Według mnie, różnica jest jedynie w czasie i wytrzymałości. Lato jest co roku, odradza się.. następuje zawsze po wiośnie, taki już jest porządek i taki też będzie. Życie zaś.. ah, życie. Jakże kruche, jednorazowe. Gdy się skończy - już nie wróci. Po nas będą następni, młodsze pokolenie, a po nich jeszcze następne... i tak zawsze. Chociaż mówią, że kiedyś nadejdzie i koniec wszystkiego. Cóż, nas to nie dotyczy, chyba. Nasz własny armagedon nastąpi w momencie naszej śmierci. Koniec obecnego - początek czegoś nowego. Chociaż życie po śmierci to temat dyskusyjny... stop! Conquest! Co z Tobą. 
    Nie mam pojęcia ile czasu myślami byłem gdzie indziej, ale w chwili obecnej siedzieliśmy przed jeziorem w milczeniu. 
    - Bardzo się cieszę, że mogę tutaj zostać. Wspaniałe miejsce.. - mówiąc to miałem uczucie jakbym śnił na jawie. Potrząsnąłem lekko głową, aby upewnić się czy śnię, czy nie. Otóż to, wszystko co widzę jest prawdziwe, a ja sam jestem naprawdę, istnieję, tak samo jak mój towarzysz. 
    - Przyznam Ci rację, wataha ma wyjątkowo piękne tereny. - Jaskier spojrzał na mnie z uśmiechem. - Tak samo jak i członków. 
    - Mam nadzieję, że przyjdzie mi się o tym przekonać w najbliższym czasie - mówiąc to, odwzajemniłem uśmiech. 

    W zacisznym miejscu siedzieliśmy jeszcze chwilę. Od czasu do czasu któreś z nas przerywało milczenie rozpoczynając krótką konwersację. Spokój otoczenia bardzo na mnie wpływał. 
    Nieopodal, bo po drugiej stronie jeziora, dostrzegłem postać wilka. 
    - Któż to? - zapytałem. Jaskier zmrużył oczy, próbując dostrzec rysy poruszającej się sylwetki. Woda w jeziorze odbijała słońce, które już powolutku zbliżało się ku zachodowi, co tylko utrudniało basiorowi zadanie. 
    - Nie widzę z daleka, podejdźmy może. - zaproponował. Przytaknąłem głową, spodobał mi się pomysł towarzysza. 

    < Ktoś? c: Chciałbym Was lepiej poznać >

    WSC znów funkcjonuje!

    Kochani Członkowie WSC!
    jak obiecałem nieco ponad tydzień temu, dzisiejszego, uroczego wieczoru następuje odwieszenie Watahy Srebrnego Chabra. Znów będziemy mogli wrócić do naszej historii. Nie wiem, jak Wy, ale ja się cieszę i mam nadzieję, że już niedługo zobaczymy na naszej stronie wspaniałe opowiadania napisane przez nas w naszym dawnym rytmie.

                                                                                   Wasz samiec alfa,
                                                                                        Oleander

    czwartek, 12 lipca 2018

    WSC zawieszona!

    Moi Drodzy Przyjaciele, Członkowie WSC,
    tej nocy przybywam z wiadomością o zawieszeniu naszej watahy. Na szczęście jest to stan chwilowy, który zakończy się wznowieniem działalności WSC już 21 lipca (za nieco ponad tydzień). Zawieszenie jest spowodowane tylko moją nieobecnością, więc nie bójcie się, że termin odwieszenia będzie się przedłużał. Tymczasem, mam nadzieję, że przez ten czas będziecie mogli w spokoju, bez ponaglającego wzroku czekających na odpis i ich gniewnego oddechu na plecach, dokończyć, lub przynajmniej zacząć dokańczać zaległe opowiadania.
    Do zobaczenia w przyszłą sobotę, Moi Drodzy!

                                                                                   Wasz samiec alfa,
                                                                                       Oleander

    środa, 11 lipca 2018

    Od Carm

    Ktoś kiedyś nazwał mnie reakcyjną świnią i choć sama nie użyłabym tego określania, to częściowo się z nim zgadzam. Nie znoszę niepewności i niepotrzebnych zmian. To nie jedyny powód tego, że nie przejęłam się tymi słowami. Prawda jest taka, że opinia społeczeństwa mnie nie interesuje. Jednak istnieją istoty umiejące zmusić mnie do przemyśleń. Dziś natrafiłam na młodego zająca. Spoglądając w jego oczy, czułam się, jakbym przeprowadziła niemą rozmowę. Siedząc przy nim, uświadomiłam sobie jedną rzecz – choć przynależę do watahy, staram się unikać jej członków. Nie potrafię przystosować się do życia w grupie. Czy rzeczywiście można w tym tłumie odnaleźć siebie? Życie społeczeństwa pędzi na łeb na szyję, nikt się nie ogląda, każdy patrzy wprost w przyszłość. Nie ma tu miejsca na kogoś, kto nie pogodził się z przeszłością. Jednakże mam nadzieję, że to tylko mylne pierwsze wrażenie. Zwierze przekręciło łepek. Jego oczy błyszczały zaciekawieniem. Właściwie wuj powiedział kiedyś, że mam polować zawsze, gdy przydarzy się okazja. Tylko… Po co? Jeśli nie jestem głodna to praktycznie zabijanie dla zabawy. Przede wszystkim jest to jednak męczące. Dlatego nigdy nie zrozumiem innych wilków. Wszędzie biegają, zaglądają, krzyczą, ryczą, ujadają i wyją. Tracą niepotrzebnie energię, a tej później brakuje do spożytkowania na samodzielne myślenie. Zawsze można ten czas przeznaczyć na spanie. To był właśnie mój cel na ten moment. A cień drzew przyciemniał moją jaskrawą sierść.

    poniedziałek, 9 lipca 2018

    Od Jaskra CD Conquesta

    - Chcesz tu zostać? - zapytałem, wyprostowawszy się z cichym westchnieniem, przy czym spojrzałem na rozmówcę wzrokiem ukazującym zarówno cień przychylności, jak i nieufność. Przekonanie i jednocześnie niepewność co do jego zamiarów. W ogóle nie wiedziałem już, co mam o nim sądzić. Mówił przekonująco, jego słowa były nasączone niekrytym smutkiem i bytującymi gdzieś w pamięci, starymi zadrami. Może z początku źle go oceniłem.
    - Chciałbym - popatrzył w przestrzeń. Odetchnął głęboko.
    - Mówiłeś o tym Oleandrowi? - zapytałem marszcząc brwi z na nowo odmierzającą się dozą podejrzliwości. Wilk pokiwał głową. Zdaje się, wyczuwał moje wątpliwości.
    - Mówiłem. Oczywiście nie chcę nikomu stawać na drodze... - speszył się.
    - Drodze do czego? - gwałtownie pokręciłem głową - twoja obecność tutaj będzie po prostu obecnością kolejnego wilka w tej watasze. Najczęściej, mimo wszystko, tak powiększa się nasza społeczność. Od dziś należysz do niej również ty.
    - Naprawdę? - mruknął, podnosząc na mnie wzrok. Przez chwilę próbowałem nawet zebrać się w sobie i zdecydować na uśmiech, jednak to byłoby chyba zbyt wiele jak a tą sytuację. Miałem mu przecież tylko z grubsza pokazać tereny tej watahy.
    - To mniej więcej południowa granica Lasu - powiedziałem - bardzo nieszablonowa nazwa, prawda? Zaraz przejdziemy na Polanę Życia. Ta miejsca to najlepsze miejsca, jeśli chodzi o polowania. Masz tu od pyty saren, zajęcy i takich tam, nic, tylko brać. Taka nasza rola w przyrodzie - mimowolnie oblizałem wargi.
    Gdy wybrzmiały moje słowa, zrobiłem kilka kroków przed siebie, a Conquest ruszył za mną. Po niecałej minucie znajdowaliśmy się już na Polanie Życia. Uśmiechnąłem się, widząc słoneczną łąkę, na środku której znajdowało się niewielkie jeziorko.

    < Conquest? >

    piątek, 6 lipca 2018

    Od Palette CD Kurahy

    -Wiesz- powiedział po dłuższej chwili przysłuchiwaniu się w odmęty tego wszystkiego,- miałem okazję poznać cię tyle, ile poznał demon. A jednak wielu w tobie nie rozumiem.
    -To znaczy?- Spytała się wadera lekko unosząc brwi w geście zapytania.
    -Dla mnie jesteś tajemnicą. Demona ciągnie do ciebie bardzo i to nie tylko przez twój niespotykany żywioł. Ogólnie demony są tobą zainteresowane. To mnie ciekawi- odparł oryginalny Goth obserwując ją, chociaż jego uszy stały w pozycji nasłuchującej. Zaraz uśmiechnął się ciepło.- Jesteś naprawdę wyjątkowa, Palette.
    Nim zapadła cisza, dało się usłyszeć jakby huk z bardzo dalekiej odległości. Wibracje nawet oni lekkie wyczuli. Wadera poczuła, jak sidła oplatające ją, zadrżały z niecierpliwości. Niczym okazywały radość na dalekie wydarzenia. Goth ponownie spojrzał na nią.
    -Demon wyszedł z ukrycia z celem zniszczenia twojej watahy i bliskich. Nie ma już czasu na odwlekanie. Jesteś jedyną nadzieją dla nich, ich ratunkiem. Tylko ty jesteś w stanie stanąć do walki z nim.
    -Bo nie dysponuje tylko moim żywiołem?- Spytała się cicho.
    -Tak.
    -Co ja mogę zrobić? Nawet nie wiem, jak się stąd wydostać. Jestem tylko wilkiem, Palette.
    -I tu się mylisz moja droga. Twoje istnienie podtrzymuje melodia. Jesteś pieśnią.
    -Jak to?
    -To i na inne pytania, odpowie kto inny. Albo w pewnym sensie sama sobie odpowiesz.
    -Nie rozumiem cię, Goth- westchnęła opadająca z sił przez sidła.
    -Ale ja tak, więc pewnie ty też- odezwał się trzeci głos, łagodny niczym najspokojniejsza muzyka. Jasne światełko wyswobodziło Palette z pułapki i gdy stanęła o własnych łapach, iskierka przybrała swój właściwy kształt.
    Palette miała wrażenie, że patrzyła w lustro. Naprzeciw niej stała niemal identyczna wadera. Różnice były niewielkie: nowo przybyła miała znacznie krótsze włosy, jeden puchaty ogon z niebieskim pędzelkiem i krótkimi skarpetkami na przednich łapach o tym samym kolorze.

    1*

    -Witaj Palette, jestem Hope. Jesteśmy tym samym, wiesz?- Powiedziała wesoło. Goth wówczas rozmył się.
    -Tym samym? Co masz na myśli?- Zapytała trój ogoniasta, już z większą dawką sił, co ją zaskoczyło.
    -Na to dam ci czas do namysłu.- Mimo uśmiechu, jej głos stał się znacznie poważniejszy.- Powiem ci, kim i czym jesteś, ale... Chcesz im pomóc, prawda?- Spytała mając na myśli jej rodzinę.
    -Oczywiście- odparła twardo.
    -Zatem nie traćmy czasu. Możesz wydostać się z tego miejsca o własnych mocach. Pamiętaj jedno, Palette. Moce, które znasz to tylko niewielki procent tego, do czego naprawdę jesteś zdolna. Będzie ci się zdawać, że są nowe ale w rzeczywistości będziesz je znać. Podczas tej potyczki możesz być pewna, że je będziesz mogła użyć ale co dalej, to sama postanowisz... Lepiej byś ruszała, demon stanął przed Watahą Srebrnego Chabra. Spotkamy się po wszystkim.
    -Po walce czy po mojej śmierci?- Na to pytanie Hope już nie odpowiedziała a znikła. Wadera spojrzała w górę. Wydostać się, co? Zamknęła oczy, pozwalając samej sobie się prowadzić. Już wiedziała, co robić. Zaczęła cicho śpiewać, by po chwili wydać z siebie potężniejsze dźwięki.

    2* Moment szukany- 2:35 - 3:05

    Zrodziło to ogromne fale dźwiękowe, które nakierowane pod wskazany cel poszły w celu zniszczenia siły oporu. Huk był ogromny i nagle znalazła się między demonem- narzeczonym a bliskimi. Tak wściekła jeszcze nigdy nie była. Przyjęła pozę gotowości, czym przyciągnęła uwagę podmieńca Goth'a.
    -Palette? Jak się wydostałaś?- Zapytał lekko zaskoczony, chociaż w jego oczu biła nienawiść.
    -Ojcze, ewakuuj wszystkich członków watahy. Kuraha, proszę cię, broń ich, dobrze?- Zapytała się na tyle cicho, by tylko oni usłyszeli.
    -Co ty...?- Odezwał się biały. Uśmiechnęła się do niego lekko spoglądając kątem oka.
    -To moja walka.- Zaraz poprzedni wyraz pyska wrócił, gdy tylko spojrzała na przeciwnika.- To co, Goth? To tylko nasza potyczka, oni mają odejść.
    -Myślisz najdroższa, że możesz mną dyrygować?- Po tych słowach aktywował jakiś pocisk z tyłu, lecący ku ojcu wadery. Niemal odruchowo ogon z żółtym wykończeniem wydłużył się i przywołując tarczę, ochronił Jaskra.
    -Faktycznie, nie. Dlatego jestem śmiertelnie poważna- warknęła, podczas gdy wilki zostały zmuszone do ucieczki. Kuraha był dobrym wyborem co do ochrony wilków, tego była pewna. 
    Teraz przyszło im rozpocząć walkę.

    1* - Hope, pierwszy projekt OC, narysowany przez innego gracza (i jedyny). Ciekawe jest to, że przez przypadek wyszło na jaw, iż Palette wygląda niczym rozbudowana kopia (miało to miejsce jak rysunek dorosłej Palette był wrzucany i linkowany)

    < Kuraś, jak tutejsze wydarzenia widziałeś? >

    poniedziałek, 2 lipca 2018

    Od Conquesta CD Jaskra

    Przystanąłem i delikatnie odwróciwszy głowę spojrzałem na Jaskra. 
    -Przed siebie-odparłem. Sam w sumie nie do końca wiedziałem dokąd chcę iść. Pewnie tam, dokąd łapy poniosą, jak przez całe życie. Widziałem wyraźną nieufność u basiora w stosunku do mnie. Norma, ktoś obcy wyglądający jak ja pojawia się znikąd. 

    Ruszyłem powolnym krokiem w las, lecz ku mojemu zdziwieniu basior podążał za mną. 
    -O co chodzi? -zapytałem, czując lekkie zdziwienie.
    -O nic. Pewnie nie wiesz sam gdzie co leży? -odparł chłodno.
    -Racja. -spojrzałem ku koronom drzew. Sam nie wierzyłem w to co chciałem powiedzieć, ale.. - Może chcesz pokazać mi to i owo? 

    Jaskier nie wyglądał ani na zaskoczonego tym pytaniem, ani szczęśliwego, ani (o dziwo) zirytowanego. Ze spokojem patrzyłem na basiora, który podszedł bliżej mnie. Pewnie spodziewał się tego pytania.
    -Chodź.-westchnął. 

    Szliśmy przez las. Zieleń dookoła wydawała mi się jakoś niecodziennie piękna, a każdy zapach i dźwięk przykuwał mą uwagę.
    -Dużo wilków należy do watahy?-zapytałem przerywając trwającą już jakiś czas ciszę.
    -Trochę. Około dwudziestu -odpowiedział spokojnym tonem.
    -Ciekawie. Pewnie każdy zna każdego, prawda?-uciekłem nieco wzrokiem. Sam nie wiem dlaczego, ale to pytanie wzbudziło we mnie sporo emocji.
    -Prawda. -basior spojrzał na mnie jakby zdziwionym wzrokiem. - Dlaczego pytasz?
    -Od urodzenia watahy były mi obce. Matka była wędrowczynią, a gdy dorosłem i postanowiłem znaleźć własne miejsce do życia.. - przerwałem na chwilę. Co ja robię, dlaczego zwierzam się obcemu wilkowi?
    -Dokończ - usłyszałem od Jaskra. Wydałem z siebie ciche, lecz ciężkie westchnienie.
    -Każda wataha na którą trafiałem, a było ich niewiele, okazywała się nieodpowiednim miejscem. Wszędzie czułem się inny i tak bylem traktowany. Mówiąc szczerze, tutaj chciałbym zostać na dłużej.

    Nawet nie wiem kiedy, ale stanęliśmy w miejscu i w tej chwili panowała cisza. On patrzył na mnie, a ja na niego. Szukałem w głowie jakiś słów, albo czegoś, aby przerwać tę niezręczną (bynajmniej dla mnie) sytuację.

    < Jaskrze? >

    Od Jaskra CD Conquesta

    Nie wiedziałem, kim był obcy basior, ale nie wyglądał on przyjaźnie. Wąskie, złośliwe oczy patrzyły na mnie spod fioletoworóżowawej grzywki.
    - Kim jesteś? - zdobyłem się w końcu na zapytanie obcego, który, wyraźnie oburzony moim postępowaniem, podnosił się właśnie znad brzegu.
    - Conquest - odrzekł krótko, po czym po chwili zmiarkował się i dodał - to moje imię.
    Pokiwałem głową.
    - Moje, Jaskier. Kim właściwie jesteś, bo nie wyglądasz na członka tej watahy... - groźnie zmarszczyłem brwi, starając się wyglądać jak najpoważniej - ... i co robisz tutaj, tak daleko od jakiejkolwiek granicy? - dodałem, jeszcze bardziej podejrzliwie. Basior nie wyglądał na jednego z członków Watahy Szarych Jabłoni, nie mówiąc już o tym, że nie mógł przybyć z WWN.
    - Jestem członkiem tej watahy - odparł - od kilku godzin. To chyba Ty powinieneś o sobie opowiedzieć, bo nachodzisz mnie podczas snu, również nie wiem, w jakim celu.
    - Na to jeszcze nie zasłużyłeś - powiedziałem głosem pełnym wyższości. Zazwyczaj nie używałem tego tonu, ale ten basior wyjątkowo mocno nie wzbudzał zaufania. Po prostu coś mi w nim nie pasowało. Może po prostu źle patrzyło mu z oczu.
    Wilk wstał i, przeciągając się, zaczął wolno iść w stronę lasu. Odprowadziłem go spojrzeniem.
    - Gdzie idziesz? - postanowiłem w końcu zapytać. Krótko, nie liczyłem bowiem nawet na konkretną odpowiedź ze strony tego podejrzanego typa. Postanowiłem jednak mieć go na oku, przynajmniej na razie, dopóki nie okaże się, że ma czyste intencje. A odkrycia tego spodziewałem się już niedługo.
    Jeszcze zanim usłyszałem odpowiedź basiora, niespiesznie podążyłem za nim, zatrzymując się po kilku krokach.

    < Conquest? >