- Dziękuję - przez chwilę wydało mi się, że lekko się zająknąłem, co doprowadziło mnie do przeżycia uderzenia fali jeszcze bardziej parszywego poddenerwowania. Przełknąłem ślinę, od razu zaczynając zastanawiać się czy rzeczywiście to było zająknięcie, czy tylko mój mózg zawiesił się znów na krótką chwilę. W końcu zarzuciłem tą przygnębiającą czynność na rzecz myślenia nad tym, co mógłbym powiedzieć, by rozładować sytuację, która z każdą sekundą obustronnego milczenia wydawała się bardziej niebezpieczna. Wreszcie, niezmiernie z siebie zadowolony, powiedziałem pierwsze, co przyszło mi do głowy i odetchnąłem z ulgą.
- A skąd... skąd, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko temu, zapytam, skąd do nas przybyłaś? - to było ciężkie, ale podniosłem tę nogę podświadomości i wtargałem ciut przygrube ciałko o krok wyżej, na następny ku górze schodek prowadzący ku ubitej ziemi, od której wciąż trochę mnie dzieliło. Rozejrzałem się w swoim umyśle. Z mojej nowej pozycji naprawdę trochę lepiej widać. Wyprostowałem się i już bardziej pewnie pomyślałem, że czas postawić sobie jasny cel i zupełnie wyjść z tego dołu wycofania. A potem zupełnie go zakopać. Tak, to od dziś będzie mój kolejny cel.
- Nie - chyba jednak przez moment, a może nawet dłuższą chwilę, teraz sam już nie wiem, zastanawiała się nad odpowiedzią. Stanęła wyprostowana i odetchnąwszy głęboko popatrzyła przed siebie. Trwała tak przez pewien czas, wpatrzona w dal niczym w starego przyjaciel, którego zaraz miała pożegnać. Potem dopiero usłyszałem jej ciche słowa - nie z bardzo daleka. Po prostu z innej watahy, ale nie ma sensu o tym mówić.
Byłem prawie pewien, że nie uważała, by zwierzanie się niemal obcemu wilkowi było na miejscu. Nie zamierzałem nawet nalegać, jednak znów poczułem się zobowiązany do podjęcia jakiegoś tematu, który zabrałby nas daleko od poprzedniego zagadnienia. Wtedy jednak nasze spojrzenia spotkały się. A to wyczerpywało moje spojrzenie i blokowało inwencję.
< Raisa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz