- Chcesz tu zostać? - zapytałem, wyprostowawszy się z cichym westchnieniem, przy czym spojrzałem na rozmówcę wzrokiem ukazującym zarówno cień przychylności, jak i nieufność. Przekonanie i jednocześnie niepewność co do jego zamiarów. W ogóle nie wiedziałem już, co mam o nim sądzić. Mówił przekonująco, jego słowa były nasączone niekrytym smutkiem i bytującymi gdzieś w pamięci, starymi zadrami. Może z początku źle go oceniłem.
- Chciałbym - popatrzył w przestrzeń. Odetchnął głęboko.
- Mówiłeś o tym Oleandrowi? - zapytałem marszcząc brwi z na nowo odmierzającą się dozą podejrzliwości. Wilk pokiwał głową. Zdaje się, wyczuwał moje wątpliwości.
- Mówiłem. Oczywiście nie chcę nikomu stawać na drodze... - speszył się.
- Drodze do czego? - gwałtownie pokręciłem głową - twoja obecność tutaj będzie po prostu obecnością kolejnego wilka w tej watasze. Najczęściej, mimo wszystko, tak powiększa się nasza społeczność. Od dziś należysz do niej również ty.
- Naprawdę? - mruknął, podnosząc na mnie wzrok. Przez chwilę próbowałem nawet zebrać się w sobie i zdecydować na uśmiech, jednak to byłoby chyba zbyt wiele jak a tą sytuację. Miałem mu przecież tylko z grubsza pokazać tereny tej watahy.
- To mniej więcej południowa granica Lasu - powiedziałem - bardzo nieszablonowa nazwa, prawda? Zaraz przejdziemy na Polanę Życia. Ta miejsca to najlepsze miejsca, jeśli chodzi o polowania. Masz tu od pyty saren, zajęcy i takich tam, nic, tylko brać. Taka nasza rola w przyrodzie - mimowolnie oblizałem wargi.
Gdy wybrzmiały moje słowa, zrobiłem kilka kroków przed siebie, a Conquest ruszył za mną. Po niecałej minucie znajdowaliśmy się już na Polanie Życia. Uśmiechnąłem się, widząc słoneczną łąkę, na środku której znajdowało się niewielkie jeziorko.
< Conquest? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz