Wilczyca, którą przed chwilą spotkaliśmy, wydała mi się bardzo przyjazną osobą. Mogły być to, rzecz jasna, tylko złudzenia towarzyszące nieuniknionemu, nieświadomemu podjęciu decyzji o przebadaniu napotkanego osobnika przez niejednokrotnie mylące serie procesów zachodzących w mózgu. Na razie wolałem jednak nie zważać na takie niepożądane przypuszczenia kryjące się gdzieś w głębi umysłu. Hana, bo tak właśnie nazywała się obca, uśmiechała się ładnie i była, szczerze mówiąc, cała dosyć ładna. Zgrabna figura i błyszczące, fioletowe oczy. Westchnąłem cicho. Również uśmiechnąłem się słabo. Bardziej za pomogą całego ciała, niż nieruchomego pyszczka.
- Mi także bardzo miło - odrzekłem bezpiecznym stwierdzeniem.
- Gdzie idziemy? - zapytała nasza nowa towarzyszka. Jak zgaduję, dołączyła do Watahy Srebrnego Chabra równie niedawno, jak Raisa.
- Już mówiłam - odpowiedziała beznamiętnie Raisa, robiąc kilka powolnych kroków przed siebie - wiesz, gdzie jest dużo nietypowych, ciekawych roślin? Możemy zorientować się, ile spośród nich da się wykorzystać do wykonania leczniczych płynów.
Błyskawicznie przeniosłem spojrzenie na Hanę, nie wiedząc, na czym skoncentrować teraz swój wzrok. Ta ponownie uśmiechnęła się wesoło i odpowiedziała po prawie niezauważalnym okresie zawahania.
< Hana? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz