- Jesteś już długo we watasze? - zapytała cicho Raisa.
- Nie.. nie tak dawno dołączyłem. Szczerze mówiąc to pierwsza wataha, w której czuję, że pozostanę na dłużej. - odpowiedziałem spokojnym tonem. Szum wody wpływał na mnie tak kojąco.. - A Tobie jak podoba się w watasze?
- Chyba jest dobrze.. - powiedziała cichym głosem. Nieśmiałość (a może jakaś obawa?) u wadery wydawała mi się nieco obca. Ale jak to, mnie się bać?
Postanowiłem ożywić nieco atmosferę. Wstałem, po czym podniosłem różę, która spadła z jedno krzewu. Wadera bacznie obserwowała co robię. Heh. Słusznie. Podbiegłem do pobliskich kamieni, ukrywając się za nimi. Raisa wstała, po czym powoli, nieśmiało podeszła. Wyskoczyłem w górę, robiąc salto nad waderą i lądując za nią. Oczywiście, towarzyszka od razu się odwróciła, nie pozwalając mi stać za nią, aj nieufna, nieufna. Podszedłem bliżej, wsadzając różę waderze w grzywkę, przy lewym uchu.
- Ładnie - mruknąłem, patrząc spojrzeniem krytyka sztuki, który na widok świetnego obrazu jedynie minimalnie się uśmiecha. Potarłem łapą podbródek. Mina ta chyba była nieco komiczna, bo wadera lekko się uśmiechnęła.
< Raisa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz