- E... Eclipse! - krzyknąłem. Rozejrzałem się wokoło, jednak nigdzie nie było widać wadery. Nagle, widmo które przed chwilą mnie zaatakowało, zaczęło się rozmywać, aż w końcu zniknęło.
- Berylu! - krzyczała Lerka, biegnąc korytarzem w moim kierunku - słyszałam ją! Eclipse!
- Tak... wiem. Ja też - szepnąłem, gdy wadera zbliżyła się do mnie - gdzie Mundus?
- Tam - Lerka wskazała korytarz, z którego przed chwilą wybiegła - razem ze swoją żabą, został z tymi widmami...
- Gdzie?! - prawie podskoczyłem ze zgrozą.
- Tam... - Lerka zdziwiona, znów wskazała łapą korytarz.
- Z resztą, nieważne - machnąłem łapą - Mundek to ostatnia osoba, która mogłaby sobie z nimi nie poradzić. Gdzie Eclipse! Eclipsee...!!! - zacząłem nawoływać.
Znów usłyszałem cichy głos eclipse. Dochodził wyraźnie z jednego z korytarzy! Pobiegliśmy w tym kierunku, by już po chwili znaleźć obiekt naszych długich poszukiwań...
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz