- Czyli Rozalka... - uśmiechnąłem się - ech... siostrzyczka.
- No... - Jenny przekrzywiła głowę i spojrzała w dół
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu. Nasze myśli biegały wesoło po łąkach i lasach. Było już ciemno i robiło się coraz chłodniej.
Mundus tymczasem, nie marnował czasu. Skoczył gdzieś za myszą i tyleśmy go widzieli.
Te wieczory w watasze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz