- I się nie doczekają! - syknął zdenerwowany Mundus, rozcierając zmarznięte szpony i strosząc pióra pokryte szronem. Powietrze wokół nich parowało, zabierając ze sobą resztki ciepła.
- Jak długo możemy jeszcze tu siedzieć i czekać? - zapytała cicho Ami - oni stąd nie odejdą. Mają rozkaz schwytać cię i doprowadzić z powrotem do kruczej kryjówki.
Wokoło panowała ciemność. Czarne jak smoła ptaki siedziały skulone na gałęziach na przeciwko obserwowanej jaskini.
- Mundusie, nie możemy czekać tu do rana. Zamarzniemy.
- Czy naprawdę jest tak zimno? - zapytał zaniepokojony ptak - wybacz, Ami. Zupełnie o tym nie myślałem. Wiesz - popatrzył jej głęboko w oczy, po czym powiedział stanowczo - nie możesz tu ze mną dłużej czekać. Odprowadzę cię do jaskini Murki... prześpij się tam. Jutro wrócę do ciebie i pomyślimy, co teraz z nami będzie.
- Ale - kotka nie wydawała się być zwolenniczką tego planu - powinniśmy wrócić oboje.
- Nic mi się nie stanie - uśmiechnął się - pochodzę z terenów, gdzie taka pogoda jest przez większość roku. Muszę tu czekać aż odejdą. Kiedyś w końcu to się stanie. To moja jedyna szansa.
~~ Do tej historii jednak wrócimy później. Tymczasem, głęboko w podziemiach, stłoczone niczym borsuki siedziały cztery wilki. Ich myśli odbiegały daleko od ponurego miejsca, w którym się znajdowały. Ta noc nie przebiegała tak spokojnie, jak by tego chcieli... ~~
Wszyscy przypatrywaliśmy się Manti, która właśnie obudziła się ze snu. Wadera wyglądała na nieco skołowaną i przestraszoną. Ciężko dyszała i widać było, że to nie był przyjemny sen...
- Co się stało, Manti? - zapytał Apar siadając przy partnerce.
- Nic... to... to się stanie w południe... - wadera wbiła wzrok w ziemię, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiając.
- Co się stanie? - Max wstał i niespokojnie zastrzygł uszami - Manti, opowiedz nam o swoim śnie. Czy chodziło o Toru?
- Ja nie... nie wiem. To tak szybko ucieka mi z głowy...
- Oleandrze - Max zwrócił się do mnie - która godzina?
Wstałem i otrząsnąwszy się z piasku lekko poklepałem pilnującego nas kruka po skrzydle.
- Która godzina? - szepnąłem.
Ten, nadal trochę zaspany, zakręcił się niepewnie i odpowiedział tylko:
- Około drugiej.
- Druga w nocy? - poinformowałem Maxa, po czym wzruszyłem ramionami na znak, że nie ufałbym do końca sennej odpowiedzi kruka.
- Myślę, że powinniśmy przygotować się na najgorsze. Cokolwiek to jest, nadejdzie w południe - Apar zmarszczył brwi - lub nie nadejdzie w ogóle.
Wymieniliśmy pełne niepokoju spojrzenia. Zostało jeszcze dziesięć godzin do czasu, gdy dowiemy się, czy sen Manti był proroczy i zwiastował ważne wydarzenie. Czy powinniśmy jakoś się do tego przygotować...?
< Max? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz