Biegłem truchtem przez korytarze, za każdym razem trafiałem w ślepy zaułek. Zgubiłem się. Nigdzie nie było moich towarzyszy. Wszędzie było niepokojąco cicho. Wydawało mi się że ktoś mnie śledzi, ale nikogo nie widziałem, nie czułem, nie słyszałem.
- Manti ? Max ? Oleander ? - powiedziałem, nie musiałem krzyczeć, gdyż i tak było tu na tyle cicho, że jeśli by tu byli to by mnie usłyszeli. Ale ich nie było...
Usłyszałem jakiś hałas za sobą, gwałtownie się obróciłem. Nikogo nie było, pustka. Odwróciłem się w do przodu, a tam... stała piękna, czarna wadera.
- Kim jesteś ? - spytałem niepewnie
- Mam na imię Gerania... Nie, nie musisz mi mówić jak masz na imię Aparze - odpowiedziała nieznajoma uśmiechając się
- Skąd ty...
- Teraz to nieistotne - powiedziała - Teraz musisz odnaleźć przyjaciół, a znajdziesz ich idąc w tą stronę - wskazała łapą jeden z tuneli
- Dziękuje - powiedziałem szybko i popędziłem w stronę wskazaną przez waderę
< Manti ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz