Skinęłam przytakująco głową.
- Chodzi o ludzi. - Powiedziałam poważnie - Chcę wiedzieć o nich więcej.
- O ludziach? W porządku ale myślę, że najlepiej by było gdybyś poszła do ich wioski. - Powiedziała z uśmiechem Lerka.
- Nie! - Wzdrygnęłam się gwałtownie.
Ciężko mi było skąd ta gwałtowna reakcja. Spuściłam wzrok. Chciałam ich poznać ale jednocześnie trochę się tego bałam.
- Ja... jeszcze nigdy nie widziałam ludzi. - Powiedziałam z wahaniem.
- Och, to nic takiego. - Powiedziała samica z pewnego rodzaju czułością w głosie.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa. - Stwierdziłam.
- W porządku, sama zdecydujesz kiedy będziesz chciała tam pójść. A teraz, co chciała byś wiedzieć?
- Jak wyglądają, co jedzą?
- Ludzie są wysokimi istotami, wzrostem mogą przypominać jelenia. Chodź ich młode są mniejsze, mogą być nawet mniejsze od nas. A jedzą prawie to samo co my. Potrafią jednak smażyć i piec mięso oraz przerabiać warzywa i owoce.
- Czy w takim razie oni kradną nasze jedzenie? - Zapytałam.
- Nie - Odpowiedziała Lerka kręcąc przecząco głową - Żyjemy z nimi w zgodzie więc nie robią niczego co w znaczący sposób zmniejszało by naszą ilość zwierzyny.
- Z tym, że... to wszystko mi się nie zgadza. - Powiedziałam w końcu - Z opowieści taty słyszałam, że to agresywne istoty i robią wszystko by nam zaszkodzić. Kradną jedzenie, zabierają tereny i są agresywni.
- Amber - Zaczęła wilczyca cichym i pełnym troski głosem - Opowieści twojego taty też mówiły prawdę.
Byłam zmieszana. Spojrzałam na Lerkę pełnym niepewności wzrokiem.
- Posłuchaj mnie moja droga. Wilków na świecie jest wiele, tak samo dużo albo i więcej jest na świecie ludzi. Twój tata nie miał po prostu szczęścia poznać niektórych z nich.
Skinęłam przytakująco głową, od tamtej chwili wszystko zdawało się być dla mnie jasne. Wciąż miałam jednak lekkie obawy przed spotkaniem ludzi.
- W takim razie to już chyba wszystko. - Powiedziałam z uśmiechem - Dziękuję za gościnę, na pewno Cię jeszcze odwiedzę.
- Zawsze jesteś tu mile widziana. - Powiedziała Lerka
Zamachałam ogonem i wyszłam. Pobiegłam w stronę gdzie powinna znajdować się wioska. Dobiegnięcie nad rzekę zajęło mi trochę czasu. Zdyszana postanowiłam się tutaj zatrzymać. W oddali dało się już ujrzeć zarysy ludzkich domów. Moje obawy powoli zostały zastępowane przez ciekawość. Nad niektórymi z ludzkich budynków unosił się dym, nie wyglądało jednak na to oby oznaczał on pożar. Zdawał się być w pewien sposób... kontrolowany. Siedziałam patrząc przed siebie. To jedna z tych niewielu chwil, w których naprawdę zastanawiałam się co powinnam zrobić nim to zrobiłam. Z moich rozważać wyrwał mnie jakiś dźwięk. Gdzieś za moimi plecami rozległo się charakterystyczne skrzypnięcie śniegu.
< Lerka lub ktoś inny? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz