Byłam szczęśliwa mogąc dołączyć do Watahy Srebrnego Chabra. Od czasu opuszczenia rodzinnego domu nie udało mi się spotkać jeszcze żadnej innej watahy. Do watahy zostałam przyjęta przez samca alfa, Beryla. Nie trwało to długo i szybko mogłam zacząć zwiedzać tereny. Przed tym jednak postanowiłam wybrać się na małe polowanie. Nie poznałam jednak jeszcze nikogo kto mógł by mi towarzyszyć więc zaczęłam polować sama. Niestety wszystko zakończyło się fiaskiem, jak zawsze musiałam coś przeoczyć i moja zdobycz uciekła. W pogoni za nią zapędziłam się na jakieś obce tereny. Nie byłam pewna tego gdzie się znalazłam ale czułam, że nie są to tereny WSC. W powietrzu wyczułam czyiś zapach. Podążając jego tropem dotarłam do jaskini. Przed nią zauważyłam siedzącą waderę, miała ona jasne futro i dość długie włosy. Zrobiłam jeszcze kilka kroków aby móc się jej lepiej przyjrzeć. Wtedy jednak nieopatrznie uderzyłam ogonem w pobliskie krzaki. Wadera wyraźnie usłyszała ten szelest.
- Kto tam? - Zapytała patrząc dokładnie w moją stronę.
- Przepraszam, chyba się zgubiłam. - Powiedziałam wychodząc z kryjówki.
Samica wydała mi się miła, dość szybko zaczęłyśmy normalną rozmowę. W jej trakcie dowiedziałam się o kimś imieniem Mundus. Samica powiedziała mi, że w niedługim czasie powinnam się na niego natknąć. Chodź określenie służba wywiadowcza nieco mnie zaniepokoiło wadera szybko mnie uspokoiła. Pod koniec naszej rozmowy wilczyca zaproponowała mi wspólne polowanie. Zadowolona machnęłam ogonem.
- Naprawdę chcesz ze mną polować? - Zapytałam aby potwierdzić to co usłyszałam.
Samica skinęła przytakująco głową. Wstała i skierowała wzrok w stronę lasu.
- Znam dobre miejsce na polowanie.
Zadowolona natychmiast podążyłam za wilczycą. Teraz gdy szłam tuż obok niej zauważyłam, że jest ode mnie wyższa. W sumie nie było to trudne, większość wilków była ode mnie większa. Postawiłam wysoko uszy, teraz już wydawałyśmy się być tego samego wzrostu. Uśmiechnęłam się do siebie, wszystko ma czasem swoje plusy.
Po jakiś czasie dotarłyśmy do polany. Pasło się tam niewielkie stadko saren. Oblizałam się już czując w pysku smak świeżego mięsa.
- Ta po prawej zaraz odejdzie od stada. - Powiedziała nagle samica wyrywając mnie z zamyślenia.
Skinęłam przytakująco głową. Dalej poruszałyśmy się już prawie bez słów. Ja zajęłam się odgonieniem ofiary jeszcze dalej. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak zrobię coś co pewnie ją wystraszy więc przynajmniej mogłam to wykorzystać. Wystarczyło kilka chwil i sarna leżała już na ziemi.
- Udało się! - Zawołałam zadowolona.
- Oczywiście - Powiedziała z uśmiechem wilczyca - A teraz jedzmy.
Skinęłam przytakująco głową.
- Dziękuję... - W tym momencie zamilkłam i położyłam uszy, po chwili namysłu dodałam - Zapomniałam zapytać jak masz na imię.
- Lerka.
- Dziękuję Lerka. - Powiedziałam machając przy tym ogonem.
Usidłam i już miałam się zabierać do jedzenia gdy moją uwagę przykuł lądujący niedaleko niebieski ptak. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam takiego stworzenia. Samica najwyraźniej zauważyła, że coś mnie zajęło ponieważ już po chwili usłyszałam jej głos.
- Mundus. - Powiedziała.
- On? - Zapytałam z niedowierzaniem - Myślałam..., że to będzie wilk. - Ostatnie słowa pady gdy już ptak znajdował się obok nas.
Czułam na sobie jego przeszywający wzrok.
< Lerka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz