Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Słychać było tylko nasze kroki na śniegu. Las stawał się coraz cichszy i coraz ciemniejszy. Ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały pnie drzew i poruszające się wolno gałęzie. Jednak i te promienie nikły powoli za horyzontem. Niespiesznie podążaliśmy przed siebie. W zasadzie nie miałem pojęcia, dokąd tak naprawdę szliśmy. Miałem jednak nadzieję, że nasz spacer nie potrwa długo, gdyż zacząłem się już męczyć. Najchętniej usiadłbym na ziemi i powspominał dawne czasy. Nawet, jeśli Toxic zupełnie nie wie nic o naszej historii, z chęcią jej o tym opowiem.
W końcu wadera powiedział:
- To tutaj.
Zatrzymaliśmy się przed niewielką jaskinią. Było już prawie zupełnie ciemno.
- Ech... - położyłem uszy po sobie i westchnąłem ciężko - to już na mnie pora... znowu wrócę do jaskini, samotnej jak zawsze, położę się spać, wstanę i na obchód terenów. I tak codziennie, jak przez dziesięć ostatnich lat życia. Aż do śmierci. Do widzenia, Toxic... - pociągnąłem nosem i ze zwieszoną głową zacząłem odchodzić.
< Toxic? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz