Wychyliłem się z krzaków. Popatrzyłem Akselowi prosto w oczy - zimne i bezlitosne. Wilk niezauważalnie zmarszczył brwi, nie wypowiedziawszy ani słowa. W końcu, powiedział cicho:
- Więc tu jesteś, Berylu.
Mundus patrzył na mnie wzrokiem, jakiego nie widziałem od czasu, gdy pojawił się nagle w ciemnym pokoiku obok mnie, siedzącego w klatce*. Nie mierzył mnie wzrokiem, jak to miał w zwyczaju, nie przenikał każdego mojego gestu, po prostu patrzył.
- Akselu... - wycedziłem przez zęby - nie każ mi posuwać się do ostateczności... tfu! - splunąłem - co ja mówię! Nie chcę przez ciebie posuwać się do ostateczności!
- Ha ha... - wilk roześmiał się głośno - wy ze swoją watahą możecie mi naprawdę mocno uszkodzić wojsko. WWN nie takich już pokonywaliśmy!
- Zobaczymy... - warknąłem.
- Właśnie, zobaczymy - pokiwał głową wilk - a teraz raczcie przyjąć ode mnie zaproszenie. Nie jesteście tu przecież bez potrzeby. Nie zwykłem nękać przeciwników politycznych w taki sposób. Czy mogę prosić? - tu przybliżył się do Lerki i ukłonił się lekko.
- Nie - mruknęła, cofając się o krok.
- Zobaczymy... - powtórzył znów wilk. Ruszyliśmy za wilczurem. Ja i Eclipse wymienialiśmy co chwila zatroskane spojrzenia. Lerka razem z Mundusem szli obok nas, nic nie mówiąc. Wreszcie zatrzymaliśmy się na kolejnym wzgórzu, pokrytym kamieniami i pojedynczymi kępkami trawy.
- Straże! - krzyknął samiec alfa WWN, odwracając się do strażników stojących za nami. Wilki bez słowa rzuciły się na nieszczęsnego Mundusam, który osunął się na ziemię pod ciężarem kilku wielkich basiorów poddając się bez walki.
- Po cóż to?! - jęknął słabo - przecież i tak ledwo trzymam się na nogach...
- Lerko... - Aksel uśmiechnął się zalotnie, podchodząc do wadery.
- Co...? - Lerka odskoczyła zwinnie - co ty robisz?!
W tej chwili Mundus zerwał się na równe nogi i syknął z nieopisaną złością:
- Psie...!
Aksel nie zwrócił na to jednak zbytniej uwagi. Widział, że ptak, nie będący w stanie zrobić kilku kroków nie chwiejąc się, jest mocno trzymany przez jednego ze strażników.
- Chodź, moja droga! Obietnica jest obietnicą a układ układem! Dzisiaj się pobierzemy! - skoczył w stronę wilczycy, która potknęła się o kamień i upadła na ziemię.
- Nie... - wadera odepchnęła Aksela. Lecz ten chwycił ją za łapę i przyciągnął do siebie.
- Będziesz moja i tylko moja! - krzyknął radośnie.
W tej chwili jak spod ziemi wyskoczyło kolejnych czterech strażników, którzy rzucili się na mnie i Eclipse.
- Każ wołać duchownego - powiedział do jednego ze strażników - udzieli nam ślubu.
"Duchowny" przybył po chwili. Zanim się obejrzeliśmy, ceremonia ślubu (która w WSC wyglądała zupełnie inaczej, i której nigdy wcześniej nie widziałem) zakończyła się. Zostało jeszcze tylko "Tak" lub "Nie". Lerka nie mogła powstrzymać łez.
- Lerko! - Mundus odwrócił wzrok od wadery zamykając oczy, nie chcąc pewnie patrzeć na ceremonię - nie masz przymusu. Berylu, powiedzże coś! - spuścił głowę, słysząc szloch wadery.
- Nie musisz! Będziemy walczyć! - warknąłem bojowo, usiłując wyrywać się z uścisku dwóch strażników.
- No, dalej! - Aksel z wymuszonym uśmiechem złapał Lerkę za łapę.
- TAK! - Lerka znów wybuchła płaczem.
Mundus zachwiał się i upadł z towarzyszącym mu triumfalnym okrzykiem strażników, którzy w jednej chwili przestali się nim zajmować.
Eclipse strwożona zakryła pysk łapą a mi zakręciło się w głowie.
Od tej chwili byliśmy zupełnie zależni od WWN.
- No, moi drodzy - Aksel z wyższością i triumfująco-złośliwym uśmiechem odwrócił się w naszą stronę - jutro zaczynamy układy. Myślę, że teraz nie będziecie tacy skorzy do odmawiania. Strażnicy! Odprowadźcie ich do jaskini. Robi się późno. Ach! Zapomniałbym! - podszedł do Mundusa - ty, mój przyjacielu... szwagrze! - zachichotał - mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, by Lerka spędziła noc tym razem w MOJEJ jaskini?
- Psy... psy - Mundus nie spojrzał nawet na wilka. Wbił wzrok w ziemię, nadal leżąc na trawie.
< Eclipse? >
* Patrz opowiadanie: Od Beryla CD Eclipse
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz